×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Piętnasty dzień protestu głodowego rezydentów. Co już wiemy?

Małgorzata Solecka
Kurier MP

2 października w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym rozpoczął się zapowiadany od miesięcy protest głodowy rezydentów, wspieranych przez przedstawicieli Porozumienia Zawodów Medycznych. I choć przez dwa tygodnie wydarzyło się bardzo wiele – dwa posiedzenia Komisji Zdrowia, debata w Sejmie, dwukrotne zawieszenie protestu na czas negocjacji z przedstawicielami rządu – wiele wskazuje, że ciągle jesteśmy w punkcie wyjścia. Ale czy na pewno nic się nie zmieniło?

Rezydenci protestujący w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym, 16 października 2017. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Co wiemy po dwóch tygodniach akcji, która od początku zapowiadała się na protest przewlekły i – choć to trudne słowa – bez szans na spektakularny sukces? Bo w ochronie zdrowia (w przeciwieństwie do medycyny) trudno o sukcesy, nawet drobne. O spektakularnych nie wspominając.

Czy dadzą radę?

Dali i dają. Młodzi lekarze okazali się twardymi przeciwnikami dla rządu Beaty Szydło – choć sami zapewniają, i nie ma powodu im nie wierzyć, że nie protestują przeciw rządowi, tylko przeciw status quo w ochronie zdrowia. Cokolwiek by jednak nie mówili, stoją po przeciwnej stronie barykady niż Beata Szydło i minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. To zresztą nie wina rezydentów – politycy partii rządzącej nie tylko sami ustawili tę barykadę, zajęli pozycje po przeciwnej stronie, to jeszcze sami lub za pośrednictwem sprzyjających rządowi mediów – atakują protestujących, niekiedy bardzo niewybrednie.

Postawa młodych lekarzy musi budzić podziw, bo zachowują w tym wszystkim stoicki spokój, a przynajmniej takie sprawiają wrażenie. Gdy w sobotę, podczas pikiety pod Kancelarią Premiera jeden z liderów protestu dziękował Jarosławowi Kaczyńskiemu za słowa, że 6 proc. PKB to „minimum minimorum” na ochronę zdrowia, w tym samym czasie prezes PiS snuł na antenie TVP Info rozważania na temat przypuszczeń, czy rezydentom chodzi o to, o czym mówią, czy całkiem o coś innego. Zresztą i z piątkowej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego rezydenci mogli wyciągnąć negatywny dla nich wątek – że rząd nie będzie spełniał żądań „grupki młodych ludzi”. Postawili na pozytywny przekaz, bo tak od początku pozycjonują samych siebie: nie ma podziałów politycznych, jeśli chodzi o ochronę zdrowia, o jej pozycję wśród priorytetów państwa, o pieniądze na zdrowie.

Czy protest rezydentów jest apolityczny?

Według intencji – tak. Determinacja młodych lekarzy, by nie wpaść w koleiny podziałów politycznych jest ogromna i musi budzić szacunek, tym bardziej, że w środowisku młodych lekarzy są wyraźnie podzielone sympatie polityczne.

Politycy – zarówno Prawa i Sprawiedliwości jak i opozycji – robią wszystko, by protest ten nabrał politycznych barw. Pierwsi, bo wtedy łatwiej o skompromitowanie postulatów młodych medyków. Narracja, która obowiązuje polityków PiS od kilku dni („nieczystość intencji”, „protest inspirowany”, „o co tak naprawdę chodzi, bo przecież nie o to, o czym mówią” etc., etc.) jasno pokazuje, w jaki sposób rząd chce zablokować ewentualny wzrost poparcia dla protestu. Drudzy, bo w obliczu nieprawdopodobnej wręcz słabości ugrupowań opozycyjnych każda dobrze zorganizowana akcja jest nadzieją na złapanie wiatru w żagle. Efekt jest absurdalny: oto podczas Komisji Zdrowia porad, jak należy negocjować z lekarzami, udziela Konstantemu Radziwiłłowi Bartosz Arłukowicz, który lekarzom (fakt, że nieco starszym niż rezydenci) trzy lata temu groził utratą kontraktów z NFZ, jeśli nie podporządkują się jego woli. A o koniecznym wzroście nakładów na zdrowie w świetle kamer peroruje Ewa Kopacz, która dwukrotnie – co najmniej – miała szansę na uzdrowienie ochrony zdrowia i dołożenie do niej pieniędzy: i jako minister zdrowia, i jako premier.

Dlaczego protestują teraz, a gdy rządziła Platforma Obywatelska, siedzieli cicho?

