"Poznaj, lekarzu, swoją godność"

Kodeks Etyki Lekarskiej. Odcinek 6: "Poznaj, lekarzu, swoją godność"

10.07.2013
dr hab. Andrzej Muszala, Międzywydziałowy Instytut Bioetyki, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie

Skróty: KELKodeks Etyki Lekarskiej

Czy dzisiaj można w ogóle pisać o godności zawodu lekarskiego, kiedy tak wiele czynników sprawia, że lekarze nieraz walczą o utrzymanie się w pracy, gdy nie są pewni, co im przyniesie jutro, obawiają się konkurencji ze strony swoich kolegów? Kiedy biorą dodatkowe dyżury, by zarobić na życie i spłacić kredyt mieszkaniowy? A wszystko w obliczu niejednokrotnie wielkiej dysproporcji w płacach między różnymi specjalistami i braku wzajemnego szacunku. Czy warto – i czy w ogóle można – jeszcze pisać o tak górnolotnym aksjomacie, zawartym w pierwszym paragrafie Kodeksu Etyki Lekarskiej (KEL): "Zasady etyki lekarskiej zobowiązują lekarza do przestrzegania praw człowieka i dbania o godność zawodu lekarskiego"? A jednak lekarz powinien znać swoją godność i zawsze o niej pamiętać. Powinien wiedzieć, że jego profesja nie jest zwykłym zawodem. W dzisiejszych czasach, może jak nigdy dotąd, trzeba sobie o tym przypomnieć. Stąd myśl przewodnia tego artykułu: "Poznaj, lekarzu, swoją godność". Poznaj po to, by ją szanować tak w sobie, jak i w koleżance, i koledze lekarzach.

Godność lekarza jako człowieka

Lekarz jest najpierw człowiekiem. Stwierdzenie to zakrawałoby na banał, gdyby nie fakt, że często się o tym po prostu zapomina, traktując lekarzy jak "trybiki w maszynie", w systemie ochrony zdrowia. Niewątpliwie przyczyniają się do tego rozbudowane do przesady procedury, narzucane przez ministerstwo, różne urzędy czy administrację szpitala.
Teoretycznie mają one na celu poprawę jakości usług medycznych, często jednak przyczyniają się do zbędnej biurokracji i formalizacji samarytańskiej posługi, jaką lekarz przez wieki wykonywał. Gdzie mnoży się procedury, tam znika zaufanie do osoby. Obserwujemy dziś niedwuznaczne próby podporządkowania lekarza organizacjom społecznym – państwu, instytucjom międzynarodowym, prawu stanowionemu, które – patrząc dalekosiężnie – zmierzają do zminimalizowania społecznego zaufania, jakim dotychczas był obdarowany. "Technika i nadmiernie rozbudowana organizacja nowoczesnej medycyny stwarzają niebezpieczny dystans pomiędzy lekarzem a pacjentem, niebezpieczny, bo jest to przestrzeń etycznie i emocjonalnie pusta" – pisze R. Fenigsen.1

Dlatego lekarz nie może zapomnieć, że jest człowiekiem i że z tego tytułu przysługują mu wszelkie prawa wynikające z godności osoby, zwłaszcza prawo do wolności (także sumienia), do rozwijania swoich pasji zawodowych oraz do całościowego, integralnego rozwoju swojego człowieczeństwa. Jak mówi we wstępie Powszechna Deklaracja Praw Człowieka: "wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw. Są oni obdarzeni rozumem i sumieniem i powinni postępować wobec innych w duchu braterstwa" (art. 1).
Wszyscy, to znaczy lekarze też. Mają oni prawo do "ubezpieczeń społecznych, do urzeczywistniania (...) swych praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych, niezbędnych dla poczucia godności i swobodnego rozwoju osobowości" (art. 22). Ponadto posiadają oni – jak wszyscy ludzie – "prawo do pracy, do swobodnego wyboru miejsca pracy, do odpowiednich i zadowalających warunków pracy, do ochrony przed bezrobociem, do równej płacy za równą pracę, do odpowiedniego i zadowalającego wynagrodzenia, zapewniającego jemu i jego rodzinie egzystencję odpowiadającą godności ludzkiej i uzupełnianego w razie potrzeby innymi środkami pomocy społecznej" (art. 23). Jeśli prawa te są łamane, lekarze powinni się o nie upomnieć. Choć w praktyce nie zawsze jest to łatwe…

