Europa na froncie walki z koronawirusem

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

Szpitale na południu Europy w ciągu ostatnich tygodni przeszły epidemiczne tornado, przyjmując codziennie setki pacjentów z ostrymi objawami COVID-19. Relacje lekarzy pokazują, że nawet funkcjonujący na światowym poziomie system w obliczu epidemii staje na granicy zapaści.


Fot. Cezary Aszkiełowicz/ Agencja Gazeta

Hiszpania potwierdziła dotychczas ponad 42 tys. zakażeń. Doszło tam już do niemal 3 tys. zgonów z powodu koronawirusa. To po Włoszech drugi kraj w Europie, gdzie COVID-19 zbiera największe śmiertelne żniwo. Dla porównania Niemcy – z liczbą zakażeń na poziomie niemal 33 tys. - odnotowały 160 zgonów.

Hiszpańscy lekarze w rozmowach z lewicowym dziennikiem „El Pais” mówią, że „to wojna naszego pokolenia”. Na oddziale intensywnej terapii w szpitalu uniwersyteckim Getafe w okolicach Madrytu, czyli w regionie najbardziej dotkniętym epidemią, lekarze przyznają, że nie są w stanie wszystkim udzielić pomocy.

– Pacjenci umierają w samotności – mówią dziennikarzom.

Tylko w zeszłą niedzielę na oddziały intensywnej terapii w Hiszpanii trafiło ponad 170 osób z ostrą niewydolnością oddechową. W Madrycie konieczne było podwojenie stanowisk intensywnej terapii. – To drenująca i stresująca praca ponad siły. Pracujemy w kombinezonach, w kapturach, maskach i goglach, które cały czas zaparowują. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam – powiedziała „El Pais” Maria Antonia Estecha, kierująca oddziałem intensywnej terapii szpitala w Maladze na południu Hiszpanii, gdzie od dwóch tygodni bez przerwy próbuje ratować pacjentów, starając się równocześnie nie złapać infekcji. Praca jest o tyle trudniejsza, że wymaga zaangażowania całego zespołu, łącznie z ochroną.

Brakuje nie tylko ludzi, ale też sprzętu. Jak mówi w rozmowie z dziennikiem Augustin Vasquez, pielęgniarz ze szpitala im. Gregoria Maranóna w Madrycie, zaczyna brakować podstawowych środków ochrony – kombinezonów, rękawiczek, masek i ochronnych gogli, które mimo że jednorazowe, są przez personel dezynfekowane i używane powtórnie.

Spada przez to jakość opieki nad pacjentami. Pielęgniarka szpitala Princesa w Madrycie przyznaje, że aby ograniczyć zużycie środków ochrony osobistej, zmiana jest organizowana w taki sposób, żeby wchodzić do sal z pacjentami maksymalnie dwa, trzy razy w ciągu zmiany.

Odszedł lekarz

Podobne nastroje panują we Francji, gdzie w sobotę zmarł pierwszy lekarz, 68-letni Jean-Jacques Razafindranazy, który, mimo że na emeryturze, pomagał kolegom ze szpitala w Compiegne. Jak donosi dziennik „Le Parisien”, nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób doszło do zakażenia w jego przypadku. Przyjmował pacjentów na samym początku epidemii we Francji, kiedy jeszcze nie wdrożono restrykcyjnych środków ostrożności. Wiadomo, że właśnie z tego powodu część zespołu szpitala w Compiegne objęto kwarantanną.

Z jednej strony minister zdrowia Olivier Véran zapewnia, że rząd traktuje priorytetowo kwestię zaopatrzenia wystawionego na pierwszą linię walki z epidemią personelu medycznego w środki ochrony osobistej, z drugiej – pracownicy ochrony zdrowia mówią, że w szpitalach brakuje tak podstawowego zaopatrzenia, jak maski ochronne.

Po śmierci dr. Razafindranazego, jego koledzy ze szpitala w Compiegne w wypowiedziach dla lokalnej prasy mówili: – Nie umawialiśmy się na śmierć. Sytuacja jest bardzo poważna, ale zdaje się to nie docierać jeszcze do wszystkich.

O powadze sytuacji we Francji mówi jeszcze jeden fakt – pacjentów wymagających wentylacji w warunkach intensywnej terapii zaczęły przejmować szpitale niemieckie i szwajcarskie. Cztery szpitale cywilne oraz jeden wojskowy z regionu Badenii-Wirtembergii przyjęły ostatnio dziesięciu francuskich pacjentów. Pomoc zadeklarowały również landy Nadrenia-Palatynat oraz Saara. Francuzi mogą również liczyć na pomoc trzech kantonów szwajcarskich.

Dotychczas we Francji odnotowano ponad 22,6 tys. przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarły 1102 osoby.

Włosi walczą

Najpoważniejsza sytuacja wciąż panuje we Włoszech, gdzie obecnie zanotowano już blisko 70 tys. potwierdzonych zakażeń. Liczba zgonów już ponad dwukrotnie większa niż w Chinach. Obecnie to ponad 6,8 tys. zmarłych z powodu COVID-19 pacjentów.

Jeszcze przed weekendem dr Lorenzo D'Antiga, kierownik oddziału dziecięcego szpitala Papa Giovanni XXIII w Bergamo w rozmowie z amerykańską stacją NBC News stwierdził, że w szpitalu, gdzie pracuje, ponad połowa z tysiąca łóżek została przeznaczona dla chorych na COVID-19. Wszystkie terminy zabiegów planowych zostały anulowane.

– Gastroenterologia, oddział wewnętrzny czy nawet neurologia nie przyjmują innych pacjentów niż zakażonych koronawirusem – mówił amerykańskiej telewizji pediatra z Bergamo.

Największym problemem, zdaniem włoskiego lekarza, jest wzrost zakażeń wśród personelu medycznego. Zaznaczył on, że nawet do 30% personelu zmaga się już z infekcją.

– Na oddziale pediatrycznym pracuje 25 lekarzy. Obecnie dziesięciu jest już wyłączonych z pracy. Podobna sytuacja panuje na innych oddziałach – powiedział dr Lorenzo D'Antiga.

Równie wstrząsającą relację przedstawił kilka dni temu „New York Times”, publikując podcast z wywiadem z prof. Fabiano Di Marco z Uniwersytetu w Mediolanie, szefem oddziału chorób płuc Szpitala im. Jana XXIII w Bergamo. Według relacji profesora do szpitala, w którym pracuje, codziennie trafia od 50 do 70 osób z ostrym zapaleniem płuc. Żeby pomieścić tak duży napływ pacjentów, przeorganizowano pięć oddziałów chirurgicznych w oddziały dla pacjentów z koronawirusem. Na szybko przeszkolono także lekarzy różnych specjalności do udzielania pomocy pacjentom z ARDS.

Lekarz przyznał w rozmowie z „NYT”, że po raz pierwszy trafił do domu po trzech tygodniach pracy w szpitalu po 15-16 godzin dziennie.

Według jego relacji coraz większym problemem są zakażenia wśród personelu medycznego. Pod koniec ubiegłego tygodnia 460 pielęgniarek z 1000-łóżkowego szpitala w Bergamo było już na zwolnieniu chorobowym. Nie wszystkie były zakażone. – Część ma stwierdzone zakażenie, część pozostaje w kwarantannie, a część jest totalnie wypalona panującą sytuacją – relacjonował lekarz.

– To trudne, kiedy pacjentem jest twój kolega. A takich przypadków wśród lekarzy i pielęgniarek mamy dziesiątki – podkreslił prof. Di Marco.

25.03.2020
Zobacz także
  • Nowe zasady bezpieczeństwa w związku z pandemią koronawirusa
  • Premier: zaostrzamy środki bezpieczeństwa
  • Mediolan - lekarze znaleźli w domach 1800 osób z objawami COVID-19
  • "Nie ustąpi to do końca kwietnia"
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta