Wsparcie psychologiczne w LPR

17.07.2017
Renata Kołton
Kurier MP

- Gdy zaczęłam pracę w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym dostałam maila od jednego z pracowników, w którym napisał, że psycholog nie ma pojęcia o tym, jak wygląda ratownictwo, i żeby móc cokolwiek na ten temat mówić, sama powinnam być ratownikiem medycznym - opowiada dr Małgorzata Wypych, psycholog wdrażająca w LPR system wsparcia psychologicznego.

Dr Małgorzata Wypych. Fot. Grzegorz Nowak

Renata Kołton: System wsparcia psychologicznego, który wdrażany jest w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym (LPR), to w polskim ratownictwie nowość.

Małgorzata Wypych: To prawda. LPR to jedyna jednostka Pogotowia Ratunkowego w Polsce, która wdraża jednolity i wspólny dla wszystkich swoich baz systemu wsparcia psychologicznego. Pierwsze osoby do realizacji tego zadania zatrudniono ponad 5 lat temu. Obecnie w projekt zaangażowanych jest 4 specjalistów. To dużo, biorąc pod uwagę, że w całej Polsce psychologów i psychoterapeutów związanych ściśle z ratownictwem medycznym jest siedmiu.

Na 12 000 ratowników?

Tak to wygląda.

Jak taki system wsparcia działa?

W naszym systemie jest kilka głównych obszarów, które razem składają się na wsparcie. Są to rekrutacja, pomoc w adaptacji, szkolenia i prewencja, pewna forma obserwacji oraz w razie potrzeby interwencje psychologiczne.

Procedury rekrutacji wdrażamy jako pionierzy. Przed zatrudnieniem ratownicy medyczni i piloci przechodzą testy psychologiczne, na podstawie których oceniamy ich predyspozycje do pracy w LPR. Od kandydatów oczekujemy, że będą to osoby stabilne emocjonalnie i dobrze radzące sobie ze stresem. Na podstawie testów można u ludzi ocenić ryzyko depresji i zespołu stresu pourazowego (ang. post traumatic stress disorder, PTSD). Staramy się więc wykluczyć tych, którzy mogą być narażeni na poważne konsekwencje psychologiczne tej pracy.

Wybieramy osoby mocno zmotywowane, co można stwierdzić m. in. podczas egzaminu praktycznego. W kryteriach kwalifikacyjnych jest wymóg minimum 3 lat doświadczenia w systemie ratownictwa - może to być praca na Szpitalnym Oddziale Ratunkowych (SOR) lub w karetce. Tacy ludzie są już zazwyczaj wyposażeni w mechanizmy zabezpieczające ich w trudnych sytuacjach.

Kładziemy też duży nacisk na umiejętności komunikacyjne i zdolność do współpracy. Podczas misji HEMS (ang. Helicopter Emergency Medical Service, pol. Śmigłowcowa Służba Ratownictwa Medycznego) ratownik medyczny musi potrafić współdziałać z lekarzem i z pilotem. Ważne jest dla nas integrowanie załóg, bo członkowie takiego zespołu łatwiej zadbają o siebie nawzajem.

W LPR mamy możliwość poszukiwania odpowiednich ludzi, ponieważ na jedno miejsce zgłasza się na ogół kilku kandydatów. W ratownictwie kołowym, pomimo tego, że wydaje się, że ratowników medycznych nie brakuje, z różnych powodów czasami ciężko o pracowników.

Czy lekarze, którzy chcą pracować w LPR również przechodzą testy psychologiczne?

Do tej pory nie było takiej rekrutacji, ale nie jest to wykluczone w przyszłości. Byłaby to duża rewolucja gdybyśmy w Polsce objęli lekarzy jakimkolwiek badaniem psychologicznym.

Ratownik medyczny został przyjęty i co dalej?

Osoba zatrudniona - pilot, lekarz czy ratownik medyczny - zapraszana jest na spotkanie zapoznawcze z psychologiem ze swojego regionu, który informuje go o niuansach związanych ze szkoleniem i adaptacją. Przez pierwszych kilka miesięcy ratownicy medyczni i piloci szkolą się do latania na danym typie śmigłowca i do współpracy z załogą. Muszą poznać procedury lotnicze, nasze wewnętrzne procedury medyczne oraz odbyć wymaganą liczbę lotów szkoleniowych. Dla osób z dużym doświadczeniem zawodowym znalezienie się znowu w pozycji szkolonego bywa czasami trudne do zaakceptowania.

Nowe osoby staramy się też wspierać, jak powinny się zachowywać w bazach, aby uzyskać akceptację kolegów. W firmie panuje już pewna kultura. Podczas ostatnich szkoleń okresowych pracownicy stworzyli nawet profile idealnych pracowników. Pracownicy dość otwarcie mówią o wzajemnych oczekiwaniach, o tym, co im się w codziennych relacjach personalnych podoba, a co nie, że miło jest np., kiedy ktoś idąc zrobić kawę zaproponuje też reszcie załogi. Takie niuanse budują atmosferę, sprawiają, że lepiej się ze sobą współpracuje.

Bardzo sobie cenię to, że jesteśmy już na etapie, kiedy mówimy o doskonaleniu relacji. Kładziemy nacisk na budowanie przyjaznej atmosfery, co przekłada się na wymianę wiedzy, chęć pomocy, ale też szczerość. Ma to ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa lotów i pacjenta.

Czy po etapie wdrażania pracownicy pozostają w kontakcie z psychologiem?

Co roku wszyscy pracownicy przechodzą kilkudniowe szkolenia okresowe, które związane są m. in. z zewnętrznym wymogiem odświeżenia uprawnień do latania. W ramach tych kursów organizowane jest także kilkugodzinne spotkanie z kimś z zespołu wsparcia psychologicznego. Tematy poruszane podczas kursów zależą od bieżących potrzeb. Omawialiśmy np. kwestie związane z rozwiązywaniem konfliktów czy nadużywaniem alkoholu. Generalnie duży nacisk kładziemy na prewencję, psychoedukację i rozwijanie świadomości. Zależy nam, aby ratownicy medyczni i piloci wiedzieli, co się może z nimi dziać po trudnej akcji, znali objawy depresji czy PTSD i potrafili ocenić, kiedy sami bądź ktoś z kolegów może potrzebować pomocy.

Będziemy też wdrażać, a w zasadzie doskonalić o elementy profesjonalne program wsparcia koleżeńskiego, Peer Support. Planujemy przeszkolić pracowników z zasad udzielania sobie wzajemnie pierwszej pomocy psychologicznej po trudnych zdarzeniach. Redagujemy także wewnętrzny felieton psychologiczny, coś w rodzaju niezbędnika psychologicznego.

Które zdarzenia są dla załóg szczególnie trudne?

Dla każdego członka załogi różne sytuacje mogą być trudne. W przypadku personelu medycznego możemy wyróżnić dwie kategorie takich zdarzeń. Pierwsza, to trudne przypadki medyczne. Z moich obserwacji wynika, że nasi ludzie traktują je jak wyzwanie. Jeśli musieli np. zastosować jakąś szczególną procedurę to chętnie się tym potem dzielą z innymi.

Druga kategoria to sytuacje ciężkie psychologicznie. Najtrudniejsze są wyjazdy do dzieci, kiedy małego pacjenta nie uda się uratować i martwe dziecko trzeba przekazać rodzinie. O tych zdarzeniach pracownicy rzadko chcą rozmawiać i sami sobie to jakoś w głowie układają. Czasami wspólne milczenie też jest dobrą formą radzenia sobie.

Z samą śmiercią ratownicy medyczni z czasem się oswajają. Przestają liczyć kolejne zgony, których byli świadkami. Sami na czas akcji się „zamrażają”, trudno im jednak poradzić siebie z emocjami rodziny zmarłego. Boją się, że ktoś zacznie płakać, panikować. Nie są na to przygotowani. Dlatego najczęściej po dopełnieniu formalności, upewnieniu się, że nikt nie jest narażony na autoagresję, załogi szybko się ewakuują.

Czy ratownicy medyczni rozmawiają o błędach medycznych?

Mówienie o błędach medycznych ogólnie jest w Polsce dużym problemem, nie tylko wśród ratowników medycznych. Nie analizuje się ich otwarcie, właściwie panuje w tym temacie milczenie. Szczególnie młodzi ludzie, którym wydaje się, że źle coś zrobili, albo widzieli czyjś błąd, na który nie potrafili bądź nie mieli możliwości zareagować, doświadczają czasami bardzo silnego poczucia winy. W skrajnych przypadkach prowadzi ono nawet do zaburzeń depresyjnych, objawów PTSD, rezygnacji z pracy.

System bezpieczeństwa w zakresie procedur lotniczych wymaga analizy wszystkich, nawet najdrobniejszych błędów. Robi się to po to, aby w przyszłości uniknąć podobnych nieprawidłowości. Dzięki temu wszyscy się uczą. W medycynie niestety otwarcie się tak nie postępuje. To duża strata i przez to ludzie pracują w większym stresie. Ale w światowej medycynie podejście do tego tematu się zmienia.

Co w sytuacji, gdy na miejscu zdarzenia są świadkowie, którzy obserwują, fotografują, nagrywają działania zespołu ratownictwa medycznego. Czy to potęguje stres załogi?

Nasi pracownicy są przyzwyczajeni do takich zachowań świadków. Robienie zdjęć, filmowanie to dla ratowników LPR norma. Śmigłowiec budzi sensację. Po kilku minutach materiały często są już w internecie. Zespoły mają zachować odpowiedni standard i kulturę w miejscu zdarzenia. Obecność świadków nie wpływa na ich pracę.

Czy pracownicy LPR mają możliwości indywidualnych spotkań z psychologiem?

Staramy się być w kontakcie z pracownikami, aby mieć możliwość poznania ich i zdobycia zaufania, żeby w trudnych sytuacjach wiedzieli do kogo się zwrócić. Jesteśmy do dyspozycji w każdej chwili, ale budowanie relacji z psychologiem zajmuje czasami lata. Organizacje nie mogą spodziewać się tu natychmiastowych efektów.

W LPR kilka lat zajęło nam oswojenie pracowników z tym, że jest ktoś, do kogo mogą się zwrócić, gdy czują, że mają problem z emocjami. Teraz w sytuacjach trudnych dzwonią, pytają, radzą się. Przypomina to zwrócenie się o koleżeńską poradę. Nasz personel to w przeważającej mierze mężczyźni. Trzeba wiedzieć, jak z nimi rozmawiać. Oni nie usiądą i nie zaczną tak po prostu opowiadać o swoich uczuciach. Widzę jednak, że pewne pojęcia z zakresu psychologii włączyli do swojego języka.

W sytuacji, gdy współpracownicy zauważają, że czyjeś zachowanie może wskazywać na jakieś problemy emocjonalne, zdarza się, że spotkanie pracownika z psychologiem aranżuje ktoś z kierownictwa. Wtedy przyjeżdżamy i wstępnie oceniamy co się dzieje. Sami nie diagnozujemy zaburzeń. Jeśli widzimy taką potrzebę to kierujemy pracowników do specjalistów z zewnątrz.

Jak wyglądały początki? Czy ze strony personelu był duży opór przed wiedzą psychologiczną?

Gdy zaczęłam pracę w LPR dostałam od jednego z pracowników, to akurat był lekarz, maila, w którym napisał, że psycholog nie ma pojęcia o tym, jak wygląda ratownictwo, i żeby móc cokolwiek na ten temat mówić, to sama powinnam być ratownikiem medycznym. Oczywiście nie do końca miał rację. Nie muszę obciąć sobie nogi aby pomóc komuś, kto jest bez nóg. Ale staram się poznać to dosyć zamknięte środowisko, w którym niewiele mówi się o emocjach. Wspólne loty podczas dyżurów, które mam w zakresie obowiązków, pozwalają mi dostrzec wiele rzeczy, z których nawet sami ratownicy medyczni i lekarze nie zdają sobie sprawy. Dziele się tym z nimi, bo wiele osób jest otwartych na informacje zwrotne. Dzięki tym lotom sama doświadczam sytuacji i przeżyć, o których być może sami nigdy by mi nie powiedzieli.

Co sprawia, że LPR taki system wsparcia udaje wdrażać?

Ten projekt udaje się realizować głównie dzięki przekonaniu dyrekcji, że jest to potrzebne. To była odgórna, świadoma inicjatywa. Dzięki temu, gdy sugerujemy jakieś nowe działania czy zmiany to jesteśmy traktowani poważnie i część rzeczy udaje się wdrażać. Choć nie można powiedzieć, że wszystko działa już tak, jakbyśmy chcieli.

Poza tym mamy naprawdę świadomy personel, ludzi otwartych na wiedzę. I choć jak wszędzie, zdarzają się osoby niechętne do korzystania ze wsparcia, to świadomość, że psychologia ma w tej pracy zastosowanie jest duża.

Rozmawiała Renata Kołton

Dr Małgorzata Wypych – psycholog, terapeuta w nurcie poznawczo-behawioralnym, interwent kryzysowy, wieloletni wykładowca akademicki. W obszarze zainteresowań badawczych zajmuje się czynnikami utrudniającymi regulację emocji w pracy. Obecnie pracuje w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym, wdrażając system wsparcia psychologicznego. Popularyzator psychologii w ratownictwie medycznym.