×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

„O mój bólu, o mój piękny”

Dr n. hum. Wiktor Szymborski

W leczeniu bólu pomocne miało być wypędzanie demona, który wywoływał dolegliwości. Dokonując trepanacji czaszki pozbywano się złych duchów tkwiących w głowie pacjenta.

Historia leczenia bólu to z jednej strony intrygujące dzieje środków mających łagodzić dolegliwości bólowe, a z drugiej – historia cierpień i filozoficzno-teologicznych dywagacji o miejscu bólu w życiu człowieka.

Jan Sanders van Hemessen, „Chirurg”, 1550-1555 r. Fot. Museo del Prado, Wikimedia Commons

W oparach opium

Próby przezwyciężenia dolegliwości fizycznych są równie stare jak cywilizacja. Ekstrakt z maku stosowali starożytni Sumerowie już ok. 3 tys. lat p.n.e. Lektura tzw. papirusu Ebersa spisanego w XV w. p.n.e. dostarcza informacji o ponad 60 receptach ziołowych, z których większość miała mieć właściwości przeciwbólowe (wiele zawierało mak i konopie). Nawet bogini Demeter miała zażywać opium, aby przywołać zbawienny sen.


Uzyskiwanie soku mlecznego z makówek maku lekarskiego, 1618 r. Fot. Wellcome Library, London, Wikimedia Commons, lic. CC BY 4.0

Dawna medycyna arabska, czerpiąc z dorobku starożytnych Greków, przeszczepiła ideę leczenia bólu środkami obecnie uznawanymi za narkotyki. Zażywanie maku polecał Yuhanna b. Masawayh, lekarz żyjący na przełomie VIII/IX w. Niestrawność, ból oka, zęba, zapalenie opłucnej, a nawet atak kamieni żółciowych, ustąpić miały po zażyciu opium. Uzależniające właściwości tego specyfiku dostrzegł Ali al-Tabari w swej encyklopedii medycznej (ok. 850 r.). Także Jabir b. Hayyan podkreślał, że opium może być trucizną, polecał je jednak na rozmaite dolegliwości. Żyjący w X w. Ibn al-Jazzar z Qayrawan nie tylko leczył nim kaszel, ale i zapisywał specjalny syrop z maku dla nadpobudliwych dzieci.

Wszystkiemu winien seks

Prośbę o lek zwalczający chroniczny ból głowy zawiera Awesta, księga stanowiąca podstawę zaratustrianizmu, starożytnego perskiego systemu wierzeń.

Dawni lekarze, zwłaszcza arabscy, zwracali uwagę na szereg zachowań i postaw, które mogły przyczynić się do natężenia bólu głowy. Jednym z nich była nadmierna pobudliwość seksualna, a prostym remedium była wstrzemięźliwość w przyjemnościach cielesnych.

Ponadto do listy czynników zwiększających ryzyko bólu głowy zaliczano: nadmierne spożycie wina, piwa, mleka, cynamonu, kardamonu, szafranu, czosnku, cebuli, musztardy, selera, morwy, mirry, porów, miodu, orzechów ziemnych, grzybów, a nawet siemienia lnianego. Dieta lecznicza powinna bazować na owocach granatu, gruszkach, winogronach, ogórkach, sałacie, soczewicy, kolendrze, limonkach, rabarbarze, słodkich migdałach, oliwie, kabaczkach oraz mięsie kurczaków. Należało unikać zarówno nadmiernego objadania się, jak i głodzenia.

Radzono także, aby wystrzegać się nadmiernego gadulstwa, a jeśli już pacjent nie mógł powstrzymać się przed zbyt częstymi rozmowami i dopadł go ból głowy, wówczas pozostawał leczniczy masaż stóp, wykonywany przy pomocy specjalnej oliwy zawierającej roztwór soli i lewkonii.

Ból dobry czy zły?


Drzeworyt, 1646 r. Fot. Wellcome Library, London, Wikimedia Commons, lic. CC BY 4.0

Lektura średniowiecznych źródeł, w tym żywotów świętych, przynosi wiele opisów ukazujących pogardę, z jaką odnosili się do bólu wyniesieni na ołtarze. Część z nich celowo katowała swoje ciało: „Gdy pewnego razu pokusy zbyt silnie dręczyły Makarego, wstał i włożywszy sobie na barki wielki wór pełen piasku wędrował tak przez wiele dni po pustyni. Teozebiusz zaś spotkawszy go, zapytał: Dlaczego niesiesz taki ciężar, ojcze? On zaś odparł: Dręczę to, co mnie dręczy”. Święty Makary, kiedy popełnił poważny (w swoim przekonaniu) grzech, postanowił ukarać się dotkliwe: „Gdy pewnego dnia komar ukłuł Makarego, ten zabił go ręką, ale zobaczywszy, ile krwi wypłynęło z niego, zawstydził się bardzo, że tak zemścił się za własną przykrość. Udał się tedy na pustynię i tam przebywał nago przez sześć miesięcy, aż ciało jego całe było poranione od ukąszeń bąków”.

O tym, że ból miał mieć lecznicze właściwości dla duszy, przekonał się także św. Benedykt: „Innym razem diabeł przypomniał mu pewną niewiastę, którą kiedyś widział, i pięknością jej tak rozpalił jego serce, że ulegając pragnieniu rozkoszy, zamyślał już prawie opuścić pustelnię. Lecz oprzytomniawszy nagle za łaską Bożą, natychmiast się rozebrał i tak długo tarzał się w cierniach i ostach, (…) że wyszedł z nich poraniony na całym ciele, ale przez rany w skórze oczyścił myśli z ran; (...) od tego czasu nigdy więcej żadna pokusa nie powstała w jego ciele”.

W krainie kaźni


Tortury, XVI w. Fot. Wikimedia Commons

Ból spowodowany torturami to jedno z pierwszych skojarzeń związanych z dawnym wymiarem sprawiedliwości. Myśl ze wszech miar słuszna – zwłaszcza kiedy czyta się opis kaźni jednego ze skazańców rebelii przeciwko królowi Anglii Edwardowi I w 1282 r. Nad jego ciałem pastwiono się także po śmierci, został on bowiem utopiony jako zdrajca, powieszony jako złodziej, poćwiartowany, a jego kończyny pocięto i rozesłano do czterech miast jako znak kary.

Dlaczego postąpiono tak ze skazańcem, oprócz oczywistego zamiaru unaocznienia ludności, jak okrutna kara spotkać może osobę podnoszącą rękę na panującego? Wybitny filozof i historyk Michel Foucault zwrócił uwagę, że ból wywoływany podczas kaźni miał mieć zbawienne znaczenie dla skazańca – kaźń i kara, która spotykała ciało, miały niejako wpisywać się w poczet kary, która spotka duszę na tamtym świecie. Czy w obliczu tego przekonania dawny system karny rzeczywiście był aż tak okrutny? A może raczej troszczył się o zbawienie grzeszników? „Moje grzeszne ciało ma teraz z sprawiedliwego i słusznego dekretu na cztery części być rozdzielone i na cztery części świata rozwieszone, i na tak okrutne dziwowisko poprzybijane... A dopiero będę ze wszystkich czterech stron Przenajświętszego Krzyża Jezusa Boga chwalił i po wszystkie wieki wielbić mógł od wschodu, zachodu, południa i północy”.

W polowym lazarecie


Adriaen Brouwer, „Feeling”, ok. 1635 r. Fot. Web Gallery of Art, Wikimedia Commons

Brak możliwości znieczulenia sprawiał, że często do przeprowadzenia operacji należało zatrudniać – prócz zręcznego chirurga – czterech równie silnych, co nieczułych na krzyki mężczyzn. Po dziś dzień pokutuje przekonanie, że operacje wykonywane były bez znieczulenia jeszcze w XIX w., np. w okresie wojen napoleońskich. Teza ta opiera się na jednej wzmiance pochodzącej z listu napisanego 18 maja 1807 r., w którym opisano sytuację w szpitalu pod Gdańskiem: „dotąd nie mamy polowego lazaretu i kilku tylko po regimentach jakichkolwiek felczerów, którzy prostym nożem i od kobiet pożyczonymi nożyczkami najdelikatniejsze muszą robić operacje”. Warunki, w których dokonywano wówczas operacji, były faktycznie trudne, jednak była to sytuacja wyjątkowa, a szpitale były prowizorycznie formowane w trakcie oblężenia miasta. Pod Iławą Pruską brakowało nawet zadaszenia: „mury owszem stały, ale nad połową nie było dachu, bo dachówki popękały, a słomę zjadły konie”.

Czy w takich warunkach lekarze mieli w ogóle czas na próbę uśmierzania bólu? Szczęśliwie polegano nie tylko na umiejętnościach manualnych chirurgów (z których niejeden doskonalił sprawność palców grając na skrzypcach, flecie, a nawet haftując lub splatając sznureczki). Wbrew funkcjonującym stereotypom na początku XIX w. stosowano już środki znieczulające.

Lektura wydanych w tamtym czasie podręczników chirurgii autorstwa Rafała J. Czerwiakowskiego dostarcza informacji na temat leków uśmierzających ból, które powinien posiadać w apteczce medyk. Dzielono je na zwalczające ból „istotnie”, „względnie” i „szczególnie”. Obraz uzupełniają zachowane przepisy regulujące zawartość apteczek w wojskach epoki napoleońskiej. Popularna była wówczas nalewka Sydenhama, specyfik silnie uzależniający, który powstawał dzięki zmieszaniu opium z czerwonym winem (w jej skład wchodziła także kora cynamonowca). Nalewkę Sydenhama zwano także laudanum, a pod tą nazwą kryć się mógł roztwór opium i szafranu, nalewki piołunowej, cynamonowej, goździkowej. Popularne w XIX w. było także zwalczanie bólu winem kamforowym, które było wyjątkowo przydatne podczas łagodzenia skutków odmrożeń, o czym przekonała się armia napoleońska w 1812 r. Lekarze wojskowi posługiwali się również środkiem zwanym eliksirem Sudoriferum, „lekiem” uzyskanym w latach 70. XVIII w. przez Lettsoma w wyniku połączenia opium i haszyszu.


Zestaw do amputacji, ok. 1806 r. Fot. Wellcome Library, London, Wikimedia Commons, lic. CC BY 4.0

Regulacje prawne w dawnym wojsku dokładnie określały proporcje sporządzania tych narkotycznych mikstur. Praca z 1792 r. skierowana do francuskich szpitali wojskowych nadmieniała, że w wypadku braku „dobrego wina” można było czyste, drobno pokrojone kawałki opium rozpuszczać w „dobrej wódce”. Popularnym środkiem przeciwbólowym był także tzw. julep anodin – roztwór cukru połączonego z opium.

Aspiryna, magnesy i inne teorie

Historia środków przeciwbólowych to nie tylko dzieje ludzkiej wynalazczości, ale także seria zbiegów okoliczności. Gdyby nie cierpienia reumatyczne ojca współwłaściciela fabryki Bayer, nigdy nie powstałoby jedno z popularniejszych lekarstw – aspiryna. Lek ten powstał dzięki połączeniu środka znanego już Hipokratesowi z cząstką acetylową. Hipokrates w swych pismach przedstawił właściwości przeciwbólowe wyciągu z kory wierzby, w której znajduje się salicyl, pomocny zwłaszcza na ból stawów. Spożywanie go jednakże działało rujnująco na żołądek. Szczęśliwie Dresser rozwiązał ów problem i w 1889 r. wprowadził aspirynę na rynek.

Pacjentów próbowano leczyć także za pomocą magnesów. Teorię magnetyzmu popularyzował Franciszek Antoni Mesmer, który miał odkryć w 1775 r. tzw. magnetyzm zwierzęcy. W czasie terapii uśmierzania bólu zębów za pomocą magnesów rzekomo odkrył istnienie prądu w innych częściach ciała. Od tego momentu sprzedawał on przedmioty wypełnione magnetyzmem, które otwierano podczas specjalnych seansów leczniczych. Osoby, które nie mogły skorzystać ze zbawiennych seansów mogły otrzymać list wypełniony leczniczym magnetyzmem. Jak łatwo się domyślić, praktyki te nie spotkały się ze zrozumieniem środowiska lekarskiego.

Inna z teorii popularnych w XIX w. propagowała zwalczanie bólu za pomocą środków zbliżonych do czynników wywołujących samą chorobę. Samuel Hahnemann podważył obowiązującą od czasów Galena zasadę zwalczania chorób i bólu środkami przeciwnymi. W efekcie leki proponowane przez Hahnemanna często bazowały na dwóch składnikach: wodzie lub alkoholu, do których dodawano środek leczniczy. Miał on swoje właściwości przekazać wodzie, dzięki czemu powstać miały niezawodne specyfiki.

W oparach eteru

Prawdziwym przełomem było rozpoczęcie stosowania znieczulenia podczas operacji. Śmiało można stwierdzić, że gdyby nie zaskakujący zbieg okoliczności, świat zapewne długo czekałby na ów wynalazek.

Pierwsze zastosowanie eteru przez W.T.G. Mortona w 1846 r., obraz Ernesta Boarda. Fot. Wellcome Library, London, Wikimedia Commons, lic. CC BY 4.0

W I połowie XIX w. publiczne wdychanie tzw. gazu rozweselającego stanowiło prawdziwą modę, było niejako ukoronowaniem udanego przyjęcia. W 1842 r. w miasteczku Jefferson w USA organizatorzy przyjęcia zwrócili się do młodego adepta sztuk medycznych Crawforda Williamsona Longa z prośbą o przygotowanie tego specyfiku. Crawford świadomy był wyników badań nad eterem prowadzonych przez jego poprzedników – Pereira czy Faradaya. Wdychając eter uzyskiwano podobne rezultaty, co w przypadku podtlenku azotu – podniecenie i poprawę humoru. Kiedy Crawford miał przygotować gaz rozweselający, zaproponował mieszankę eteru. Zaobserwował wtedy, że osoby zażywające ten specyfik nie czuły bólu. Od tej obserwacji był już tylko krok do zastosowania jej podczas zabiegów chirurgicznych.


Zastosowanie eteru w trakcie amputacji nogi, ok. 1855-1860 r. Fot. UT Health Science Center Library, Wikimedia Commons

Pierwsza operacja przeprowadzona w znieczuleniu eterem miała miejsce 30 marca 1842 r. Wówczas to Crawford usunął torbiel na szyi Jamesa M. Venable, podając pacjentowi eter za pomocą ręcznika. Podczas całej operacji pacjent nie odczuwał bólu, co sam podkreślił w zeznaniach dokumentujących przebieg operacji. Kolejna operacja także dotyczyła usunięcia guza na szyi, a niespełna miesiąc później Crawford dokonał amputacji palca z użyciem eteru – pacjent nie skarżył się na nadmierny ból podczas zabiegu.

Wdychanie eteru jako metoda łagodzenia bólu operacyjnego upowszechniło się dzięki stomatologom. Horace Wells przed zastosowaniem znieczulenia u swych pacjentów postanowił sprawdzić metodę i sam wyrwał sobie ząb. Pacjentów zaczął znieczulać w 1844 r. Dwa lata później stosował go William Thomas Greek Morton w Bostonie.

Świat medyczny szybko podchwycił ideę narkozy eterowej wziewnej, a od tego czasu sale operacyjne przestały przypominać izby tortur. Z kontynentu amerykańskiego błyskawicznie wynalazek ten powędrował do Europy. Pierwsza operacja ze znieczuleniem w Krakowie miała miejsce już w 1847 r.

Oszuści, balwierze i rwacze zębowi

Pomimo postępu w stomatologii ogół społeczeństwa unikał profesjonalnych dentystów, zwanych operatorami zębowymi lub ekspertami zębowymi. Powszechnie korzystano natomiast z pomocy wszelkiej maści balwierzy lub tzw. rwaczy zębowych. Profesja ta po raz pierwszy odnotowana została w Spoleto w XII w. Osoby wykonujące ten zawód nie posiadały wykształcenia akademickiego, ich wiedza opierała się na praktyce wykonywanej najczęściej podczas jarmarków. Co warte podkreślenia, zabiegi przeprowadzane były podczas prawdziwych spektakli uświetnianych pokazami linoskoczków, aktorów odgrywających sceny operacji, w trakcie których obecność muzykantów była niezbędna, gdyż zabiegi wykonywano bez znieczulenia – krzyk chorego był zagłuszany muzyką.

Obraz olejny, ok. 1860 r. Fot. Wellcome Library, London, Wikimedia Commons, lic. CC BY 4.0

O tym, jak bardzo dbano o oprawę tych spektakli świadczy zamieszczanie nad podium, na którym wykonywano zabiegi, rzekomych dyplomów akademickich rwaczy, flag ze znakami zodiaków i całymi gwiezdnymi konstelacjami, a nawet wypchanego krokodyla – symboli wiedzy naukowej. W XVII w. obecność muzykantów była już niewystarczająca, zatrudniano wówczas karłów i karlice, odbywały się nawet występy tresowanych psów i małp. Ludność oddawała się w ręce rwaczy nie tylko w przypadku zębów, pozwalano im na dokonywanie zabiegów chirurgicznych, nastawianie złamanych kończyn, a nawet trepanacje czaszek.

Zwalczając robaki zębowe

Rwacze przez wieki twierdzili, że psucie zębów jest spowodowane istnieniem tzw. robaków zębowych, a dzięki zastosowaniu specjalnych eliksirów insekt żerujący w zębach padnie i ból ustąpi. Teoria głosząca istnienie robaków zębowych była wyjątkowo stara, pierwszych śladów można szukać już w starożytnym Egipcie – papirus Anastasi z 1200-1100 p.n.e. zawiera informacje o osobie skarżącej się, że robak uszkodził jej zęby.

Rwacze starali się dowieść teorii o robakach zębowych. Praktykę tę opisuje jeden z XV-wiecznych rękopisów autorstwa Abd al.-Rahim al-Jawbari z Damaszku: „Chcąc pokazać rzeczywiste robaki wyciągane z zębów, używają wilczomlecza, suszą go w cieniu i kruszą na masę. Następnie biorą robaka (...) i zawijają go w liść drzewa owocowego, zawiązując ów liść nitką i zostawiając na tak długo, aż liść wyschnie, przytrzymując mocniej robaka. Następnie ugniatają zioło w rodzaj ciastka i wkładają do tej masy suszony liść z robakiem. Oczywiście cały ten czas robak jest karmiony. Kiedy chcą upozorować wyciągnięcie robaka z ust, biorą kawałek ciastka z robakiem i liściem. Szarlatan wkłada ten kawałek w usta i mówi: Zamknij usta! Kiedy cierpiący zamyka usta, zmiękcza masę i wyzwala robaka. Następnie szarlatan mówi: Otwórz usta! I kiedy pacjent jest posłuszny umieszcza kleszcze w ustach, chwyta robaka i wydobywa go prezentując widzom”.


Jan Steen, „Rwacz zębowy”, ok. 1651 r. Fot. www.mauritshuis.nl, Wikimedia Commons

Robaki zębowe leczono rozmaitymi specyfikami bazującymi na zmielonych żołędziach, nasionach lulka czarnego oraz wosku. Po zmieszaniu powstawała świeca, którą należało spalić tak, aby dym leciał w stronę ust chorego. Pod dymem należało trzymać czarne sukno – wówczas robaki udawały się do materiału i następował kres męczarni.

Cierpienia związane z bólem zębów sprawiały, że powszechnie uciekano się do wstawiennictwa świętych, a zwłaszcza Matki Bożej. Zachowała się interesująca legenda z terenów Wysp Brytyjskich: „Święta Maria usiadała na kamieniu, który to kamień znajdował się nieopodal pustelni, wtedy Duch Święty przybył do niej. (…) Dlaczego jesteś smutna, Matko mojego Pana, i jaki ból Ciebie męczy? Moje zęby wypełnia ból, przenika je robak zwany meagrim, przeżuwam go i połykam. Zaklinam Ciebie [rzecze Duch Święty] głupi robaku przez Ojca i Syna i Ducha (…) i Boga szczodrego lekarza, i już nie doznasz choroby, bólu ani naprzykrzania się (…) ani w zębie, oku, głowie, ani we wszystkich zębach razem. Niech się stanie. Amen”.

Zaklinanie bólu pojawia się także w pismach lekarzy legitymujących się uniwersyteckim wykształceniem. Żyjący w XV w. w Oxfordzie John Gaddesden polecał – w wypadku dotkliwego bólu zęba – wypisywanie na szczęce: „W imię Ojca i Syna Ducha Świętego, Amen, Rex-Pax-Nax: In Christo Filio”.

