Wielka Brytania planuje pilnie – w ciągu dwóch najbliższych lat, zanim skończy się proces wychodzenia z Unii Europejskiej – ściągnąć do pracy kilkuset lekarzy rodzinnych. Na celowniku rekruterów jest Polska, bo polscy lekarze mają na Wyspach świetną opinię.
Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Lekarzom, którzy przejdą proces rekrutacji, Brytyjczycy oferują zarobki na poziomie 90 tysięcy funtów rocznie, co daje ok. 37 tysięcy złotych miesięcznie. Oprócz Polaków o zatrudnieniu się na Wyspach mogą myśleć Grecy, Hiszpanie czy Litwini – dla lekarzy z tych krajów oferta Londynu jest więcej niż kusząca.
W końcówce ubiegłego tygodnia temat „importu” specjalistów z innych krajów Unii Europejskiej był jednym z wiodących w brytyjskich mediach. Gazety cytowały wypowiedzi przedstawicieli organizacji pacjenckich. – To przerażające, że tyle wydaliśmy na kształcenie lekarzy, a oni wyjechali do pracy w Nowej Zelandii czy Australii – powiedział „Daily Mail” Joyce Robins z Patient Concern.
Zarobkowa emigracja oraz gwałtownie rosnąca liczba lekarzy przechodzących na emeryturę sprawiają, że co druga placówka GP (General Practitioner) przyjmuje pacjentów krócej, niż wynika to ze sztywnych godzin przyjęć od poniedziałku do piątku. Z taką sytuacją pacjenci mierzą się już od miesięcy, teraz jednak dodatkową komplikacją jest sezon zimowy i związany z nim szczyt zachorowań na różnego typu infekcje. W niektórych regionach Wielkiej Brytanii na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu trzeba czekać… niemal miesiąc. To powoduje dodatkowe oblężenie szpitali, zwłaszcza oddziałów ratunkowych.
Długofalowym problemem NHS jest również brak zainteresowania młodych lekarzy tą specjalizacją – od lat miejsc rezydenckich jest więcej niż chętnych.
Chętni do pracy w Wielkiej Brytanii muszą posługiwać się językiem angielskim w stopniu umożliwiającym swobodną rozmowę z pacjentem oraz przejść 12-tygodniowy kurs w Polsce. Pierwsza grupa już przeszła rekrutację, za kilka dni rozpoczyna kurs, a w kwietniu – pracę w Anglii.
