We wrześniu przez nawet 10 dni Łódź, czyli 700-tysięczne miasto będzie obsługiwał tylko jeden Szpitalny Oddział Ratunkowy – w miejskim szpitalu im. Jonschera przy ul. Milionowej. I nie jest to pierwsza taka sytuacja w tym roku.
SOR w szpitalu im. Karola Jonschera w Łodzi. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Czy mieszkańcy Łodzi mogą czuć się bezpieczni? – pyta Adam Wieczorek, przewodniczący Komisji Ochrony Zdrowia i Opieki Społecznej Rady Miejskiej w Łodzi. Pytanie kieruje do wojewody łódzkiego, który odpowiada za system ratownictwa.
– W Łodzi są trzy SOR-y – mówi Adam Wieczorek. – Jeden z nich, na ul. Spornej, przyjmuje tylko dzieci. Zaś drugi, w szpitalu Kopernika, już był w tym roku zamknięty. A we wrześniu sytuacja się powtórzy, ponieważ w placówce trwa remont. Co oznacza, że 700-tysięczne miasto będzie obsługiwane przez SOR, w którym pracuje dwójka lekarzy, cztery pielęgniarki i który posiada 12 łóżek. Dane są zatrważające. Oddział, który został zaprojektowany na 15 tysięcy pacjentów rocznie, do dziś przyjął już 17 tysięcy osób. Oczywiście, lekarze, pielęgniarki z Jonschera wezmą na siebie ten trud. Ale cudów nie ma: osoby, które powinny być przyjęte natychmiast, mogą czekać.
Przewodniczący Komisji Ochrony Zdrowia liczy na to, że wojewoda z Narodowym Funduszem Zdrowia poczynią kroki, by w mieście było więcej SOR.
– W porównywalnym wielkościowo do Łodzi Krakowie funkcjonuje 6 oddziałów ratunkowych, w tym 1 dziecięcy – wylicza. – Wrocław: 4 oddziały. Poznań i Gdańsk mają po 3 oddziały ratunkowe.