Pogląd o szkodliwym wpływie robaków zębowych odnaleźć można także w pismach polskich lekarzy z XVI w. W dawnej Rzeczypospolitej posługiwano się wyjątkową metodą zwalczania tych robaków – przy pomocy innych robaków. Do ucha z bolącej strony należało wpuścić specjalnie spreparowaną pluskwę: „pluskyw, które bywają na slazie z oleiem utłucz, a w ucho na tey stronie gdzie ząb bolący wley. Robak kthory się w głowce Ostropezdrowey rodzi, gdy go włoży w ząb wypróchniały, wnet boleść minie”. Sto lat później stwierdzono, że wystarczy jedynie trzymać w zębach inne robaki. W późniejszym okresie niszczono robaki poprzez wkładanie pomiędzy bolące zęby przypraw (pieprzu, goździków), palenie fajki z dodatkiem orzechów laskowych, przecieranie zębów palcem zmarłego, wydłubywanie jedzenia gwoździem z podkowy czy czyszczenie zębów przy pomocy drzazg z przydrożnego krzyża.

Pieter Jansz. Quast, „Wycięcie kamienia głupoty”, ok. 1630 r., Kunstmuseum St. Gallen. Fot. Wikimedia Commons

Podziomki, czyli krasnoludki

Nie można zapominać, że jeszcze niedawno (w 20-leciu międzywojennym) pokutowało wśród niewykształconej ludności przeświadczenie o szkodliwym działaniu każdego lekarstwa. „Proszki z lekarstwami” uważano za trucizny, a zastrzyki miały skracać życie o co najmniej rok.

W obliczu takich przekonań nie dziwi powszechna wiara w to, że ból żołądka, trzewi oraz inne choroby wewnętrzne powoduje nie kto inny, jak... krasnoludki. Wierzenie to było bardzo rozpowszechnione w XIX w. na Mazurach: „Podziomki, czyli krasnoludki, drażnią i dręczą ludzi (...) dokuczają i w samym wnętrzu ich ciała, tj. w żołądku, co się odczuwać daje przez dotkliwe boleści i ściskanie w trzewiach, a słyszalne jest za naciśnięciem skóry, wydając wtedy odgłos jakoby skrzeczenia żaby lub kruczenia po brzuchu”. Chcąc pozbyć się tego palącego bólu należało odpędzić krasnoludka. W tym celu przygotowywano specjalny popiół, który powstawał ze spalenia drewna w okresie między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Należało nim osypać chorego i problem był rozwiązany.

W XIX w. wśród ludności ziem obecnej Polski popularnością cieszyło się jeszcze inne wyjaśnienie przyczyn bólu brzucha. Tym razem winny był duży robak, który miał mieć nogi zakończone ostrymi pazurami. Zwyczajowo każdy nosił go w sobie w okolicach pępka, nie był on groźny, ale podrażniony ze złością wymachiwał kończynami, co rodziło wyjątkowy ból. Usunięcie go groziło śmiercią. Robak ów zwany był macicą, stąd bez względu na płeć każdy miał w sobie macicę i nosił potencjalne źródło bólu.

„The Cholic”, ilustracja George'a Cruikshanka. 1819 r. Fot. Wikimedia Commons

Powszechność tych teorii potęgowała przekonanie, że skuteczną metodą uśmierzającą cierpienia jest przede wszystkim modlitwa i zamawianie choroby połączone z zamawianiem bólu:
„O mój bólu, o mój piękny, mój najpiękniejszy, mój najśliczniejszy
proszę cię imieniem Panny Marii,
proszę cię imieniem Krystusa, Ducha Świętego, Świętej
Trójcy nierozdzielnej ze wszystkimi świetymi,
żeliś był kołtunowy, zastrzałowy albo różowy,
upatrz se miejsce na Szklanej Górze, na Perzowej Górze
i na Włoszczowej Górze.
Jak się wanielija [ewangelia] rozchodzi po kościołach,
tak się i ty, bólu, rozeiść [rozejdź] po gałęziach,
po tarninach, po kamieniach, po korzeniach.
Wyjdź z ciała i kości
Proszę cię do Boskiej miłości”.


Czasy, kiedy nie stosowano znieczulenia podczas operacji i uważano, że ból ma zbawienne znaczenie dla duszy, minęły bezpowrotnie. Miejsce wątpliwych specyfików powodujących wyniszczenie organizmu zastąpiły specjalistyczne leki, powstały kliniki zwalczające ból, których pierwowzorem były te stworzone przez Johna J. Bonica i Wilberta E. Fordyce'a – lekarzy, którzy założyli w 1974 r. Międzynarodowe Towarzystwo Badania Bólu. W Polsce pierwsza poradnia przeciwbólowa została uruchomiona w październiku 1973 r. Instytucie Onkologii w Gliwicach.

Dr n. hum. Wiktor Szymborski – pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmuje się dziejami średniowiecznej kultury religijnej.

Cytaty pochodzą z następujących prac:

opis tortur: Monika Milewska, Tortury, czyli pochwała bólu, "Ból", R. 5: 2004, z. 5, s. 42
opinia odnośnie do funkcjonowania szpitali polowych: Maria J. Turos, "...na trzeźwo..." czy jednak ze znieczuleniem. Krótka próba odpowiedzi na pytanie czy w początkach XIX wieku chirurdzy wojskowi stosowali leki uśmierzające ból, "Medycyna Nowożytna", 2011, t. 17, z. 1, s. 82
fragmenty żywotów świętych Makarego i Benedykta: Jakub de Voragine, Złota Legenda, wybór, tłum J. Pleziowa, wybór wstęp M. Plezia, Warszawa 1955, s. 61, 63, 160
sposób wyciągania robaka zębowego, legenda o NMP, rady zwalczania robaków zębowych przy pomocy innych robaków: Jowita Jagla, Zęby, robaki, ból i zaklęcie - refleksje nad ikonografią stomatologiczną i folklorem zębowym, "Medycyna Nowożytna", 2009, t. 16/1, 2, s. 12, 14-15, 16, 17
działalność krasnoludków: Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie, z rękopisu oprac. W. Ogrodziński, D. Pawlak, t. 40 Mazury Pruskie, Wrocław-Poznań 1966 , s. 60
zamawianie bólu: Aleksandra Szlagowska, Personifikacje choroby w kulturze ludowej, "Medycyna Nowożytna", 2002, 9/1, -2, s. 49

Wybrana literatura:

Boland Frank K., Crawford Williamson Long and the Discovery of Anesthesia, “The Georgia Historical Quarterly”, 1923, vol. 7, no 2, s. 135-154
Brownstein Michael J., A brief history of opiates, opioid peptides, and opioid receptors, “Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America”, 1993, vol. 90, s. 5391-539
Cohen Esther, The Animated Pain of the Body, "The American Historical Review", 2000, vol. 105, no 1, s. 36-68
Dallenbach Karl M., Pain: History and Present Status, "The American Journal of Psychology", 1939, vol. 52, no 3, s. 331-347
Domżał Teofan M., Historia leczenia bólu w zarysie, "Ból", 2008, t. 9, nr 4, s. 9-13
Garstka Jerzy, Rozwój lecznictwa przeciwbólowego w Polsce, "Ból", 2004, t. 5, nr specjalny, s. 14-16
Glucklich Ariel, Sacred Pain and the Phenomenal Self, "The Harvard Theological Review", 1998, vol. 91, no 4, s. 389-412
Hamarneh Sami, Pharmacy in Medieval Islam and the History of Drug Addiction, "Medical History", 1972, v. 16, s. 226-237
Jeszke Jaromir, Lecznictwo ludowe w Wielkopolsce w XIX i XX w.: czynniki i kierunki przemian, "Medycyna Nowożytna", 1994, t. 1/1, s. 83-120
Miodek Jan, Ból w języku polskim, "Ból", 2004, t. 5, nr 4, s. 8-9
Olson Trisha, The Medieval Blood Sanction and the Divine Beneficence of Pain: 1110-1450, "Journal of Law and Religion", 2006/2007, vol. 22, no 1, s. 63-129
Rey Roselyne, The History of Pain, London 1995
Szumowski Władysław, Historia medycyny, wydanie nowe przejrzane i poprawione pod red. Tadeusza Bilkiewicza, Warszawa 1961
Zadurska Olga, "Każdy ma swego robaka". O owadach w polskiej medycynie ludowej, "Tekstura. Rocznik filologiczno-kulturoznawczy", 2013, t. 1, nr 4, s. 27-37

05.04.2016
Zobacz także
  • Bóg uzdrawia, a lekarz bierze zapłatę
  • Tedy nie pocznie
  • Uciekać wcześnie, daleko i na długo
  • Jak nie rtęcią, to końskim nawozem
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta