Tortury w polskich szpitalach

18.07.2013
Gazeta Wyborcza (Duży Format)
Gazeta Wyborcza (Duży Format)

Zaliczyłam dziesięć szpitali, w pięciu zostałam skazana na cierpienie – mówi pacjentka Anna Kleszcz w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. To już drugi w ostatnim czasie – po reportażu „Polityki” – wstrząsający tekst ogólnopolskich mediów na temat (nie)leczenia bólu.

Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Gazeta

Poskarżyła się pani Unii Europejskiej, że w polskich szpitalach pacjenci są torturowani. Na czym polegają te tortury?

Na tym, że boli. Niepotrzebnie. Zaliczyłam dziesięć szpitali, w pięciu zostałam skazana na cierpienie. W jednym z nich – na oddziale neurochirurgii, gdzie trafiają pacjenci z najcięższym bólem – wytłumaczono mi, że nie ma środków przeciwbólowych. (...) Mój ból pojawił się w 2002 roku. Promieniował. Znikał. Wracał. (...) Któregoś dnia rano – na szczęście w Warszawie – nie mogłam się wyczołgać z łóżka. (...) Zjadłam pudełko apapu, wytrzymałam dwa dni i dowlokłam się do znanego warszawskiego szpitala, mieszkam tuż obok. Stałam na izbie przyjęć zgięta w pół. „Boli” – jęczałam. „Ale co boli?” – pytała pielęgniarka. „Nie wiem”. „No to jak pani nie wie, proszę sobie łyknąć apap”.

W końcu lekarka prowadząca się ulitowała, poszła do szafy pancernej z „narkotykami” i dała mi morfinę. Na dwa dni wróciłam do życia. To była tylko chwila oddechu.

Bo?

Zmieniłam szpital. Lekarze zdecydowali, że trzeba mnie przewieźć do innego. Tam już nikt się nie litował. (...) A potem nie leżałam już na łóżku. Leżałam pod łóżkiem. (...) Po przekroczeniu pewnego progu bólu pali cała skóra. (...). Podłoga wydawała mi się zimna, ten chłód przynosił pozorną ulgę.

Dlaczego panią bolało?

To był ropień w kręgosłupie szyjnym. Raz zaleczony – nawracał. Obok przebiegają najważniejsze nerwy, dlatego nigdy nie wiedziałam, co konkretnie mnie boli. Bolało wszystko. Przeszłam skomplikowaną operację. Do formy wracałam przez dwa lata. I stwierdziłam, że im tego nie odpuszczę. (...) Ból jest niezwykle silnie wpisany w pamięć. To trauma. Nie umiem zapomnieć, że przeszłam przez coś takiego. (...) Czy pan wie, że w polskich szpitalach dochodzi rocznie do kilkudziesięciu samobójstw z bólu? (...) Przez dwa lata prowadziłam rodzaj prywatnego śledztwa. Próbowałam ustalić, na ile powszechne jest to, co mi się przydarzyło.

I?

Powszechne. I niestety zgodne z prawem. Polska ustawa o prawach pacjenta zajmuje się bólem wyłącznie w kontekście umierania w „spokoju i godności”. (...) W prawie europejskim jest całkiem inaczej. Tam jest mowa o „poszanowaniu prawa każdej osoby do opieki mającej na celu złagodzenie bólu”. (...) Próbowałam się dowiedzieć, dlaczego tak jest. Okazało się, że w Polsce ból to sprawa polityczna. (...) Rozmawiałam z posłem, który brał udział w pracach nad ustawą o prawach pacjenta. Twierdzi, że w polskim Sejmie nie można przyjąć zapisów mówiących jasno o prawie wszystkich do zwalczania bólu. (...) „Opozycja podniosłaby raban, że chcemy propagować narkomanię” – wyjaśniał. „Krzyczeliby, że rząd chce morfinę w szpitalach rozdawać”.

Leżę w szpitalu i umieram z bólu. Co robić?

Nic pan nie poradzi. Musi pan poprosić lekarza prowadzącego, żeby dał panu mocne środki przeciwbólowe. Ale czy on je panu da? Każdy oddział szpitalny jest odbiciem psychiki dwóch osób: ordynatora i przełożonej pielęgniarek. (...) Na jednym pacjenci tygodniami cierpią, a na innym bez problemu dostają opioidy, bo ordynator jest człowiekiem empatycznym, a poza tym spędził pięć lat we Francji i tam się nauczył, że opioidy to nie są narkotyki, tylko leki. Zależy, gdzie pan trafi.

***

Wywiadu „Wyborczej” udzielił również dr Janusz Kocik, onkolog kliniczny i ekspert medyczny fundacji Chustka:

Nowoczesny lekarz uznaje, że to pacjent najlepiej wie, co go boli i jak mocno. Nikt przecież nie wynalazł obiektywnych sposobów mierzenia bólu, a nawet gdyby takie były – i tak liczy się to, co odczuwa dany człowiek. (...) W wielu krajach na Zachodzie przyjęło się, że to pacjent dyryguje leczeniem przeciwbólowym. (...)

[Historie takie, jak Anny Kleszcz] to splot kilku czynników. Po pierwsze, uwarunkowania kulturowe: wyrastaliśmy w przekonaniu, że życie ma boleć, i z taką filozofią czasem można się wśród personelu szpitalnego spotkać. Po drugie, brak wiedzy ze strony lekarzy, zwłaszcza tych, którzy na co dzień nie zajmują się leczeniem bólu.

„Nie dam pani nic silniejszego, bo się pani uzależni” – takie słowa Anna Kleszcz usłyszała od kilku lekarzy. A ja bym się tutaj zapytał: „I co z tego?”. Nawet jeśli istnieje ryzyko uzależnienia, należy rozważyć, jaką mamy alternatywę. (...) Uzależnienie kojarzy nam się z narkomanią. A w przypadku osoby chorej ma to całkiem inne podłoże. (...)

Najbardziej potrzebne są rozwiązania systemowe. Np. wpisanie leczenia bólu na listę procedur, czyli zabiegów rozliczanych i finansowanych przez NFZ. (...) Dziś leczenie bólu należy do opieki ogólnej nad pacjentem. (...) Jeśli leczenie bólu stanie się procedurą taką jak na przykład usunięcie zaćmy, szpital dostanie za to konkretne pieniądze. (...) Warto byłoby określić podstawowe zasady postępowania z bólem. Tak, żeby lekarz zobowiązany był opisać jego rodzaj i przyczynę, ustalić dawkę leku, ustawić kontynuację terapii.


ZOBACZ RÓWNIEŻ
Ból zgodny z procedurami

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Patronat