Zaledwie pół godziny trwało czwartkowe spotkanie przedstawicieli Porozumienia Rezydentów OZZL z Konstantym Radziwiłłem i delegacją rządową. Lekarze usłyszeli, że jedyne podwyżki, na jakie mogą liczyć, wynikają z ustawy o minimalnym wynagrodzeniu pracowników medycznych, a ich sytuacja nie jest „taka zła”, bo dzięki dyżurom mogą zarobić więcej, niż gwarantuje im ministerstwo.
Minister Konstanty Radziwiłł odpowiada na postulaty rezydentów podczas manifestacji 24 września 2016 r. Fot. Włodzimierz Wasyluk
W tej sytuacji coraz bardziej prawdopodobny jest protest rezydentów, który ma się rozpocząć 2 października i polegać – przynajmniej w pierwszej fazie – na rotacyjnej głodówce i akcji oddawania krwi, co będzie mieć znaczenie nie tylko symboliczne, bo tym samym lekarze będą mieć dzień wolny od pracy.
– Wysłuchałem młodych lekarzy, rozmawialiśmy o perspektywach systemu rezydenckiego – mówił po spotkaniu Konstanty Radziwiłł. Minister przyznał, że lekarze wyrazili niezadowolenie z kształtu ustawy o minimalnych wynagrodzeniach, ale podkreślił, że w tej chwili nie ma żadnych innych możliwości ustalenia wyższych płac dla jednej grupy pracowników. Rezydenci, niezależnie od zapisów ustawy, domagali się, by w rozporządzeniu dotyczącym wysokości ich wynagrodzenia zapisano dwie średnie krajowe dla każdego rezydenta.
– Budżet dysponuje środkami na pokrycie środków wynikających z tej ustawy, a ze strony Ministerstwa Zdrowia trwają przygotowania, by ją zrealizować – mówił Radziwiłł, podkreślając że „w perspektywie kilku lat” wynagrodzenie zasadnicze rezydentów wzrośnie do ok. 5 tysięcy zł. Radziwiłł tłumaczył, że młodzi lekarze wcale nie są skazani na „głodowe pensje”, bo zarabiają pracując również na dyżurach, a wielu z nich, mając pełne prawo wykonywania zawodu, pracuje dodatkowo w innych miejscach.
Minister podkreślał, że „system rezydencki nie jest tak po prostu systemem wynagradzania młodych lekarzy, lecz narzędziem państwa w zakresie tego, co z lekarzem po studiach się dzieje”. – Lekarz po studiach może się po prostu zatrudnić, ale państwo chce, by się kształcił, żeby dodatkowo zdobywał specjalizację, która da pacjentom w przyszłości lepszego specjalistę – tłumaczył. Radziwiłł zapowiedział też, że w przyszłości lekarze wybierający deficytowe specjalizacje (chirurgia ogólna, interna, pediatria, psychiatria, medycyna ratunkowa i medycyna rodzinna) będą otrzymywać wyższe wynagrodzenia rezydenckie.
Komentując zapowiedź protestu głodowego Radziwiłł stwierdził, że „tego typu akcje można rezerwować na sytuacje bardziej ekstremalne, w których dzieją się rzeczy dramatyczne; ta sytuacja tego nie uzasadnia”.
Delegacja Porozumienia Rezydentów OZZL zrelacjonowała przebieg krótkiego spotkania w mediach społecznościowych. Młodzi lekarze podkreślili, że choć zaproszono ich do rozmów, minister i jego współpracownicy już na wstępie zapowiedzieli, że żadnych negocjacji nie będzie. Lekarze mogli tylko wysłuchać informacji na temat przygotowań do realizacji ustawy o minimalnym wynagrodzeniu pracowników medycznych i tego, na jakim etapie są prace nad rozporządzeniem ich dotyczącym. „Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia nie zgodzili się na zaprezentowanie planowanych przez resort wartości podwyżek uzasadniając, że jest to jedynie projekt rozporządzenia a nie jego ostateczna forma. Strona resortu zdrowia nie była zainteresowana wysłuchaniem propozycji PR OZZL dotyczących planowanego rozporządzenia” – podkreślili uczestnicy spotkania.
Po fiasku rozmów w komentarzach nie brakuje głosów, że protest głodowy i wszystkie inne akcje symboliczne to za słaby argument w „rozmowach” z rządem, a sytuację może zmienić tylko powszechne wypowiadanie przez lekarzy klauzuli „opt-out” i co najmniej rezygnacja z dodatkowych dyżurów. Lub przynajmniej kilkudniowy, powszechny protest lekarzy.