Na to pytanie można odpowiedzieć bardzo prosto: może dlatego, że gdy trwał Biały Szczyt (2008 rok), większość obecnych rezydentów była w połowie studiów medycznych, niektórzy je dopiero zaczynali, a jeszcze inni – wręcz przygotowywali się do matury? Cokolwiek politycy Prawa i Sprawiedliwości myślą o upływie czasu, hasło „przez osiem ostatnich lat” już jest nieaktualne. PiS rządzi dwa lata – i z tego czasu zaczyna być rozliczany. Trudno zarzucać młodym, naprawdę młodym lekarzom, że nie walczyli o byt rezydentów jako licealiści.

Jest jednak jeszcze inna odpowiedź, odnosząca się nie tylko do młodych lekarzy, ale do lekarzy w ogóle i przede wszystkim – do wszystkich pracowników ochrony zdrowia. Dlaczego protestują teraz, a nie wcześniej?

Można powiedzieć, że z jednej strony frustracja środowisk medycznych narastała wraz z pogarszającą się sytuacją w ochronie zdrowia. Co prawda nakłady na zdrowie co roku rosły i rosną (NFZ praktycznie co roku notował sporą nadwyżkę ze ściągniętych składek w stosunku do planu finansowego, który również rokrocznie zakładał przecież wyższy pobór składki), ale wzrost ten w najmniejszym stopniu nie rekompensował coraz wyższych kosztów funkcjonowania opieki zdrowotnej. Z drugiej strony – dwa lata temu środowisko usłyszało znaczące obietnice. Zarówno przed wyborami, jak i po wyborach. Kilkanaście miesięcy temu, gdy Konstanty Radziwiłł przedstawił swoją strategię uzdrawiania systemu, okazało się, że te obietnice zostały opatrzone potężną „gwiazdką” – do realizacji za kilka lat, a i to w niepełnym, nieodpowiadającym zapowiedziom, wymiarze. Protest medyków został więc w dużym stopniu sprowokowany przez prace nad ustawą o minimalnym wynagrodzeniu pracowników medycznych (i ostateczny kształt tej ustawy) oraz przez niewidzialną – na razie – ale obecną w dyskursie publicznym „mapę drogową” dojścia do 6 proc. PKB... w 2025 roku.

Ale to jeszcze nie wszystko. Kolejnym powodem, dla którego „teraz”, a nie „wcześniej”, jest fakt, że pracownicy ochrony zdrowia widzą miliardy złotych wydawane przez rząd na inne cele: program 500+, wcześniejszy wiek emerytalny, wydatki zbrojeniowe. „Pieniądze dla szpitali, nie na czołgi” – głosił jeden z transparentów na sobotniej manifestacji. I nawet jeśli weźmiemy poprawkę, że wydatki na armię są ważne, nie można odmówić racji tym, którzy stawiają znak zapytania – czy aby na pewno ważniejsze, niż wydatki na zdrowie Polaków?

I ostatni powód, dla których protestują „teraz”. I – przede wszystkim, najostrzej, młodzi. To coś, co politycy ignorują zupełnie, choć na przykład pracodawcy zauważają jako realną zmianę na rynku pracy. Pokolenie Y – obecni 25-30 latkowie (czyli akurat – rezydenci, młodzi lekarze) chce pracować, ale też żyć. To pierwsze pokolenie, które praktycznie nie pamięta PRL ani niedostatku pierwszych lat transformacji (co nie znaczy, że protestujący dorastali w zamożnych rodzinach). W przeciwieństwie do pokolenia baby-boomers (obecni 50+) i pokolenia X (35+), które dla pracy i większych dochodów poświęcały wiele, ze zdrowiem (i życiem) włącznie, pokolenie Y stawia na balans. Chcą pracować, by żyć, a nie żyć – by pracować. To dotyczy również tych, którzy zdecydowali się na studia medyczne.

To właśnie sprawia, że grupa głodujących rośnie. I choć głodówka jest (na razie) prowadzona centralnie, w jednym warszawskim szpitalu, z całego kraju napływają sygnały o wsparciu – pikiety, stanowiska towarzystw i izb lekarskich. A to, prawdopodobnie, dopiero początek.

Czy lekarze w Polsce klepią biedę?

