Ofiary przemocy seksualnej. Jak powinien zadziałać ZRM?

01.06.2020
Karolina Krawczyk
– Zatrważający jest fakt, że zauważamy tendencję wzrostową, jeśli chodzi o wykorzystywanie nieletnich – mówi Alicja Noworolska, pracownik socjalny i ratownik medyczny. Fot. istockphoto.com

Karolina Krawczyk: W jaki sposób ratownik medyczny może rozpoznać, że ma do czynienia z dzieckiem, które jest ofiarą przemocy seksualnej?

Alicja Noworolska: To bardzo trudne. Ratownik musi pamiętać, że każda ofiara zachowuje się inaczej. Przede wszystkim takie dziecko zachowuje się bardzo, bardzo niepewnie. Ponadto ma odruchy obronne, jak np. niechęć przed dotykiem, może też uciekać, ukrywać się czy zakrywać okolice intymne.

W niektórych sytuacjach np. chłopiec – ofiara przemocy seksualnej – z obawy przed kolejnymi niewłaściwymi kontaktami unika rozmowy z ratownikiem – mężczyzną. Czujność ratownika powinny wzbudzić: odsuwanie się, zamknięcie się w sobie, zawstydzenie, unikanie kontaktu wzrokowego itd. W takiej sytuacji, jeśli to możliwe, warto, aby to kobieta porozmawiała z dzieckiem. Choć oczywiście nie jest to reguła, że ofiara ucieka od ratownika, który jest tej samej płci, co oprawca.

Wyobrażam sobie, że zgwałcona dziewczynka nie będzie chciała o tym mówić, tym bardziej wprost.

W sytuacji, kiedy podejrzewamy napaść seksualną, a dziewczynka mówi, że np. boli ją brzuch, trzeba szybko uruchomić wyobraźnię. Nie można zapytać wprost: „Zostałaś zgwałcona?”, warto natomiast zadać inne pytanie: „Czy nie chciałabyś porozmawiać ze mną na osobności w drugim pokoju?”. I, jeśli nie ma sprzeciwu ze strony rodziców, warto wykorzystać taką sytuację. W bezpiecznym miejscu, bez świadków, ofiara prawdopodobnie powie więcej i pozwoli na badanie.

Co z obietnicami: „to będzie nasza tajemnica”, „nikomu nie powiem”, „zostanie to między nami”?

Ratownik nie może składać takich deklaracji. Trzeba dziecku dać nadzieję na to, że będzie się go chronić, ale jednocześnie delikatnie poinformować, że zebrane informacje muszą być przekazane dalej. Warto dziecku podziękować za zaufanie, np. powiedzieć: „dziękuję, że mi opowiedziałeś o tym, co się stało, i pozwoliłeś się zbadać. Stała ci się wielka krzywda, dlatego muszę o tym powiedzieć lekarzowi/policjantowi/rodzicom”.

Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, gdy to rodzic okazuje się oprawcą. Może to doprowadzić do awantury, zaprzeczenia czy nawet ataku agresji wobec ratowników.

Niewątpliwie są to sytuacje dramatyczne i nie należą do najłatwiejszych. W takich momentach możemy powiedzieć rodzicom, że podejrzewamy uraz w okolicy dróg rodnych i niezbędna jest konsultacja z lekarzem. Ratownik musi przekazać informację opiekunom prawnym w taki sposób, aby nie dopuścić do eskalacji emocji. Inaczej może się okazać, że nieświadomie znajdzie się w wirze domowej awantury. To może doprowadzić do dodatkowego cierpienia: osoba poszkodowana zostanie oskarżona, choć to ona jest ofiarą. Może dojść do kłótni między rodzicami i dziecko będzie żyło w przeświadczeniu, że to jego wina. To dokładanie kolejnego dramatu do – i tak już potwornej – traumy.

To znaczy, że ratownicy medyczni muszą trzymać emocje na wodzy.

Tak. Miejsce zdarzenia należy opuścić w możliwie najbardziej neutralnej atmosferze. Wiem, że to nie są proste rozmowy, ale profesjonalne podejście może zdziałać cuda. Jeśli nawet rodzic okaże się oprawcą, nie należy go stygmatyzować czy oskarżać. Tym wkrótce zajmie się policja i sąd. Priorytetem jest dobro dziecka, dobro ofiary, którą należy jak najszybciej otoczyć profesjonalną opieką.

Osobną kategorię przypadków, z którymi spotykają się ratownicy medyczni, stanowią tzw. białe gwałty i oskarżenia o gwałty, co do których nie ma dowodów, że miały miejsce. To złożone i trudne doświadczenie dla każdej ze stron.

Niestety, zdarzają się sytuacje, w których na SOR trafiają dziewczyny i mówią, że np. trzy dni temu były na imprezie i nic z niej nie pamiętają, ale dzwonią do nich mężczyźni, którzy twierdzą, że z nimi współżyły. Taka pacjentka często nie zgłasza napaści ani gwałtu. Z drugiej strony my nie mamy dowodów, informacji ani możliwości wykonania badań, które by potwierdziły bądź zaprzeczyły takiej teorii. W niektórych sytuacjach to młoda kobieta chce się zemścić na partnerze i kłamie, zgłaszając gwałt. W innych przypadkach te oskarżenia niestety okazują się prawdziwe.

Czy schemat postępowania z ofiarą przemocy seksualnej i udzielania jej pomocy jest dokładnie taki sam, jak postępowanie w innych, mniej dramatycznych przypadkach?

Tak, ratownik nie stawia diagnozy dotyczącej wykorzystywania seksualnego, podobnie jak nie wyrokuje w sprawach przemocy domowej, choroby alkoholowej itp. Najważniejsze, żeby dokładnie opisał to, co zastał na miejscu zdarzenia, i w jakim stanie zobaczył osobę poszkodowaną. Istotne, aby opis zdarzenia był precyzyjny. Należy powiedzieć np. o „licznych ranach w okolicach intymnych” i innych zastanych okolicznościach.

Czy dysponujemy danymi na temat ofiar przemocy seksualnej?

Niestety, jest to temat tabu, zwłaszcza, jeśli chodzi o dzieci do 12. roku życia. Trudno dotrzeć do wyników badań czy informacji na ten temat. Znany jest głośny przypadek z województwa zachodniopomorskiego. Takie dramaty w Polsce są nagłaśniane, ale to wciąż pojedyncze przypadki. Zatrważający jest fakt, że zauważamy tendencję wzrostową, jeśli chodzi o wykorzystywanie nieletnich. Oprawcami są osoby z zaburzeniami psychicznymi, u których granica „normy” dotycząca zachowań seksualnych jest wyraźnie przesunięta w niebezpieczną stronę. Może to wynikać m.in. z faktu, że dzisiejsi oprawcy sami byli kiedyś ofiarami wykorzystywania seksualnego.

Rozmawiała Karolina Krawczyk

Zobacz także
  • Najtrudniejszy wyjazd? Do skrzywdzonego dziecka
  • Najmłodsi pacjenci w rękach zespołu ratownictwa medycznego

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.