Ratownicy zaostrzają protest

12.06.2017
Sylwia Szparkowska
Kurier MP

Od poniedziałku wszystkie karetki biorące udział w proteście ratowników medycznych będą jeździć w trybie alarmowym – to znaczy z włączonymi sygnałami i korzystając z drogi na zasadzie uprzywilejowanej. To kolejny etap protestu ratowników medycznych, którzy walczą z rządem o podwyżki.

Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Protest zaczyna się w poniedziałek 12 czerwca o godz. 16.00 i potrwa do wtorku do 16.00. Potem nastąpi doba przerwy i akcja rozpocznie się od nowa.

– Nie możemy nikogo zmusić do udziału, nasze działania są dobrowolne i wymagają od kierowców karetek pogotowia znacznie większego wysiłku i uwagi – mówi portalowi MP.PL Piotr Dymon, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych, jednej z 26 organizacji związkowych wchodzącej w skład Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych. – W ciągu kilku dni przewidujemy zaostrzenie protestu – zapowiada.

Czy na końcu tych działań może dojść do strajku ratowników medycznych? – Nie, na to się nie zdecydujemy, mimo że jest to chyba najlepsza forma nacisku na rząd – mówi Dymon. – Bez ratownika medycznego nie wyjedzie karetka, cały system jest sparaliżowany. Jesteśmy na tyle odpowiedzialni, że zdajemy sobie sprawę z konsekwencji karnych i moralnych, z którymi wiązałby się strajk. Nie jesteśmy służbą mundurową, która ma zakaz takiej formy protestu, ale zdajemy sobie sprawę z jakimi konsekwencjami mogłoby to wiązać się dla pacjentów.

Dlatego ratownicy na razie próbują nagłośnić swoje postulaty. – Godzina 16.00 została wybrana symbolicznie, chcemy przypomnieć o naszych postulatach płacowych: 1600 zł podwyżki dla wszystkich ratowników medycznych – mówi Piotr Dymon.

Na razie rząd proponuje, by ratownicy dostali o połowę mniej: 400 zł podwyżki w pierwszym kroku, 800 w kolejnym etapie – od przyszłego roku. Ponieważ jest to kwota obejmująca ZUS, podatki i koszty pracodawcy, ratownik dostawałby na rękę odpowiednio ok. 230 i 460 zł więcej niż dotychczas.

– Kwota 1600 zł to taka, którą wywalczyły pielęgniarki. W tym nasze koleżanki jeżdżące w zespołach ratownictwa medycznego, które mają dokładnie takie same uprawnienia pracując w zespole ratownictwa medycznego, jak ratownicy – mówi Dymon. – To niezgodne z kodeksem pracy, by za takie same zadania dwóm osobom przysługiwało różne wynagrodzenie.

Co nie znaczy, że ratownicy planują masowo zgłaszać się do sądów pracy. Musieliby robić to indywidualnie, skarżąc pracodawcę o naruszenie ich praw jako pracowników. Alternatywne rozwiązanie, zaskarżenie przepisów o podwyżkach w ochronie zdrowia do Trybunału Konstytucyjnego, także na razie nie wchodzi w grę. – To wymagałoby zatrudnienia dużej kancelarii prawnej, a na to nas na razie nie stać – mówi Dymon.

Jednak już wcześniej w środowisku medycznym mówiło się, że przepisy sprzed półtora roku dające podwyżki pielęgniarkom, choć prawdopodobnie naruszające zasady równości zapisane w Konstytucji, nie będą zaskarżane. Całe środowisko zgadza się, że pielęgniarki powinny zarabiać więcej. Podobnie zresztą, jak inni uczestnicy systemu ochrony zdrowia.

Kością niezgody jest też to, kto powinien być objęty podwyżkami. Ministerstwo Zdrowia zaproponowało, by byli to ratownicy pracujący w zespołach wyjazdowych i w dyspozytorniach pogotowia (oba elementy systemu są finansowane z budżetu państwa), pozostawiając poza podwyżkami ratowników, których pensje są płacone za pośrednictwem NFZ (np. zatrudnionych na szpitalnych oddziałach ratunkowych, które są elementem Systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne, w przychodniach, na izbach przyjęć czy na oddziałach szpitalnych).

To potencjalne nowe źródło konfliktu między różnymi zawodami medycznymi: pielęgniarek już teraz dramatycznie brakuje. Jeśli ratownicy nie zostaną objęci podwyżkami, dyrektorzy placówek mogą zyskać dodatkową, finansową motywację do zatrudniania na oddziałach ratowników w miejsce pielęgniarek. Napięcia mogą też pojawić się między samymi ratownikami, pracującymi w różnych segmentach systemu.

Postulatem protestujących jest też upaństwowienie ratownictwa medycznego – co oznaczałoby wyłączenie prywatnych podmiotów z systemu ratownictwa medycznego. Nowelizację przepisów w tej sprawie przygotowało Ministerstwo Zdrowia. W ubiegły czwartek, w czasie spotkania z ratownikami, wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz potwierdził, że resort się z tych rozwiązań nie wycofuje.