Czy stać nas na to, aby odrzucać najbardziej efektywny – wolnorynkowy – sposób „wytwarzania” porad lekarskich, zabiegów, operacji, badań laboratoryjnych i obrazowych – tylko dlatego, że niedobrze nam się kojarzy? – pyta Krzysztof Bukiel.
Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL. Fot. Włodzimierz Wasyluk
Miałem okazję uczestniczyć w debacie organizowanej przez MP dotyczącej „biznesu i medycyny”. Niemal wszyscy jej uczestnicy podkreślali z naciskiem, że cele biznesu (maksymalizacja zysku) i cele medycyny (maksymalizacja zdrowia chorego) są tak rozbieżne, że nie można ich połączyć. Wniosek, jaki z tego wyciągali jest taki: w organizacji opieki zdrowotnej należy unikać rozwiązań „biznesowych”.
Tendencje „antybiznesowe” i „antyrynkowe” były tak przeważające, że moje umiarkowanie prorynkowe poglądy wyglądały na skrajne i ortodoksyjnie liberalne.