– To nie jest tak, że rezydenci to najgorzej zarabiająca grupa ludzi w Polsce. Chciałbym, żeby zarabiali jeszcze więcej, ale żyjemy w Polsce i musimy tak podzielić pieniądze, żeby starczyło na wszystko, ale przede wszystkim, żeby starczyło na zdrowie pacjentów. To jest absolutny priorytet – mówił w poniedziałek w TVN24 minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Ten sam, który dziesięć, jedenaście lat temu żądał od ówczesnego ministra zdrowia dwukrotności średniej krajowej dla lekarzy bez specjalizacji, czyli m.in. rezydentów.

Minister konsekwentnie – odkąd sprawa zarobków rezydentów stanęła na ostrzu noża, jako jeden z postulatów protestujących – powtarza, że żądania płacowe młodych lekarzy są szokujące. I lektura dowolnego wątku komentarzy pod materiałami dotyczącymi protestu rezydentów każe myśleć, że minister nie jest w tym przekonaniu odosobniony. „Wiedzieli, na co się decydują”, „Jak się nie podoba, trzeba zmienić zawód, skoro w Lidlu płacą lepiej”, „Wykształcili się za nasze pieniądze, a teraz chcą 9 tysięcy za nic”, „Najpierw niech się czegoś nauczą, a potem mówią o podwyżkach” – to taki pierwszy z brzegu zestaw opinii internautów. Tych, które nadają się do cytowania.

Jaki wpływ na kształtowanie się poglądów Polaków na temat protestu rezydentów mają materiały ukazujące się od dwóch tygodni w mediach publicznych? Osławione „paski” w Wiadomościach: „Rezydenci żądają 9 tysięcy złotych”, „5 tysięcy pensji to za mało”, czy ostatni: „Początkujący lekarze żądają miliardów złotych” to przecież zaledwie wierzchołek góry lodowej. TVP Info najpierw próbowała zignorować głodówkę, a gdy okazało się to niemożliwe, przeprowadziła uliczną sondę: „Czy lekarze w Polsce klepią biedę?”. Zaskoczenia nie było: 100 procent wypowiadających się (dla bezpieczeństwa przekazu sondę zrealizowano w prawobrzeżnej Warszawie, w dzielnicy, w której dominuje elektorat PiS) stwierdziło, że lekarze absolutnie w Polsce nie klepią biedy. A nawet jeśli byli tacy, którzy udzielili innej odpowiedzi... Sonda, czego nawet nie próbowano ukrywać, była montowana.

W ostatni weekend dyskusja na temat rezydentów przeniosła się jeszcze na inny poziom – TVP Info zmontowała materiał (na swoim portalu) z doniesień internetowych trolli, którzy wytropili, że młodzi lekarze jedzą kanapki (z kawiorem, który okazał się pastą z oliwek), gustują w trunkach, bywają w Berlinie (zdjęcie na tle budynku parlamentu)... Jeżdżą też na zagraniczne wojaże, na przykład do Kurdystanu i Afryki. Autorowi materiału „umknęło”, że zlustrowana w ten sposób Katarzyna Pikulska była w Kurdystanie i Tanzanii w ramach misji medycznej (w poniedziałek został odsunięty od obowiązków).

Coraz wyraźniej widać też opór wśród prawicowych, sprzyjających PiS, publicystów – wobec strategii rządu, ale też tego, jak rząd wspierają w tej strategii media publiczne. Piotr Zaremba, publicysta „Sieci Prawdy” (tygodnik braci Karnowskich, dawniej „wSieci”) w swoim felietonie „Niech jadą!” napisał: „Kiedy zarabiająca 40 tysięcy miesięcznie prezenterka TVP szczuje nad paskiem "Niewdzięczni lekarze", mam poczucie, że sięgnęliśmy granic absurdu. Budowanie propagandy na podburzaniu przeciw jakiejkolwiek grupie, nie tylko źle się kojarzy – z minionymi epokami, ale jest na dłuższą metę przeciwskuteczne. Nawet jeśli doraźnie się opłaca – sondaże ugrupowania rządzącego są wysokie, więc dużo ludzi posłucha. Pytanie: a gdzie przyzwoitość, jawi się jako zbędna formalność”.

17.10.2017
Zobacz także
  • Komisja Zdrowia u głodujących lekarzy
  • Nie cofniemy się o krok
  • Eliksir prawdy
  • Lekarze pikietują i rozmawiają
  • "Czujemy się oszukani"
  • Prezes NRL: Zgadzam się w pełni z protestującymi
  • „Zaczynamy głodówkę, bo łakniemy normalności”
  • Hamankiewicz: Rozumiem lekarzy przystępujących do protestu
  • „Wyczerpaliśmy możliwości dialogu”. Będzie protest głodowy
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta