7 projektów ustaw złożonych do laski Marszałka Sejmu jako projekty poselskie (obecnie w konsultacjach w ramach "białego szczytu"), 15 wydanych rozporządzeń, 21 projektów ustaw w opracowaniu (m.in. o tzw. koszyku świadczeń, o państwowej służbie krwi, o państwowym ratownictwie medycznym), prace nad 130 rozporządzeniami (dot. m.in. dostępności środków stomijnych, jednolitego rachunku kosztów i jednolitego planu kont) - taki bilans prac legislacyjnych w resorcie zdrowia przedstawiła minister Ewa Kopacz, podsumowując 100 dni swego urzędowania.
Konferencja prasowa minister zdrowia rozpoczęła się jak zwykle przedstawieniem "katastrofalnego stanu opieki zdrowotnej, jaki zastała w spadku po poprzednim rządzie". Za najważniejsze problemy uznała:
brak dostępu do wielu świadczeń medycznych, tzw. pozorna bezpłatność ochrony zdrowia;
brak nadzoru nad zakładami opieki zdrowotnej ze strony organów założycielskich;
niesprawny system ochrony zdrowia, który zachęcał do niegospodarności, do zaciągania zobowiązań przez ZOZ-y;
placówki medyczne, które nie były przyjazne ani pacjentom, ani pracownikom;
brak przejrzystych zasad tworzenia listy leków refundowanych;
niedostatecznie przygotowany system informatyczny;
monopol płatnika - Narodowego Funduszu Zdrowia;
zbyt mało specjalistów i bardzo trudną drogę do specjalizacji dla młodych lekarzy;
akcje protestacyjne związane z wejściem w życie nowych przepisów o czasie pracy lekarza, wywołane niedoszacowaniem kosztów wejścia w życie regulacji czasu pracy lekarzy - "wyceniono je na sumę 750 mln zł, podczas gdy rząd PO-PSL już skierował do szpitali i przychodni blisko 2,5 mld zł, a gdybyśmy chcieli spełnić wszystkie oczekiwania płacowe pracowników ochrony zdrowia, należałoby wlać do systemu 14 mld zł";
niedoszacowany budżet resortu zdrowia, w którym nie uwzględniono środków na szczepienia ochronne, na czynniki krzepnięcia i na wsparcie uczelni medycznych;
brak bardzo ważnych aktów prawnych: 32 rozporządzeń i kilkudziesięciu projektów ustaw, które dostosowywałyby polskie prawo do prawa unijnego;
zbyt sztywne szczegółowe warunki kontraktowania, które wiązały ręce menedżerom.