×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Racjonalizacja, czyli bezkosztowa rewolucja?

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

– Zaplanowane zmiany systemowe będą realizowane w 2017 roku – zapowiada, bez obaw o odwołanie go ze stanowiska, Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia.

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Jerzy Dziekoński: Pod koniec ubiegłego roku premier Beata Szydło zapowiedziała, że 2017 będzie rokiem zmian w ochronie zdrowia. W ostatnim wystąpieniu ochronę zdrowia jednak pominęła. Czy przebudowa systemu jest nadal realizowana?

Konstanty Radziwiłł: Zmiany będą realizowane zgodnie z planami. W tej chwili jesteśmy w trakcie prac nad całym pakietem rozwiązań ustawowych. Największe zainteresowanie środowiska budzi projekt ustawy w skrócie nazywanej ustawą o sieci szpitali. Projekt został już zaakceptowany przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. Jestem przekonany, że plan wprowadzenia ustawy od 1 lipca br. zostanie zrealizowany. Praca nad tym projektem jest doskonałym odzwierciedleniem idei przyświecającej działaniom Ministerstwa Zdrowia.

Między pierwotnym projektem skierowanym do konsultacji publicznych, a projektem obecnym, jest ogromna różnica, która wynika z bardzo szerokich konsultacji ze środowiskiem samorządowym, dyrektorów szpitali i wielu innych interesariuszy. Odbyło się wiele spotkań i rozmów, które do projektu wniosły naprawdę bardzo dużo. To nie jest tak, że się z czegoś wycofaliśmy. Wzięliśmy pod uwagę cały szereg wniosków z zewnątrz, dzięki którym projekt, jak i związane z ustawą akty wykonawcze – projekty dwóch rozporządzeń, zarządzenia prezesa NFZ, a nawet projekt umowy ze szpitalem – nie budzi już takiego niepokoju, jak na początku.

A co z likwidacją NFZ? Czy Ministerstwo Zdrowia zmierza w tym kierunku, aby od 2018 roku zmienił się system finansowania ochrony zdrowia i zrealizowana została obietnica dostępu wszystkich legalnych rezydentów i obywateli do publicznej ochrony zdrowia?

Pierwszy malutki krok, szeroko komentowany w mediach, został wykonany i w praktyce oznacza, że kontakt z lekarzem POZ jest ułatwiony dla osób, które mają wątpliwości, czy są ubezpieczone. Nie muszą się już bać, że zostaną obciążone kosztami. Dotyczy to przede wszystkim ludzi biednych, którzy ze strachu przed kosztami unikają lekarza, kiedy choroba jest mało zaawansowana. Konsekwencją są ciężkie powikłania, a ich koszty są później i tak ponoszone ze środków publicznych. Taki mechanizm udowodniono na całym świecie.

Prace nad całym pakietem ustaw – dotyczących likwidacji NFZ, wzrostu nakładów na ochronę zdrowia, utworzenia Urzędu Zdrowia Publicznego czy regulacji wynagrodzeń pracowników w ochronie zdrowia i wieloma innymi – intensywnie trwają.

Od miesięcy środowisko związkowe mówi o tym, że na zmiany nie ma przyzwolenia ze strony Ministerstwa Finansów. Jak sądzę wprowadzenie rewolucji jest kosztowne, a Ministerstwo Zdrowia chce przeprowadzić je bezkosztowo.

Raczej odwrotnie. Planujemy lepsze wykorzystanie środków, jakie mamy do dyspozycji. Bardzo unikam deklaracji, że chciałbym oszczędzić, bo w systemie pieniędzy jest za mało.

W każdym systemie pieniędzy jest za mało.

Odrzucam taki pogląd.

Tylko w niektórych jest więcej.

Faktycznie pieniędzy powinno być więcej, dlatego trudno mówić o oszczędnościach, a należy mówić o racjonalizacji wydawania środków, które mamy. Dzisiaj np. sporo pieniędzy wydajemy na prostą funkcję w NFZ, jaką jest weryfikacja uprawnień do świadczeń. Moim zdaniem są to pieniądze wyrzucane w błoto ze wszystkimi skutkami, o których mówiłem wcześniej – i to zarówno po stronie funduszu jak i świadczeniodawców. Dla świadczeniodawcy jest to dzisiaj jeden z większych problemów, aby sprawdzić, czy pacjent, który się do nich zgłasza, jest ubezpieczony i czy można liczyć na wynagrodzenie za jego leczenie. Weryfikacja ubezpieczenia jest więc istotnym elementem funkcjonowania każdej jednostki. W dużych placówkach są zatrudnieni ludzie, którzy zajmują się tylko tym zadaniem. Poza tym obieg środków publicznych, które ostatecznie trafiają do NFZ, sprawia, że na każdym z etapów pieniądze topnieją. Są również środki pochodzące bezpośrednio z budżetu, jak składki płacone za nieubezpieczonych, za rolników, bezrobotnych i bezdomnych, które również, zanim trafią do płatnika na każdym z etapów stopnieją. Chodzi o to, aby te koszty wyeliminować.

