×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Trzeba zacząć od pieniędzy

Sylwia Szparkowska
Kurier MP

– Jesteśmy przekonani, że kolejki do lekarzy się wydłużą. Reforma związana z siecią szpitali jest postawiona na głowie – o tym, które rozwiązania proponowane przez Ministerstwo Zdrowia bulwersują samorząd lekarski, mówi nam prezes NRL Maciej Hamankiewicz.

Prezes NRL Maciej Hamankiewicz. Fot. Włodzimierz Wasyluk

Sylwia Szparkowska: Naczelna Rada Lekarska ostatnio coraz częściej krytykuje inicjatywy Ministerstwa Zdrowia. Wycofali Państwo poparcie dla ministra Konstantego Radziwiłła?

Maciej Hamankiewicz: Nic nie jest tylko czarne albo tylko białe. Wiele rzeczy minister realizuje zgodnie z poglądami samorządu lekarskiego – na przykład jesteśmy zadowoleni ze zmiany kształtu projektu ustawy o ratownictwie medycznym. Nadal podstawą ratownictwa ma być medycyna ratunkowa, podobno nie zmieni się też zasada, że lekarz – i tylko on – ma prawo orzekać zgon pacjenta. Jesteśmy zadowoleni z przywrócenia stażu podyplomowego. Są też jednak sprawy, z którymi się stanowczo nie zgadzamy.

Na przykład?

Ministerstwo realizuje program wyborczy PiS, a zgodnie z nim na ochronę zdrowia ze środków publicznych ma być przeznaczone 6 proc. PKB. Naszym zdaniem do czasu osiągnięcia takich nakładów nie może być mowy o wprowadzaniu żadnych reform systemowych. Co więcej, z takim stanowiskiem zgadzał się sam Konstanty Radziwiłł, póki jeszcze był prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej. Takie stanowisko prezentował też w gremiach międzynarodowych. Od tego czasu poglądy samorządu lekarskiego się nie zmieniły. Minister też ma wystarczającą wiedzę i doświadczenie, by wiedzieć, że reforma bez dodatkowego finansowania się po prostu nie uda. To jest nasz główny zarzut, ale i do konkretnych rozwiązań mamy zastrzeżenia.

Jeszcze nie ma ustawy o sieci szpitali, a już zapanował chaos organizacyjny. Samorządy i właściciele szpitali w pośpiechu łączą kilka jednostek w jedną, byle tylko miały szansę znaleźć się w sieci i finansować usługi medyczne na zasadzie ryczałtu. Przybrało to formy karykaturalne. Bez przygotowania, bez przemyślenia całej sprawy. Koszty administracyjne takich jednostek będą rosły, a nie malały. Zarządzanie będzie zaś gorsze, a nie lepsze niż dotychczas.

Jakie jest największe zagrożenie?

Jesteśmy przekonani, że kolejki do lekarzy się wydłużą. Ta cała reforma jest postawiona na głowie. Pierwszym krokiem powinno być określenie, co pacjentowi się należy w ramach składki. Tymczasem nie zakończyły się prace nad koszykiem świadczeń gwarantowanych, a wprowadzane są kolejne rozwiązania, które logicznie powinny z określonego koszyka świadczeń wynikać.

Ministerstwo tłumaczy, że określenie koszyka świadczeń to zadanie na lata.

Tworzenie sieci szpitali to też nie jest zadanie na pół roku! Ten proces powinien być oparty o kilka etapów. Po pierwsze: zwiększenie finansowania. Po drugie: określenie koszyka świadczeń gwarantowanych. Po trzecie: określenie stopnia referencyjności szpitali – zdajemy sobie sprawę, jakim marnotrawstwem jest angażowanie najwyższej klasy sprzętu i najlepszych specjalistów do prostych zabiegów. Wreszcie, po czwarte, można powoli wprowadzać sieć. Taki proces jest logiczny. Ministerstwo cały ten proces odwróciło.

Zamiast rozsądnych rozwiązań mamy bałagan i niepokój pacjentów. Ministerstwo straciło kontakt z tym, co się dzieje na dole, w szpitalach... Wiele z rozwiązań ustawy o sieci nie przystaje do rzeczywistości szpitalnej. My stykamy się z dramatycznymi sytuacjami – na przykład na Śląsku bardzo często bywa tak, że dla pacjenta nie można znaleźć żadnego wolnego miejsca na którymś oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Pacjenci, czekając na przyjęcie, leżą na zwykłych oddziałach. Sam miałem pacjenta, dla którego przez pięć dni szukałem miejsca na intensywnej terapii, leżał na respiratorze na oddziale internistycznym, co dwie godziny zmieniana była butla tlenowa. Czy to jest normalne? Podobnie wygląda sytuacja na oddziałach neurologii czy neurochirurgii – miejsc brakuje, chorzy leżą na korytarzach. W nowej sytuacji prawnej będzie jeszcze gorzej.

Minister zapewnia, że dla takich oddziałów jak neurologia czy okulistyka zostanie ogłoszony konkurs. Nie będą finansowane w ramach ryczałtu, ale środki publiczne na ich funkcjonowanie się znajdą.

Ale mówi też, że na takie sytuacje będzie ok. 9 proc. środków obecnie przeznaczanych na szpitalnictwo. Nie wierzę, że uda się uratować takie bardzo potrzebne oddziały w oparciu o tak małe pieniądze. Zresztą – zupełnie nie rozumiem, jak można wprowadzać przepisy tak daleko odbiegające od rzeczywistości.

Jak powinien być, zdaniem samorządu, zorganizowany system ochrony zdrowia?

Paradoksalnie uchwały w tej sprawie przyjmowaliśmy jeszcze, gdy prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej był obecny minister zdrowia. Istnieją więc uchwały o budowaniu systemu ubezpieczeniowego, opartego na konkurencji… Była nawet mowa o współpłaceniu. Między obecnymi decyzjami a tamtymi uchwałami jest, delikatnie mówiąc, duży rozdźwięk.

Właśnie ze względu na ograniczenie konkurencyjności?

Przy systemie ryczałtowym o konkurencji nie ma mowy. Marnotrawstwo sił i środków będzie postępowało – nie wiadomo, co się stanie z inwestycjami podmiotów prywatnych, które nie znajdą się w sieci. W poprzednim rządzie minister Bartosz Arłukowicz za zasługę poczytywał sobie, że nie ogłasza konkursów na świadczenia medyczne. W praktyce odcinało to wiele dobrze wyposażonych prywatnych ośrodków od rynku zdrowia, a pacjentów od ich usług. To zjawisko się nie zmniejszy, przeciwnie – może się nasilić.

Jak samorząd lekarski ocenia ustawę o POZ?

Po raz pierwszy w Polsce przygotowywana jest ustawa dotycząca tylko jednej specjalizacji medycznej. Lekarzy rodzinnych brakuje, i tak będzie jeszcze przez długi czas. Być może jeszcze przez jakieś dwadzieścia lat nie będzie więc szansy, by wykonać zapisy tej ustawy. Ogromne nasze kontrowersje budzi zmarginalizowanie w tej ustawie specjalistów chorób wewnętrznych i pediatrów, wśród których bardzo wielu pracuje w POZ. Co więcej, obie te dziedziny stanowią podstawę leczenia, są bazą dla innych specjalizacji. Jeśli urzędnicy twierdzą, że internista czy pediatra nie jest potrzebny w POZ, to popełniają błąd niemożliwy do usprawiedliwienia.

Ustawa daje szansę lekarzom POZ na konsultacje ze specjalistami, o co od dawna zabiegały obie grupy lekarzy.

To prawda, uważamy, że to okazja, by przywrócić specjalistyczne poradnie internistyczne, które będą wspierały lekarzy POZ w diagnostyce i będą stanowić szczebel pośredni między poradnią lekarza rodzinnego a szpitalem.

To postulat środowiska lekarzy chorób wewnętrznych. Jakiś czas temu samorząd lekarski wygrał batalię przed Trybunałem Konstytucyjnym o dostęp do testów z egzaminów specjalizacyjnych. Czy faktycznie stały się one dostępne dla młodych lekarzy?

Właśnie przygotowujemy drugą skargę konstytucyjną w tej sprawie, bo choć Trybunał Konstytucyjny przyznał nam rację, wskazując, że pytania z egzaminów specjalizacyjnych powinny być jawne, to minister, uchwalając ustawę o zawodzie lekarza, wprowadził obostrzenia, które faktycznie ten dostęp uniemożliwiają. Przygotowujemy wniosek – będzie go rozpatrywał Trybunał w nowym składzie. Jesteśmy bardzo ciekawi wyniku.

O co tym razem toczy się spór?

Pytania z egzaminów mają być publikowane dopiero po pięciu latach, my domagamy się natychmiastowej publikacji po egzaminie. Pamiętajmy, że test jest tylko wstępem do egzaminu, który jest przecież egzaminem ustnym i praktycznym. Zresztą, łatwiej się przygotować do testu, jeśli można go przećwiczyć. Teraz młodzi lekarze wychodzą z testu, starają się zapamiętać pytania. W sieci można je znaleźć, często z błędnymi odpowiedziami. Nie chcemy, by tak było.

Na testach pojawiają się bardzo kontrowersyjne rzeczy – np. wiedza z konferencji sprzed kilku miesięcy, na której z Polski był obecny tylko układający pytania. Albo pytania, które według specjalistów z danej dziedziny są błędnie ułożone, zawierają błędne odpowiedzi. Nie twierdzę, że te testy są niepoprawne. Ale jeśli byłyby ujawniane, można by na ich temat toczyć dyskusję, spierać się, to wzbudziłoby zainteresowanie młodych ludzi i niosło ze sobą wartość dodaną. A przy takiej formule, jak obecnie, dochodzi wyłącznie do nieporozumień.

Rozmawiała Sylwia Szparkowska

24.02.2017
Zobacz także
  • NIK: Kolejki do lekarzy nie maleją
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta