Choć w szpitalach możliwości diagnostyki SARS-CoV-2 wyraźnie się poprawiły, nadal jest duże pole do poprawy.
Lekarze rodzinni: chaos
Po raz pierwszy sprawdziliśmy również, co dzieje się z chorymi podejrzanymi o COVID-19 zgłaszanymi przez lekarzy rodzinnych. W tej ankiecie wzięło udział 276 respondentów.
Wyniki ankiety ujawniły, że jeśli w trakcie teleporady lekarz podejrzewa u chorego COVID-19, ale objawy nie są wystarczająco nasilone, aby pacjenta skierować na SOR lub do szpitala zakaźnego, prawie 60% lekarzy zgłasza podejrzenie COVID-19 do sanepidu (telefonicznie lub pocztą elektroniczną, albo obiema drogami), kolejne 30% instruuje pacjentów, aby skontaktowali się z sanepidem samodzielnie, a 11% bez względu na nasilenie objawów kieruje chorego do szpitala zakaźnego, bo według nich tylko tam jest możliwość przeprowadzenia badania w kierunku SARS-CoV-2 (ryc. 4).
Spośród lekarzy rodzinnych, którzy przekazują sanepidom zgłoszenia podejrzenia przypadku COVID-19, aż ponad 82% nigdy nie otrzymała zwrotnej informacji o potwierdzeniu lub wykluczeniu zakażenia SARS-CoV-2 u chorego, a nieco ponad 9% uzyskało ją w mniejszości przypadków (ryc. 5). Ponad 67% lekarzy ma natomiast informacje od pacjentów, że w zdecydowanej większości przypadków nie wykonano u nich badania w kierunku SARS-CoV-2, pomimo powiadomienia sanepidu o podejrzeniu COVID-19 (ryc. 6)!
Oprócz oczywistego wniosku o słabej współpracy sanepidów z POZ (brak informacji zwrotnej dla lekarza rodzinnego o wyniku badania pacjenta), nasuwa się też pytanie: Skoro większości chorych przebywających w izolacji domowej nie jest badana w kierunku SARS-CoV-2 pomimo zgłoszenia podejrzenia COVID-19 do sanepidu, to kto i na jakiej podstawie decyduje, że nie są już zakaźni i mogą zakończyć izolację domową?