Rodzice dzwonią do Ministerstwa, bo mają sprzeczne informacje dotyczące szczepień

Data utworzenia:  20.11.2013
Aktualizacja: 07.07.2014
z Dagmarą Korbasińską, Dyrektor Departamentu Matki i Dziecka w Ministerstwie Zdrowia, rozmawia Sylwia Szparkowska

Dagmara Korbasińska pracuje jako Dyrektor Departamentu Matki i Dziecka od początku jego istnienia. Wcześniej przez wiele lat była Zastępcą Dyrektora w Departamencie Organizacji Ochrony Zdrowia w Ministerstwie Zdrowia. Całe życie zawodowe związana z ochroną zdrowia, opublikowała kilka artykułów na temat organizacji opieki zdrowotnej. Na Uniwersytecie Warszawskim ukończyła z tytułem magistra polityki społecznej Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych oraz odbyła studia z zakresu administracji publicznej i samorządu terytorialnego.

Jak Pani, jako osoba kierująca Departamentem Matki i Dziecka w Ministerstwie Zdrowia, traktuje informacje o zmniejszającej się wyszczepialności dzieci? Czy w Państwa ocenie sytuacja jest na tyle alarmująca, że należy już podejmować jakieś kroki?

Rzeczywiście liczba zaszczepionych dzieci w populacji zmniejsza się, jednak nie jest to spadek tak gwałtowny, by dawał nam podstawy do twierdzenia, że mamy do czynienia z sytuacją kryzysową. Spadek wskaźnika wyszczepialności ma kilka przyczyn, wśród nich jest możliwość przesunięcia obowiązkowych szczepień z powodu sytuacji zdrowotnej dziecka. Oczywiście swój udział w tym zjawisku mają też ruchy antyszczepionkowe, które nie są u nas jednak tak silne, jak na przykład w Wielkiej Brytanii.

Nie mamy się więc czym martwić?

Nie mogę tak powiedzieć. Trzeba się liczyć z tym, że ruchy antyszczepionkowe, także w Polsce, będą rosły w siłę. Na naszą niekorzyść działa to, że pewne choroby zakaźne przestały być widoczne dla „przeciętnego rodzica”. Istnieje natomiast prawdopodobieństwo zauważenia przez rodziców niepożądanych odczynów poszczepiennych. Mogą oni także o takich sytuacjach usłyszeć, na przykład od innych rodziców. Oczywiście, nie występują one często i są dla dzieci nieporównanie mniej groźne, niż skutki choroby zakaźnej. Ale to, że się zdarzają, powoduje, że niektórym łatwiej przychodzi uwierzyć w argumentację ruchów antyszczepionkowych.

Czy rodzice dzwonią do Państwa departamentu z wątpliwościami wynikającymi z działalności ruchów antyszczepionkowych?

Dzwonią z wątpliwościami, szczególnie wtedy, gdy docierają do nich sprzeczne informacje. Pytają o obowiązki związane ze szczepieniami, pytają, jakie ryzyko pociąga za sobą niezaszczepienie dziecka.

Pytają o aspekty prawne czy medyczne?

Pojawiają się także pytania medyczne, ale te kwestie powinien rozstrzygać lekarz.

Może w tej sytuacji jest potrzebna akcja edukacyjna adresowana do rodziców?

Taką akcję prowadzi Główny Inspektor Sanitarny. Mam nadzieję, że dzięki temu rodzice otrzymają pełne informacje.

Jaki wpływ ma kierowany przez Panią departament na kształt programu szczepień?

Program powstaje na bazie rekomendacji Rady Sanitarno-Epidemiologicznej i Pediatrycznego Zespołu Ekspertów działających przy Ministrze Zdrowia. Na tej podstawie opracowywane jest rozporządzenie, które określa, jakie szczepienia wchodzą w zakres obowiązkowego kalendarza szczepień – i to jest etap, w którym nasz Departament uczestniczy bardzo aktywnie. Nie mamy jednak wpływu ani na wybór konkretnej szczepionki – bo to wynika z przetargu, który jest rozstrzygany w trybie zamówień publicznych, ani na częstotliwość i terminy szczepień określane w wydawanym corocznie programie szczepień ochronnych – bo to domena ekspertów.

Nie mamy jednak wpływu na wybór konkretnej szczepionki – bo to wynika z przetargu, który jest rozstrzygany w trybie zamówień publicznych...

Czy konsultowany z Pani departamentem kalendarz szczepień na przyszły rok wskazuje, że zakres szczepień może być szerszy niż do tej pory?

Prace już trwają, bo kalendarz szczepień jest określany zawsze przed 31 października. Znamy wskazania ekspertów dotyczące rozszerzenia kalendarza, nie wątpię w ich celowość. Jednak podejmując decyzję o rozszerzeniu kalendarza, trzeba uwzględnić realia budżetu państwa.

Z jakimi jeszcze sprawami dzwonią do Państwa departamentu rodzice dzieci? Czy zdarzają się telefony z prośbą o interwencję?

Był czas, gdy szczególnie dużo spraw dotyczyło prawa do świadczeń zdrowotnych. Mimo że wszystkie dzieci mają prawo do świadczeń, zdarzało się, że odmawiano im ich, jeśli rodzice nie byli ubezpieczeni. Jednak często okazywało się, że było to zwykłe nieporozumienie – podmiot leczniczy pytał o ubezpieczenie rodziców po to, by wiedzieć, komu wystawić rachunek za świadczenie: bezpośrednio Funduszowi (w przypadku osób ubezpieczonych), czy budżetowi państwa za pośrednictwem NFZ (w przypadku nieubezpieczonych). Zdarzało się, że rodzice już samo pytanie o ubezpieczenie traktowali jako odmowę nieodpłatnego udzielenia świadczeń.

Teraz już takich sytuacji nie ma?

Jest ich nieporównanie mniej odkąd w przychodniach i szpitalach wprowadzono elektroniczną weryfikację ubezpieczenia pacjenta, czyli system eWUŚ. Bardzo duży niepokój wśród rodziców widzieliśmy w czasie ostatniej dyskusji o błędach medycznych.

Czy rodzice skarżą się na brak dostępu do specjalistów, szczególnie do pediatrów?

Zdarzają się skargi na działanie nocnej pomocy lekarskiej. Rodzice często zgłaszają problem z uzyskaniem skierowania do specjalisty. Natomiast brak dostępu do pediatry, co może Panią zaskoczy, nie stanowi częstej przyczyny naszych interwencji.

Nad jakimi rozwiązaniami pracuje w tej chwili Pani departament?

Pracujemy nad programem promującym wyłączne karmienie piersią dzieci do 6. miesiąca życia. Chcemy nie tylko przeprowadzić kampanię informacyjną, lecz także spowodować, by system ochrony zdrowia w większym stopniu dbał o właściwy sposób karmienia noworodków i niemowląt przez matki. Przygotowujemy też program, który ma być odpowiedzią na problem otyłości, narastający szczególnie wśród dzieci i młodzieży.

Przygotują Państwo rekomendacje dla lekarzy rodzinnych?

Współpracujemy przede wszystkim z ministrem edukacji w zakresie działań, które mają być prowadzone w szkołach. Przygotowujemy też informację o prawidłowym karmieniu małych dzieci – ta część naszego programu zazębia się z programem promocji karmienia piersią.

Dzieci w Polsce są karmione prawidłowo?

Obserwujemy, że żywienie dzieci jest bardzo kontrolowane w pierwszych miesiącach ich życia. A potem część rodziców „idzie na żywioł” – przestają się interesować zasadami zdrowego żywienia i nie stosują się do zaleceń dotyczących prawidłowej diety dzieci. Niestety, wiele problemów zdrowotnych w dorosłym życiu bierze się właśnie z błędów żywieniowych w pierwszym okresie życia.

Planują Państwo wprowadzenie nowych standardów działań profilaktycznych?

Pracujemy nad standardami badań profilaktycznych – chcemy w pełni wdrożyć rozwiązania wypracowane przez Instytut Matki i Dziecka. Aby było to możliwe, trzeba dookreślić standardy ujęte w koszyku świadczeń gwarantowanych. Niektóre zmiany, na przykład dotyczące określania wskaźnika względnej masy ciała (BMI) u małych pacjentów, są już uwzględnione, ale wiele wymaga doprecyzowania.

Wprowadzali też Państwo, kontrowersyjny zresztą, standard opieki okołoporodowej. Jak oceniają Państwo jego efekty?

Widzimy wyraźnie, że potrzebne są dalsze działania edukacyjne. Zależy nam, by wzmocnić aktywność kobiet związaną z korzystaniem z badań profilaktycznych, szczególnie w kierunku wykrywania zakażenia HIV. Odpowiednio wczesna edukacja dotycząca tego zakażenia może uchronić dziecko przed chorobą…

Może włączyć je zwyczajnie do kanonu badań profilaktycznych? Nie będzie wtedy ciągłych sytuacji konfliktowych, w których lekarz musi za każdym razem pytać kobietę, czy chce mieć to badanie zrobione? Wiemy dobrze, że kobiety źle odbierają właśnie to pytanie…

Pacjent musi wyrazić zgodę na każde świadczenie zdrowotne, więc nie ma mowy, by wykonywano to badanie kobietom, nie pytając ich o zdanie i nie informując ich, na co się decydują. Zależy nam natomiast, by kobiety traktowały je standardowo. Na razie w standardzie opieki okołoporodowej jest zapisane, że każdej kobiecie w ciąży trzeba zaproponować wykonanie tego badania. Niestety, wiele kobiet nie decyduje się na nie. Trudno to zrozumieć, tym bardziej, że jest jeszcze druga ścieżka – wykonanie badania anonimowo. Tak czy inaczej, kobiety w ciąży powinny to badanie wykonać nie tylko ze względu na swoje zdrowie, lecz także ze względu na zdrowie i bezpieczeństwo swoich dzieci.

Znamy wskazania ekspertów dotyczące rozszerzenia kalendarza, nie wątpię w ich celowość. Jednak podejmując decyzję o rozszerzeniu kalendarza, należy uwzględnić realia budżetu państwa.

Dlaczego nie wpisali Państwo do standardu okołoporodowego znieczulenia?

Standard dotyczy porodów fizjologicznych, a nadmierne odczuwanie bólu, takiego bólu, który jest absolutnie nie do zniesienia przez rodzącą kobietę, to już nie jest prawidłowość fizjologiczna. Zastosowanie znieczulenia farmakologicznego powoduje, że nie mamy już do czynienia z fizjologicznym przebiegiem porodu. Z chwilą takiej interwencji poród przestaje być fizjologiczny wymaga wzmożonego nadzoru, dlatego nie mogliśmy wpisać w ten standard znieczulenia farmakologicznego. Znajdują się w nim jednak inne metody łagodzenia bólu porodowego.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań