×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Nie utknąć w menopauzie

Ewa Stanek-Misiąg

Czymś, co obserwuje się u kobiet w okresie postreprodukcyjnym jest odwrót od grzeczności. I to nie histeria, tylko bycie w prawdzie. Po prostu kobiety dają sobie prawo do bycia osobami autentycznymi – mówi dr Alicja Długołęcka – edukatorka seksualna, psychoterapeutka.


Dr n. hum. Alicja Długołęcka

Ewa Stanek-Misiąg: Badania dowodzą, że postawa wobec menopauzy przekłada się na jej objawy. Skoro tak, to znaczy, że ważny jest też język, jakim mówimy o menopauzie. Jakich słów nie używać? Które słowa uważa Pani za wyjątkowo szkodliwe?

Alicja Długołęcka: Wszystkie kobiety na całym świecie w podobnym wieku przestają miesiączkować, ale sposób, w jaki to przeżywają, także na poziomie fizycznym, bardzo się różni. Wynika to m.in. z uwarunkowań kulturowych, pozycji dojrzałych i starych kobiet w społeczeństwie – czy są ważne, czy się je spycha do tła.
Język odzwierciedla rzeczywistość, w której żyjemy. Byłabym za tym, żeby mówiąc o menopauzie, nie nadużywać słów „dolegliwość”, „problem”. Mówiłabym raczej „przeżycie”, „doznanie”. Słowo „objaw”, które wydaje się dość neutralne, wolałabym zamienić na „przejaw”. „Przejaw” jest mniej medyczny niż „objaw” i bardziej holistyczny. Podkreślałabym naturalność menopauzy – fazy wpisanej w życie kobiety. Żyjemy w kulturze, która unika tematu przemijania, starzenia. Mamy być wiecznymi trzydziestolatkami, czterdziestolatkami, w wieku 50 lat wyglądać na 35. Nieakceptowanie przemijalności tego, że wszystko się zmienia, powoduje, że często utykamy mentalnie w menopauzie. Nie idziemy dalej z obawy przed tym, co jest krytykowane, unieważniane, ośmieszane.
W trakcie szkolenia żeglarskiego usłyszałam, że „żagiel to nie gacie starej baby”, o kobiecie, która pracuje na poczcie, ktoś powiedział „stare pudło w okienku”, a młody mężczyzna o koleżance „stara rura”. Ile w tych słowach mieszka pogardy. Seksistowski język nie dotyczy zresztą tylko starszych kobiet.
Bardzo krzywdzącym określeniem jest klimakterium. Nie znoszę tego słowa. W moim odczuciu jest wręcz obrzydliwe. Klimakterium, czyli przekwitanie. To tak, jakby istniała tylko jedna pora roku, wiosna. Jakby o wartości kobiety decydowała jedynie jej faza reprodukcyjna. Wiem, że to tkwi głęboko w naszych przekazach kulturowych, ale uważam, że jest chore.
Sprzeciwiam się też mówieniu, że menarche oznacza stanie się kobietą. Wszystko we mnie krzyczy, gdy słyszę: „Zaczęłaś miesiączkować, no to teraz jesteś kobietą”. Zgodnie z tym, ustanie miesiączkowania jest końcem bycia kobietą. Bzdura!
Moje pacjentki mają różne somatyczne trudności i traumy, są po mastektomiach (usunięcie piersi), histerektomiach (usunięcie macicy) i często mówią o odzyskiwaniu kobiecości. Takiego używają sformułowania – „odzyskiwanie kobiecości”. Wielką krzywdę wyrządzają nam przekazy kulturowe, według których ustanie miesiączki, utrata macicy, odjęcie piersi oznacza dla kobiet, że przestają się czuć kobietami. Powtarzam pacjentkom, że to, co je spotkało jest rezultatem choroby czy zmian fizycznych związanych z upływem czasu, ale w żadnym razie nie umniejsza ich kobiecości.

Swojej książce o menopauzie dała Pani tytuł „Przypływ” na przekór temu, z czym się menopauza powszechnie kojarzy, czyli utratą?

Piszę tę książkę jako przewodnik, będzie mieć podtytuł „Edukacja psychoseksualna dla kobiet dojrzałych”. Słowa „przypływ” używam z rozmysłem. Po to, żeby się przeciwstawić „uderzeniom gorąca”, które występują w chyba każdym opisie menopauzy. Nie akceptuję tego militarnego języka. Uderzenie sprawia ból, pozbawia sił. To jest coś, z czym trzeba walczyć.
Z badań antropologicznych wiemy, że coś, co w naszej kulturze jest określane jako „uderzenia gorąca”, w innych traktuje się jako przypływ mocy. Prawdy zawarte w starych wierzeniach można traktować jako metaforę – zatrzymanie cyklu miesięcznego oznacza kumulowanie kobiecej mocy. Jest to potężna zmiana, więc to oczywiste, że może się wiązać z przejawami, które odbieramy jako trudne i nieprzyjemne.
Okres okołomenopauzalny można porównać pod względem zmian, jakie zachodzą w organizmie, do okresu dojrzewania płciowego. Ciało potrzebuje innego sposobu odżywiania się niż do tej pory, innego rodzaju ruchu, odpoczynku od zadań, którymi wiele z nas jest przytłoczonych. Uważam, że to jest moment w życiu, kiedy warto się zatrzymać, zadbać o siebie i także opłakać to, co odeszło w przeszłość. Pogodzenie się z upływem czasu jest bardzo ważne, jest zapoczątkowaniem fazy wzrastania – dojrzewania. Robi się wtedy miejsce na uznanie, że jesteśmy dla siebie wystarczająco dobre i że wystarczająco dobre jest też nasze ciało, które nadal funkcjonuje i czuje. Czuje zarówno rzeczy nieprzyjemne, jak i przyjemne.

Wobec kobiet artykułuje się wiele oczekiwań przez całe ich życie. Mamy być grzeczne i pomocne, mamy być dobrymi matkami, babkami, mamy dbać o wygląd. Co do menopauzy, mamy ją przyjąć z godnością, to znaczy wiedzieć, jakie zachowanie przystoi dojrzałej kobiecie, a jakie nie. Przeciwko czemu należy się zbuntować w pierwszej kolejności?

Nigdy nie jest za późno na bunt, to po pierwsze. Myślę, że w naszej kulturze zakorzenione jest uzależnianie poczucia własnej wartości od stereotypowej atrakcyjności seksualnej. Dla wielu kobiet ważne jest to, by mężczyźni widzieli je jako obiekty seksualne. Takie kobiety często próbują zatrzymać czas, walczą ze swoją cielesnością, czyli właściwie same ze sobą. Albo przytłacza je poczucie wstydu.
Najpierw jesteśmy wciskane w role… nie wiem, jak się dziś mówi na atrakcyjne seksualnie młode kobiety…

Kiedyś to były „laski”.

Albo „dupeczki”. A potem ta sama „laseczka” zostaje „starą babą”, „babiszonem”, „starym pudłem”.
Dla kogoś, kto jest zewnątrzsterowny, czyli polega na zdaniu innych, to może być duży cios. Dlatego tak ważne jest na etapie wychowania od najwcześniejszych lat budowanie wewnątrzsterowności – zaufania do siebie.

Niby żartobliwe określenia kobiet w wieku okołomenopauzalnym „ryczące czterdziestki, wyjące pięćdziesiątki” można odbierać jako próbę tłumienia emocji kobiet dojrzałych. Dlaczego to nie prowadzi do niczego dobrego?

To pytanie porusza wiele tematów. Zaczęłabym od czegoś, co nie jest wygodne, czyli tłumionej złości. Konstrukt „grzecznej dziewczynki” zakłada uległość i powściągliwość. Jest to trening niewyrażania tzw. trudnych emocji. Skutkiem tego treningu jest skłonność do biernych form agresji – obrażania się, uporczywego milczenia czy wybuchów nieopanowanej złości. Nie wiązałabym jednak tego z menopauzą, tylko z wieloletnim autodestrukcyjnym i niewłaściwym treningiem regulowania emocji.
Natomiast czymś, co obserwuje się u kobiet w okresie postreprodukcyjnym jest odwrót od grzeczności. I to nie histeria, tylko bycie w prawdzie. Po prostu kobiety dają sobie prawo do bycia osobami autentycznymi. Jedne będą powściągliwe, ale bardzo stanowcze w swoich decyzjach, inne będą bardzo ekspresyjnie wyrażały gniew w kwestiach, na które przez całe lata się zgadzały. Dojrzałe kobiety znane są z tego, że często wyrażają gniew w imieniu innych. Stają po stronie słabszych, pokrzywdzonych, grup mniejszościowych. Występują przeciwko różnym niesprawiedliwościom społecznym. Mają moc i z niej korzystają, nie oglądając się na to „co inni pomyślą”.

Przypomina Pani dojrzałym kobietom, że mają ciało, które czuje, także przyjemność. Jak przekonać Panie, że menopauza nie musi odbierać im apetytu na życie?

Można odnieść wrażenie, że w języku polskim sprawność seksualna dotyczy wyłącznie mężczyzn. W kontekście kobiet ten temat w ogóle nie istnieje, a już szczególnie kobiet po menopauzie, które mają być nieseksualne i zajmować się wnukami.
Zachęcam panie do samopoznania, treningów świadomościowych dotyczących obszaru dna miednicy, waginy, korzystaniu z technik masturbacyjnych służących rozładowaniu napięcia, poprawieniu ukrwienia.

Fizjoterapeutki urologiczne mówią, że kobiety dojrzałe na ogół nie wierzą w siebie, wątpią, by udało im się coś zmienić.

Tak, też widzę ten rodzaj zrezygnowania. Ono wynika z braku akceptacji przemijania. Wiązałabym go też z przekonaniem o tym, że wartościowa kobieta to taka, która się poświęca. A ta, która żyje w zgodzie ze sobą jest egoistką. Więc jeśli dbam o siebie, to jestem egoistką. Nic bardziej mylnego. Tu chodzi o jakość życia. Zmieniając sposób myślenia, zmieniamy sposób traktowania własnego ciała. Doceniamy je. Dbamy o nie, nie tylko w aspekcie zdrowotnym, co jest bardzo ważne, ale też przyjemnościowym. Nasze ciało jest zdolne do odczuwania przyjemności przez całe życie, aż do śmierci. Każdej przyjemności, także tej seksualnej.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

Dr n. hum. Alicja Długołęcka – edukatorka seksualna, psychoterapeutka, wykładowczyni na Wydziale Rehabilitacji AWF w Warszawie, przyjmuje w Centrum Terapii Lew-Starowicz, autorka i współautorka książek: „Dojrzewanie, miłość, związki. U progu dorosłości”, „Jak się kochać? Edukacja seksualna dla każdego”, „Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci”, „Seks na wysokich obcasach”, „Wdzięczność”. Najnowsza książka - „Przypływ” - ma się ukazać na wiosnę 2022 roku nakładem wydawnictwa Znak.

01.12.2021
Zobacz także
  • Wyjątkowa rozmowa o przekwitaniu - część II
  • Wyjątkowa rozmowa o przekwitaniu
  • To nie kłopot, to menopauza
  • Poddać się menopauzie
Wybrane treści dla Ciebie
  • Depresja okołomenopauzalna
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta