×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Dlaczego rezydenci mają rację

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Polska w ciągu dwóch, trzech lat powinna dojść do poziomu 6 proc. PKB. Skoro Czesi mogą, to chyba my też. Jeżeli jest możliwe wydawanie ok. 6 proc. w krajach o podobnej historii, o podobnej zamożności, to znaczy, że te pieniądze trzeba rozłożyć inaczej – mówił w 2015 r. Konstanty Radziwiłł.

Uczestnicy protestu głodowego. Fot. Włodzimierz Wasyluk

Skoro Czesi mogą...

„Międzynarodowym miernikiem tego, jak państwo traktuje ochronę zdrowia jest odsetek PKB, który ze środków publicznych przeznaczany jest na ochronę zdrowia. W Polsce on waha się w granicach ok. 4 proc. Czasem trochę mniej, czasem trochę więcej. W zasadzie od wielu lat to się nie zmienia. W Zachodniej Europie ten odsetek jest w granicach 10 proc. Czasem wyższy”.

Jest koniec września 2015 roku. Konstanty Radziwiłł, jako kandydat do Senatu z okręgu podwarszawskiego i niemal stuprocentowo pewny kandydat na ministra zdrowia w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, jest gościem radiowej Jedynki. I to on jest autorem powyższej opinii.

Radziwiłł nie pozostawia wątpliwości, że nowy rząd szybko upora się z narastającą od lat mizerią w ochronie zdrowia. – Są pewne standardy międzynarodowe. Jesteśmy w XXI wieku i trzeba sobie zdawać sprawę, że oczekiwania Polaków są wobec służby zdrowia plus minus takie jak w innych krajach – przypomina.

Konstanty Radziwiłł jest realistą. Nie obiecuje 10 proc. – to poziom dla Polski nieosiągalny, można powiedzieć: astronomiczny. Zdaniem Radziwiłła Polska w ciągu „dwóch, trzech lat” powinna dojść do poziomu 6 proc. PKB. – Skoro Czesi mogą, to chyba my też. Jeżeli jest możliwe wydawanie ok. 6-ciu procent w krajach o podobnej historii, o podobnej zamożności, takich jak Czechy, Słowacja, Węgry, to znaczy, że te pieniądze trzeba rozłożyć inaczej.

Osiem, a nie 2-3 lata

Jest jesień 2017 roku. Konstanty Radziwiłł ministrem zdrowia jest od niemal dwóch lat. Przygotowuje projekt ustawy, o którym mawia „historyczny”, przewidujący zwiększenie finansowania ochrony zdrowia do 6 proc. PKB, ale w ciągu ośmiu, a nie „dwóch, trzech” lat. O protestujących od kilku dni, głodujących rezydentach, którzy na swój sztandar wzięli – zgłaszany od miesięcy przez organizacje pracowników i pracodawców ochrony zdrowia (stanowisko strony społecznej Rady Dialogu Społecznego), a także przez organizacje pacjentów – postulat zwiększenia finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat, mówi: „żądają astronomicznych kwot”.

Czyżby? Rok temu Konstanty Radziwiłł publicznie mówił, że w systemie ochrony zdrowia brakuje – czas teraźniejszy – ok. 30 miliardów złotych. I o takie – lub nieco mniejsze – pieniądze upominają się rezydenci. Chodzi o to, by do systemu trafiało nie 70-75 miliardów złotych, ale ok. 100 miliardów złotych. Rezydenci nie żądają tych pieniędzy od przyszłego roku (choć w sumie można byłoby Konstantego Radziwiłła już zacząć rozliczać z przedwyborczej obietnicy), tylko – za trzy lata.

Konstanty Radziwiłł ma rację w jednym. Trudno sobie wyobrazić, by budżet państwa co roku dokładał do systemu ochrony zdrowia około 8-10 miliardów więcej niż w roku poprzednim. Takie oczekiwanie można nazwać absurdalnym, zwłaszcza jeśli się pamięta, że dziś pozycja „zdrowie” w budżecie państwa to około 5-6 miliardów złotych (już ze wszystkim specustawami i nadzwyczajnymi rozwiązaniami).

Minister, być może świadomie, sprowadza dyskusję do absurdu, pokazując jak nierealnie wielkich kwot – w kontekście możliwości budżetowych – żądają młodzi lekarze. A ponieważ kwoty są nierealne, Konstanty Radziwiłł mówi: – Przystańcie na nasze rozwiązanie, rozłóżmy wzrost nakładów nie na trzy lata, a na osiem. I nie do 6,8 proc. PKB, tylko do 6.

Czas na dyskusję

To fałszywa alternatywa. Wiedzą o tym eksperci, wie o tym minister zdrowia, na pewno jest tego świadomy prezes NFZ. Przeczuwają to zapewne również protestujący, którym może brakuje merytorycznego wsparcia do sporządzenia listy postulatów – na wzór postulatów z Sierpnia 1980 roku. Gdyby zebrać wszystkie uzasadnione oczekiwania pracowników ochrony zdrowia i pacjentów, z pewnością zresztą byłoby ich znacznie więcej niż 21.

Alternatywa jest fałszywa, bo abstrahuje od faktu, że ponad dwadzieścia lat po uchwaleniu ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym czas na zupełnie nowe otwarcie w dyskusji o kształcie finansowania systemu ochrony zdrowia i świadczeń zdrowotnych. I nie chodzi tu bynajmniej o ślepą uliczkę, jaką były niemal dwuletnie dywagacje o konieczności likwidacji systemu ubezpieczeniowego (czy też składkowego) i zastąpieniu go systemem budżetowym. Chodzi o konieczność redefinicji składki zdrowotnej. Tak, o jej podniesienie.

Niekoniecznie w prosty sposób, w jaki została podniesiona kilkanaście lat temu, gdy posłowie PiS Bolesław Piecha i Tadeusz Cymański po uzgodnieniu z SLD-owskim ministrem zdrowia Mariuszem Łapińskim zgłosili propozycję, by składka zdrowotna rosła przez kilka lat o 0,25 proc. (do poziomu 9 proc.) bez możliwości odpisu tego dodatkowego wzrostu od podatku – co w praktyce uratowało ochronę zdrowia przed totalnym bankructwem, a dla obywateli i podatników stało się szybko niezauważalne. Warto dodać, że wzrost składek na ubezpieczenie zdrowotne w krajach, w których jest system ubezpieczeniowy – np. w Holandii – nie jest niczym nadzwyczajnym.

Polska ciągle jest chyba jedynym krajem, w którym składkę zdrowotną opłacają tylko pracownicy. W Czechach czy w Niemczech składka obciąża również pracodawców. A ponieważ rynek pracy w Polsce mocno się zmienia – to już nie tylko rynek pracownika, ale w coraz większym stopniu rynek starszego pracownika – czas by rząd, na przykład w ramach Rady Dialogu Społecznego, w której od stycznia obejmie przewodnictwo, rozpoczął poważną dyskusję o zaangażowaniu pracodawców w finansowanie świadczeń medycznych w ramach systemu publicznego. Nie mówimy tu o opłacaniu abonamentów medycznych czy obowiązkowych badań okresowych z zakresu medycyny pracy, ale o składce – nawet niewielkiej 2-3 proc., która zasiliłaby NFZ.

9 proc. od pracownika, 3 proc. od pracodawcy. To niemal 13 proc., czyli poziom składki zdrowotnej, o jaki walczyła AWS w rządzie Jerzego Buzka. Ale nie tylko.

„Wzrost składki niezbędny”

Jest rok 2007, wrzesień. Latem przez Polskę przetoczył się protest lekarzy. Już wiadomo, że jesienią odbędą się wcześniejsze wybory parlamentarne.

– W kolejnych latach będziemy musieli się zdecydować na wzrost składki, nie ma innego wyjścia – zapowiada publicznie ówczesny premier Jarosław Kaczyński. Lider PiS dodaje, że „w stosunkowo szybkim tempie” trzeba uzyskać taki wzrost wydatków na ochronę zdrowia, żeby wyniosły one 6 proc. PKB. – To jest możliwe do uzyskania w ciągu kilku lat – podkreśla w obecności swojego ministra zdrowia, prof. Zbigniewa Religi. Religa mówi wprost: od 2009 roku przez cztery lata składka zdrowotna będzie rosnąć o 1 proc., aż osiągnie 13 proc.

W konferencji uczestniczy również ówczesny prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. – Wzrost składki, dojście do 6 proc. PKB na ochronę zdrowia: to postulaty lekarzy, niezbędne dla uzdrowienia systemu opieki zdrowotnej – mówi Konstanty Radziwiłł.

09.10.2017
Zobacz także
  • Prezes NRL: Zgadzam się w pełni z protestującymi
  • Bochenek: Dziwię się rezydentom
  • Radziwiłł: Rezydenci chcą "astronomicznych kwot"
  • Rezydenci oddają krew
  • Rezydenci:
    Nie ma porozumienia, będzie protest
  • Hamankiewicz: Rozumiem lekarzy przystępujących do protestu
  • „Wyczerpaliśmy możliwości dialogu”. Będzie protest głodowy
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta