Warszawskie pogotowie: 30% więcej interwencji, niż podczas pierwszej fali pandemii

15.10.2020

Liczba interwencji stołecznego pogotowia ratunkowego wzrosła o ok. 30 proc. w porównaniu do wiosennej fali pandemii – powiedział Piotr Owczarski z "Meditransu" w Warszawie. "Dochodzi do sytuacji, że ambulanse są 'uziemione' nawet na 6-8 godzin" - dodał.

Obsługująca rejon stołeczny Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SP ZOZ w Warszawie dysponuje obecnie 74 zespołami ratownictwa medycznego, w tym 12 specjalistycznymi ZRM i 62 zespołami podstawowymi.

"W porównaniu do wiosennej fali pandemii COVID-19 liczba interwencji warszawskiego pogotowia ratunkowego wzrosła o około 30 procent" – poinformował PAP Piotr Owczarski z "Meditransu". "Karetki coraz częściej czekają w kolejkach przed SOR-ami, bo są trudności ze znalezieniem miejsc w szpitalu dla przywiezionych pacjentów" - wskazał. Przyznał przy tym, że niestety ten problem narasta. "Dochodzi do sytuacji, że ambulanse są +uziemione+ nawet na sześć-osiem godzin" - powiedział.

Podkreślił, że pogotowie ratunkowe pracuje obecnie w stanie najwyższej gotowości. "Działa pod bardzo dużą presją. To pierwszy front walki z pandemią" - zaznaczył. Wskazał przy tym, że w kontekście pandemii niezmiennie ważne są teraz m.in. takie kwestie, jak uczciwość pacjentów. "Od ich prawdomówności zależy los wielu naszych pracowników" – stwierdził. "Apelujemy zatem, by informować ratowników o wszystkich objawach. Chodzi o to, by okazji do transmisji wirusa było jak najmniej" – podkreślił Owczarski.

Wyjaśnił, że w związku z pandemią karetki "Meditrans" zostały podzielone na dwie grupy: tzw. covidowe oraz nie-covidowe. "Karetki covidowe służą do transportu chorych z podejrzeniem koronawirusa i są odpowiedzialne za odbiór pacjenta z podejrzeniem zakażenia lub ze stwierdzonym zakażeniem ze szpitala lub z domu pacjenta i przewiezienie go do lecznicy specjalistycznej, która zajmie się jego leczeniem" - wyjaśnił. "Aby zminimalizować zagrożenie obsługuje je kierowca – ratownik" - dodał.

Normalnie pracują w Warszawie standardowe ekipy pogotowia ratunkowego. Jednak, jak zaznaczył Owczarski, w obecnej sytuacji epidemicznej załoga ratownictwa medycznego nigdy nie wie, czy wchodząc do jakiegoś mieszkania, by udzielić pomocy np. pacjentowi z zawałem, nie będzie jednocześnie udzielać pomocy osobie zakażonej.

Odnosząc się do czasu oczekiwania na przyjazd karetki, przypomniał, że zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 19 sierpnia 2019 r. ws. procedur, obowiązują tzw. "zasady pierwszeństwa". "Decyduje bezpośrednio stan chorego" - zastrzegł. "Na podstawie odpowiednich algorytmów dyspozytor medyczny przeprowadza wywiad i kwalifikuje dane zgłoszenie nadając mu odpowiedni kod pilności" - wyjaśnił.

Podkreślił przy tym, że w sytuacji bezpośredniego narażenia pacjenta na utratę zdrowia lub życia nie ma znaczenia, czy zgłoszenie dotyczy osoby z pozytywnym rozpoznaniem COVID-19, czy też nie. "Jeżeli mamy osobę z podejrzeniem koronawirusa, to wieziemy do szpitala bez względu na specjalizację" - zapewnił.

Przyznał jednak, że obecnie jednym z największych problemów jest przekazywanie pacjentów z karetek do szpitali. "Zasada jest prosta: w stanie zagrożenia życia wieziemy pacjenta do najbliższej jednostki leczniczej, która może udzielić pomocy. Tam, gdzie jest Szpitalny Oddział Ratunkowy i izba przyjęć" - powiedział.

Zaznaczył przy tym, że na SOR-ach wykonywana jest "tytaniczna praca" i ocenił, że mimo trudnej sytuacji, współpraca zespołów ratownictwa medycznego z SOR-ami jest bardzo dobra. "Jednak w związku z wdrożonymi procedurami bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o osoby zakażone, wydłuża się czas niezbędny do udzielenia pomocy" - zauważył.

W tym kontekście wskazał, że w ostatnim czasie pojawiło się także kolejne utrudnienie. "Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co zrobić z tymi pacjentami, których zabezpieczono już na poziomie SOR-u, ale wymagają dalszego leczenia" – zauważył.

"Nie ma łóżek szpitalnych, gdzie można byłoby tych pacjentów przekazać. I w związku z tym mamy takie sytuacje, że karetki czekają przed SOR-ami po kilka godzin" - powiedział. "Nigdy wcześniej nie dochodziło do takich sytuacji" - dodał.

Zaznaczył także, że kolejki przed SOR-ami obniżają poziom zabezpieczenia medycznego dla całej Warszawy i okolicznych powiatów obsługiwanych przez "Mieditrans". "Karetka oczekująca przez wiele godzin przed szpitalem, automatycznie zostaje wyjęta z systemu gotowości na kolejne wezwanie" - wskazał. "Na zgłoszenia dotyczące na przykład nagłych wypadków może zareagować wtedy mniej zespołów" - dodał. Jego zdaniem, system funkcjonuje nadal głównie dzięki dużej odpowiedzialności i poświęceniu lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych.

Jak mówił, zespół ratowników medycznych "Meditrans" miał świadomość zbliżającej się jesiennej fali epidemii i starał się do niej odpowiednio przygotować. "Dzięki wsparciu samorządu województwa mazowieckiego udało się nam zakupić nowe ambulanse i zapewnić dodatkowe środki finansowe na wynagrodzenia dla pracowników" - powiedział.

Ponadto, w marcu samorząd uruchomił wsparcie warte 150 mln złotych, które zostały przeznaczone na zakup środków ochrony osobistej oraz sprzęt do diagnostyki i leczenia. "Meditrans" w Warszawie otrzymał także wsparcie w wysokości 30 mln złotych. Z pieniędzy tych z kolei zakupiono dodatkowe wyposażenie, a także wypłacane jest obecnie dodatkowe wynagrodzenie dla pracowników. "Niedawno samorząd uruchomił dla nas także dodatkowe 100 mln złotych" - dodał.

W ostatnim czasie zakupiono również karetki z zasobów własnych "Meditransu" i wkrótce do Warszawy trafi 10 nowych ambulansów. "Operacja kosztowała nasz budżet ponad 3,2 mln zł" – powiedział.

Stację wspierają także darczyńcy, od których pogotowie otrzymało środki ochrony osobistej. "Dzisiaj są one kluczowe dla naszej pracy, bo są zużywane w rekordowych ilościach" - zaznaczył.

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.