×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

O co chodzi Konstantemu Radziwiłłowi?

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Od kilku dni opinię publiczną rozgrzewa temat zmian w ustawie o działalności leczniczej. W wypowiedziach i komentarzach pojawia się wiele nieprawd i półprawd, które utrudniają zrozumienie, o co tak naprawdę może chodzić w przygotowywanym projekcie.

Premier Beata Szydło i minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Czy pacjent na SOR będzie płacił?

– Nikt nie będzie żądał od pacjentów na SOR opłat – uspokajał w mediach Konstanty Radziwiłł. Nikt, przede wszystkim, nie twierdził, że na oddziałach ratunkowych pojawią się akwizytorzy „kasujący” pacjentów. Minister kreuje pod adresem projektu ustawy zarzuty, których żaden rozsądny ekspert nie postawił i nie stawia.

Nie SOR, gdzie teoretycznie pomaga się pacjentom w stanie zagrożenia zdrowia lub życia, będzie miejscem, w którym dokona się ewentualna segregacja pacjentów na tych, którzy zupełnie za darmo będą miesiącami czekać na konsultację specjalisty (czyli „korzystać z systemu ubezpieczenia na dotychczasowych zasadach”, jak mówi Konstanty Radziwiłł) i na tych, którzy zapłacą, by ten system – przynajmniej na chwilę – opuścić.

Tym miejscem będzie rejestracja AOS.

Czy pacjenci będą sobie fundować przeszczepy?

Od miesięcy eksperci przewidują – pisaliśmy o tym wielokrotnie – że kierunek zmian, nakreślony przez Konstantego Radziwiłła oznacza demontaż AOS w obecnej formie. AOS, warto podkreślić, w ogromnej części sprywatyzowanej, choć działającej na kontraktach z publicznym płatnikiem. Temu ma służyć obowiązek tworzenia poradni specjalistycznych przy szpitalach „sieciowych”. Temu, również, ma służyć przekazanie budżetu powierzonego lekarzom POZ (choć to rozwiązanie przyszłościowe).

Pisaliśmy również, że wielu świadczeniodawców prywatnych zastanawia się nad całkowitą komercjalizacją swojej działalności, przewidując, że reformy Konstantego Radziwiłła dla pacjentów – w krótszej lub dłuższej perspektywie – będą oznaczać utrudnienia w dostępie do leczenia specjalistycznego. Z punktu widzenia racjonalności finansowej systemu skłonienie pacjentów, by leczyli się w POZ, jest oczywiście słuszne. Jednak takie przesunięcie wymaga czasu. Można się więc spodziewać, że pacjenci jeszcze częściej niż w tej chwili będą korzystać z porad specjalistów poza publicznym systemem. W publicznym zaś będą mieć pierwszeństwo ci, którzy będą kontynuować leczenie szpitalne.

I gdy gen. prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, popierając pomysł ministra zdrowia mówi, że nie ma obawy, iż pacjenci komercyjni wyprą ze szpitali pacjentów ubezpieczonych, ma sto procent racji. „Liczba osób, które są w stanie zapłacić za warte kilkadziesiąt tysięcy złotych operacje ortopedyczne czy kardiochirurgiczne, jest na tyle niska, że nie wpłynie to na zdolność podmiotów do udzielania świadczeń” – powiedział generał „Rzeczpospolitej”. Problem w tym, że projekt tylko w niewielkim procencie dotyczyć będzie świadczeń z zakresu hospitalizacji.

Polacy na leczenie specjalistyczne (liczone razem z diagnostyką i stomatologią) wydają rocznie kilkanaście miliardów złotych z własnej kieszeni. To niemal połowa ogólnych wydatków prywatnych, która ustępuje tylko wydatkom na leki. Kwota ta może jeszcze wzrosnąć, jeśli do specjalisty będzie się trudniej dostać „na NFZ”. Ograniczyć dostępność do lekarzy w ramach publicznego systemu, ale umożliwić pacjentom leczenie u tego samego lekarza – odpłatnie. Tak, na dziś, można podsumować główne założenie, przyświecające projektowi.

Czy szpital publiczny jest równy prywatnemu (sprywatyzowanemu)?

Minister Konstanty Radziwiłł dużą wagę przywiązuje w swoich wyjaśnieniach do konieczności zrównania uprawnień podmiotów publicznych i prywatnych. Abstrahując od tego, że ministerstwo właśnie dokonuje zróżnicowania tych uprawnień, zamrażając przez wprowadzenie sieci szpitali kontrakty placówkom publicznym (27 czerwca okaże się zapewne, że wszystkie szpitale publiczne otrzymają finansowanie w ramach sieci) i pozbawiając dostępu do środków publicznych ogromną część placówek prywatnych (topniejąca z tygodnia na tydzień pula pieniędzy na konkursy), trzeba wskazać inne, wpisane w system prawny, nierówności.

Placówki prywatne mogą pobierać opłaty za świadczenia komercyjne, nie mają też obowiązku przyjmowania pacjentów ponad limit. Ale jednocześnie działają całkowicie na własne ryzyko, opierając się tylko o rachunek zysków i strat. Nie mogą generować strat, których nie są w stanie pokryć ich właściciele – co jest „przywilejem” szpitali publicznych, z którego są zmuszone (przez niedofinansowanie systemu) korzystać aż nazbyt często. Szpitalom publicznym łatwiej pozyskiwać duże pieniądze na inwestycje – choćby z programów unijnych.

Konstanty Radziwiłł anonsując swoje reformy przeciwstawiał misję właściwą szpitalom publicznym zyskowi, który ma być głównym motorem napędowym świadczeniodawców prywatnych. Obowiązywała teza, że w przypadku podmiotów prywatnych dążenia do zysku nie da się pogodzić z misją. Teraz pojawia się pytanie, czy misję będzie można godzić z dążeniem do zysku.

Czy to polityczny samobój?

Reakcja premier Beaty Szydło, która publicznie domagała się wyjaśnień od ministra zdrowia, sugeruje, że minister Konstanty Radziwiłł działał na własną rękę, bez wiedzy premier, a może również – partii jako takiej. Gdyby tak było, dymisja byłaby przesądzona. Tymczasem nic na to nie wskazuje.

Warto przypomnieć, że nie po raz pierwszy w tej kadencji kwestia częściowej odpłatności, współpłacenia, płacenia przez pacjentów, jest wywoływana przez resort zdrowia. Poprzednio zrobił to wiceminister Krzysztof Łanda, proponując umożliwienie współpłacenia przez pacjentów za ponadstandardowe świadczenia medyczne (np. lepsze soczewki), we wszystkich podmiotach działających na podstawie kontraktu z NFZ. Reakcja polityków PiS była natychmiastowa – w publicznych wypowiedziach m.in. wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia Tomasz Latos tłumaczył, dlaczego ten pomysł jest ryzykowny i że PiS raczej go nie poprze.

Teraz, choć projekt „na stole” leży już tydzień, takich wypowiedzi nie ma. Głos zabrała jedynie premier, ale jeśli dokładnie ją przeanalizować, nie ma tam zdecydowanego odrzucenia propozycji Radziwiłła. Czy premier Beata Szydło mogła nie wiedzieć, co szykuje resort zdrowia, skoro o kierunku nowelizacji mówił już ponad dwa miesiące temu wiceminister Marek Tombarkiewicz, a od dwóch miesięcy sekretarzem stanu jest Józefa Szczurek-Żelazko, posłanka PiS, której jednym z zadań jest nadzorowanie kierunków reform przygotowywanych w resorcie?

Pytani przez nas politycy PiS nabierają wody w usta. Ale jeden z nich zwraca uwagę, że najnowsza nowelizacja ustawy o działalności leczniczej nie jest pierwszą, która wzbudziła tak wielką dyskusję. Uchwalona w ubiegłym roku nowelizacja dała samorządom prawo do kupowania świadczeń zdrowotnych dla swoich obywateli. Prawo, z którego większość samorządów nie korzysta w zakresie szerszym, niż przed uchwaleniem przepisów, przeciw którym protestowali (bo rząd nie wskazał, skąd mieliby brać pieniądze na zakupy usług zdrowotnych) – czyli programów zdrowotnych, przede wszystkim w zakresie profilaktyki (szczepienia) i zabiegów in vitro.

To może oznaczać, że Konstanty Radziwiłł w rozmowach z politykami PiS ma asa w rękawie. Może przynajmniej próbować przekonywać, że od strony politycznej projekt wprowadzający możliwość komercyjnego leczenia w publicznych placówkach może przynieść więcej korzyści i strat. W 2018 roku są wybory samorządowe. Będzie można powiedzieć Polakom, że być może nie musieliby płacić z własnej kieszeni za wizytę u endokrynologa, okulisty czy dermatologa, gdyby samorządy robiły to, na co pozwalają im przepisy – czyli kupowały świadczenia dla swoich mieszkańców. A że nie wywiązują się ze swoich obowiązków... Może trzeba zmienić władzę lokalną?

21.06.2017
Zobacz także
  • Radziwiłł: Nie będzie żadnych dopłat ani opłat w ramach ubezpieczenia
  • Zapomniane exposé
  • Kłopotliwy algorytm
  • MZ: Pacjenci nie będą musieli płacić
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta