×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

"Spełniliśmy odwieczne marzenie"

Małgorzata Solecka
Kurier MP

– Rząd podjął historyczną decyzję o podniesieniu nakładów na służbę zdrowia do 6 proc. brutto. Dzięki tej decyzji rządu odwieczne marzenie środowisk medycznych i pacjentów staje się zagwarantowaną rzeczywistością – przekonywał dziennikarzy minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, podsumowując dwa lata swojego urzędowania.

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Fot. Przemysław Wierzchowski / Agencja Gazeta

Zagwarantowana rzeczywistość, czyli 6 proc. PKB za osiem lat to na razie projekt ustawy, która będzie realizowana – jeśli wejdzie w życie – w miarę możliwości budżetu państwa. Trudno jednak wymagać, by minister zrezygnował z pochwalenia rządu – i siebie, zwłaszcza w sytuacji, w której inni pochwał skąpią. O ochronie zdrowia niezbyt wiele mówiła we wtorek premier Beata Szydło, zaś ministra (jeśli zwraca uwagę na medialne publikacje) raczej nie ucieszyła ocena, jaką wystawili mu za dwa lata pracy dziennikarze „Rzeczpospolitej”. Radziwiłł dostał jedynkę, tak samo jak najbardziej krytykowany w rządzie Beaty Szydło minister środowiska Jan Szyszko. Ten drugi – za wycinkę Puszczy Białowieskiej. Radziwiłł – za kampanię społeczną na temat zdrowia prokreacyjnego z królikami w roli głównej.

Czy ministrowi zdrowia rzeczywiście należy się ocena niedostateczna? A jeśli tak, to za co? Bo kampania społeczna, choćby najgorsza i najgłupsza to jednak za mało, by odmawiać promocji na drugą połowę kadencji.

Sam minister nie ma wątpliwości, że egzamin zdał. W środę długo wyliczał swoje zasługi: sieć szpitali, ustawa o POZ, program darmowych leków dla seniorów, ustawa o minimalnych wynagrodzeniach dla pracowników medycznych i zwiększenie nakładów na służbę zdrowia. Problem w tym, że oprócz leków dla seniorów, wszystkie pozostałe punkty to sukcesy co najwyżej połowiczne. A niektóre – to wręcz porażki.

Sieć szpitali ruszyła 1 października. Konstanty Radziwiłł już kilkanaście dni później przekonywał, że brak informacji na temat problemów pacjentów to znak, że zmiana była dobra. Tyle że sieć szpitali to nie wydarzenie, to proces. Dyrektorzy szpitali dopiero w tej chwili „doliczają się” skutków finansowych ryczałtów i nowych kontraktów. Dopiero zaczynają szacować, co im się będzie opłacało, a co wręcz przeciwnie. A już szpitale specjalistyczne alarmują, że z placówek niższego szczebla odsyłani są „ciężcy” pacjenci, na przykład na oddziały intensywnej opieki medycznej. Mówią o tym publicznie dyrektorzy, mówią parlamentarzyści. Sprawdza się to, przed czym ostrzegał m.in. poseł PiS Andrzej Sośnierz: pacjent drogi będzie dla szpitali kosztem, nie przychodem – w jeszcze większym stopniu niż w starym systemie.

Wprowadzenie „wieczorynek” w szpitalach rzeczywiście odbyło się niemal bezkolizyjnie (poza incydentami, w których szpitale sieciowe chciały się wycofać z nocnego dyżurowania ze względu na braki kadrowe). Ale czy NPL nie okażą się gwoździem do trumny publicznych szpitali, gdy młodzi lekarze wypowiedzą klauzule opt-out?

Ustawa o POZ miała być konstytucją nie tylko podstawowej opieki zdrowotnej, ale całego systemu ochrony zdrowia. Tymczasem przeciw jej zapisom protestowały w trakcie prac parlamentarnych wszystkie organizacje skupiające lekarzy POZ, zwłaszcza rodzinnych. To, czy będzie sukces, czy sromotna porażka (a może po prostu niesatysfakcjonujące nikogo status quo), okaże się wtedy, gdy zakończy się pilotaż, a przepisy ustawy zostaną wypełnione treścią. Zdecydowanie za wcześnie, by mówić o przełomowym dokonaniu.

Ustawę o minimalnych wynagrodzeniach pracowników medycznych, którą minister wpisał na listę sukcesów, wszyscy poza nim (i poza PiS) wpisują na listę nie tyle porażek, co klęsk. Ustawa bez źródła finansowania, dająca pracownikom (niektórym) minimalne podwyżki, nierealizowana w znaczącej części placówek (z powodu braku środków) jest tak zła, że zarówno wszystkie związki zawodowe jak i organizacje pracodawców domagają się jej pilnej nowelizacji.

Wreszcie – zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia, czyli „zagwarantowana rzeczywistość”. Decyzja rządu dla Konstantego Radziwiłła ma wartość historyczną, mimo że idąc do zwycięstwa w wyborach PiS obiecywał co najmniej dwukrotnie szybsze tempo dochodzenia do 6 proc. PKB. Gdyby obietnica była dotrzymana, Polska już dziś wydawałaby na ochronę zdrowia tyle, ile Konstanty Radziwiłł obiecuje na 2023 rok. Rzeczywistość, w przeciwieństwie do „rzeczywistości zagwarantowanej”, nie odpowiada „odwiecznym marzeniom” i publiczny system ochrony zdrowia nadal pozostaje niedofinansowany na około 30 miliardów złotych.

Wielką porażką okazuje się Narodowy Program Zdrowia. Realizowane (i finansowane) w jego ramach projekty budzą, przynajmniej w części, poważne wątpliwości. Klęską jest obszar leczenia niepłodności – żadna z klinik jeszcze nie ruszyła. Minister zdrowia niczym się nie zasłużył w staraniach o zmniejszenie problemu zanieczyszczenia powietrza, wręcz przeciwnie, wypowiedzi z ubiegłorocznego sezonu smogowego uplasowały Konstantego Radziwiłła na pozycji obserwatora problemu, a nie aktywnego gracza.

Co można Konstantemu Radziwiłłowi zapisać na plus? Niewątpliwie – program „Leki dla seniorów”. Budził wątpliwości (zresztą część ekspertów nadal twierdzi, że choć program działa coraz lepiej, wydawane na niego pieniądze można byłoby wydać bardziej sensownie). Start miał trudny, pierwsze listy były mocno okrojone. W tej chwili coraz więcej seniorów odczuwa rzeczywistą ulgę przy zakupach w aptece, bo na listę trafia coraz więcej leków.

Plusem jest też polityka w zakresie szczepień ochronnych (choć nadal jest ona, zwłaszcza na tle innych krajów europejskich, jak Francja czy Włochy) dość pasywna w zakresie tolerowania postaw antyszczepionkowych. Jednak to Konstanty Radziwiłł doprowadził ostatecznie do refundowania i finansowania z budżetu państwa szczepień przeciw pneumokokom. Parafrazując samego ministra – spełnił „odwieczne marzenie” pediatrów, immunologów, epidemiologów, ale także tysięcy rodziców, dla których szczepienie przeciw pneumokokom było ważne, a jednocześnie poważnie obciążające domowy budżet.

Największą zasługą Konstantego Radziwiłła, którą sam się nie chwali i zapewne pochwały za nią nie oczekuje, jest jednak udowodnienie, że Narodowy Fundusz Zdrowia – a raczej odrębny wobec budżetu system finansowania ochrony zdrowia – jest potrzebny. Że nie tylko nie trzeba, ale wręcz nie wolno go likwidować. To dzięki rezerwom NFZ Konstanty Radziwiłł mógł w tym roku już dwukrotnie „dosypać” do systemu ponad 3 miliardy złotych – a jak wynika z medialnych doniesień, to nie koniec drenowania kont Funduszu. Pojawiły się kolejne dodatkowe pieniądze, z których mają zostać częściowo sfinansowane nadwykonania (w październiku Radziwiłł obiecywał, że 1,5 mld zł na ten cel wyłoży budżet państwa).

Skoro są aż trzy plusy, widać wyraźnie, że jedynka nie jest oceną uzasadnioną.

15.11.2017
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta