Kielce - proces apelacyjny ws. zwolnionych dyscyplinarnie ratowników

31.05.2019
Piotr Grabski

Przed Sądem Okręgowym w Kielcach w czwartek (30 maja) ruszył proces apelacyjny w sprawie zwolnionych dyscyplinarnie w grudniu 2017 r. trzech ratowników medycznych. Sąd pierwszej instancji przychylił się do wniosku mężczyzn i nakazał przywrócić ich do pracy.

Sprawa dotyczy trzech pracowników ze Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego (ŚCRMiTS) w Kielcach, którzy tuż przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia zostali dyscyplinarnie zwolnieni z pracy. Dyrektor instytucji Marta Solnica tłumaczyła, że umowy z mężczyznami zostały rozwiązane ze względu na "ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych i rażące naruszenie zasady zaufania oraz lojalności w stosunkach pracowniczych".

Podobne wypowiedzenia dwaj kolejni ratownicy medyczni otrzymali na początku stycznia 2018 r. - w ich sprawie prowadzone jest oddzielne postępowanie.

W przesłanym oświadczeniu dyrektor Solnica wyjaśniła, że "w listopadzie 2017 roku do Ministerstwa Zdrowia, wojewody, marszałka oraz NFZ wpłynęły anonimy, w których postawiono dyrekcji pogotowia zarzuty niemające nic wspólnego z prawdą, o tak dużej wadze, że uznałam je za znieważenie funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia czynności służbowych".

W sądzie pierwszej instancji dyrektor Solnica przyznała, że działania mające ją zdyskredytować - w związku z m.in. kończącym się jej kontraktem i zbliżającym się konkursem na dyrektora ŚCRMiTS - zdarzały się dużo wcześniej, jednak znacząco nasiliły się po utworzeniu przez grupę ratowników nowego związku zawodowego. Jego członkowie wyrazili niezadowolenie z obniżenia płac. Jak mówili zwolnieni ratownicy, w lipcu i sierpniu 2017 r. ich wynagrodzenie zmalało o około 400 zł.

Dyrektor pogotowia wyjaśniła, że zmiany płac wynikały z wprowadzenia przepisu o minimalnych wynagrodzeniach pracowników medycznych, jednak te różnice nie są aż tak znaczne - m.in. z 20 do 10 proc. trzeba było obniżyć premię uznaniową. Zaznaczyła, że dotychczas przez około cztery lata ratownicy otrzymywali zawyżone płace za pracę nocną.

Solnica przekazała, że 19 grudnia 2017 r. anonimowo otrzymała w kopercie zdjęcia z portalu społecznościowego, gdzie mężczyźni "w sposób obraźliwy wypowiadali się na temat działań dyrekcji" i szkalowali imię dyrektor. Dodała, że późniejsze jej ustalenia potwierdziły tę informację.

Zwolnieni ratownicy zapewniali, że żadnych anonimów nie wysyłali, a wszystkie pisma, które przekazali m.in. do wojewody i marszałka, zawierały podpis nowopowstałego związku. - Wysyłaliśmy pisma dotyczące. sytuacji finansowej i obniżenia płac, podpisane jako Polski Związek Ratowników Medycznych ŚCRMiTS - zeznał jeden ze zwolnionych ratowników Jakub Kasiński.

Drugi z mężczyzn Sebastian Wosik zapewnił, że wszystkie wpisy w internecie nie były upubliczniane i prowadzone były w zamkniętej grupie, gdzie ratownicy komentowali jedynie sytuację płacową oraz wymieniali się grafikami. - Tylko o tym rozmawialiśmy - zapewnił.

W grudniu ub.r. sąd pierwszej instancji nakazał przywrócić do pracy zwolnionych ratowników uzasadniając, że zastosowanie art. 52 kodeksu pracy (dot. rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika) niesie dla pracowników poważne konsekwencje, dlatego pracodawca, korzystając z tego rozwiązania, powinien skonkretyzować zarzuty, jakie legły u podstaw podjęcia takiej decyzji - m.in. muszą być one dla pracownika jasne i związane z bardzo konkretnym zdarzeniem, nadto muszą być spełnione kryteria dotyczące stosunku psychicznego pracowników do tego, co zrobili przeciwko pracodawcy, musi to być pewnego rodzaju premedytacja, złośliwość i duże natężenie złej woli.

W uzasadnieniu wyroku podkreślono również, że to "nie sama obawa, subiektywne przeczucie o grożącej szkodzie decyduje o jej istnieniu, ona ma być realna i wykazana dowodami". "Tym obowiązkom, w ocenie sądu, pracodawca nie sprostał, a ciężar dowodu tych okoliczności spoczywa na pracodawcy" - zaznaczył sąd.

"Sąd nie dopatrzył się istnienia żadnego dowodu wskazującego na realność zagrożenia, że działania panów wyrządzą pracodawcy szkodę, bądź narażają go na szkodę, choćby wizerunkową" - zaznaczono w uzasadnieniu.

W czwartek podczas rozprawy apelacyjnej dyrektor Solnica podkreśliła, że w związku z działaniami, które - według niej - mężczyźni podejmowali w przeszłości i robią to obecnie, nie widzi żadnej możliwości pracy z nimi. - Straciłam całkowicie do nich zaufanie - powiedziała Solnica.

Z kolei Przemysław Witkowski, obrońca zwolnionych ratowników, wniósł w imieniu swoich klientów o zmianę powództwa, rezygnując z nakazu przywrócenia mężczyzn do pracy, a jedynie o zasądzenie wypłacenia im przez byłego pracodawcę trzymiesięcznego wynagrodzenia.

Wyrok w tej sprawie ma być ogłoszony 10 czerwca.

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.