Leki nie są zabawką

23.11.2016
Artur Rumianek

Boję się wyrobienia w każdej grupie zawodowej poglądu, że jak mam stan „A”, to daję lek „A”, a jak „B” - to podam lek „B” – podkreśla dr hab. Waldemar Machała, prof. UM w Łodzi, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii oraz medycyny ratunkowej.


Dr hab. Waldemar Machala. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta

Artur Rumianek: Czy Pana zdaniem lista leków dostępnych obecnie w zespole podstawowym ZRM powinna być rozszerzana lub zawierać inne leki niż obecnie? Czy ratownicy powinni np. móc stosować ketaminę?

Dr hab. Waldemar Machała: Jestem bardzo ostrożny w bezkrytycznym i bezrefleksyjnym przyznawaniu uprawnień do podawania leków innej grupie zawodowej niż lekarze. Jeżeli już, to ich rodzaj i liczba powinny być przemyślane, aby osoba, która je podaje ,nie zrobiła krzywdy – wpierw choremu czy rannemu, a w następnej kolejności sobie – kiedy będzie musiała odpowiadać za niewłaściwe ich użycie.

Leki nie są zabawką i służą leczeniu ludzi. Powoduje to, że aby je przepisywać i ordynować, konieczne jest ukończenie Wydziału Lekarskiego, posiadanie Dyplomu Lekarza i Prawa Wykonywania Zawodu Lekarza. Podobne zdanie będę prezentował szczególnie podczas dyskusji dot. leków anestetycznych. Jeżeli ich użycie zarezerwowane jest dla specjalistów anestezjologii i intensywnej terapii, to może je podać jedynie specjalista anestezjologii i intensywnej terapii. Oznacza to, że podczas ich użycia może zajść konieczność postępowania wymagającego umiejętności z tejże właśnie dziedziny. Boję się wyrobienia w każdej grupie zawodowej poglądu, że jak mam stan „A”, to daję lek „A”, a jak „B” - to podam lek „B”.

Wracając do pytania – jeżeli miałbym uznać, że okoliczności zdarzenia spowodowały, że konieczne jest podanie rannemu ketaminy w dawce tzw. analgetycznej, to wymagałbym, aby ta czynność dokonywana była pod nadzorem lekarza (nigdy samodzielnie). Pewnie, że można znaleźć kompromis i uzasadnienie w modyfikacji okoliczności podawania także ketaminy, ale należy znaleźć instrumenty kontroli – także rozchodu, bo jest to lek mający również działanie halucynogenne.

Drugą grupą leków, z której stosowaniem przez ratowników się nie zgadzam (i przez lekarzy innych specjalności aniżeli anestezjologia i intensywna terapia zresztą też), są środki zwiotczające mięśnie. Podanie tej grupy leków musi mieć wskazania, może wymagać użycia innych leków (uśmierzających ból i nasennych), a podający je lekarz MUSI perfekcyjnie znać techniki utrzymywania drożności dróg oddechowych (z alternatywnymi włącznie) oraz pamiętać, że po podaniu tychże środków chory musi być wentylowany i należycie monitorowany.

Co Pan myśli o lekach przeciwbólowych dostępnych w innej formie? Są obecnie na rynku choćby lizaki z fentanylem, ketamina donosową w spray'u, ampułkostrzykawki z morfiną, Entonox (podtlenek azotu) wziewnie...

Zachowajmy rozsądek. W leczeniu bólu w warunkach przedszpitalnych – powtarzam: bólu receptorowego, zatem spowodowanego jedynie obrażeniami ciała, czyli urazem – dopuszczam użycie morfiny. Dowolną drogą, choć najlepiej IV/PO, i to w dawce wynikającej ze standardu Sił Zbrojnych, tj. 5 + ew. 5 mg. Fentanyl już nie, bo działa bardzo silnie i krótko, chyba że w zespole jest specjalista AiIT lub medycyny ratunkowej. A już w żadnym razie Entonox! Szczególnie u chorych po urazie.

Co do postaci leków – po co forma lizaka albo ketamina w sprayu? Proszę wierzyć – jednoznaczność standardu powoduje, że im mamy mniejszy wybór, tym mniej kombinujemy. W warunkach stresu, przy dużej liczbie rannych, mając do wyboru kilka dróg – łatwo „przekombinować”. A to się czasami bardzo źle kończy.

Czy i z jakich rozwiązań innych krajów powinniśmy korzystać z w zakresie leczenia przeciwbólowego w opiece przedszpitalnej?

Oczywiście, że powinniśmy podglądać dobrze funkcjonujące rozwiązania i korzystać z doświadczeń krajów, w których funkcjonują dobre systemy. Wymieniłbym USA i Niemcy. Stoję na stanowisku, żeby nie odkrywać znanych rzeczy na nowo, a jedynie przystosować je do polskich realiów i przyjąć.

Jest Pan specjalistą w dziedzinie ratownictwa taktycznego. Czy wiedza z tego obszaru może być przydatna ratownikom cywilnym?

Naturalnie. Znajomość zagadnień z zakresu medycyny taktycznej przydaje się w pracy w każdych warunkach. Każdych, czyli wszędzie tam, gdzie wystąpiły obrażenia ciała prowadzące do śmierci, tj. krwotok (szczególnie zewnętrzny, przede wszystkim z kończyn), odma opłucnowa z nadciśnieniem i niedrożność dróg oddechowych. To na postępowaniu głównie w tych trzech stanach opiera się medycyna taktyczna. Ważne, że aby mówić o medycynie taktycznej, należy posługiwać się sprzętem medycznym używanym na polu walki, zatem urządzeniami służącymi utrzymywaniu drożności dróg oddechowych, igłami do torakopunkcji odbarczającej igłowej, gazą hemostatyczną i opaską zaciskową (stazą taktyczną). Niezwykle ważne jest też opanowywanie tychże umiejętności pod okiem osób, które tego rodzaju czynności już wykonywały; co oznacza, że one same posiadają odpowiednie przeszkolenie i umiejętności w tym zakresie.

Rozmawiał Artur Rumianek

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.