Godność lekarza jako lekarza

Godność lekarza wynika także ze szczególnego charakteru jego pracy. Niewątpliwie nie każdy może być lekarzem, nawet gdyby bardzo tego chciał. Intuicyjnie wyczuwamy, że zawód lekarza wybija się ponad inne. Ot, chociażby z tego powodu, że wymaga posiadania ogromnej wiedzy. Żadne studia, żadne staże czy specjalizacje nie trwają tak długo jak w medycynie; żaden student nie jest obciążony tak ogromną ilością materiału do nauczenia, tak wielką liczbą egzaminów. Co więcej – już jako adept nauk medycznych musi się nieustannie doszkalać, przechodzić kolejne egzaminy, dbać o rozwój swojej wiedzy. Zobowiązuje go do tego sam KEL: "Powinnością każdego lekarza jest stałe uzupełnianie i doskonalenie swej wiedzy i umiejętności zawodowych, a także przekazywanie ich swoim współpracownikom" (art. 56).
Specyfika zawodu lekarza polega także na tym, że jego wykonanie niesie ze sobą ogromne ryzyko. Jeśli lekarz się pomyli, pacjent może przypłacić to ciężką chorobą, kalectwem, nawet śmiercią. Zadaniem lekarza jest ratowanie ludzkiego życia, leczenie, zapobieganie chorobom – czynności najbardziej doniosłe. Każdy przecież chce (z wyjątkiem przypadków szczególnych) być zdrowy, sprawny, żyć długo i bez dolegliwości. To właśnie lekarz ma mu zapewnić realizację tych podstawowych pragnień. Nie może przy tym popełnić żadnego błędu! A przecież jest tylko człowiekiem, tzn. istotą czasem omylną. Jeśli jeszcze musi obsłużyć wielu pacjentów, jeśli ma wątpliwości co do właściwej diagnozy, nietrudno sobie wyobrazić, jak wielką odczuwa presję. Zawód lekarza jest już chociażby w tym jednym aspekcie wyjątkowy. Tak zresztą było zawsze, od starożytności. Zdawał sobie z tego sprawę już sam Hipokrates, który tak kończył treść swojej przysięgi: "Jeżeli dochowam tej przysięgi i nie złamię jej, obym osiągnął pomyślność w życiu i pełnieniu swej sztuki, ciesząc się uznaniem ludzi po wszystkie czasy; w razie jej przekroczenia i złamania niech mnie los przeciwny dotknie".

Lekarz jako zawód zaufania społecznego

Lekarz wchodzi z pacjentem w szczególną relację międzyosobową, która zakłada wzajemne zaufanie. Człowiek chory oddaje się w ręce lekarza, w cudze ręce; musi mu wierzyć, i to całkowicie. Najjaskrawiej widać to w sytuacji poważnego zabiegu chirurgicznego, kiedy pacjent zostaje uśpiony: nie wie, co zespół operacyjny będzie z nim czynił, czy zabieg przebiegnie według przewidzianego scenariusza bez nieprzewidzianych komplikacji, czy w ogóle "wróci do świata żywych". Ci, którzy to przeszli, lepiej rozumieją, jak wielkiego aktu oddania musieli dokonać. W różnym stopniu dotyczy to wszystkich ingerencji medycznych. Jakby tego było jeszcze mało, lekarz jest uprawniony do oglądu i dotykania ludzkiego ciała. W wielu przypadkach jest to bardzo niekomfortowa sytuacja dla niego samego, a jeszcze bardziej dla pacjenta. Ten drugi musi się obnażyć, zgodzić na upokarzające go czynności pielęgnacyjne, badania lub zabiegi w sąsiedztwie intymnych miejsc/ części ciała, a nieraz wręcz na nich. Szczególnie jest to trudne, jeśli owym pacjentem jest kobieta, lekarzem zaś mężczyzna. Lekarz uświadamia sobie wówczas, że posiada swoistą władzę nad pacjentem, nad jego ciałem, nad jego najbardziej osobistym obszarem życia.
Nie może zapomnieć ani na moment o swojej godności, o godności swojego zawodu oraz o godności pacjenta. "Takt, kultura osobista, sposób bycia należą do cech indywidualnych człowieka – pisał zmarły niedawno prof. T. Brzeziński. – Mają one jednak szczególne znaczenie w zawodzie lekarza. Zaufanie chorego do lekarza i wzajemny szacunek jest niezbędnym czynnikiem uzyskania skutków leczniczych i oddziaływania psychoterapeutycznego, którego potrzeby nikt chyba dziś już nie neguje".2 Wiedział o tym także Hipokrates, gdy przyrzekał: "Do jakiegokolwiek wejdę domu, wejdę doń dla pożytku chorych, nie po to żeby świadomie wyrządzać krzywdę lub szkodzić w inny sposób, wolny od pożądań zmysłowych tak wobec niewiast, jak i mężczyzn, wobec wolnych i niewolników".
Szczególny charakter zaufania społecznego profesji lekarza przejawia się także w dostępie do niektórych życiowych tajemnic chorego. Nieraz poznaje on – czy to wprost, czy domyślając się – różne, zawikłane jego sytuacje rodzinne, osobiste, społeczne. Weźmy chociażby przypadek przyjęcia do szpitala człowieka zakażonego wirusem HIV. Lekarz jest obowiązany – w granicach wyznaczonych przez KEL – utrzymać ten przykry dla chorego fakt w tajemnicy. Postępując w ten sposób, przyczynia się do wzrostu zaufania chorego i pośrednio – do ochrony godności zawodu lekarskiego.3

Zawód lekarza jako powołanie

Po pierwsze: godność zawodu lekarskiego widać szczególnie w częstym określaniu go – przynajmniej w mowie potocznej – jako powołanie. Chociaż w ostatnich czasach utożsamianie jednego z drugim jest kontestowane nieraz przez samych lekarzy,4 to jednak większość z nich uważa, że jest ono nie tylko uprawnione, ale wręcz konieczne do ocalenia etosu medycznego.5 Powołania lekarza nie można oczywiście rozumieć w tym samym sensie co powołania kapłańskiego.6 Powołanie lekarza wyraża się w nieco innej formie. "W różnych religiach świata bogowie mają moc przenikania człowieka, wglądu w jego najgłębsze tajniki, za którymi idzie dar uzdrawiania, ożywiania, z dziedziny cudów. Przykładów dostarcza nam Biblia. A czy Asklepios nie posiadał sztuki wskrzeszania zmarłych? Któż jak nie Izyda – najpotężniejsza bogini starożytnego Egiptu – odrodziła Ozyrysa, choć był na kawałki posiekany? W powołaniu lekarskim tają się echa tamtych cudownych rozpoznań i ozdrowień" – pisał prof. A. Szczeklik w "Kore".7 I faktu tego nie zmieni głęboko naukowy i empiryczny charakter medycyny XXI wieku.

Po drugie: lekarz, chcąc dobrze wykonać swój zawód, musi nieraz bardziej myśleć o pacjencie niż o sobie. Ileż to razy czuje się wewnętrznie zobowiązany, by zostać dłużej w szpitalu, podjąć się zabiegu, który może się okazać niebezpieczny także dla niego itp. Od lekarza się wymaga, by ratował czyjeś życie, nawet z narażeniem własnego. Wszyscy uznają to za oczywistość, gdy tymczasem żadnej innej profesji nie stawia się tak wysokich wymagań. Ponadczasowa i ponadreligijna opowieść o dobrym Samarytaninie najlepiej oddaje to bezinteresowne działanie lekarza: pochylił się nad poranionym człowiekiem, "stracił" dla niego czas, pieniądze, naraził się na różne niedogodności, by tylko uratować go od śmierci. Podobnie czyni wielu lekarzy – świadomie albo nie.

Po trzecie: powołanie lekarza wyraża się w tym, że wszyscy – "jak przed Bogiem" – stają przed nim równi, począwszy od prezydenta czy milionera, a skończywszy na osobie bezdomnej, bezimiennej. Choroby, wypadki nie omijają nikogo. Człowiek poważnie chory uświadamia sobie nagle, że w obliczu przypadłości nic nie znaczy jego prestiż, konto bankowe, społeczny respekt lub jego brak. I w końcu to właśnie najczęściej lekarz przeprowadza człowieka przez granicę życia i śmierci. Czuwając do końca przy łóżku umierającego, żegnając go ostatnim spojrzeniem, spełnia wyjątkową misję, kiedy nie ma już dla chorego żadnego ratunku. Czyż wszystko to, opisane w wielkim skrócie, nie świadczy, że profesja medyczna jest nie tylko zawodem, lecz powołaniem w najbardziej doniosłym tego słowa znaczeniu? Poznaj, lekarzu, swoją godność! Poznaj ją, broń jej i nie pozwól, by zniszczyły ją procedury, wymogi ekonomiczne czy zwykłe międzyludzkie konflikty.

Przypisy:

1. R. Fenigsen: Przysięga Hipokratesa: rozważania o etyce i eutanazji. Warszawa, Świat Książki, 2010: 41–42
2. T. Brzeziński: Etyka lekarska. Warszawa, 2002: 55
3. Przysięga Hipokratesa: "Cokolwiek bym podczas leczenia czy poza nim w życiu ludzkim ujrzał czy usłyszał, czego nie należy rozgłaszać, będę milczał, zachowując to w tajemnicy".
4. Por. np.: Dwugłos: J. Duława, A. Muszala: Powołanie i poczucie obowiązku. Gaz. Lek., 2013; 2: 34–35
5. Por. np. R. Fenigsen, dz. cyt.: 41–42
6. Por. np. J 15, 16
7 A. Szczeklik: Kore: o chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny. Kraków, Znak, 2007: 95–96