×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Profesorowie medycyny osłupiali po propozycji wiceminister zdrowia

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Pomysł na testy psychologiczne dla przyszłych lekarzy wpisuje się w fatalną dla ochrony zdrowia narrację, zgodnie z którą system może nie jest idealny, ale gdyby nie postawa części lekarzy, pacjenci nie mieliby aż tylu powodów do narzekań.

Fot. Tymon Markowski / Agencja Gazeta

Kilka dni temu media obiegła informacja o wyroku, który zapadł w USA przeciw lekarzowi, który ordynował chemioterapię zdrowym pacjentom, a chorych onkologicznie leczył przeterminowanymi preparatami – wszystko dla maksymalizacji zysku. W licznych komentarzach pojawił się wątek równowagi psychicznej lekarza, którego nie tylko rodziny ofiar nazywają zbrodniarzem.

Czyżby ten skrajny, bulwersujący przypadek zainspirował wiceminister zdrowia Beatę Małecką-Liberę? Prominentna posłanka PO i pełnomocnik rządu ds. zdrowia publicznego w zeszłotygodniowej debacie poświęconej etycznym aspektom ochrony zdrowia zasugerowała, że kandydaci na lekarzy już na etapie ubiegania się o miejsce na studiach medycznych powinni przechodzić testy psychologiczne (lub przynajmniej odbywać rozmowę kwalifikacyjną), sprawdzające, czy posiadają predyspozycje do wykonywania zawodu medyka. Konkurs świadectw, mówiła posłanka Małecka-Libera, w przypadku studiów lekarskich jest niewystarczający.

Czas budzenia talentu

Uczestniczący w debacie profesorowie medycyny, rektorzy uczelni medycznych, nie zareagowali z entuzjazmem. To zresztą eufemizm. Wypowiedź o testach psychologicznych po prostu wprawiła ich w osłupienie. Standaryzacja egzaminu maturalnego i rekrutacja na studia oparta na wyniku matury to jeden z fundamentów systemu edukacji, radykalnie zmniejszający ryzyko wszelakiej uznaniowości przy przyjęciach na oblegane kierunki studiów – a nikt nie ma wątpliwości, że do takich należą studia medyczne, a studia na kierunkach lekarskich i lekarsko-dentystycznych w szczególności. Wprowadzenie mechanizmu uznaniowego, lub „miękkich” kryteriów w postaci testów psychologicznych w sposób znaczący mogłoby zakłócić mechanizm, który ma zapewnić, że na wymagające szczególnych predyspozycji intelektualnych studia dostaną się najlepsi.

Jest oczywistością, że nie każdy wybitnie uzdolniony młody człowiek ma predyspozycje do bycia lekarzem. Tak samo, jak nie każdy uzdolniony osiemnasto-, dziewiętnastolatek, wybierający studia prawnicze, ma predyspozycje do bycia sędzią, adwokatem czy prokuratorem. Albo adept akademii sztuk pięknych – do tego, by zostać artystą. Studia to czas budzenia nie tylko talentu, ale też samoświadomości, co chce się w życiu naprawdę robić.

Urzędnicza narracja

– Nie ma grupy, z której na każdym roku, a nawet po zakończeniu ostatnich egzaminów czy nawet w trakcie stażu nie odeszliby ci, którzy zrozumieli, że bycie lekarzem nie jest dla nich – mówi Andrzej, rezydent jednego z warszawskich szpitali. Słowa wiceminister Małeckiej-Libery odebrał bardzo osobiście. – Lekarzy w Polsce jest mało, najmniej w Europie. Pracujemy bardzo ciężko. A urzędnik państwowy sugeruje, że jeśli pacjenci narzekają na poziom opieki zdrowotnej to dlatego, że są wśród nas osoby, które nie powinny być lekarzami – oburza się.

Niestety. Słowa pełnomocnik rządu wpisują się w fatalną dla ochrony zdrowia narrację, zgodnie z którą system może nie jest idealny, ale gdyby nie postawa części lekarzy, pacjenci nie mieliby aż tylu powodów do narzekań. Naprawę sytuacji warto więc zaczynać nie od zmian systemowych, ale od oczyszczenia stanu medycznego z tych, którzy zostają lekarzami, by zapewnić sobie dostatnie życie, zbijać majątek na chorych albo po prostu – mieć „fach w ręce”, na który zapotrzebowanie w perspektywie dekad na pewno będzie rosnąć.

Byłoby naiwnością twierdzić, że taka motywacja, między innymi, nie przyświeca młodym ludziom, zastanawiającym się nad swoją przyszłością. Ale czy to coś złego, że myślą racjonalnie? Byłoby źle, gdyby ta motywacja była jedyną. Ale patrząc realnie – są inne, znacznie łatwiejsze kierunki studiów i kariery dla ludzi, którym chodzi wyłącznie o „ustawienie się” w życiu. – Nie da się skończyć studiów medycznych i zrobić specjalizacji, jeśli człowiek nie chce leczyć ludzi. Dziewięciu na dziesięciu chce leczyć za godziwe wynagrodzenie. Temu dziesiątemu albo nie zależy, bo jest pasjonatem i ma w sobie gen Judyma, albo wręcz przeciwnie, pochodzi z tak zamożnej rodziny, że stać go na niemyślenie o pieniądzach – mówi Anna, która w tym roku skończy studia medyczne.

Słowa wiceminister zdrowia budzą sprzeciw jeszcze z jednego powodu. Ewa Kopacz, jako minister zdrowia, przeforsowała – wbrew zdecydowanym protestom środowiska lekarskiego, płynącym zarówno od samych studentów jak i od władz akademii medycznych a także samorządu lekarskiego – likwidację rocznego stażu lekarskiego. Dziś w zasadzie nie ma osoby, która broniłaby tego rozwiązania. Staż, poza praktycznymi aspektami, miał być (i w wielu przypadkach był) czasem edukacji opartej o schemat mistrz-uczeń. Czasem, w którym następowało (lub nie) ostateczne rozbudzenie adepta medycyny jako lekarza. Pamiętam dokładnie słowa, które padały już w 2008 roku, gdy Ewa Kopacz prezentowała pomysł skrócenia studiów medycznych o rok. Malejąca liczba lekarzy, luka pokoleniowa, którą trzeba zapełnić, nowi lekarze na rynku pracy. Wątpliwości, czy tak przygotowani lekarze będą mieli wystarczające przygotowanie do pracy z pacjentami, były uciszane w zarodku.

Sito już jest gęste

Testy psychologiczne i rozmowy, na podstawie których można wydać ocenę o stopniu przygotowania do zawodu, są w porządku. Ale pomysł, by były to sposoby na „odsiewanie” kandydatów ubiegających się o przyjęcia na studia medyczne, jest po prostu niemądry. Zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że po reformie edukacji i posłaniu sześciolatków do szkół, za kilka(naście) lat na studia będą się dostawać nawet osoby niepełnoletnie. O jakiej dojrzałości i predyspozycjach zawodowych można mówić w ich przypadku?

No i jeszcze jedno. Dlaczego to kandydaci na studia medyczne mieliby być traktowani w sposób szczególny? Co z innymi zawodami? Choćby prawnikami, których etyczna postawa bardzo często również decyduje wprost o życiu ludzi?

Sito egzaminacyjne, przez które muszą przechodzić kandydaci na lekarzy w czasie studiów, po studiach, w trakcie specjalizacji, i tak jest bardzo gęste. Można powiedzieć, że w zawodach medycznych selekcja naturalna jest bardzo ostra, choć w dużej populacji muszą się znaleźć osoby, które trudno uznać za godnych wykonywania zawodu lekarza.

Ale jeśli weźmiemy pod lupę zawodowych polityków... Każdy powinien widzieć najpierw belkę we własnym oku. Zwłaszcza, gdy należy do ugrupowania, które w ciągu ośmiu lat nie było w stanie przeprowadzić żadnych znaczących zmian w ochronie zdrowia. A wprowadzane zmiany, zwłaszcza w ostatniej kadencji, doprowadziły do tego, że lekarz dla pacjenta ma już nie siedem, osiem minut, a trzy albo cztery (w porywach).

Nawet Asklepiosowi, lekarzowi obdarzonemu boską mocą, byłoby trudno uzyskać od pacjentów pozytywną ocenę, gdyby zamiast leczyć i rozmawiać z chorym, stukał rysikiem w glinianą tabliczkę, mamrocząc przekleństwa pod adresem systemu, zaprojektowanemu na Olimpie. Albo raczej w otchłani Tartaru.

20.07.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta