Oby Polacy nie potwierdzili, że są Włochami Północy

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Jesteśmy teraz zmuszeni do stworzenia intensywnej terapii na korytarzach, salach operacyjnych, salach wybudzeń – mówią włoscy lekarze, cytowani w „Corriere della Sera”. Lekarze apelują: „To nie jest czas na wychodzenie na zewnątrz, na zakupy czy na aperitif”, jednak Włosi nie zmieniają stylu życia.


Lublin, ćwiczenia służb ratunkowych na wypadek wybuchu epidemii koronawirusa. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

„Antonio Pesenti, 68 lat, jest koordynatorem jednostki kryzysowej ds. intensywnej terapii w regionie Lombardii. Publicznie chwalony przez naukowca Alberto Mantovaniego jako jeden z najlepszych ludzi nauki we Włoszech, jest lekarzem o silnych nerwach, przyzwyczajonym do panowania nad każdym rodzajem sytuacji kryzysowej. Ale o godzinie dziewiątej w sobotni wieczór, po 17 dniach nieprzerwanej pracy, jego głos łamie zmęczenie i niepokój: »Jeśli ludzie nie zrozumieją, że muszą zostać w domu, sytuacja stanie się katastrofalna«” – czytamy w artykule.

Włoscy specjaliści skierowali do premiera Giuseppe Contego list, w którym przestrzegają przed rozwojem sytuacji. Lekarze spodziewają się, że pod koniec marca chorych w samej Lombardii będzie tak wielu, że potrzeba będzie dziesięć razy więcej stanowisk intensywnej terapii. Na spodziewanych 18 tysięcy pacjentów wymagających hospitalizacji nawet 3,2 tysiąca może potrzebować opieki intensywnej. Dziś takich pacjentów jest ponad tysiąc, do tego dochodzą ci, którzy są w stanie ciężkim i w każdej chwili mogą wymagać pomocy na OIT.

Lekarze przypominają też rządowi, że oprócz pacjentów z COVID-19 są też inni, których stan zdrowia może wymagać pomocy medycznej bez związku z epidemią koronawirusa, a w tej chwili opieka medyczna jest w takim kryzysie, że mogą zostać bez pomocy. Przykładem jest kilkakrotne wydłużenie czasu oczekiwania na karetkę – z 8 minut do godziny.

Specjaliści chcą dotrzeć z przekazem do polityków, ale też zwykłych obywateli. Mimo że zagrożenie – mierzone choćby liczbą zgonów (8 marca, wieczór: 366) – jest ogromne, Włosi do tej pory nie zmienili stylu życia. – To nie jest czas na wychodzenie na zewnątrz, na zakupy czy na aperitif, jak to mówimy od kilku dni. Musimy zmienić stosunki społeczne. Musisz wyjść tylko po to, żeby kupić jedzenie – mówi cytowany przez dziennik lekarz.

Włoski rząd podjął próbę zamknięcia najbardziej dotkniętego epidemią obszaru, czyli Lombardii. Zakazem poruszania się zostało objętych około 16 milionów obywateli. Jednak zanim dekret o otoczeniu Mediolanu i innych miast regionu został ogłoszony, nastąpił wyciek do mediów – i w efekcie setki, jeśli nie tysiące mediolańczyków i innych mieszkańców zagrożonych zamknięciem w czerwonej strefie po prostu uciekło na południe. Skutki mogą być opłakane, bo o ile system ochrony zdrowia w północnych Włoszech działał przed epidemią co najmniej poprawnie (po prostu – dobrze), na południu kraju (poza Rzymem) jest on na co dzień niewydolny – przede wszystkim brakuje miejsc na oddziałach intensywnej terapii.

Co z łóżkami OIT w Polsce?

8 marca wieczorem warszawskie szpitale zadeklarowały pięć wolnych miejsc na oddziałach intensywnej terapii. W całym województwie takich miejsc było oczywiście kilka razy więcej (np. w Radomiu – sześć, ale w Płocku – tylko jedno), przy czym powiaty okalające Warszawę raportowały również jedynie pojedyncze miejsca lub ich zupełny brak.

Brak miejsc na oddziałach OIT i OIOM to stały problem większości szpitali – w zasadzie przez cały rok. Ponieważ oddziały generują wysokie koszty, których nie pokrywa w całości kontrakt z NFZ, w dodatku obowiązują wysokie standardy zatrudnienia, szpitale raczej ograniczają liczbę łóżek. Już tydzień temu podczas spotkań z wojewodami dyrektorzy szpitali otrzymali wytyczne zmierzające do zwiększania łóżek intensywnej terapii na wypadek pojawienia się ciężkich przypadków COVID-19 w większej liczbie.

Że będą potrzebne, nie ulega wątpliwości: do niedzielnego wieczora potwierdzono w sumie jedenaście przypadków zakażenia koronawirusem, stan jednego z pacjentów, 73-letniego mężczyzny jest określany jako poważny i przebywa on w jednym z wrocławskich szpitali na OIT. Stan pozostałych zakażonych lekarze określają jako dobry.

We Włoszech największym problemem jest bardzo duża grupa zakażonych w starszym wieku. Wynika to, jak oceniają się specjaliści od zdrowia publicznego, właśnie z faktu, że zaniedbane zostały procedury ograniczania kontaktów, co w kraju, w którym jest silna kultura wręcz codziennych spotkań poza domem, wspólnych kolacji, poprzedzonych serdecznymi gestami powitalnymi, ułatwiło rozprzestrzenianie się wirusa również w najbardziej bezbronnej wobec niego grupie wiekowej.

Rozmowa z Tadeuszem Jędrzejczykiem:

Małgorzata Solecka: Polacy często są nazywani „Włochami Północy”. Mamy podobny temperament, podobną skłonność do obchodzenia zakazów, podobny stosunek do instytucji publicznych. W kontekście epidemii COVID-19 brzmi to złowieszczo, ale może właśnie mamy szansę, by uniknąć błędów, jakie popełnili czy popełniają Włosi?

Tadeusz Jędrzejczyk, ekspert zdrowia publicznego, dyrektor Departamentu Zdrowia Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, b. dyrektor Centrali NFZ: Doświadczenia już nie tylko Chin czy Korei pokazują, że taktyka „zdiagnozuj pacjenta, śledź źródła zakażenia oraz kolejne osoby narażone, izoluj je i obserwuj” jest niewystarczająca. Konieczne są zdecydowane działania na przecięcie łańcucha zakażeń.

Czyli izolacja?

Na pewno trzeba szybko rozważyć ograniczenie aktywności. Celem jest zatrzymanie, a tak naprawdę opóźnienie epidemii. Nie możemy dopuścić do dużej liczby zachorowań jednoczasowych. Musimy zrobić wszystko, żeby chorzy wymagający opieki medycznej pojawiali się w systemie stopniowo. Oczywiście, część osób musi pozostać aktywna – chodzi o zaopatrzenie w żywność, muszą pracować służby porządkowe i ci, którzy dbają o bezpieczeństwo. Nie staną elektrownie czy wodociągi. Wszyscy, którzy muszą pracować, by inni mieli zabezpieczone potrzeby życiowe, powinni być zaopatrzeni w środki ochrony osobistej – aby mogli chronić siebie i nie narażać innych, choćby swoich rodzin.

Poczekalnie POZ, opieki ambulatoryjnej czy izby przyjęć szpitali należą z pewnością do szczególnie ryzykownych miejsc, jest więc oczywiste, że tam środki ochrony powinny być kierowane w pierwszej kolejności. Pacjenci powinni być uświadamiani, że najlepiej w tym czasie bez potrzeby nie pojawiać się w poradniach. W ogóle. Przedłużenie recepty można załatwić zdalnie. Również zwolnienie lekarskie.

Polscy seniorzy z pewnością rzadziej wychodzą i spotykają się w szerszym gronie, niż Włosi.

Coraz głośniej i częściej powinniśmy w tej chwili przypominać Polakom, młodszym i starszym, że teraz jest pora na siedzenie w domu. Zwłaszcza osoby starsze i z grup ryzyka, np. przewlekle chore, powinny być otoczone swego rodzaju kordonem bezpieczeństwa. W najbliższych tygodniach nie powinniśmy uważać za nic dziwnego odwiedzanie rodziców czy dziadków w maseczkach ochronnych i unikanie nie tylko pocałunków na przywitanie, ale nawet podawania ręki. Troskę trzeba i można wyrażać w słowach i czynach – przez dostarczanie żywności czy lekarstw.

Unikajmy, jeśli to tylko możliwe, zbędnych wyjść, przejazdów transportem zbiorowym, galerii handlowych, kin, teatrów. Również kościołów i urzędów.

09.03.2020
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta