Od 4 lat „ratują” po godzinach

25.05.2017
Renata Kołton
Kurier MP

W tym zawodzie jest coś uzależniającego – element ryzyka, nieprzewidywalność, adrenalina. Zespoły ratownicze działają w różnych okolicznościach. Widzimy, jak ludzie żyją, mieszkają, chorują, kłócą się, spędzają wolny czas – opowiadają Grzegorz Nowak i Jerzy Jaskuła – inicjatorzy spotkań „Ratownictwo po godzinach”, które organizowane są w Polsce już od 4 lat.

Renata Kołton: W marcu ”Ratownictwo po godzinach" po raz pierwszy odbyło się w Lublinie. Jak się udało to spotkanie?

Grzegorz Nowak: Frekwencja była całkiem dobra, przyszło kilkadziesiąt osób. Myślę, że uczestnicy byli zadowoleni.

Ratownicy medyczni na ogół nie mają wiele wolnego czasu. Skąd pomysł, żeby poświęcać go na rozmowy o pracy?

Grzegorz Nowak: Istotnie, chociaż niektórzy z nas pracują ponad dwieście czy trzysta godzin w miesiącu, nasze rozmowy w wolnym czasie zawsze zbaczają na tematy dotyczące ratownictwa. W gronie najbliższych znajomych dostrzegłem potrzebę głębszej dyskusji nad pewnymi problemami, z którymi się stykamy podczas dyżurów. Od lat odbywają się konferencje i seminaria poświęcone ratownictwu, pomyślałem jednak, że warto zorganizować coś mniej formalnego, ale znaczącego więcej niż zwykłe wyjście na piwo.

O czym rozmawialiście w Lublinie?

Grzegorz Nowak: Dwa wykłady dotyczyły bezpośrednio medycyny ratunkowej: chorób neurologicznych w praktyce ratowniczej oraz pacjentów w ostrych zatruciach. Trzeci panel poświęciliśmy wizerunkowi ratownika medycznego w naszym kraju i zastanawialiśmy się wspólnie, co możemy zrobić, aby go poprawiać.

Według raportu GfK w rankingu "Zaufanie do zawodów 2016" ratownicy medyczni zajmują w Polsce jedno z wyższych miejsc. Znajdują się w jednej grupie ze strażakami, pielęgniarkami, farmaceutami i żołnierzami.

Grzegorz Nowak: Biorąc pod uwagę codzienne doświadczenia ratowników medycznych, czasami ciężko w to uwierzyć. W naszej pracy zdarzają się liczne przykre sytuacje, czasami opisywane w mediach. Budowanie pozytywnego wizerunku jest długotrwałym i trudnym procesem, którego efekty bardzo łatwo zniszczyć. System Państwowego Ratownictwa Medycznego istnieje w obecnej formie w Polsce od 10 lat, ale oficjalnie wciąż nie ma swojego rzecznika prasowego. Brakuje osób, które mogłyby udzielać dziennikarzom informacji o działaniach podjętych przez ratowników na miejscu zdarzenia. Nadal bywamy myleni z sanitariuszami, a przecież oni od lat nie pracują w pogotowiu.

Jerzy Jaskuła: Powstało już kilka stowarzyszeń i organizacji zawodowych zajmujących się problemami ratownictwa medycznego, ale skupiają się one głównie na projektach legislacyjnych i organizowaniu konferencji. Wizerunkiem ratownictwa profesjonalnie nie zajmuje się żadna centralna jednostka. A kwestia ta dotyczy w sumie 4 grup zawodowych: ratowników, pielęgniarek i lekarzy systemu oraz dyspozytorów medycznych.

Media coraz częściej informują o przypadkach agresji pacjentów w stosunku do zespołów ratownictwa medycznego. Czy takie przypadki rzeczywiście są coraz częstsze?

Grzegorz Nowak: W Polsce nie ma oficjalnego rejestru takich zdarzeń, więc trudno powiedzieć, czy ich liczba rośnie. Ale wydaje się, że poziom agresji w stosunku do pracowników medycznych wzrasta. To nam utrudnia wykonywanie obowiązków. Ostatnio w Gorzowie Wielkopolskim osoba, która wezwała karetkę, groziła zespołowi ratownictwa bronią. Oczekiwanie na przyjazd policji bądź innych służb zawsze wydłuża czas przystąpienia do udzielania pomocy. W pierwszej kolejności staramy się zapewnić sobie i pacjentowi bezpieczne środowisko. Jeśli pojawi się coś, co nam zagraża, możemy się wycofać. Efektem niektórych ataków są obrażenia personelu medycznego, ale z takimi zachowaniami trudno sobie poradzić także na poziomie emocji. Trzeba podkreślić, że agresywna napaść na członków zespołów ratownictwa medycznego to przestępstwo. Przez ponad rok pracowałem jako dyspozytor medyczny. Część gróźb, które padały w rozmowach telefonicznych, spokojnie mógłbym zgłosić do prokuratury.

Jerzy Jaskuła: Agresja w stosunku do personelu medycznego trochę wymyka się spod kontroli. Coraz częściej dochodzi do pobić, obrzucania wyzwiskami. Dlatego musimy się nauczyć dobrze komunikować, skutecznie rozładowywać napięcie. Często mamy do czynienia z osobami, które przeżywają duży stres, napięcie emocjonalne związane z bólem. Musimy to rozumieć, przewidywać możliwe zachowania. My spędzimy z pacjentem piętnaście minut, ale on może taki incydent pamiętać przez najbliższe 30 lat. Należy też pomyśleć o rozwiązaniach organizacyjno-technicznych, które poprawią bezpieczeństwo personelu medycznego. Trzeba również edukować społeczeństwo. Ludzie powinni wiedzieć, jakie są zadania zespołów ratownictwa medycznego, czego można od nas wymagać, a w jakich sytuacjach zespół nie powinien być wzywany.

Obecnie ministerstwo zdrowia pracuje na zmianami w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego.

Jerzy Jaskuła: Ratownik medyczny to jeden z młodszych zawodów medycznych. Do uregulowania pozostaje wiele kwestii organizacyjno-prawnych związanych z jego funkcjonowaniem. Odnośnie do nowelizacji Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym wciąż pojawiają się nowe pomysły, dostępnych jest ponad 50 opinii różnych środowisk, zarówno lekarskich, jak i ratowniczych. Trudno jednak powiedzieć, jaki będzie finalny kształt tego projektu. Można odnieść wrażenie, że w Polsce ratownictwo medyczne jest przedmiotem eksperymentu. Wprowadza się pojedyncze, ale dosyć diametralne zmiany, które wpływają na funkcjonowanie całego systemu. Brakuje apolitycznej koncepcji modelu systemu ratownictwa na najbliższą dekadę czy dwie. Powinniśmy określić, w którym miejscu jesteśmy, wskazać, gdzie chcemy być, i opracować wskaźniki, za pomocą których będziemy mierzyć postępy. W obecnym projekcie zmian proponowane są działania bardzo kosztochłonne, na które nie gwarantuje sie środków z budżetu państwa. Realizacja części pomysłów wydaje się więc wątpliwa.

Co przyciąga do zawodu ratownika medycznego?

Grzegorz Nowak: Osoby, które decydują się na ten zawód, często wcześniej należały do harcerstwa lub działały w ramach wolontariatu w różnych organizacjach, np. Maltańskiej Służbie Medycznej czy Polskim Czerwonym Krzyżu. Po udzieleniu komuś pierwszej pomocy po prostu poczuły, że chcą to robić. Myślę, że jest w tym zawodzie coś uzależniającego. Element ryzyka, nieprzewidywalność, adrenalina. Zespoły ratownicze działają w różnych warunkach, przy każdej pogodzie. Zawsze mamy kontakt z ludźmi, najczęściej z osobami, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Myślę, że większość ratowników medycznych nie wyobraża sobie pracy w biurze. Czasami przez kilka tygodni wyjeżdżamy do stosunkowo lekkich stanów, ale trafia się ciężki przypadek, konieczna jest reanimacja, i wtedy znowu sobie przypominamy, dlaczego zostaliśmy ratownikami, i chcemy profesjonalnie wykonywać ten zawód. Z dyżuru na dyżur czekamy na sytuację, w której pacjent najbardziej potrzebuje naszej pomocy. Ale drobne rzeczy też mogą dawać ogromną satysfakcję. Nieraz wystarczy wziąć kogoś za rękę czy chwilę porozmawiać, aby po przywiezieniu do szpitala usłyszeć serdeczne – dziękuję. Zwykłe gesty mają w takich chwilach niezwykłe znaczenie.

Jerzy Jaskuła: Spektakularne sytuacje z pewnością są ważne dla wielu ratowników. Wybór tego zawodu wiąże się też z predyspozycjami do pracy w warunkach dużego stresu, oczekiwaniem szybkich efektów. W przypadku stanów zagrożenia życia często minuty decydują o tym, czy ktoś przeżyje. Z codziennej pracy można jednak czerpać satysfakcję. Grzegorz wspomniał, że mamy ciągły kontakt z ludźmi. Dzięki temu możemy się wiele o nich dowiedzieć. W naszym środowisku funkcjonuje powiedzenie: "nie rób w życiu rzeczy, o których nie chciałbyś powiedzieć ratownikowi". Mamy bardzo szeroki przegląd tego, jak ludzie żyją, mieszkają, chorują, kłócą się, spędzają wolny czas. Widzimy też wiele krzywd, które wyrządzają sobie na wzajem.

Grzegorz Nowak: Ta pasja jest często realizowana kosztem życia prywatnego i rodzinnego. Ze względów finansowych ratownicy medyczni na ogół pracują w wielu miejscach. Wydaje się jednak, że zainteresowanie tym zawodem wśród młodych ludzi wciąż rośnie.

Czy na wasze spotkania często przychodzą studenci ratownictwa medycznego?

Jerzy Jaskuła: Tak, szczególnie w Krakowie, w którym działa wiele uczelni kształcących na kierunkach medycznych. Przychodzą także studenci medycyny. Myślę, że osoby, które myślą o pracy w zawodzie ratownika medycznego, wiele z tych spotkań wynoszą. Poszerzają wiedzę, mogą poznać różne opinie i punkty widzenia na tematy związane z ratownictwem. Staramy się pokazać tym młodym ludziom, jak powinno wyglądać profesjonalne podejście do tego zawodu.
Celem naszych spotkań jest zarówno edukacja, jak i integracja. Trzon każdego spotkania to na ogół 3 krótkie wykłady dotyczące różnych obszarów związanych z szeroko rozumianym ratownictwem. Prezentowane są tematy kliniczne dotyczące aktualnych wytycznych i zaleceń. Omawiamy także konkretne przypadki i problemy, które wzbudzają kontrowersje. Poruszamy zagadnienia z zakresu ratownictwa specjalistycznego – powietrznego, wodnego, w jaskini czy w dżungli.
Proponujemy też wykłady z zakresu organizacji, współpracy z innymi służbami, prawa, komunikacji. Wśród naszych wykładowców są zarówno ratownicy, jak i lekarze, pielęgniarki, położne, strażacy, policjanci, prawnicy, psycholodzy. Zawsze jest czas na rozmowę z prelegentem, dyskusję, a przy okazji można spotkać starych znajomych. Spotkania są też sposobnością do wspierania różnych inicjatyw. Zbieraliśmy "Okulary dla Afryki", zorganizowaliśmy rejestrację do bazy dawców szpiku. Okazja do rozmowy, jaką daje „Ratownictwo po godzinach”, zaowocowała już na poziomie lokalnym wieloma ciekawymi projektami. Myślę m.in. o kampaniach podejmujących problem narastającej agresji, o którym wspominaliśmy. Wszystkich chętnych zapraszamy do współpracy.

Czy sami zajmujecie się organizacją wszystkich spotkań?

Jerzy Jaskuła: Bardzo byśmy chcieli, ale nie jesteśmy w stanie być wszędzie. W poszczególnych miastach działają koordynatorzy, którzy odpowiadają za całościową organizację spotkań. Znajdują miejsce, umawiają wykładowców, przygotowują plakaty. Najczęściej jest to ktoś z miejscowych ratowników bądź wykładowców, kto zainteresował się tą inicjatywą. Często znamy się z różnych szkoleń, kursów, zawodów. Zaraz po spotkaniu w Krakowie zgłosił się do nas kolega z Trójmiasta, potem z Katowic i Warszawy. Na fanpage’u „Ratownictwa po godzinach”, gdzie odbywa się główna wymiana informacji, pojawiły się pytania o kolejne miejscowości. Docelowo chcielibyśmy, żeby spotkania odbywały się we wszystkich miastach wojewódzkich. Obecnie „do kompletu” brakuje nam jeszcze dwóch regionów.

Grzegorz Nowak: Nie jest niemożliwe zorganizowanie spotkania nawet w małej miejscowości, ale zależy nam na utrzymaniu cykliczności tych wydarzeń, powtarzaniu ich w tym samym miejscu co miesiąc bądź co kwartał. Obawiamy się, że w małych miastach nie znajdziemy tak dużej grupy odbiorców, aby to się udało, i trudniej znaleźć na miejscu wykładowców.

Wstęp na spotkania "Ratownictwa po godzinach" jest bezpłatny. W jaki sposób finansujecie tę inicjatywę?

Jerzy Jaskuła: Wykładowcy, którzy z nami współpracują, robią to non profit, co pozwala minimalizować koszty. Z właścicielami lokali na ogół też udaje się porozumieć. Drobne wydatki pokrywamy sami. Może kiedyś uda nam się pozyskać partnera, który byłby gotów tę inicjatywę wesprzeć.

Ratownicy medyczni mają obowiązek ciągłego doskonalenia zawodowego i zdobywania punktów edukacyjnych. Czy uczestnicząc w ”Ratownictwie po godzinach", można takie punkty uzyskać?

Jerzy Jaskuła: Nie. Moglibyśmy się o to starać, ponieważ poziom merytoryczny wykładów na to pozwala, ale chcemy uniknąć sytuacji, w której motywacją do przyjścia będą tylko punkty edukacyjne. Chcemy skupiać osoby zaangażowane, zainteresowane tematem, pasjonatów, którzy chcą się dzielić swoim doświadczeniem.

Grzegorz Nowak: Takie założenie przyjęliśmy jeszcze przed pierwszym spotkaniem i konsekwentnie się tego trzymamy. Zresztą "Ratownictwo po godzinach" nadal rozprzestrzenia się na całą Polskę i uczestników przybywa. Gdy patrzę na zdjęcia ze spotkań sprzed czterech lat, to zauważam, że wtedy niemal wszystkich uczestników znałem osobiście. Obecnie coraz więcej osób widzę po raz pierwszy, informacja dociera więc do coraz szerszych kręgów. Łącznie odbyło się ponad sto czterdzieści spotkań w piętnastu miastach. Różne zagadnienia zaprezentowało ponad dwustu czterdziestu wykładowców.

Jerzy Jaskuła: Po raz pierwszy spotkaliśmy się w Krakowie, w kwietniu 2013 r. Uczestników zaprosiliśmy do lokalu, w którym wcześniej zastanawialiśmy się, w jaki sposób taki pomysł zrealizować. W dosyć luźnej atmosferze zaczęliśmy się spotykać co miesiąc. Z czasem kilkakrotnie zmienialiśmy miejsce na większe, ponieważ grupa chętnych była coraz liczniejsza. Być może trafiliśmy w tzw. niszę. Czasami się śmiejemy, że są to nasze ”podziemne wytyczne" czy ”ratowniczy Hyde Park".

Grzegorz Nowak - ratownik medyczny, współautor inicjatywy „Ratownictwo po godzinach”, wolontariusz Polskiej Misji Medycznej, autor bloga Ratowniczy.net.

Jerzy Jaskuła - ratownik medyczny, instruktor, nauczyciel akademicki. Założyciel i Prezes Fundacji Ratuj Życie. Współautor inicjatywy „Ratownictwo po godzinach”.

Więcej o inicjatywie „Ratownictwo po godzinach”:
www.fb.com/RatownictwoPoGodzinach

Rozmawiała Renata Kołton