Jestem głęboko przekonany, że reformę można przeprowadzić bez wielkich dodatkowych pieniędzy. Plan jest taki, aby ta ustawa dała poprzez państwowy fundusz celowy gwarancję wydatków z budżetu państwa na określonym, wzrastającym poziomie liczonym jako odsetek produktu krajowego brutto. Mówimy o ustawach, które mają wejść w życie od 1 stycznia 2018 roku. W ciągu kilku tygodni zostaną zaprezentowane szczegółowe rozwiązania.

Kolejny akt prawny, który rozgrzewa emocje, to ustawa o minimalnych wynagrodzeniach. Oczekiwania środowiska rezydentów czy lekarzy specjalistów znacznie odbiegają od tego, co proponuje Ministerstwo Zdrowia, a i tak dochodzą sygnały, że nawet ustawa proponowana w obecnym kształcie jest blokowana przez Ministerstwo Finansów.

Został przygotowany projekt, skończyły się konsultacje publiczne i ustawa jest w tej chwili na drodze do Komitetu Stałego Rady Ministrów. W związku z tym niebawem projekt ten stanie na posiedzeniu rządu. Mówię o projekcie ustawy o minimalnych wynagrodzeniach dla wszystkich pracowników medycznych, a nie tylko dla rezydentów. To należy podkreślić. Młodzi lekarze to nie jest jedyna grupa oczekująca wzrostu wynagrodzeń. Oczekiwania rezydentów są absolutnie poza naszymi możliwościami. Poza tym trzeba patrzeć na wszystkie grupy zawodowe. Możemy mówić o tym, że rezydenci zarabiają za mało, ale przecież jest wiele innych zawodów medycznych, które zarabiają nie tyle za mało, co niegodnie mało, poniżej płacy minimalnej. I to jest sytuacja nie do utrzymania.

W związku z tym chcemy rozwiązać ten problem całościowo. Nie przedstawiamy siatki płac, tylko formułujemy to w sposób kroczący. Rozpoczynając już w 2017 roku, powoli będziemy podwyższać dolną poprzeczkę wynagrodzeń w każdym z zawodów indywidualnie, poniżej której nie będzie można zatrudniać pracowników. Zdaję sobie sprawę z tego, że proponowane przez nas poziomy minimalnego wynagrodzenia nie są satysfakcjonujące dla wszystkich pracowników, ale też trzeba mieć świadomość, iż oznaczają konkretne podwyżki dla pewnych grup zawodowych. Docelowo roczne konsekwencje finansowe dla tych podwyżek wynoszą ponad 6 mld zł. Nie są to zatem symboliczne kwoty. Nie jest to też propozycja regulacji płac w zakładach pracy. Jeśli zakład może sobie pozwolić na wyższe wynagrodzenia, to dolna granica nie jest zachętą do ustalenia takiego właśnie wynagrodzenia. Faktem jest, że dzisiaj poniżej tych granic musi pracować wiele osób. Dotyczy to także lekarzy.

Rok 2017 to także planowane zmiany w POZ – mówię o opiece koordynowanej. Lekarze, którzy popierają to rozwiązanie obawiają się, że system nie jest w stanie unieść obowiązków, jakie złoży się na barkach podstawowej opieki zdrowotnej.

Prace nad zmianami w POZ są na zaawansowanym etapie. To będzie novum – odrębna ustawa regulująca ten obszar. Według planu, ustawa ma wejść w życie – podobnie jak ustawa o sieci szpitali – 1 lipca. Nikt nie będzie zmuszony do przyjęcia nowych rozwiązań. Na początek proponujemy formę pilotażu, więc nie uważam, że lekarze będą nieprzygotowani do tych zmian. Docelowo chcemy, aby opieka koordynowana funkcjonowała we wszystkich gabinetach POZ.

Chciałem raczej zwrócić uwagę na to, że system jest nieprzygotowany. Mamy ledwie 11 tys. lekarzy rodzinnych, którzy już dzisiaj nie wyrabiają się ze swoimi obowiązkami.

Mamy 11 tys. lekarzy ze specjalnością medycyna rodzinna, zaś w POZ pracuje grubo ponad 20 tys. lekarzy. W 1999 roku, kiedy wprowadzono kasy chorych, opieka koordynowana z budżetem powierzonym była realizowana w kilku województwach i wiele osób było z niej zadowolonych. Z niewiadomych powodów – ponieważ na pewno nie z powodu złych doświadczeń – wycofano się z tego rozwiązania.

Moim zdaniem opieka koordynowana, dzięki której jeden lekarz przyjmuje odpowiedzialność za leczenie pacjenta przewlekle chorego bez zrzucania odpowiedzialności na lekarza specjalistę, jest tak oczywista dla idei medycyny rodzinnej, że mówienie o tym, że system jest nieprzygotowany, to nieporozumienie. Specjalizacja z medycyny rodzinnej w takim duchu kształci lekarzy. Alternatywa, z którą niestety mamy do czynienia w tej chwili, polega na tym, że bardzo duża grupa pacjentów, którzy mogą być pod opieką lekarzy rodzinnych, jest przekierowywana pod stałą opiekę specjalistyczną. Wystarczy wymienić tylko dwie grupy chorych: wielomilionową rzeszę pacjentów z nadciśnieniem tętniczym i trzymilionową grupę pacjentów z cukrzycą, głównie typu 2.

Pacjenci ci, często niestety bez specjalnego powodu, usiłują leczyć się w poradniach specjalistycznych ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tego działania, choćby w postaci kolejki i niedostępności lekarza dla tych, którzy naprawdę potrzebują pilnej pomocy specjalisty. A przecież mogliby być z powodzeniem leczeni przez lekarzy rodzinnych. Z takiego rozłożenia opieki wynika szereg korzyści – wielu pacjentom, zwłaszcza starszym, doskwiera wiele chorób. Będąc pod opieką wielu poradni naraz, narażają się na fatalne konsekwencje w postaci polipragmazji, kolizji zaleceń lekarzy, powielaniu badań czy dublowaniu leków.. Dzisiejsze mechanizmy wynagradzania lekarzy POZ i lekarzy specjalistów wprost zachęcają do takich praktyk. Zmiana modelu, który przynosi fałszywe przekonanie społeczne, że każde schorzenie powinno być leczone u specjalisty, jest zdecydowanie pilnym, uzasadnionym nie tylko systemowo, ale i społecznie zadaniem.

Jednym z mechanizmów zachęcających do tego, aby być pod opieką lekarza rodzinnego, jest program leków 75+. Dlatego też wprowadziliśmy zasadę, że leki bezpłatne z listy S mogą ordynować tylko lekarze POZ.

Klub Kukiz'15 po raz kolejny zapowiada, że złoży wniosek o odwołanie Pana ze stanowiska. Czy stanowi to dla Pana źródło obaw?

Mam poparcie pani premier, mam poparcie formacji politycznej, która ten rząd utworzyła i nie widzę powodów do obaw. Mamy do czynienia z akcją o charakterze czysto politycznym, a nie merytorycznym. Ciężko pracujemy nad zmianami, które przyniosą pozytywne efekty dla każdego polskiego pacjenta. Nie mogę się powstrzymać jednak od nakreślenia tła tego wniosku – dotyczy on bowiem niezwykle kontrowersyjnej sprawy, jaką jest legalizacja stosowania marihuany w medycynie.

Kukiz'15 używa określenia „medyczna marihuana”.

Ja tego określenia nie używam, dlatego że nie ma czegoś takiego jak medyczna marihuana. Mogą być stosowane w medycynie produkty pochodzące z konopi indyjskich. Chcę powiedzieć, że w tej chwili w sejmie jest projekt dotyczący stosowania preparatów z marihuany w medycynie, który ma szansę na uchwalenie. Wprowadza on zasadę, że susz i olej z konopi indyjskich mogłyby być sprowadzane do Polski tak, jak surowce farmaceutyczne i leki recepturowe produkowane w aptekach byłyby dostępne dla pacjentów na podstawie recepty wystawionej w reżimie recept narkotycznych. Uważam, że takie rozwiązanie jest do zaakceptowania.

Chcę również podkreślić, że jestem pierwszym ministrem zdrowia, który doprowadził do tego, że każdy pacjent z określonymi wskazaniami, nie tylko otrzymuje zgodę na import leków z marihuaną, ale też refundację. Dotyczy to przede wszystkim dzieci chorujących na lekooporną padaczkę. Teza przedstawiona przez posła Liroya-Marca, że w kraju mamy milion pacjentów czekających na „medyczną marihuanę”, jest nieprawdziwa. Wszyscy pacjenci, których wnioski wpłynęły do Ministerstwa Zdrowia, otrzymują zgodę na import tych leków. Wniosków tych nie jest bardzo wiele, a to dlatego, że dowodów na terapeutyczne właściwości marihuany jest mało. Nawet w przypadku dzieci leczonych preparatami na bazie marihuany, należy podkreślić, że wciąż jest to terapia eksperymentalna.

I jeszcze jedno – marihuana jest narkotykiem i w taki sposób powinna być traktowana. Trzeba też dostrzegać niebezpieczeństwa związane z uprawą marihuany w Polsce i możliwością nadużyć z tym związanych. Z jednej strony walczymy z dopalaczami, a z drugiej otwieramy drzwi dla marihuany? Jedno z drugim się kłóci. Jeżeli dopuścimy marihuanę czy preparaty z marihuaną w składzie, to tylko na takich zasadach, na jakich znajdują się w obrocie aptecznym inne narkotyki, np. morfina.

Rozmawiał Jerzy Dziekoński

24.01.2017
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta