×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Położna na wyłączność

Ewa Stanek-Misiąg

Specyfika pracy z kobietą ciężarną polega na bezpośrednim kontakcie. Tu nie da się przyjmować przez telefon. W trudnej sytuacji były zwłaszcza te pacjentki, które nie miały wybranego gabinetu albo korzystały z usług prywatnych jednostek – opowiada Lucyna Mirzyńska, położna, pedagog rodzinna, autorka książki „Pierwsza pomoc w nauce macierzyństwa. Sprawdzone rady położnej rodzinnej”. Właśnie ukazał się aneks do niej „Mama i tata dadzą radę! Pierwsza pomoc w nauce rodzicielstwa na czas pandemii”.


Lucyna Mirzyńska, fot. arch. wł.

Ewa Stanek-Misiąg: Kogo pani dziś odwiedziła?

Lucyna Mirzyńska: Byłam u dwóch pacjentek. To były pierwsze wizyty po ich wyjściu ze szpitala. Jedna z pań urodziła pierwsze dziecko, a druga drugie. Obie uczestniczyły w prowadzonych przeze mnie zajęciach z edukacji przedporodowej (od marca prowadzę je online).
W związku z pandemią przed wizytą przeprowadzam wywiad epidemiologiczny, proszę też pacjentki o przesłanie mi skanów czy zdjęć dokumentacji medycznej. To pozwala mi lepiej się przygotować do wizyty i nie zaczynać jej od czytania i wypełniania dokumentów, czego zresztą nigdy nie lubiłam.
Do mieszkania wchodzę w stroju ochronnym – mam fartuch, rękawiczki i maseczkę, ochraniacze na buty. Cały czas myślę o tym, że rodziny, które odwiedzam muszą czuć się bezpiecznie. Przecież mogę być nieświadomą roznosicielką wirusa.
Jednak przestrzeganie procedur nie zawsze jest łatwe. 3-letni synek pacjentki, którą dziś odwiedziłam bardzo chciał się ze mną przywitać. Nie mogłam go przytulić. Ten rodzaj bliskości między personelem medycznym a pacjentem nie zawsze jest dobrze widziany, ktoś może nawet powiedzieć, że to nieprofesjonalne, ale w pracy położnej czasem nie można inaczej. Nieraz zdarzyło mi się tulić pacjentkę, która płacze. Teraz miałabym z tym kłopot. Mogłabym zostać posądzona o złamanie procedur epidemicznych.

Pacjentki nie rezygnują z pani wizyt w obawie przed koronawirusem?

Jedna z pań stanowczo nie życzyła sobie żadnych odwiedzin, ale prosiła o wparcie online.

A zdarzyła się pani jakaś rodzina, czy pacjentka zakażona?

Nie. Miałam natomiast pacjentkę, która leżała na oddziale szpitalnym zamkniętym z powodu podejrzenia zakażenia wśród personelu. Ta pani zachowała się bardzo ładnie. Zadzwoniła i umówiła się ze mną na konsultację online. Było jej o tyle łatwiej, że urodziła drugie dziecko.
Usiadłyśmy więc przy komputerach i odbyły wizytę, podczas której udało się nawet zbadać wysokość macicy. Pacjentka zrobiła to sama według moich instrukcji. Mogłyśmy sobie zaufać, ponieważ znałyśmy się wcześniej. Wcześniejszy kontakt z pacjentką jest bardzo ważny.
Standardy opieki okołoporodowej gwarantują kobiecie edukację przedporodową od 21 tygodnia ciąży. Taką edukację prowadzi położna rodzinna. Ginekolog ma obowiązek skierować pacjentkę do położnej rodzinnej między 21 a 26 tygodniem ciąży. Wybór położnej należy do pacjentki. Nie ma tu żadnej rejonizacji.
Z moimi pacjentkami spotykam się regularnie raz w tygodniu od 21. tygodnia ciąży, a od 32. tygodnia dwa razy na tydzień. Podczas tych spotkań muszę przygotować panie do porodu, radzenia sobie z bólem, do laktacji. Powinny wiedzieć, jak napisać plan porodu. Zwracam też uwagę na sytuację psychologiczno-społeczną. Położna powinna być wsparciem dla kobiety, a także wyczulona na oznaki ewentualnej depresji poporodowej.

Pandemia bardzo podniosła niepokój w położnictwie?

Kiedy w połowie marca wprowadzono ograniczenia, przez jakiś czas był kłopot z dostępnością ginekologów. Specyfika pracy z kobietą ciężarną polega na bezpośrednim kontakcie. Tu nie da się przyjmować przez telefon. W trudnej sytuacji były zwłaszcza te pacjentki, które nie miały wybranego gabinetu albo korzystały z usług prywatnych jednostek.
Odebrałam wtedy wiele telefonów, podobnie jak moje koleżanki, z pytaniami: „Co robić?”, „Miałam umówioną wizytę, kto mnie teraz przyjmie?”, „Miałam zlecone badania, kto je teraz wykona?”
Było bardzo nerwowo, ale potem to się uspokoiło, pacjentki zaczęły nabierać pewności siebie. Takiej pewności, która płynie z obserwacji swojego organizmu. Pomyślałam nawet, że wróciłyśmy do normalności, w której kobieta, gdy jest w ciąży o przebiegu prawidłowym, wcale nie musi być non stop pod opieką medyków.
Jestem położną od 31 lat i z tej perspektywy mogę powiedzieć, że naprawdę za mało wierzymy w siebie, nie słuchamy tego, co nam podpowiada intuicja.

Brak kontroli okazał się szansą na lepsze poznanie siebie, własnego ciała?

Dokładnie. Nadmierne oddanie się w ręce medyków może powodować utratę czujności albo przeciwnie, prowadzić do przeczulenia. Wtedy wszystko budzi niepokój, którego nie da się opanować bez interwencji medycznej, bez zasięgnięcia opinii medyka.
Zmianę tę oceniam na plus. Większość pacjentek udało się przekonać do tego, żeby się nie stresowały brakiem wizyt co 2 tygodnie czy obowiązkowej morfologii. Oczywiście tylko wtedy, gdy ich stan nie budził niepokoju. W rozmowach podpierałam się zawartymi w standardach opieki okołoporodowej wytycznymi dotyczącymi liczby badań. Położna ma kompetencje do prowadzenia ciąży fizjologicznej.
Największy niepokój wzbudziło wstrzymanie porodów rodzinnych. One właściwie stały się normą. Prawie zawsze ktoś z kobietą jest, najczęściej ojciec dziecka, zdarzają się też siostry, matki. Moje pacjentki skarżyły się: „Będę sama”, „Nikt mi nie pomoże”, bardzo się tego bały. Ale szybko okazało się, przynajmniej takie opowieści dotarły do mnie, że te porody były fantastyczne. Położne nawet robiły zdjęcia, co przecież nie należy do ich obowiązków. Mam takie zdjęcie pacjentki z dzieckiem przy piersi zaraz po narodzinach.
Żeby pacjentki miały wiadomości z pierwszej ręki, a nie przekazywane przeze mnie, utworzyłam na Facebooku specjalną grupę wyłącznie dla ciężarnych. Kobiety piszą, jak wyglądał ich poród. Zachęcam, żeby opisywały wszystko uczciwie. Było coś źle? Napisz. To pozwoli komuś się lepiej przygotować, łatwiej znieść zaistniałą sytuację. Korzystałam z tych wpisów, przygotowując aneks do książki „Mama i tata dadzą radę! Pierwsza pomoc w nauce rodzicielstwa na czas pandemii”.

Aneks nie ukaże się w formie papierowej?

Nie, zdecydowaliśmy się na e-book, ponieważ sytuacja jest dynamiczna i za chwilę wszystko może się zdezaktualizować.

Czy pani pacjentki nie skarżą się na osamotnienie w czasie ciąży? Nie ma spotkań ze znajomymi, nie ma spotkań rodzinnych.

Niektóre moje pacjentki mają z rodzicami tylko kontakt on-line, bo rodzice mieszkają daleko od nich, albo są czynni zawodowo i nie chcą narażać młodych, którzy oczekują dziecka na możliwość zakażenia. To jest na pewno trudne dla wszystkich.
Mama jednej z moich pacjentek była do tego stopnia przerażona, że dzwoniła do mnie, żebym jej opowiedziała w jakim stanie jest jej córka. Oczywiście nie mogłam tego zrobić, obowiązuje mnie tajemnica. Ale to pokazuje, jak wiele siły wymaga od nas obecna sytuacja. Ktoś słabszy psychicznie może naprawdę źle znosić izolację. Z drugiej strony wiem, że dla niektórych to dobry czas, ponieważ – jak opowiadają mi panie – można się skupić na przygotowaniach do przyjścia na świat dziecka.
Wiem od nich, jak bardzo czekały i czekają na nasze zajęcia online. Ja też traktuję je specjalnie. Dbam o ubiór, o makijaż. Proszę je o to samo. Mówię: „Chciałabym, żebyście przychodziły na nasze spotkania online tak piękne, jak przychodziłyście do mnie do gabinetu”. Staram się przekazywać wiedzę i podpowiedzi praktyczne nie zapominając o tym, jak ważny jest dobry nastrój, dobry humor.

Była pani namawiana na przyjęcie porodu w domu?

Nieraz. Było dużo pytań o to, czy pomogę w porodzie domowym. Nadal jestem o to pytana. Odpowiadam: „nie”. Nie pomagam w porodach domowych, choć jestem ich zwolenniczką. Jednak w obecnej sytuacji odradzam takie rozwiązanie. Zwłaszcza, gdyby jedynym powodem miał być strach przed koronawirusem. Poród domowy wymaga bardzo dobrego przygotowania. Rodzina musi wiedzieć na co się decyduje, fizycznie i emocjonalnie. Nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń do wyników badań.
W związku z pandemią wzrosło też zainteresowanie porodami z udziałem położnej komercyjnej. Decyduje się na to o wiele więcej pacjentek niż jeszcze parę miesięcy temu. W trzech krakowskich szpitalach jest to usługa zapisana w cenniku. Wszystko odbywa się oficjalnie. Pacjentka wpłaca określoną kwotę na rzecz szpitala i umawia się z wybraną położną na to, że będzie ją miała na wyłączność przez cały poród. Cudowna sprawa.

Niektórzy przewidują, że czeka nas wzrost urodzin po pandemii. To by była dobra wiadomość dla położnych?

Śmieję się, że żyję z seksu, ale to nie jest dobry moment na planowanie ciąży. Każdy patogen na początku rozwoju ciąży może uszkadzać młodą tkankę. Jak się będzie zachowywać koronawirus? Nie wiemy. Zbyt dużo jest niepewności, żeby ryzykować. Ale oczywiście życie jest życiem.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

 

Lucyna Mirzyńska – położna, pedagog rodzinna, absolwentka Collegium Medicum UJ, autorka wydanej nakładem wydawnictwa eSPe książki „Pierwsza pomoc w nauce macierzyństwa. Sprawdzone rady położnej rodzinnej” oraz aneksu „Mama i tata dadzą radę! Pierwsza pomoc w nauce rodzicielstwa na czas pandemii”.

 

14.05.2020
Zobacz także
  • Senat rozszerzył program Ciąża Plus o okres połogu
  • Zawód: położny
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta