Ratownicy na Wyspach

10.10.2018
Kacper Sumera, wykładowca Edge Hill University z Manchester w Wielkiej Brytanii

– Nie każdy ratownik może wypisywać recepty. Ratownik, który chce to robić, musi najpierw znaleźć opiekuna (osobę doświadczoną w przepisywaniu leków), który przez rok będzie jego mentorem, oraz przejść roczny kurs, który umożliwi mu dostęp do leków - mówi Kacper Sumera, wykładowca Edge Hill University z Manchester w Wielkiej Brytanii.


fot. Kacper Sumera

Karolina Krawczyk: Ma Pan doświadczenie pracy jako ratownik medyczny w Polsce, Wielkiej Brytanii oraz Finlandii. Jak ocenia Pan warunki pracy w poszczególnych krajach?

Mgr Kacper Sumera: W Polsce, Finlandii, Wielkiej Brytanii czy innych krajach Europy i świata ratownicy świadczą (niemal) te same usługi dla pacjentów. Jednak – moim zdaniem – w Polsce nie została wykorzystana ta możliwość, by uczyć się od siebie nawzajem. Polscy ratownicy medyczni powinni położyć większy nacisk na współpracę między systemami z różnych krajów.

W Wielkiej Brytanii – podobnie zresztą jak w Polsce – od jakiegoś czasu borykamy się z problemem niedoboru personelu medycznego. Brakuje zarówno lekarzy, pielęgniarek, jak i ratowników medycznych. Powody są różne, jednym z głównych jest to, że od kilku lat ratownicy medyczni mają możliwość pracowania w innych miejscach niż pogotowie. Są to na przykład oddziały szpitalne, różne placówki zdrowotne, więziennictwo, armia itp. Kiedy w Wielkiej Brytanii ratownik medyczny rezygnuje z pracy w pogotowiu, to pracodawca wspiera jego wysiłki, aby udało się mu przejść do innego sektora zdrowia publicznego, i stwarza warunki dalszego rozwoju. To, że dana osoba nie będzie już pracować dla pogotowia ratunkowego, nie oznacza, że rzuca się jej kłody pod nogi. Wręcz przeciwnie – zachęca się ludzi, by zostali w systemie.

Takie rozwiązanie jest bardzo ważne, ponieważ pieniądze podatników, które zostały przeznaczone na wykształcenie ratowników, nadal przyczyniają się do świadczenia usług w obrębie służby zdrowia.

Sam niedawno odszedłem z pogotowia i dołączyłem do kadry akademickiej. Moi byli szefowie powtarzają, że jeśli tylko będę chciał wrócić, to oni bardzo się ucieszą z tego, że będą mieli w zespole kogoś z dodatkową, szerszą perspektywą i doświadczeniem w zakresie edukacji. To bardzo budujące.

Jak wygląda ścieżka rozwoju zawodowego ratownika medycznego w Wielkiej Brytanii?

Ścieżka rozwoju zawodowego ratowników medycznych w Wielkiej Brytanii jest bardzo przejrzysta. Funkcjonuje tam bowiem College of Paramedics (CoP), ciało, które reprezentuje interesy osób pracujących w ratownictwie medycznym. Są oni również odpowiedzialni za rozwój kariery, dlatego stworzyli ścieżki rozwoju zawodowego ratowników medycznych. Ma ona cztery różne gałęzie: praktykę kliniczną, zarządzenie, badania i rozwój oraz edukację. Z kolei każda z tych gałęzi ma kilka stopni, które się kolejno zdobywa: od osoby początkującej aż do stopnia dyrektora, konsultanta czy profesora.


Diagram jest własnością College of Paramedics. Medycyna Praktyczna dostała zgodę na zaprezentowanie go w wywiadzie.

College of Paramedics wywalczył prawo do wypisywania recept przez ratowników medycznych. Jak wyglądał cały proces zmian legislacyjnych i z jakim odbiorem się to spotkało?

Nie każdy ratownik może wypisywać recepty. Ratownik, który chce to robić, musi najpierw znaleźć opiekuna (osobę doświadczoną w przepisywaniu leków), który przez rok będzie jego mentorem, oraz przejść roczny kurs, który umożliwi mu dostęp do leków. Ponadto musi mieć odpowiedni staż pracy i poziom wykształcenia.

CoP podjął działania w tym kierunku, ponieważ kolejne raporty pokazywały, że niemal 50% pacjentów przychodzących na SOR jest odsyłanych z poradą lub receptą, bez żadnego leczenia. To, że ratownik medyczny w niektórych przypadkach będzie mógł się zająć takim pacjentem i przepisać mu potrzebne leki, sprawi, że zmniejszą się kolejki, a pacjent otrzyma potrzebną mu pomoc na miejscu wezwania. Zmniejszą się także wydatki.

Na początku jednak ta propozycja została odrzucona – prace nad nowym, ulepszonym projektem trwały mniej więcej dwa lata. Zawarto w nim między innymi konieczność posiadania odpowiedniego wykształcenia czy stażu pracy. Zmiany te były dyskutowane nie tylko w brytyjskim Ministerstwie Zdrowia, ale także w tutejszym Ministerstwie Edukacji i w grupach eksperckich. Zaproponowano również konsultację narodową, gdzie przedstawiciele grup pacjentów mogli wyrazić swoją opinię.

Które z rozwiązań stosowanych w Wielkiej Brytanii moglibyśmy wykorzystać również w Polsce?

Uważam, że dobrym rozwiązaniem są ciała doradcze, które stoją po stronie pacjentów i po stronie ratowników medycznych – one się wzajemnie wspierają i uzupełniają.

Po stronie pacjentów jest rejestr Health Care Professions Council (HCPC), którego głównym zadaniem jest „ochrona” pacjentów. HCPC utrzymuje standardy opieki zdrowotnej, jaką świadczą ratownicy medyczni. Jeśli na przykład ratownik przekroczy prawo, to wtedy – oprócz standardowej procedury sądowej, straci prawo wykonywania zawodu i zostanie usunięty z tego rejestru.

HCPC odpowiada także za akredytację różnych kursów, które są prowadzone przez ratowników i dla ratowników medycznych. Eksperci prowadzą kontrole, wizytacje, są odpowiedzialni za wydawanie pozwoleń itd.

Po drugiej stronie mamy CoP, który odpowiada między innymi za promocję zawodu ratownika medycznego. Do tego stowarzyszenia należy około 65% ratowników z całej Wielkiej Brytanii. Przynależność do CoP wiąże się z odprowadzaniem miesięcznej składki. Z tych pieniędzy opłacane są między innymi różnego rodzaju konferencje naukowe, kursy i szkolenia, które pomagają odświeżyć wiedzę i rozwijać się.

Wydaje mi się, że to są dwie kluczowe rzeczy, które warto do Polski przeszczepić. Efektem będzie nie tylko ciągła poprawa warunków pracy ratowników, ale przede wszystkim poprawa jakości świadczeń, które otrzymuje pacjent.

Ile wynosi czas pracy ratownika w Wielkiej Brytanii i jak przedstawiają się zarobki na kolejnych szczeblach rozwoju?

Będę mówił przede wszystkim o państwowej służbie zdrowia, ponieważ około 90% zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii ratowników medycznych pracuje właśnie tam. Zarobki są jasno określone: przez siedem pierwszych lat zarobki wynoszą około 26 tys. funtów rocznie. Za pracę w czasie dyżurów nocnych i weekendów dostaje się 25% więcej. Co roku jest podwyżka, więc po 7 latach zarobki wynoszą około 32 tys. funtów rocznie. W 8. roku pracy można liczyć na kwotę nawet 41 tys. funtów.

Niecałe dwa lata temu, w grudniu 2016 roku, CoP wraz ze związkami zawodowymi wywalczyli podwyżki – osoby, które miały już kilkuletni staż pracy, zyskały podwyżkę o niemal 10 tys. funtów rocznie (800 GBP miesięcznie). Można więc powiedzieć, że zarobki ratownika medycznego w Wielkiej Brytanii są na poziomie klasy średniej. Jeśli chodzi o czas pracy, to ratownicy (w większości przypadków) przychodzą na 12-godzinne dyżury. Średnio takich dyżurów jest 12–13 miesięcznie. Liczba i godziny dyżurów mogą się różnić, w zależności od regionu, w jakim ktoś pracuje. Etat to 37,5 godzin tygodniowo w rozliczeniu dwumiesięcznym.

Z kolei w sektorze prywatnym zarobki wynoszą 20–30 funtów na godzinę, ale warunki pracy są nieco inne – na pewno umowa nie jest tak stabilna, jak w państwowym ratownictwie medycznym.

Rozmawiała Karolina Krawczyk