×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Morsowanie jako styl życia – korzyści i zagrożenia

Agnieszka Krupa
Kurier MP

Zanurzenie w zimnej wodzie powoduje ból, wytwarzanie endorfin jest jednym ze sposobów walki z nieprzyjemnym bodźcem. Osoba morsująca w wyniku zwolnienia przewodnictwa nerwowego, podniesienia progu bólu i wreszcie wytwarzania endorfin nie tylko nie czuje dyskomfortu, ale wręcz odczuwa przyjemność z przebywania w zimnej wodzie - mówi dr n. med. Patryk Krzyżak.


Morsowanie na Zakrzówku w Krakowie/Fot. Tomasz Gotfryd

Agnieszka Krupa: Dlaczego po zanurzeniu się w zimnej wodzie oddech staje się płytki i przyspieszony?

Dr n. med. Patryk Krzyżak: W wyniku gwałtownego ochłodzenia skóry dochodzi do odruchowego skurczu mięśni szkieletowych, także oddechowych. Efektem jest gwałtowny wydech – tym większy, im zimniejsza jest woda.
Hiperwentylacja jest więc niczym innym, jak fizjologicznym odruchem mającym na celu ponowne wypełnienie płuc powietrzem i jak najszybsze dostarczenie jak największej ilości tlenu do tkanek. O ile w warunkach kontrolowanego zanurzenia, jakim jest morsowanie, możemy starać się zapanować nad intensywną hiperwentylacją, tak w przypadku przypadkowego wpadnięcia do zimnej wody jest ona najczęściej przyczyną zachłyśnięcia i utopienia.

Jak długo można bezpiecznie przebywać w zimnej wodzie?

Zazwyczaj zanurzenie powinno trwać od 3 do 5 minut, ale doświadczone „morsy” potrafią przebywać w zimnej wodzie nawet kilkanaście minut.

Zanurzenia interwałowe mają swoich zwolenników, ale moim zdaniem krótki pobyt w wodzie nie jest dostatecznie silnym bodźcem, by ujawniły się pełne korzyści z morsowania. Oczywiście, jeśli podczas morsowania ktoś nie jest w stanie wytrzymać w zimnej wodzie kilku minut, niech to będą krótkie zanurzenia. Taki typ morsowania wymaga jednak sprzyjających warunków pogodowych, bo przy silnym wietrze paradoksalnie większy komfort cieplny jest w wodzie. Dlatego, robiąc przerwy pomiędzy kolejnymi zanurzeniami, powinniśmy się szczególnie zabezpieczyć przed wychłodzeniem.

Należy zwrócić uwagę na długość kąpieli dziecka, która nie powinna być dłuższa niż kilkanaście sekund. Ograniczenie to jest związane przede wszystkim ze stosunkowo niewielką ilością tkanki podskórnej, a tym samym gorszymi zdolnościami termoizolacyjnymi skóry, co powoduje szybsze wychłodzenie organizmu dziecka. Dotyczy to zwłaszcza niemowląt, których ośrodek termoregulacji, podobnie jak oddechowy, nie jest jeszcze w pełni rozwinięty, przez co rezerwy tak młodego organizmu są dużo mniejsze.

Czy istnieją zalecenia dotyczące morsowania?

Podstawową zasadą jest, by nigdy nie morsować w pojedynkę. Dotyczy to zwłaszcza osób rozpoczynających przygodę z zimnymi kąpielami. Doświadczony partner bez trudu powinien dostrzec niepokojące objawy i pomóc wyjść z wody. Trzeba jednak pamiętać, że przebywanie w grupie często sprzyja współzawodnictwu i w tym przypadku jest niezmiernie ważne, by nigdy nie licytować się „kto dłużej wytrzyma”. To w głównej mierze zależy od indywidualnych predyspozycji i doświadczenia, zatem początkujący powinni skupić się na samym fakcie zanurzenia i odpowiednim postępowaniem przed i po. Na bicie rekordów przyjdzie jeszcze czas.

