Spotkanie w MZ z ratownikami trwało kwadrans

26.04.2017

400 zł brutto podwyżki od 1 lipca tego roku i kolejne 400 zł od lipca 2018 r. zaproponował we wtorek ratownikom medycznym resort zdrowia. Spotkało się to z bardzo złym przyjęciem – powiedział wiceminister Marek Tomabarkiewicz. Ratownicy nie wykluczają akcji protestacyjnych.

Wiceminister Marek Tombarkiewicz. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta

We wtorek w siedzibie resortu zdrowia odbyło się spotkanie z przedstawicielami organizacji zrzeszających ratowników medycznych. Uczestniczyli w nim przedstawiciele 12 związków – 11 zrzeszających ratowników i Solidarności.

– Po rozmowach na najwyższym szczeblu rządowym, biorąc pod uwagę stan finansów publicznych, zgłosiliśmy propozycję podwyżki 800 zł w dwóch transzach – powiedział po spotkaniu Tombarkiewicz. W myśl propozycji MZ, ratownicy mieliby dostać 400 zł brutto od 1 lipca tego roku i kolejne 400 zł od lipca 2018 r. Ratownicy chcieli dostać 1600 zł podwyżki.

Wiceminister poinformował, że propozycja MZ spotkała się z „bardzo złym przyjęciem” ze strony ratowników. – Przedstawiciel największego związku wypowiedział się bardzo krytycznie, powiedział: „wychodzimy” i wszyscy wyszli. Tak się nie prowadzi dialogu – relacjonował wiceminister. – Nie widać chęci dialogu. Nie było żadnej dyskusji, odnośnie do szczegółów czy może ciągu dalszego tej propozycji.

Roman Badach-Rogowski z Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego ocenił, że nie było o czym rozmawiać, bo jedyna propozycja, jaka padła, to 400 zł od lipca br. i 400 od lipca przyszłego roku. – Dlatego spotkanie trwało niecały kwadrans – powiedział.

– Ministerstwo na spotkaniu nas znokautowało. Spodziewaliśmy się że dostaniemy taką propozycję, jaką otrzymały pielęgniarki – mówił Roman Badach-Rogowski. – Zwiększa się nam kompetencje i obowiązki, a podwyżek nie ma od lat. Coś jest nie tak, jeśli pielęgniarki i ratownicy pracujący w systemie na równorzędnych stanowiskach zarabiają tak znacząco różnie.

– Były pieniądze dla ok. 300 tys. pielęgniarek, a nie ma dla 12 tys. ratowników; są środki na podwyżki dla różnych służb, a dla nas nie. Mówi się o nas służba ratownictwa, a jesteśmy służącymi ratownictwa. Pasją rodziny nakarmić się nie da – powiedział Badach-Rogowski. Ocenił, że frustracja środowiska jest ogromna. Przedstawiciele związków mają ustalić dalszy scenariusz działań.

Wiceminister Tombarkiewicz pytany we wtorek o możliwość strajku ratowników wskazał, że „nie ma sporu zbiorowego ogólnopolskiego, są różne rodzaje zatrudnienia”. – Związki powinny zastanowić się nad sposobem postępowania, a nie straszeniem społeczeństwa, że zaczną protestować – powiedział. – Chcielibyśmy, żeby pojawił się jakiś gest dobrej woli ze strony ratowników.

W marcu w piśmie do premier Beaty Szydło Komitet Protestacyjny Ratowników Medycznych (zrzeszający osiem związków zawodowych) domagał się podwyżek, likwidacji prywatnego ratownictwa i przyspieszenia prac nad tzw. dużą nowelizacją ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym (PRM). Ratownicy zapowiadają, że „brak realizacji zgłaszanych postulatów może doprowadzić w najbliższym czasie do eskalacji protestu, a jego forma ulegnie radykalnej zmianie”.

„Dzisiejsze zarobki ratowników medycznych, biorąc pod uwagę charakter wykonywanej pracy i ogromną odpowiedzialność z nią związaną, są na urągająco niskim poziomie” – uważają ratownicy. Przekonują, że aby utrzymać rodziny, muszą pracować na dwa lub więcej etatów. Szacują, że w ramach umów cywilnoprawnych pracują po 400-600 godzin miesięcznie.

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.