O konsekwencjach zmian w ustawie o konsultantach krajowych i o tym, dlaczego nie udaje się opracować ustawy o zdrowiu publicznym z prof. Bolesławem Samolińskim, odchodzącym konsultantem krajowym w dziedzinie zdrowia publicznego rozmawia Sylwia Szparkowska.
Prof. Bolesław Samoliński. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Sylwia Szparkowska: A więc rezygnuje Pan z funkcji konsultanta krajowego.
Prof. Bolesław Samoliński: Tak. Wywołało to pewne poruszenie, koledzy i koleżanki doszukują się sensacji, wiążąc moją rezygnację ze zmianami w ustawie o konsultantach, które nakazują osobom na tym stanowisku ujawniać dokument mówiący o konflikcie interesów. Jest w tym trochę przesady. Akurat w mojej dziedzinie, zdrowia publicznego, konflikt interesów niemal nie występuje. Ani firmy farmaceutyczne, ani sprzętowe nie mają bezpośredniego przełożenia na dziedzinę, którą się zajmuję jako konsultant krajowy.
Dlaczego więc te przepisy przesądziły o Pana odejściu?
Nie kwestionuję samej istoty przepisów, mam natomiast zastrzeżenia zarówno do sposobu ich tworzenia, jak ich praktycznej realizacji. Konsultant krajowy pełni funkcję ekspercką, nie jest politykiem ani przedstawicielem administracji. Rozumiem, że osoba, której doradza, może być zainteresowana informacjami, z jakimi jeszcze podmiotami jego doradca współpracuje. Zaakceptowałbym więc zasadę, że konsultanci krajowi składają szczegółowe informacje o konflikcie interesów na ręce ministra zdrowia i do jego wyłącznej wiadomości. Nie rozumiem natomiast zupełnie, dlaczego te informacje miałyby być publicznie ujawniane.