Przed wejściem do wody ważna jest rozgrzewka. Nie może to być kilka wymachów ramionami, ale też nie powinien to być zbyt duży wysiłek, aby mięśnie nie zużyły całego zapasu glikogenu, który będzie potrzebny do późniejszej produkcji ciepła. Układ krążenia w zimnej wodzie także będzie miał do wykonania większą pracę, nie należy go zatem nadmiernie obciążać. Rozgrzewką nie tylko przygotowujemy organizm na stres, ale również w ten sposób dotleniamy tkanki. Powinien być to wysiłek angażujący jak najwięcej grup mięśniowych, głównie aerobowy z elementami statyki. 10–15-minutowy trucht, przysiady, podskoki, pajacyki czy pompki są do tego celu najlepsze. W rozgrzewce możemy też wykorzystać akcesoria, np. skakankę. Początkowo ćwiczymy w ubraniu, potem jeszcze przez 2–3 minuty kontynuujemy rozgrzewkę w samym kostiumie. Podobny zestaw ćwiczeń wykonujemy po morsowaniu, z tą różnicą, że zaczynamy od wysuszenia skóry i jak najszybszego przebrania się w suche, ciepłe ubranie, a rozgrzewamy się do skutku. Dobrym pomysłem jest też dostarczenie ciepła „z zewnątrz”, pod postacią herbaty lub zupy.

Warto pamiętać, że przy pierwszym kontakcie zimna woda może często powodować dolegliwości bólowe. Jednak dość szybko wrażliwość receptorów zostaje zahamowana, a dodatkowo wydzielane endorfiny podnoszą próg bólowy. W takich warunkach bardzo łatwo przeoczyć drobne urazy. Z tego powodu stopy warto zabezpieczyć obuwiem, zwłaszcza gdy do wody wchodzimy z brzegu. Nie muszą to być buty neoprenowe. Nie oszukujmy się – ich właściwości termoizolacyjne są iluzoryczne. Aby spełniły swoją funkcję, należałoby w jakiś sposób zatrzymać cyrkulację wody wewnątrz buta.

Natomiast w kwestii ochrony dłoni jest nieco więcej kontrowersji. Jak wspomniałem wcześniej, palce marzną najszybciej, można więc zabezpieczyć je rękawiczkami, ale czy warto? Wszak wchodzimy do zimnej wody, by doświadczyć jej zdrowotnego wpływu. Przecież nie spędzamy w wodzie aż tak dużo czasu, odmrożenia nam nie grożą. Tym bardziej, że coraz więcej „morsów” dokonuje wręcz pełnych zanurzeń, łącznie z głową. Tak więc stosowanie nakrycia głowy czy rękawiczek pozostawiłbym indywidualnej ocenie.


Morsowanie na Zakrzówku w Krakowie/Fot. Tomasz Gotfryd

Co dzieje się w organizmie, który nagle eksponujemy na działanie mroźnej wody?

W wyniku ekspozycji na zimno zwiększa się gradient pomiędzy temperaturą powierzchni ciała a temperaturą otoczenia, przez co organizm zaczyna tracić znaczne ilości ciepła w wyniku przewodzenia, promieniowania i konwekcji. Gdybyśmy byli gadami, musielibyśmy czas naszej aktywności dostosowywać do temperatury zewnętrznej. Na szczęście jesteśmy istotami stałocieplnymi, co oznacza, że nasz organizm wypracował zdolność utrzymywania niezmiennej temperatury ciała, niezależnie od temperatury otoczenia, co nazywamy termoregulacją. Każda zmiana temperatury uruchamia szereg mechanizmów obronnych, mających na celu zatrzymanie ciepła wewnątrz ciała lub odprowadzenie jego nadmiaru na zewnątrz.

W organizmie człowieka rozróżniamy dwa typy termoregulacji – chemiczną i fizyczną.

Termoregulacja chemiczna polega na dostosowywaniu produkcji ciepła do zapotrzebowania organizmu. Ma ona zastosowanie w warunkach, gdy organizm oddaje na zewnątrz więcej ciepła niż go wytwarza w ramach podstawowej przemiany materii i/lub w wyniku aktywności fizycznej. Jeśli uruchomione mechanizmy zwiększające podstawową przemianę materii są niewystarczające, dochodzi do wzmożenia napięcia mięśni szkieletowych i odruchowych skurczów mięśni, czyli dreszczy, które zwiększają ilość wytwarzanego ciepła. Do termoregulacji fizycznej zaliczamy natomiast mechanizmy regulujące ilość oddawanego ciepła na zewnątrz, przede wszystkim reakcje naczynioruchowe oraz mechanizmy chłodzące, wykorzystujące parowanie potu.

Na ochłodzenie skóry organizm reaguje pobudzeniem termoreceptorów, które powoduje wzrost aktywności układu współczulnego. Wyrzut katecholamin z jednej strony powoduje zwężenie naczyń krwionośnych tkanki podskórnej i skóry, co zwiększa ich właściwości izolacyjne, z drugiej zaś zwiększa produkcję ciepła przez przyspieszenie metabolizmu.
Obkurczenie naczyń krwionośnych zmniejsza przepływ krwi do niezbędnego minimum, ograniczając w ten sposób wymianę ciepła z otoczeniem. Zmiany te są najsilniej zaznaczone w obrębie kończyn. Ponieważ skórę głowy i tułowia charakteryzują proporcjonalnie niewielkie zmiany naczynioruchowe, utrata ciepła jest tu największa. Nieco inaczej ma się rzecz z mniejszymi częściami ciała, które mają dużą powierzchnię skóry przy jednocześnie małej objętości. W palcach, uszach i nosie niewiele jest tkanki podskórnej lub mięśniowej, za to znajduje się tam bogata sieć naczyń krwionośnych. Sumarycznie utrata ciepła może nie jest duża, ale proporcjonalnie jest 10-krotnie większa niż w pozostałych częściach ciała i z tego powodu najszybciej ulegają one odmrożeniu.

Sama izolacja tkanek jest zwykle procesem niewystarczającym i w celu zachowania równowagi cieplnej konieczna jest produkcja ciepła w wyniku zwiększenia tempa metabolizmu. U noworodków wytwarzanie ciepła zachodzi głównie w tkance tłuszczowej brunatnej – jest to tzw. termogeneza bezdrżeniowa. Natomiast u dorosłego człowieka, u którego poza nielicznymi wyjątkami tkanka tłuszczowa brunatna praktycznie nie występuje, ciepło jest wytwarzane w dwóch mechanizmach. Pierwszy z nich polega na uruchomieniu drżeń mięśniowych, co odbywa się poprzez odruchowe pobudzenie i zwiększenie napięcia spoczynkowego mięśni szkieletowych. Drugi sposób przebiega na drodze przyspieszonego metabolizmu tkanek mięśniowej i tłuszczowej oraz przez zwiększenie spalania węglowodanów. Procesy te regulowane są przez układ współczulny oraz hormony tarczycy, których zwiększone uwalnianie stymulowane jest m.in. przez układ współczulny właśnie oraz… zimno.

Choć mechanizmy obronne są dość skuteczne i przy krótkotrwałej ekspozycji na zimno całkiem wystarczające, niestety nie są obojętne dla organizmu. Zwężenie naczyń krwionośnych skóry powoduje przemieszczenie krwi do głębiej położonych naczyń, co jest dużym obciążeniem dla układu krążenia. Już samo zanurzenie w wodzie prowadzi do centralizacji krążenia – zimne środowisko dodatkowo potęguje ten efekt. Zwiększenie pojemności minutowej serca, oporu obwodowego oraz ciśnienia tętniczego powodują istotny wzrost obciążenia wstępnego i następczego serca. Z kolei aktywacja układu współczulnego w połączeniu z rosnącym obciążeniem następczym lewej komory może sprzyjać zaburzeniom rytmu serca, czasem nawet groźnym dla życia. W tym miejscu należy przypomnieć, że ekspozycja na zimno może być przyczyną kurczu naczyń wieńcowych i poważnych tego konsekwencji, co w kontekście wymienionych obciążeń układu krążenia może być zabójczą mieszanką.

Kiedy możemy mówić o wyziębieniu organizmu?

Hipotermią nazywamy stan obniżenia temperatury wewnętrznej organizmu poniżej określonego zakresu norm – w przypadku człowieka za dolną granicę przyjmuje się 35ºC. Do hipotermii dochodzi, gdy organizm znajdując się w środowisku o niższej temperaturze nie jest w stanie wyrównać strat ciepła. W zakresie temperatur 34–36ºC organizm wysyła jeszcze sygnały ostrzegawcze: skóra jest blada, zimna i pokryta „gęsią skórką”; często objawom tym towarzyszą dreszcze. Występuje też sinica warg, a tętno i oddech są przyspieszone.

Jakie są stadia hipotermii?

Wyróżniamy trzy fazy hipotermii:
• łagodną (35–32ºC), gdy jeszcze jesteśmy w stanie sobie pomóc, a organizm aktywnie walczy o podniesienie temperatury wewnętrznej – rośnie tempo metabolizmu, naczynia obwodowe są obkurczone (centralizacja krążenia), a mięśnie produkują ciepło, intensywnie się kurcząc (drżenia). W fazie tej dominuje uczucie przejmującego zimna, mogą się pojawić problemy z mową, koordynacją ruchową oraz zawroty głowy i dezorientacja
• umiarkowaną (32–28ºC), gdy pomoc osób drugich jest już niezbędna. Fazę tę charakteryzuje spadek tempa metabolizmu, miejsce intensywnych drżeń zajmuje sztywność mięśni, okresowo pojawiają się spontaniczne, bolesne skurcze. Na plan pierwszy wysuwają się zaburzenia oceny sytuacji: zobojętnienie, brak reakcji na bodźce, postępujące zaburzenia lub wręcz utrata świadomości.
• ciężką (<28ºC). Jest to stan, który łatwo pomylić ze zgonem. Poszkodowany jest nieprzytomny, jego skóra jest zimna, o sinym zabarwieniu, tętno jest słabe lub niewyczuwalne, ciśnienie tętnicze nieoznaczalne, oddech szczątkowy, źrenice nie reagują na światło.

Kluczowe dla rokowania problemy pojawiają się w fazie umiarkowanej, gdyż hipotermia wpływa na zdolność właściwej oceny problemu zarówno dla poszkodowanego, jak i ratownika, ponieważ objawy łatwo pomylić np. z zamroczeniem alkoholowym – osoba wyziębiona porusza się niezbornie, bełkocze, często ignoruje polecenia. Postępująca hipotermia powoduje, że zaburzenia oceny sytuacji stopniowo wypierane są przez apatię. Ta dodatkowo utrudnia akcję ratunkową, gdyż sprawia, że poszkodowany przestaje się przejmować swoim losem i trudno go przekonać do konieczności intensyfikacji działań.

Wraz z ochładzaniem organizmu funkcja układu krążenia ulega stopniowemu osłabieniu – nasila się bradykardia, a objętość wyrzutowa maleje, w konsekwencji ulega obniżeniu pojemność minutowa serca. Obniżenie temperatury ciała do 28ºC sprzyja zaburzeniom rytmu serca, które są efektem niedotlenienia mięśnia sercowego. Hipotermia <25ºC prowadzi do skrajnego upośledzenia czynności układu krążenia i oddechowego. Hipoperfuzja tkanek skutkuje uszkodzeniem narządów, zwłaszcza wątroby i nerek, a zaburzenia gospodarki wodno-elektrolitowej zwiększają ryzyko groźnych dla życia zaburzeń rytmu serca.

Innym podziałem, łatwym do zastosowania, przez co bardzo przydatnym w praktyce, jest klasyfikacja szwajcarska (Swiss Staging System). Oparta jest nie na temperaturze wewnętrznej, lecz na objawach klinicznych. Według niej wyróżnia się 5 stadiów hipotermii:
• I – osoba jest przytomna, występują drżenia mięśniowe (odpowiednik temperatury 35–32ºC)
• II – apatia, zaburzenia mowy i koordynacji ruchowej, brak drżeń mięśniowych (temperatura 32–28ºC)
• III – osoba jest nieprzytomna, występują zaburzenia oddychania, możliwe są zaburzenia rytmu serca (28–24ºC)
• IV – brak lub śladowe oznaki życia (<24ºC)
• V – śmierć na skutek wychłodzenia.

Jak reagować w przypadku wystąpienia objawów hipotermii?

Stosujemy dwie podstawowe metody ogrzewania poszkodowanych – bierną i aktywną. Pierwsza z nich wykorzystuje zdolności termoregulacyjne organizmu. Proces ten jest wprawdzie powolny, ale dla organizmu najbezpieczniejszy. Poszkodowanego należy odizolować od wietrznego, a przede wszystkim mokrego otoczenia, najlepiej przenieść go do ciepłego pomieszczenia i dostarczyć suche ubranie, ewentualnie otulić folią termiczną. Należy koniecznie osuszyć skórę, ponieważ woda ma kilkudziesięciokrotnie większe przewodnictwo cieplne, nawet ledwie wilgotna skóra będzie oddawać ciepło (chyba, że w pomieszczeniu temperatura będzie wyższa niż 35-37ºC, ale o to raczej trudno). Z kolei druga z nich polega na dostarczeniu ciepła z zewnątrz, a więc wykorzystaniu pakietów i koców grzewczych oraz podawaniu ciepłych płynów, oczywiście pod warunkiem, że poszkodowany jest przytomny.

Absolutne przeciwwskazania do morsowania?

Ponieważ zanurzenie w wodzie, zwłaszcza zimnej, jest dużym dodatkowym obciążeniem dla układu krążenia, bezwzględnym przeciwwskazaniem do tej aktywności są szeroko pojęte choroby układu sercowo-naczyniowego, a więc wady serca ze szczególnym uwzględnieniem zwężenia zastawek dwudzielnej i aortalnej, choroba wieńcowa (zwłaszcza niestabilna i/lub przebyty zawał mięśnia sercowego), zaburzenia rytmu serca, źle kontrolowane nadciśnienie tętnicze, zaburzenia krążenia mózgowego (w tym przebyty udar mózgu) oraz wywiad w kierunku chorób zakrzepowo-zatorowych. Oczywiste powinno też być niezalecanie wchodzenia do zimnej wody osobom źle tolerującym niskie temperatury (np. z chorobą Raynauda), jak również cierpiącym na choroby układu nerwowego (jak np. padaczka) oraz stosującym neuroleptyki.

Choć udowodniono pozytywny wpływ morsowania na sprawność układu immunologicznego, to jednak warto pamiętać, że samo zanurzenie w zimnej wodzie jest silnym bodźcem stresowym dla organizmu, który przejściowo obniża odporność. Dlatego aktywna infekcja wirusowa czy bakteryjna, jak również gorączka o niejasnym podłożu powinny być przejściowym przeciwwskazaniem. Podeszły wiek przestaje być bezwzględnym przeciwwskazaniem, natomiast kategorycznie odradzałbym korzystania z zimnych kąpieli kobietom w ciąży.

Czy możemy porównać morsowanie i krioterapię?

Śmiało można powiedzieć, że krioterapia i morsowanie czerpią wprost z doświadczeń naszych przodków, gdyż korzystne efekty chłodzenia tkanek opisał Hipokrates, zalecając zimne okłady w celu zmniejszenia krwawienia, obrzęku i bólu. Choć oczywiście obie metody mają wspólny mianownik, czyli ekspozycję na zimno i płynące z tego korzystne efekty dla organizmu, jednak bardzo trudno je ze sobą porównać. Zasadniczą różnicą jest szybkość chłodzenia tkanek, która wynika wprost z 20-krotnie większego przewodnictwa cieplnego wody niż powietrza, przez co związany z tym komfort cieplny także jest inny. To z tego powodu możemy zmarznąć nawet w wodzie o temperaturze 30 stopni (kwestia czasu), podczas gdy w tej samej temperaturze powietrza skarżylibyśmy się na upał. Nie mówiąc już o tym, że w kriokomorze dobrze tolerowane są temperatury sięgające nawet –160ºC stopni!

Choć w piśmiennictwie naukowym nie brakuje opracowań omawiających wpływ zimna podczas ekspozycji w kriokomorach, to na temat morsowania jest ich zdecydowanie za mało. Brakuje też opracowań wprost porównujących obydwie metody. Niektórzy autorzy sugerują jednak, że ze względu na większą szybkość chłodzenia tkanek, stosowanie zimnych kąpieli stanowi dużo silniejszy bodziec niż krioterapia. Obserwując rosnącą popularność morsowania, pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce piśmiennictwo naukowe wzbogaci się o opracowania także na ten temat.


Grupa morsująca na Zakrzówku w Krakowie / Fot. arch. wł.

Czy pogląd o hartowaniu organizmu jest słuszny? Osoby morsujące deklarują, że rzadziej chorują i obserwują dużo łagodniejszy przebieg chorób.

To powszechna opinia, którą potwierdzają sami zainteresowani. Mechanizm nie jest do końca poznany, ale niewątpliwie ekspozycja na zimno stymuluje produkcję leukocytów, w tym neutrocytów, monocytów i limfocytów, jak również powoduje zwiększenie stężenia czynnika martwicy nowotworu (TNFα) oraz aktywności interleukiny 6.

Wydaje się, że morsowanie sprzyja też poprawie wydolności fizycznej. Lepsza tolerancja niskich temperatur jest zyskiem samym w sobie, gdyż zimowa aura przestaje być przeszkodą dla spacerów lub uprawiania sportów. Istnieją doniesienia sugerujące, że systematyczne narażenie na stres termiczny poprawia funkcjonowanie bariery antyoksydacyjnej, a zatem ma efektywniej chronić przed wolnymi rodnikami i pozwalać zabezpieczyć organizm przed skutkami innych rodzajów stresu. Zimno oddziałuje także przeciwbólowo, zmniejszając przewodnictwo nerwowe, jak również w wyniku produkcji endorfin.
Nie do przecenienia są też systematyczne spotkania w grupie pasjonatów, poprawiające i utrwalające więzi społeczne, podnoszące samoocenę i poprawiające nastrój. Morsowanie jest niczym terapia grupowa, z której wszyscy wychodzą naładowani pozytywną energią. Jeśli do tego dołożymy hektolitry endorfin powstające podczas zimnych kąpieli, mamy gotowy przepis na lepsze, zdrowsze i bardziej kolorowe życie.

A jakie są zagrożenia?

Zagrożenia bezpośrednio wynikają z przeciwwskazań. Centralizacja krążenia i wzrost oporu obwodowego skutkują podniesieniem ciśnienia tętniczego i przeciążeniem serca zwiększającym zapotrzebowanie na tlen. Zapotrzebowanie to może dodatkowo się zwiększyć w wyniku obciążenia układu oddechowego hiperwentylacją i/lub skurczem oskrzeli. Zimno może wywołać też skurcz naczyń wieńcowych i nasilić niedokrwienie mięśnia sercowego z poważnymi tego następstwami, jak zawał lub groźne dla życia zaburzenia rytmu serca.

Trzeba też pamiętać, że drżenia mięśniowe szybko prowadzą do zmęczenia i pogarszają koordynację ruchów, zwiększając ryzyko utonięcia. W literaturze naukowej można także znaleźć doniesienia o reakcji podobnej do anafilaktycznej spowodowanej kontaktem z zimnem. Warto dodać, że nie wolno morsować po spożyciu alkoholu, pomimo powszechnie panującego przekonania, o jego rozgrzewających właściwościach. Negatywny wpływ alkoholu związany jest nie tylko z zaburzeniem właściwej oceny sytuacji, ale przede wszystkim alkohol może wpłynąć na niepożądaną reakcję układu krążenia.

Czy morsowanie jest tylko dla dorosłych?

Morsowanie w Polsce ma ponad 40-letnią historię. Początkowo miłośnicy lodowych kąpieli traktowani byli z przymrużeniem oka, ale oni, nic sobie z tego nie robiąc, systematycznie zarażali entuzjazmem swoje rodziny i znajomych.

Dziś śmiało można powiedzieć, że Polska jest morsującą potęgą. Każdego roku powstają nowe kluby i stowarzyszenia, a na oficjalnych zlotach miłośników zimnych kąpieli pojawiają się setki osób, do których dołączają nawet goście z zagranicy. Dość powiedzieć, że w ubiegłym roku w USA na mistrzostwach Ameryki w pływaniu w Atlantyku nasza reprezentacja okazała się bezkonkurencyjna. W Polsce też został pobity rekord Guinnessa w liczbie jednocześnie morsujących.

Obecnie na spotkania przychodzą coraz młodsi i… coraz starsi. O ile trudno ustalić wiek najmłodszego polskiego „morsa”, to najstarszy ma blisko 90 lat. Dzieci chętnie naśladują rodziców, więc jeśli tylko nie są do tego zmuszane i dobrze tolerują niską temperaturę, nie powinno im się stawiać przeszkód. Śmiało można powiedzieć, że jeśli nie ma medycznych przeciwwskazań, wiek nie stanowi przeszkody.

Dlaczego podczas morsowania wydzielają się endorfiny?

Zimno, podobnie jak gorąco, jest stresorem. Zanurzenie w zimnej wodzie powoduje ból, ale w odróżnieniu od wody gorącej nie powoduje uszkodzenia tkanek. Wytwarzanie endorfin jest więc jednym ze sposobów walki z nieprzyjemnym bodźcem. Osoba morsująca w wyniku zwolnienia przewodnictwa nerwowego, podniesienia progu bólu i wreszcie wytwarzania endorfin nie tylko nie czuje dyskomfortu, ale wręcz odczuwa przyjemność z przebywania w zimnej wodzie.

Czy morsowanie zwiększa metabolizm?

Tak, jest to mechanizm obronny. Zwiększenie metabolizmu ma na celu produkcję większej ilości ciepła, aby zrównoważyć jego straty. Odbywa się to bezpośrednio poprzez drżenia mięśniowe oraz pośrednio poprzez układ hormonalny. Trijodotyronina (T3), aminy katecholowe i glukagon pośredniczą w termoregulacyjnym modyfikowaniu tempa metabolizmu, można je więc zaliczyć do efektorów układu termoregulacji.

Rozmawiała Agnieszka Krupa

Dr n. med. Patryk Krzyżak jest elektrofizjologiem, ale od lat zajmuje się medycyną sportów ekstremalnych. Jest też lekarzem nurkowym kwalifikującym do płetwonurkowania, także osoby niepełnosprawne. Współzałożyciel projektu MedExpeditions, mającego na celu badanie funkcji układu krążenia w odpowiedzi na wysokość oraz podczas nurkowania w najwyżej położonych jeziorach świata. Kierownik medyczny dwóch wypraw naukowych w chilijskie Andy: Ojos del Salado 2012 MedExpedition oraz Nevado Tres Cruces 2015 MedExpedition. W trakcie tej ostatniej ustanowił rekord świata w nurkowaniu na wysokości (5 906 m n.p.m.). Płetwonurek (DiveMaster SDI) i fotograf podwodny, przez wiele lat współpracował z magazynem o nurkowaniu i podróżach „Wielki Błękit”. Pasjonat wulkanów – w swych podróżach przez 6 kontynentów nie tylko nurkował wokół wulkanicznych wysp Pacyfiku, ale też wspinał się na wulkany Europy, Makaronezji, Ekwadoru, Chile i Indonezji.

28.03.2019
Zobacz także
  • Polacy będą żyli krócej
  • Komu najbliżej do 100 lat życia
  • 116-letnia Japonka najstarszą osobą na świecie
  • Geny czy środowisko – naukowcy odpowiadają na pytanie o przyczyny chorób
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta