Niektóre karetki przejechały już ponad 800 tys. km

11.09.2018
Wirtualna Polska

Ponad 800 tysięcy kilometrów na liczniku – taki przebieg mają niektóre polskie karetki. I nie są to odosobnione przypadki. – Dziury w podłodze, odpadające fragmenty podwozia. Raz nawet silnik się zapalił – wyliczają ratownicy medyczni, którzy walczą nie tylko o życie chorych, ale i karetek, którymi jeżdżą.

- Sygnały nam się przegrzewały i przestawały działać. W przypadku pilnego transportu trzeba było dzwonić po eskortę policji. Karetka nie powinna być dopuszczona do jazdy, a ona wozi codziennie ludzi – mówi Wirtualnej Polsce ratownik z północy Polski. Na liczniku samochód ma ponad 760 tysięcy przejechanych kilometrów. I dodaje: - Karetka psuje się cały czas. Sprzęgło do wymiany, skrzynia biegów do wymiany, na wstecznym trzeba trzymać drążek zmiany biegów, bo inaczej wyskakuje. Mógłbym pół dnia opowiadać, co się psuje.

W niektórych stacjach pogotowia jeżdżą karetki z przebiegiem przekraczającym 800 tysięcy. to tak, jakby okrążyły kulę ziemską ponad 20 razy. Samochody mają ponad 10 lat i dawno powinny trafić na złom. - Jechaliśmy na sygnałach z ciężko rannym w wypadku. Coś gruchnęło po drodze, ale nie mogliśmy stanąć, bo pacjent też mógł się w każdej chwili zatrzymać. Jakieś 15 minut po tym jak dojechaliśmy do szpitala, na izbę przyjęć wszedł mężczyzna ze zderzakiem. Zobaczył, że nam odpadł i przywiózł na pogotowie. Niedługo pewnie nam tak silnik przywiozą – mówi Paweł, ratownik z województwa lubelskiego.

Pracownicy pogotowia ratunkowego przyznają, że karetki z największym przebiegiem są traktowane jako zapasowe. – Ale i tak na okrągło jeżdżą, bo te nowsze też co 4-5 dni w naprawie. Kilka razy jechałem Sprinterem, który miał na liczniku 940 tysięcy. Koledzy żartowali, że to trumna na kółkach i może robić za karawan – mówi Tomasz, ratownik z Pomorza Zachodniego.

Ratownicy nie chcą podawać nazwisk w obawie o konsekwencje służbowe. – Jak raz powiedziałem szefowi, że tłumik odpada, to wrócił za pół godziny z drutem i szeroką taśmą klejącą. "Pobaw się w MacGyvera" - powiedział. Na szczęście przekonaliśmy go, żeby buda trafiła do mechanika – relacjonuje ratownik Tomasz.

Szpital Powiatu Bytowskiego od roku walczy o nowe karetki. Placówka odpowiada za ratownictwo medyczne w regionie. – Karetki są bardzo mocno zużyte. W jednej zapalił się silnik. Ciągle coś się psuje, pęka, odpada. A w środku jest pacjent, który wymaga pomocy. Na szczęście jeszcze nie doszło do tego, że karetka z chorym nie dojechała – mówi Wirtualnej Polsce Beata Hinc, dyrektor ds. techniczno-organizacyjnych bytowskiego szpitala.

Placówka już kilka razy występowała do wojewody pomorskiego, ale na razie bez rezultatu. – Sami zbieramy środki i będziemy się starali kupić nowy samochód. Bez wyposażenia karetka kosztuje około 300 tysięcy złotych – mówi Hinc.

Szpitale niechętnie przyznają, w jak złym stanie są ich karetki. Placówka w Sieradzu kilka miesięcy temu zdecydowała o zakupie nowej karetki. Urzędnicy ujawnili wówczas, że te, które wożą chorych, mają ponad 700-800 tysięcy przebiegu. Szpital w Pile także zapowiedział wymianę taboru. Najstarsza karetka, jaką dysponował zespół ratownictwa medycznego, jest z 2002 r. i ma ponad 800 tys. kilometrów na liczniku.

- Mamy świadomość, że karetki w takim stanie to narażanie życia nie tylko ekipy ratowników, ale i chorych, dlatego staramy się dbać o karetki, ale pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie obejść. Mam nadzieję, że nie potrzeba tragedii, by jednak urzędnicy przekazali nam środki na nowy samochód – mówi dyrektor Hinc.

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.