Rezygnacja z uporczywej terapii w świetle nauki Kościoła

12.10.2009
prof. dr hab. Marian Machinek MSF
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie

Od Redakcji: Artykuł zawiera treść wystąpienia Autora na Sympozjum "Dylematy etyczne w praktyce lekarskiej – kiedy lekarz może pozwolić choremu umrzeć?" (Warszawa, 2.04.2009), zorganizowanym przez Medycynę Praktyczną we współpracy z Towarzystwem Internistów Polskich, Naczelną Izbą Lekarską i American College of Physicians.

Stanowisko Magisterium Kościoła katolickiego wobec zagadnienia terapii uporczywej jest szeroko znane. Zarówno w polskiej,[1] jak i obcojęzycznej[2] literaturze nie brakuje opracowań na ten temat. Nietrudno też dotrzeć do polskich tłumaczeń dokumentów i wypowiedzi Magisterium Kościoła dotyczących etycznej problematyki zaniechania leczenia.[3] Niniejsze opracowanie nie będzie zatem zbiorem cytatów, ale próbą analizy kluczowych elementów, znamionujących stanowisko Magisterium Kościoła katolickiego w toczącej się nie tylko w naszym kraju publicznej debacie na temat definicji i zakresu terapii uporczywej.

Żyjący człowiek jako norma i punkt odniesienia

Omawiając jakikolwiek problem z obszaru etosu medycznego, należy wskazać swoisty klucz do zrozumienia każdej szczegółowej wypowiedzi Kościoła w tym zakresie. Jest nim nieredukowalna wartość życia ludzkiego. Stanowisko Kościoła w tej sprawie wyraża precyzyjnie wydana przez Kongregację Nauki Wiary w 1987 roku instrukcja "Donum vitae": "Życie fizyczne, choć z jednej strony wyraża osobę i od niej czerpie swoją wartość do tego stopnia, że nie można dysponować nim jak rzeczą, z drugiej jednak – nie wyczerpuje wartości osoby ani nie jest najwyższym dobrem".[4] Jan Paweł II uczynił promowanie wartości życia ludzkiego jednym z najważniejszych zadań swojego pontyfikatu. Każde życie, także słabe, upośledzone i gasnące, jest święte, a jego ochrona pozostaje istotnym zadaniem moralnym, szczególnie dla pracowników służby zdrowia. Do podzielanej przez większość ludzi moralnej intuicji, że życie ludzkie jest wartością nienaruszalną, dochodzi w wypowiedziach Magisterium argument ściśle teologiczny: jest ono darem Bożym, danym i zadanym człowiekowi, przy czym ostatecznym Panem życia i śmierci pozostaje Bóg. Nie oznacza to, że życie fizyczne miałoby osiągnąć rangę wartości najwyższej. Właśnie widziane w perspektywie teologicznej życie doczesne, jak to określił Jan Paweł II, pozostaje rzeczywistością "przedostateczną",[5] to znaczy przemijającą i wskazującą na ostateczne dopełnienie w wieczności.

Postawa, podkreślająca wartość każdego żyjącego człowieka i sprzeciw wobec zamierzonego skracania życia w obliczu cierpienia, bywa niejednokrotnie kontestowana jako wyraz niedopuszczalnej "biolatrii". Kościół, jak się argumentuje, domaga się ochrony istot ludzkich, których życie jest już jedynie biologiczną wegetacją, nagim "biosem", nie tylko niewartym podtrzymywania, ale jednocześnie pochłaniającym cenne środki. Właśnie w tym kontekście pojawiają się takie wyrażenie, jak "niegodna wegetacja" czy "żyjąca roślinka". Zarzut "biolatrii" byłby uzasadniony jedynie przy założeniu dualistycznej antropologii, według której istotą człowieczeństwa są wyższe czynności umysłowe, natomiast ciało ludzkie nie przedstawia większej wartości niż inne czysto biologiczne jestestwa. Zdaniem zwolenników takiego poglądu dotyczy to szczególnie sytuacji, w której według prognozy lekarskiej dana osoba nigdy już nie będzie w stanie odzyskać samoświadomości i komunikować się z otoczeniem. Założenia antropologiczne, na których się opiera nauka Kościoła, są jednak całkowicie odmienne. Ciało ludzkie, mimo niekwestionowanego podobieństwa do ciał innych istot żywych, nigdy nie będzie jedynie zespołem tkanek i narządów. "Nie można tego ciała sprowadzać do wymiarów czystej materii. Jest bowiem ciałem "uduchowionym", podobnie jak duch jest tak głęboko zjednoczony z ciałem, że poniekąd można go nazwać duchem "ucieleśnionym".[6] W kontekście chrześcijańskiej antropologii nie do przyjęcia jest zatem pogląd, jakoby w jakimkolwiek momencie ludzkiej egzystencji człowiek mógł być jedynie ciałem, w które miałaby być "wprowadzana" (a w razie trwałego upośledzenia – zeń "wyprowadzana") dusza. Dopóki człowiek żyje, nawet jeśli jest głęboko i trwale nieprzytomny, pozostaje ludzką osobą – istotą cielesno-duchową.

Oczywiście mówiąc o wartości życia ludzkiego, należy się strzec pewnego nieporozumienia. Życie nie jest "czymś" w człowieku, co ma mieć wyjątkową wartość i co warto i należy chronić.[7] Wartością, która jest święta i nienaruszalna nie jest ani jakaś część ludzkiej osoby, ani też jakaś specyficzna cecha czy zdolność, ale sam żyjący człowiek, i to niezależnie od jego aktualnej kondycji zdrowotnej. I to właśnie jego dobro osobowe będzie celem wszelkich działań i zaniechań lekarskich. Stwierdzenie to staje się istotne w kontekście umierania, gdyż oznacza, że nie istnieje powinność podtrzymywania życia za wszelką cenę, ale też nie powinno ono być samowolnie odrzucone w obliczu cierpienia. W tym też sensie należy rozumieć pojawiające się w dokumentach Magisterium takie pojęcia jak "jakość życia", "dobro pacjenta" oraz "godność umierania". Jak powiada Jan Paweł II: "o jakość życia należy zabiegać, na ile to jest możliwe, poprzez odpowiednie i utrzymywane we właściwych proporcjach leczenie; jednak jakość życia zakłada samo życie i prawo do życia dla wszystkich i dla każdego, bez dyskryminacji i zaniedbań".[8] Prawo do godnej śmierci, rozumiane jako prawo do umierania w spokoju z zachowaniem ludzkiej i chrześcijańskiej godności, wynika z akceptacji ludzkiej kondycji, do której nieodwołalnie należy przemijalność. Umieranie nie jest zatem fazą, którą należałoby odsuwać za wszelką cenę i która tym samym miałaby być wyłączona z życia. Umieranie musi być raczej rozumiane jako ostatni akt życia, ten zaś – jak całe życie – powinien być przeżywany z godnością.

Szczególną uwagę należy poświęcić zdefiniowaniu pojęcia "dobro pacjenta". W koncepcjach, dla których najwyższą normą działania lekarskiego jest autonomia, dobro pacjenta będzie definiowane wyłącznie przez niego samego na podstawie indywidualnego poczucia jakości i sensu życia. W wypowiedziach Magisterium Kościoła ten aspekt subiektywny jest również istotny. Jednak nie należy zapominać o aspekcie medycznym. Kompetentny do jego określenia jest lekarz na podstawie wiedzy medycznej i oceny rokowania dotyczącego stanu zdrowia pacjenta. Istotnym aspektem jest także to, co można by określić jako aspekt osobowy. Zarówno lekarz, jak i pacjent powinni w swojej ocenie tego, co w danej sytuacji jest dobrem, uwzględnić podstawowe wartości, właściwe dla każdej osoby ludzkiej, przede wszystkim obiektywną wartość każdego życia ludzkiego. Aspekt ten jest istotny również ze względu na osobę lekarza. Pacjent nie powinien oczekiwać, że jego subiektywnie zdefiniowane dobro będzie realizowane kosztem istotnych wartości etycznych lekarza, do których przecież należy służba życiu i zdrowiu pacjenta. Ostatecznie nie można także zapominać o aspekcie duchowym, odnoszącym się do świata idei i wartości religijnych.[9] Dopiero taka oparta zarówno na subiektywnych, jak i obiektywnych kryteriach definicja dobra pacjenta, może się stać kryterium moralnej oceny postępowania w sytuacji zbliżającej się śmierci. Wydaje się ona spójna z klasycznym rozumieniem pojęcia salus w podstawowej zasadzie działania lekarskiego: Salus aegroto suprema lex esto. Pojęcie salus niesie w sobie pewną konotację religijną. Chociaż aspekt religijny będzie zawsze definiowany indywidualnie, zawsze będzie chodziło nie tylko o chwilowe, użyteczne dobro, ale o najwyższe i ostateczne dobro osoby ludzkiej. Dopiero uwzględniwszy wartość każdej żyjącej istoty ludzkiej jako punktu odniesienia do formułowania ocen moralnych konkretnych działań i zaniechań, można przejść do definicji pojęcia uporczywości terapeutycznej.

Terapia daremna czy nieproporcjonalna?

Generalna zgoda Magisterium Kościoła na zaprzestanie terapii uporczywej nie rozwiązuje jeszcze pytania o definicję uporczywości terapeutycznej. Warto odnotować, że w polskich tłumaczeniach wypowiedzi Magisterium Kościoła wyrażenie "terapia uporczywa" pojawia się stosunkowo rzadko. Istotne jest jednak także brzmienie odnośnych fragmentów w języku angielskim. To porównanie jest o tyle ważne, że powszechnie przyjmowane standardy etosu medycznego odnoszą się właśnie do pojęć z języka angielskiego. Magisterium Kościoła prawie w ogóle nie używa pojęcia futile, natomiast w miejscach tłumaczonych jako "uporczywa terapia" pojawia się często pojęcie overzealous treatment, czyli "nadgorliwość terapeutyczna". Tak jest w przypadku odnoszącego się do tej kwestii fragmentu Katechizmu Kościoła katolickiego: "Zaprzestanie zabiegów medycznych kosztownych, ryzykownych, nadzwyczajnych lub niewspółmiernych do spodziewanych rezultatów może być uprawnione. Jest to odmowa «uporczywej terapii» (ang. "overzealous" treatment). Nie zamierza się w ten sposób zadawać śmierci; przyjmuje się, że w tym wypadku nie można jej przeszkodzić".[10] Angielska wersja encykliki "Evangelium vitae" zawiera pojęcie aggressive medical treatment[11] przetłumaczone w polskiej wersji również jako "terapia uporczywa". W jeszcze innym dokumencie, w opublikowanej w 1995 roku Karcie Pracowników Służby Zdrowia, użyto określenia therapeutic tyranny, przetłumaczonego w tekście polskim również jako "terapia uporczywa". Niekiedy w dokumentach niższej rangi pojawia się także wyrażenie therapeutic obstinacy[12] (upór terapeutyczny). Chociaż zakresy znaczeniowe powyższych pojęć nie odbiegają zbytnio od siebie, dystans Magisterium do określenia therapeutic futility jest, jak się wyda - je, spowodowany jego wieloznacznością w toczącej się debacie bioetycznej. Niejednokrotnie nie chodzi bowiem już o roztropne rozważenie korzyści i obciążeń w kontekście całościowego dobra pacjenta, ale o matematyczną kalkulację "daremności" terapeutycznej, opartą na empirycznych danych lub sztywnych procedurach.

W rozumieniu dokumentów Kościoła uporczywość terapeutyczna polega na stosowaniu "środków szczególnie wycieńczających i uciążliwych dla chorego, skazujących go na sztucznie przedłużaną agonię".[13] Takie działanie byłoby jednoznaczne z ucieczką przed moralnym zadaniem akceptacji nieuchronności śmierci. We wspomnianej już encyklice "Evangelium vitae" Jan Paweł II podkreśla aspekt braku adekwatności zabiegów medycznych do realnej sytuacji chorego. Należy je odrzucić, gdy "przestały być współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny".[14] Papież podkreśla przy tym moralną powinność leczenia i poddania się leczeniu, zaznaczając jednak, że musi ona zostać dookreślona w konkretnych sytuacjach.

Skoro działania i zaniechania lekarskie mają na celu dobro konkretnej, żyjącej osoby ludzkiej, to o doborze, stosowaniu lub zaniechaniu stosowania adekwatnych środków lekarz (wraz z pacjentem) powinien decydować, kierując się realnym stanem chorego.[15] Szczególnie istotne jest to w sytuacji terminalnej. Wolno zatem i należy dookreślić granice obowiązku utrzymywania przy życiu. Rozróżnienie między środkami "zwyczajnymi" i "nadzwyczajnymi" jest jednym z zaproponowanych kryteriów, umożliwiających aplikację generalnej zasady do konkretnych przypadków. "Użycie terminów równoznacznych, w szczególności zwrotu «opieka proporcjonalna» wyraża to zagadnienie w sposób, który wydaje się bardziej zadowalający".[16] Większa adekwatność wyrażeń "proporcjonalny – nieproporcjonalny" zdaje się wynikać stąd, że mają one na względzie aktualny stan konkretnego chorego, podczas gdy dawne rozróżnienie "zwyczajny – nadzwyczajny" jest raczej ukierunkowane na charakter stosowanych środków, bez uwzględnienia stanu pacjenta.[17] W konkretnej sytuacji pacjenta może się okazać, że środek powszechnie uznany za zwyczajny, stanie się nieproporcjonalny, a jego zastosowanie będzie miało znamiona uporczywości terapeutycznej. Zasadniczo rezygnacja z leczenia, "które może przynieść tylko niepewne i bolesne przedłużenie życia", ale nie ze zwyczajnej opieki, jaka w podobnych wypadkach należy się choremu[18] jest z punktu widzenia Magisterium Kościoła moralnie dopuszczalna.

Spór o zakres opieki podstawowej

Precedensowe przypadki uśmiercenia pacjentów, jakie miały miejsce w ostatnich latach,[19] zaostrzyły dodatkowo spór o definicję terapii upor czywej. Czy podtrzymywanie życia pacjentów nieuleczalnie chorych, szczególnie podawanie pożywienia i płynów oraz łagodzenie objawów choroby wchodzą w pewnych sytuacjach w zakres terapii uporczywej? Nie brakuje komentarzy, których autorzy klasyfikują sztuczne odżywianie pacjentów znajdujących się w permanentnym stanie wegetatywnym jako uporczywość terapeutyczną. W przypadku medycznego wykluczenia możliwości poprawy stanu zdrowia takich pacjentów można by – jak się proponuje – przerwać ich odżywianie i nawadnianie. W tego rodzaju propozycjach ujawnia się w jaskrawy sposób odmienność dwóch zasadniczych, wyżej wspomnianych punktów widzenia. Wśród argumentów skłaniających do podjęcia decyzji o zaniechaniu sztucznego odżywiania i nawadniania podaje się zazwyczaj wolę samych chorych, którzy – zazwyczaj w nieformalny sposób, tzn. w rozmowie z najbliższymi lub przyjaciółmi – mieli wyrazić życzenie zaprzestania wszelkich działań podtrzymujących życie w razie, gdyby mieli się znaleźć w takim stanie. Pacjent mógłby więc, na podstawie własnego katalogu wartości, określić (również w odniesieniu do hipotetycznej sytuacji w przyszłości, a więc pro futuro) jakość swojego życia jako minimalną bądź wręcz ujemną, co wiązałoby się z pragnieniem zakończenia własnej egzystencji. W myśl takiego podejścia ostateczną normą jest autonomiczny podmiot, przy czym autonomia nie jest tu traktowana (jak czynił to np. Immanuel Kant) jako zdolność osoby cielesno-duchowej do wolnego i odpowiedzialnego kształtowania swojego życia, ale jako niemalże absolutna niezależność w kreowaniu swoich wyborów moralnych. Gdy człowiek w wyniku choroby lub wypadku straci nieodwołalnie możliwość kreowania swojej codzienności, jego życie jest traktowane jako wegetatywne i taki też status powinno mu się przyznać. Uśmiercając taką osobę, uśmiercałoby się więc nie tyle człowieka, co życie wegetatywne. Taka logika pobrzmiewała w niektórych komentarzach przed uśmierceniem w 2009 roku Eluany Englaro. Zdaniem komentatorów Eluana faktycznie umarła w dniu wypadku, czyli przed 17 laty, a od tego czasu utrzymywano przy życiu jedynie jej ciało.

Wobec takiego podejścia należy na podstawie stanowiska Magisterium Kościoła zadać szereg krytycznych pytań. Przede wszystkim należy zapytać o leżącą u podstaw takich poglądów antropologię. Czy człowiek to rzeczywiście jedynie ludzki umysł, który posługuję się ciałem, a kiedy nieodwołalnie traci swoje zdolności, ciało może zostać uśmiercone lub wykorzystane jako magazyn organów do transplantacji? W odróżnieniu od takiej, wyraźnie dualistycznej koncepcji osoby, Kościół stoi na stanowisku, że z pełnowartościową osobą ludzką mamy do czynienia tak długo, jak długo żyje ludzki organizm. Może to być osoba zdefektowana, upośledzona, chora, trwale nieprzytomna, a więc niezdolna do komunikacji i innych działań charakterystycznych dla zdrowych ludzi. Pozostaje jednak zawsze osobą ludzką, nie pół- czy ćwierćczłowiekiem.

Stąd w wypowiedziach Kościoła katolickiego podkreśla się moralną powinność podejmowania przy trwale nieprzytomnych oraz osobach znajdujących się w podobnych stanach wszystkich czynności, jakie należą do tzw. opieki podstawowej (basis care). Dotyczy to przede wszystkim podawania płynów i pokarmów, również za pomocą sondy. Pacjent znajdujący się w stanie wegetatywnym powinien być traktowany jak każda inna poważnie chora osoba. By ogólnie określić zakres opieki podstawowej, podaje się czasem analogię do czynności, jakie zazwyczaj podejmuje się w przypadku niemowląt. Zatem odłączenie sondy pokarmowej w przypadku Terri Shiavo oraz Eluany Englaro było w opinii Magisterium aktem jednoznacznie eutanazyjnym.

Należy oczywiście dodać, że zakres moralnej powinności sztucznego karmienia i nawadniania, ale także innych czynności, nie ma rangi nakazu absolutnego i będzie uzależniony od stanu pacjenta. Jeśli tego typu działania nie osiągają już swojego naturalnego celu bądź potęgują jedynie ból i cierpienie pacjenta – a może tak być np. w stanach terminalnych – mogą być zaniechane. Chociaż czynności mieszczących się w ramach opieki podstawowej jako takich nie można zaliczyć do działań znamionujących uporczywość terapeutyczną, to jednak w pewnych stanach mogą się one okazać uporczywe.

Zakończenie

Umieranie z godnością – to wyrażenie jest niewątpliwie istotnym etycznym postulatem, skierowanym przede wszystkim do osoby umierającej jako jej osobiste zadanie moralne, ale także – do osób jej towarzyszących, czyli rodziny oraz personelu medycznego, których obecność i fachowa pomoc może to zadanie ułatwić. Tocząca się obecnie w Polsce debata dotycząca zakresu terapii uporczywej i dopuszczalności rozporządzenia pacjenta na wypadek trwałej utraty przytomności[20] ujawnia różne punkty widzenia. Krystalizują się wyraźnie dwa stanowiska, które – chociaż w odniesieniu do wielu aspektów relacji lekarz-pacjent są ze sobą zgodne – to jednak w odniesieniu do najbardziej newralgicznych faz ludzkiej egzystencji – tzn. u jej początków oraz u jej kresu – są diametralnie odmienne. W opozycji do stanowiska, które uznaje godziwość przyśpieszenia śmierci na podstawie decyzji pacjenta jako najwyższego kryterium, Magisterium Kościoła podkreśla, że każda osoba ludzka w całym okresie swojego życia, od poczęcia do naturalnej śmierci, jest wartością świętą i nienaruszalną. Przeciwko tej wartości nie wykracza jednak ten, kto w obliczu zbliżającej się nieuchronnej śmierci nie powstrzymuje jej przy użyciu nieproporcjonalnych i nadzwyczajnych środków, ale ogranicza się do łagodzenia objawów i do podstawowej opieki. Taka oparta na lekarskim doświadczeniu i głębokiej życzliwości dla pacjenta postawa lekarza wobec umierających jest niezwykle ważną, a przy tym godną najwyższego uznania i szacunku służbą oraz aktem miłości bliźniego. W swojej trudnej i odpowiedzialnej pracy pracownicy służby zdrowia powinni być zawsze "sługami życia a nie narzędziami śmierci".[21]

Przypisy:

1. Por. A. Bartoszek: Człowiek w obliczu cierpienia i umierania: moralne aspekty opieki paliatywnej. Katowice, 2000; M. Machinek: Zagadnienie terapii uporczywej w świetle wypowiedzi Magisterium Kościoła. Med. Paliat. Prakt., 2008; 2 (3): 33–40
2. J. de Dios Vial Correa, E. Sgreccia: The Dignity of the Dying Person. Citta del Vaticano, 2000; C. Götz: Medizinische Ethik und katholische Kirche: die Aussagen des päpstlichen Lehramtes zur Fragen der medizinischen Ethik seit dem Zweiten Vaticanum. Münster-Hamburg-London, 2000
3. Na uwagę zasługuje szczególnie kompendium pod red. K. Szczygła: W trosce o życie: wybrane dokumenty Stolicy Apostolskiej. Tarnów, 1998 [dalej: WTZ]
4. Kongregacja Nauki Wiary: Instrukcja "Donum vitae". Wstęp 4. W: WTZ, s. 363–364
5. Jan Paweł II: Encyklika Evangeliuum vitae", nr 2. W: WTZ, s. 42
6. Jan Paweł II: List do Rodzin, nr 19. W: WTZ, s. 88
7. Por. T. Ślipko: Bioetyka: najważniejsze problemy. Kraków, 2009: 309
8. Jan Paweł II: Trzeba raz jeszcze stwierdzić: każde życie jest święte. Przemówienie do uczestników XI Międzynarodowego Kongresu Medycyny Perinatalnej (14.04.1988), nr 4. W: WTZ, s. 211
9. E. Pellegrino: Decision at the end of life: the use and abuse of the concept of futility. W: J. de D.V. Correa, E. Sgreccia, red.: The dignity of the dying person. Citta del Vaticano, 2000: 229–230
10. Katechizm Kościoła katolickiego, nr 2278. Warto zwrócić uwagę także na nieadekwatne tłumaczenia wypowiedzi papieskich. Polskie tłumaczenie użytego w przemówieniu Jana Pawła II podczas spotkania z lekarzami 23 III 2002 wyrażenia an exasperated and overzealous treatment jako "najbardziej intensywna terapia", jest bardzo nieprecyzyjne i mylące. Zob. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/lekarze_23032002.html (cyt. 28 II 2009)
11. Jan Paweł II: Encyklika "Evangelium vitae", nr 65. W wygłoszonym w języku włoskim przemówieniu papieskim z 1992 r. użyty został termin accanimento terapeutico, przetłumaczony na język polski jako "bezwzględna terapia". Zob. Jan Paweł II: Człowiek wobec tajemnicy śmierci. Przemówienie podczas spotkania z uczestnikami międzynarodowego sympozjum nt. "Opieka nad umierającym", nr 4. W: WTZ, s. 236
12. Concluding document. W: J. de Dios Vial Correa, E. Sgreccia, red.: The Dignity of the Dying Person, s. 25
13. Papieska Rada ds. Pracowników Służby Zdrowia: Karta Pracowników Służby Zdrowia, nr 119. W: WTZ, s. 610
14. Jan Paweł II: Encyklika "Evangelium vitae", nr 65
15. Papieska Rada ds. Pracowników Służby Zdrowia: Karta Pracowników Służby Zdrowia, nr 120. W: WTZ, s. 611
16. Papieska Rada "Cor Unum": Niektóre kwestie etyczne odnoszące się do ciężko chorych i umierających, nr 7.2. W: WTZ, s. 611, przyp. 240
17. Kryterium proporcjonalności znajduje zastosowanie także w przypadku łagodzenia bólu. Dobro całej osoby (a nie po prostu arytmetyczna długość życia) sprawia, że wolno stosować środki przeciwbólowe, nawet gdyby w dalszej perspektywie miało to spowodować skrócenie życia. Por. Jan Paweł II: Encyklika "Evangelium vitae", nr 65.
18. Kongregacja Nauki Wiary: Deklaracja o eutanazji "Iura et bona", nr 338. W: WTZ, s. 338
19. Należą do nich uśmiercenie w Stanach Zjednoczonych w 2005 r. Terri Shiavo czy we Włoszech w 2009 r. Eluany Englaro.
20. Używane w dyskusji pojęcie "testamentu życia" (living will) nie wydaje się odpowiednie, i to z dwóch powodów: po pierwsze sugeruje ono moralną godziwość decydowania o własnej śmierci oraz – po drugie – jest używane przez propagatorów dopuszczenia czynnej eutanazji. Trafniejsze wydaje się niemieckie określenie Patientenverfügung (rozporządzenie pacjenta).
21. Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia: Karta Pracowników Służby Zdrowia, nr 138. W: WTZ, s. 620