×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Ból, wstyd, niespełnienie

Jakub Grzymek
mp.pl/ginekologia

Kiedy kobieta dowiaduje się, że ma problemy z zajściem w ciążę, podaje w wątpliwość swoją kobiecość, czasami nawet człowieczeństwo – mówi socjolog dr Iwona Przybył i wyjaśnia mechanizm samonaznaczania się osób niepłodnych.

fot. Ludovico Sinz, flickr.com, lic. CC BY 2.0

– To społeczeństwo ustala kategorie cech, które są postrzegane jako normalne i naturalne. A więc decyduje też o tym, kto zostanie dewiantem – przeczytaj pierwszą część wywiadu z dr Iwoną Przybył.

Jakub Grzymek: Tabu, które nieustannie towarzyszy niepłodności, nie oznacza jedynie naznaczenia ze strony społeczeństwa. W wyniku mechanizmów tabuizujących brak potomstwa, osoby niepłodne samonaznaczają się. Na czym to polega?

Dr Iwona Przybył, socjolog: Mechanizmem, za pomocą którego społeczeństwo „zmusza” jednostkę do odgrywania roli dewianta, czyli osoby łamiącej normy społeczne, jest m.in. stereotypizacja. Konsekwencją kierowania się stereotypami jest to, że oczekujemy od innych takiego postępowania, które jest zgodne z naszymi, często mylnymi wyobrażeniami wobec nich.

Np. kobiety bezpłodne postrzegane są jako nieszczęśliwe, niespełnione, cierpiące, mające kompleksy. Z kolei bezpłodny mężczyzna w odczuciu społecznym czuje się niespełniony, niemęski, z silnym poczuciem winy, bo przecież zgodnie z kolejnym stereotypem jednym z trzech warunków bycia prawdziwym mężczyzną jest spłodzenie syna!

Należy zaznaczyć, że kobiety są częściej obarczane odpowiedzialnością za niemożność poczęcia dziecka, niemniej to niepłodni mężczyźni są bardziej niż kobiety napiętnowani społecznie.

„Samonaznaczanie powoduje, że małżonkowie niepłodni mają poczucie winy oraz wstydu. Są to główne motywy poszukiwania przez nich pomocy lekarskiej”

Nie trzeba zatem być osobą niepłodną czy bezpłodną, aby wiedzieć, z jakimi negatywnymi reakcjami można się spotkać i jak można się wówczas czuć. Nie trzeba być bezdzietnym, by wiedzieć, że brak dziecka w małżeństwie jest sprzeczny z powszechnie akceptowanymi normami zachowania.

W tej sytuacji małżonkowie narażeni są na długotrwałe następstwa psychiczne. Mają naruszony obraz własnej osoby, wyższy poziom lęku i poczucie mniejszej wartości. Niepłodność jest nie tylko traktowana, ale przede wszystkim doświadczana jako osobista tragedia, porażka, kryzys, defekt. Kobiety, które w spełnianiu tradycyjnej roli upatrują jedynego sposobu na realizację siebie w świecie, przeżywają silniejszy stres i niepokój, mają nawet osłabione zainteresowanie ludźmi i ich sprawami. W sytuacji, gdy zrodzenie dziecka nie jest możliwe, życie małżeńskie dla części partnerów w ogóle traci sens.

Ogólnie rzecz biorąc samonaznaczanie powoduje, że małżonkowie niepłodni mają poczucie winy oraz wstydu i są to główne motywy poszukiwania przez nich pomocy lekarskiej.

Niepłodności towarzyszą specyficzne określenia, którymi nazywają swój stan pacjenci. Kobiety niepłodne używają słów takich jak: ból, wina, wstyd, pustka, niespełnienie, strata, cios. Jak lekarz powinien na to reagować?

Mogę tylko zasygnalizować, że pacjenta nieakceptującego siebie może zmienić tzw. aktywne słuchanie przez lekarza oraz opiekowanie się pacjentem niezależnie od tego, jaką postawę przyjął. Bez żadnych zastrzeżeń i bez używania blokad komunikacji interpersonalnej. Podobnie jak w przypadku choroby nowotworowej, można w różny sposób pomóc pacjentom odnaleźć sens w aktualnej sytuacji.

Macierzyństwo jest ważnym elementem postrzegania siebie przez kobietę, składającym się na jej rolę i identyfikację płciową. Tymczasem wzorce życia seksualnego i postawy reprodukcyjne zmieniają się. Czy w dzisiejszym społeczeństwie kobieta może wybrać cele inne niż macierzyństwo?

W ocenie postaw reprodukcyjnych, zwłaszcza młodego pokolenia, byłabym ostrożna. Ostatnie badania przeprowadzone przez socjologów na reprezentatywnych próbach młodzieży w różnych regionach Polski pokazują, że 85-88% gimnazjalistów oraz osób w wieku 18–24 lata deklaruje chęć posiadania dziecka.

Warto przyjrzeć się także deklarowanym przez młodzież motywom przyświecającym decyzji o dziecku, bowiem mają one znaczenie przy świadomym podejmowaniu planów prokreacyjnych. Zdaniem młodych Polaków dzieci nadają sens życiu, czynią rodzinę prawdziwą (!). Uważają, że kontakt z dziećmi wzbogaca małżonków, a dzieci dają rodzicom poczucie, że są potrzebni. Wzmacniają więzi między małżonkami.

W efekcie blisko połowa badanej młodzieży zgadza się z twierdzeniem, że posiadanie dziecka jest źródłem szczęścia kobiety. Tylko co setny (!) badany uznał, że kobieta bez dziecka jest szczęśliwsza niż będąca matką.

„Kobiety, które biologiczne macierzyństwo uznają za jedyny cel życiowy, konstruują tożsamość potencjalnej matki biologicznej. Zaprzeczają własnej bezdzietności, kreując w to miejsce tożsamość przyszłej matki”

Niestety, nie każda para może cieszyć się upragnionym potomstwem. Oczywiście poza rodzicielstwem współczesna kultura narzuca inne cele – samorealizację, sukces zawodowy, witalność. Z izraelskich badań wynika, że jedynie bardzo wykształcone żony mają siłę, by odrzucić piętno niepłodności i na przekór społeczeństwu, czując się wartościowymi, szczęśliwymi osobami realizują się w innych dziedzinach.

Tylko wtedy, gdy kobieta ośmieli się zakwestionować nakaz macierzyństwa i ma zasoby psychiczne, by przeciwstawić się stygmie, a ponadto jest w stanie zaakceptować tradycyjnie męskie zaangażowanie w pracę zawodową, może odczuwać radość nie posiadając potomstwa.

W takiej sytuacji bycie niepłodną może stać się dla kobiety głównym składnikiem tożsamości.

U części kobiet nakaz macierzyństwa przeobraża się wręcz w obsesję posiadania dziecka. Kolejnym etapem może być konstruowanie tożsamości „potencjalnej”. To tożsamość osoby porzucającej piętno, rehabilitującej obraz samej siebie. Kobiety, które biologiczne macierzyństwo uznają za jedyny cel życiowy, konstruują tożsamość potencjalnej matki biologicznej. Zaprzeczają własnej bezdzietności, kreując w to miejsce tożsamość przyszłej matki. Definiując się jako kobiety, dla których biologiczne macierzyństwo jest jedynym celem, tracą z czasem dystans między „ja-realnym” a „ja-idealnym”. Aby ułatwić konstruowanie nowej tożsamości, stosują kilka strategii zachowania, z których najłatwiejszą jest manipulowanie informacjami o sobie – albo selektywne ujawnianie własnych problemów zdrowotnych, albo ich skrzętne skrywanie.

W końcu dotychczasowa tożsamość – osoby niepłodnej – zostaje porzucona, co ma swoje konsekwencje w postaci wielokrotnych działań prokreacyjnych, np. poprzez poddawanie się szeregowi inwazyjnych zabiegów medycznych. Kobiety pocieszają się, że dopóki nikomu nie ujawnią swojego prawdziwego „ja”, nikt poza nimi i mężem nie będzie wiedział, w jaki sposób poczęło się dziecko.

Czy takie postępowanie może w jakiś sposób pomóc kobiecie?

Pozwala na zrzucenie piętna „dewianta”, wiąże się jednak również z poczuciem, że jest się kobietą bez dziecka, co w rezultacie powoduje jedynie silniejszy stres i niepokój.

Niemniej wiara w to, że zostanie się rodzicem powoduje, że każda możliwość, każda obietnica złożona przez lekarzy traktowana jest jako coś, czego nie wolno zignorować, nawet wtedy, gdy wiążą się z tą decyzją dylematy moralne.

Z socjologicznego punktu widzenia wielokrotne poddawanie się zabiegom wspomaganego rozrodu przez kobiety to po prostu porzucanie tożsamości osoby niepłodnej. Tożsamość „potencjalna” – wiara w to, że prawie jest się matką – to rekompensata ponoszonych strat, rozumianych jako niewyobrażalny stres, ból fizyczny oraz spore koszty finansowe leczenia.

Mówimy dużo o kobietach, a przecież problem niepłodności dotyczy także mężczyzn. Jakie różnice w postrzeganiu swojej lub współmałżonka niepłodności istnieją wśród kobiet i mężczyzn?

„Mężczyznom trudniej zaakceptować brak własnej płodności niż brak dziecka, stąd łatwiej „radzą sobie” z niepłodnością partnerki niż swoją”

Pierwszą reakcją na wieść o własnej niepłodności jest szok lub wyparcie – zwłaszcza w przypadku mężczyzn. Nie przyjmują do wiadomości, iż problem w istocie się pojawił. Kiedy kobieta dowiaduje się, że ma problemy z zajściem w ciążę, poddaje w wątpliwość swoją kobiecość, czasami nawet człowieczeństwo. Zadaje sobie pytania: kim jestem i po co w ogóle żyję, skoro nie mogę dać życia, być matką.

U większości niepłodnych mężczyzn następuje generalizacja. Przekładają informację o niepłodności na całą sferę problemu, powtarzając sobie: „jestem gorszym mężczyzną”, lub na inne sfery życia. Uważają, że ogólnie są nieudacznikami.

Z badań wynika, iż bezpłodność męska działa bardziej destrukcyjnie na poczucie męskości niż bezpłodność żeńska na poczucie kobiecości. Warto dodać, że mężczyznom trudniej zaakceptować brak własnej płodności niż brak dziecka, stąd łatwiej „radzą sobie” z niepłodnością partnerki niż swoją. Wielu mężów współprzeżywa z partnerką problem z poczęciem lub donoszeniem ciąży, jednak część odchodzi do innej, płodnej kobiety.

W sytuacji bezpłodności męża, kobieta czuje się nie tylko bezdzietna, ale i bezpłodna, i przyjmuje stygmat niejako „przez grzeczność” wobec męża.

Rozmawiał Jakub Grzymek

Dr Iwona Przybył – socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autorka publikacji naukowych poświęconych małżeństwu i rodzinie.

Wkrótce kolejna część rozmowy z dr Iwoną Przybył na temat wpływu niepłodności na małżonków i sposobów radzenia sobie z problemem bezdzietności.

09.07.2014
Zobacz także
  • Piętno niepłodności
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta