×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Zdrada – i co dalej?

Z psychiatrą i psychoterapeutą prof. Bogdanem de Barbaro rozmawia Katarzyna Sajboth-Data

Osobiście nie przepytuję od razu zgłaszającej się do mnie pary o to, czy przypadkiem nie zdradzają swojej drugiej połówki, ale informuję, że jeśli zdecydują się na terapię, pozostając jednocześnie w innych związkach, to wówczas taka terapia ma niewielkie szanse na skuteczność – mówi prof. Bogdan de Barbaro, Kierownik Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum.


Prof. Bogdan de Barbaro / Fot. Bartosz Siedlik

Dla kobiet zdrada jest czymś innym niż dla mężczyzn. Jaka jest różnica?

Ryzykując uogólnienie, można powiedzieć, że dla kobiety bolesny jest związek emocjonalny partnera z inną kobietą. Spędzanie z nią czasu, rozmawianie o osobistych sprawach, bliskość uczuciowa – to przez partnerkę jest odbierane jako zdrada.
Natomiast dla mężczyzn zdradą jest przede wszystkim relacja seksualna partnerki z innym mężczyzną. Stąd różne definicje zdrady. Można powiedzieć, że będzie nią realizowanie różnych potrzeb z osobą spoza związku z uszczerbkiem dla tego związku: osłabiając go i sprawiając, że staje się on mniej potrzebny, twórczy i atrakcyjny.

Zatem jeżeli kobieta pozostaje fizycznie wierna mężczyźnie, ale jest w głębokiej relacji emocjonalnej z innym mężczyzną, to jej partnerowi nie będzie to przeszkadzać?

Myślę, że przyjaźnie pozamałżeńskie nie muszą być zagrożeniem dla małżeństwa, ale to będzie zależało od siły i głębokości związku małżeńskiego, a więc od tego, na ile partner małżeński czuje się w związku pewnie, na ile odczuwa, że jest kochany, chciany, ważny. Być może wtedy inne związki nie będą mu przeszkadzać. Zatem im silniejszą relację z żoną czuje jej partner, tym mniej zagrażają mu jej inne relacje – nie boi się ich, ponieważ one nie osłabiają jego miejsca w jej życiu.

Jeśli zdradę potraktujemy jako sytuację kryzysową, a tę jako możliwość rozwoju, to czy zdrada, zamiast końcem związku, może być czymś, co spowoduje jego pozytywną przemianę?

Odróżniłbym zdradę od zdradzania. Kiedy się zdradzi, bo się „zbłądziło”, ale nie chce się tego powtarzać, to sytuacja jest inna od tej, gdy tworzy się z kimś drugi związek, pozostając w pierwszym. Bo kiedy w tym drugim zaczyna się realizować potrzeby seksualne, uczuciowe czy intelektualne, to taka sytuacja może silnie zagrażać pierwotnej relacji.
Choć bywają okoliczności, w których zdradzający tak poukłada swoje życie, że – przynajmniej przez jakiś czas – dobrze funkcjonuje w dwóch związkach jednocześnie. Spotkałem się z takimi sytuacjami, kiedy żona kochała męża, ale erotycznie nie mogli się dopasować. Spotykała się więc z mężczyzną, z którym łączył ją satysfakcjonujący seks, ale wszystkie pozostałe obszary życia łączyła ze swoim mężem i w tę relację była rzeczywiście zaangażowana.

Czy taki układ występuje przy wiedzy czy niewiedzy osoby zdradzanej? Czy jeśli ktoś wie, to jest to rodzaj umowy, a nie zdrady?

Jeśli ktoś wie, że jest zdradzany, czuje się zraniony i oczywiście ma to swoje negatywne następstwa dla związku. Ale bywają takie „nowoczesne” relacje, w których dwie osoby wstępnie deklarują sobie wolność seksualną. Powstaje pytanie, czy wersja „rób, co chcesz” nie zawiera między wierszami wątpliwości w zaangażowanie i siłę uczuć osoby, która taki układ proponuje. Bo przecież w miłości, inaczej niż w przyjaźni, idea wyłączności i jedyności jest silnie obecna. Gdy tej wyłączności brak, powoduje to rysę lub pęknięcie danej relacji.
Stąd też kobieta, która dzieli realizację swoich potrzeb pomiędzy dwóch mężczyzn, będzie to raczej ukrywała przed swoim mężem. Gdyby jej mąż o tym wiedział, prawdopodobnie jego honor i duma nie pozwoliłyby mu na trwanie w takim układzie. Choć, skoro żyjemy w czasach płynnej nowoczesności, w której normy są mniej sztywne, z pewnością dziś więcej jest możliwe niż pokolenie czy dwa pokolenia temu.

Ma pan terapeutyczne doświadczenie z małżeństwami, które początkowo funkcjonowały jako otwarte związki, a później zaczęło im to ciążyć?

Miałem w terapii osobę, która przez pewien czas pozostawała w takim związku. Pomimo początkowej zgody, po pewnym czasie poczuła, że jest w pułapce i tej „niejedyności” nie była w stanie i nie chciała dłużej wytrzymywać. Wszystko zależy od tego, jaki jest – niekoniecznie zwerbalizowany – projekt na związek, jakie są o nim wyobrażenia i czy w tej sprawie jest zgoda między partnerami. Są relacje zapewniające wzajemny rozwój i spełnienie w większości życiowych obszarów. Są też takie, które łączy np. wspólnota rodzicielska, a pozostałe obszary tworzą pewną osobność.

14.11.2018
strona 1 z 3
Zobacz także
  • Gdy brakuje światła
  • Czy hobby może być patologią?
  • Żeby się wypalić, najpierw trzeba płonąć
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta