Polityczny taniec wokół szczepień

25.09.2017
Małgorzata Solecka
Kurier MP

– Nie lekceważę głosów tych, którzy oczekują prawa do nieszczepienia dzieci – stwierdziła w piątek na antenie Telewizji Trwam premier Beata Szydło. Szefowa Kancelarii Premiera Beata Kempa poszła jeszcze dalej, mówiąc, że na temat zasadności obowiązku szczepień powinna się odbyć dyskusja „na poziomie naukowym i seminaryjnym”. Czy to otwarcie drogi do odejścia od szczepień obowiązkowych? Nie, ale...

Beata Szydło, Beata Kempa, Konstanty Radziwiłł i Stanisław Karczewski. Fot. Sławomir Kamiński (2x), Tomasz Stańczak i Przemysław Wierzchowski / Agencja Gazeta

W ostatnich dniach szczepienia ochronne stały się ważnym wątkiem w dyskusjach medialnych. Po pierwsze, wydarzenia w szpitalu w Białogardzie, w którym rodzice odmówili poddania dziecka zabiegom medycznym, w tym szczepieniom. Temat podchwyciły ruchy antyszczepionkowe. Po drugie, w ramach corocznej promocji szczepień przeciwko grypie, jako jedni z pierwszych przed kamerami zaszczepili się (wzajemnie) marszałek Senatu Stanisław Karczewski i minister zdrowia Konstanty Radziwiłł – zaledwie w środę. W mocnych słowach przekonywali, jako lekarze, że postawy antyszczepionkowe nie mają żadnego naukowego uzasadnienia. – Każda osoba, która nie szczepi dziecka, naraża na niebezpieczeństwo nie tylko je, ale również inne dzieci, które mają z nim kontakt, na przykład w szkole – podkreślał szef resortu zdrowia.

Ale już w czwartek premier Beata Szydło swoim występem w „Rozmowach niedokończonych” (transmitowanych w Radiu Maryja i Telewizji Trwam) zakwestionowała to jednoznacznie proszczepienne stanowisko rządu. – Są rodzice, przeświadczeni, że szczepionka może dziecku zaszkodzić, ale są i tacy, którzy są przekonani, że szczepienie uchroni przed chorobą. Nie umiem tego ocenić pod względem merytorycznym, nie jestem lekarzem. Będziemy się zastanawiać, w jaki sposób pogodzić te dwa stanowiska, co nie będzie łatwe – mówiła szefowa rządu odpowiadając na pytanie zadane przez radiosłuchacza. Dzwoniący do Radia Maryja pan Michał stwierdził, że ma dwóch synów, a jeden z nich ma autyzm, który – jego zdaniem – wywołała szczepionka podana dziecku zaraz po urodzeniu (!). Mówił też o swojej siostrze, która nie chciała szczepić dziecka zaraz po urodzeniu i lekarz straszył ją odebraniem praw rodzicielskich. Dzwoniący pytał, czy premier autoryzuje „taką opresję ze strony państwa”.

Trzeba podkreślić, że szefowa rządu równocześnie zadeklarowała, że sama jako matka szczepiła dzieci i nie miała żadnych negatywnych doświadczeń ze szczepionkami. I że powiedziała, iż jej zdaniem dzieci szczepić należy. Jednocześnie jednak zarówno ona, jak i towarzysząca jej Beata Kempa (uchodząca za osobę w rządzie najchętniej goszczoną w mediach ojca Tadeusza Rydzyka, doskonale orientującą się w obowiązujących przekazach stacji) mówiły o konieczności rozmów ze środowiskami antyszczepionkowymi i potrzebie „godzenia” stanowisk: szczepić czy nie szczepić. Z jednej strony – podkreślały konieczność wysłuchania głosu ekspertów (jednoznacznego i niezmiennego w kwestii szczepień od lat), z drugiej – de facto nie przekreślały możliwości uchylenia (nawet częściowego) obowiązku szczepień. – Bardzo trudno jednoznacznie przesądzić czy odstąpić od zasady, która obowiązuje w naszym kraju, bez pogłębionej analizy w tym zakresie – zastrzegała Beata Kempa.

MP.PL już w piątek poprosiła o komentarz do słów premier Beaty Szydło biuro prasowe Ministerstwa Zdrowia, na razie jednak resort milczy. Do słów szefowej rządu odniósł się natomiast zadeklarowany zwolennik szczepień, marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Na antenie RMF FM unikanie szczepień nazwał „niedobrą modą, przychodzącą z zagranicy”. - Moda, która też pokazuje, że w tych krajach, z których ona przychodzi, jest coraz więcej zachorowań na choroby zakaźne. Na razie niegroźne, ale być może mogą być groźne. Zresztą sama grypa też jest bardzo groźną chorobą – podkreślał.

Marszałek Senatu tłumaczył, że premier „nie lekceważy żadnego głosu” i dlatego rozmawia również z przeciwnikami szczepień. - Też jestem gotów spotkać się z nimi i rozmawiać, ale tylko i wyłącznie po to, żeby przekonywać ich do tego, żeby zmienili zdanie – mówił.

To jednak nie koniec: w sobotę wieczór toruńskie media znów poświęciły „Rozmowy niedokończone” szczepieniom ochronnym. „Prawa rodzicielskie a przymus szczepień w Polsce”. Do studia zaproszono prawniczkę z zakresu prawa rodzinnego, działaczkę antyszczepionkowego stowarzyszenia i publicystę niszowego pisma katolickiego. Padały argumenty najróżniejsze: że obowiązek szczepień nie może być nakładany komunikatem Głównego Inspektora Sanitarnego a powinien wynikać co najmniej z rozporządzenia, a najlepiej z ustawy. Że przymusowe szczepienia to anachronizm, spadek po PRL, bo w większości krajów Europy Zachodniej szczepienia są dobrowolne, a jeśli obowiązkowe – to nieliczne. Że nie ma funduszu odszkodowawczego a rejestr NOP prowadzony jest nierzetelnie. Że, wreszcie, szczepionki są nieetyczne, bo część z nich wykonywana jest „z linii komórkowych pochodzących z aborcji”.

Rząd PiS ma problem, bo z jednej strony trudno o bardziej zdeklarowanego zwolennika szczepień niż minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Co prawda to poprzednia ekipa rządząca otwarła drzwi do zmiany kalendarza szczepień ochronnych i uzupełnienia go o szczepionkę przeciwko pneumokokom, ale de facto to obecny rząd doprowadził do objęcia tymi bezpłatnymi i obowiązkowymi szczepieniami wszystkich niemowlaków. Z drugiej strony – znacząca część zaplecza medialno-politycznego PiS jest szczepieniom ochronnym niechętna, a co najmniej wobec nich nieufna. Prawicowe media (w tym media katolickie) zawsze będą podkreślać prymat prawa rodziców do decydowania o dziecku – wystarczy prześledzić narrację wokół Białogardu, ale również wcześniejszych przypadków, gdy np. rodzicom za brak zgody na szczepienie groziło ograniczenie praw rodzicielskich. „Przymus szczepień”, „opresja państwa”, „nieetyczne szczepionki” – te wątki często pojawiają się w rozmowach o obowiązku szczepień np. na antenie mediów ojca Tadeusza Rydzyka.

I od jednego z polityków PiS usłyszeliśmy chyba najbardziej wiarygodne wyjaśnienie ubiegłotygodniowej wypowiedzi szefowej rządu: - Pani premier doskonale wyczuła, jakie jest nastawienie stacji wobec problemu. I się do niego starała dostosować, nawet jeśli się z takim podejściem do szczepień nie zgadza. Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek, po prostu.

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań