"Uwzględniając fakt, iż pomoc medyczna zapewniana jest na bieżąco w ramach państwowego systemu ratownictwa medycznego każdej osobie, która tego wymaga, aktualnie nie ma konieczności udzielania dodatkowego wsparcia w tym zakresie" - stwierdziła Straż Graniczna w odpowiedzi na prośbę grupy "Medycy na granicy" o umożliwienie pracy w strefie objętej stanem wyjątkowym.
Fot. Adam Guz/ KPRM
"Od dwudziestu czterech dni czekamy na zgodę na wjazd do strefy objętej stanem wyjątkowym. Wiemy, że pilnej pomocy medycznej wymagają tam dziesiątki osób. Wiemy o kilku zgonach. Wiemy, że będą kolejne, jeśli blokowana będzie pomoc medyczna" - napisano na facebookowym profilu Grupy.
"Od dziesięciu dni nasza karetka i nasi ludzie są na Podlasiu - tam, gdzie mogą być, poza obszarem stanu wyjątkowego. Od dziesięciu dni codziennie budzimy się i zasypiamy, gotowi w każdej chwili jechać do osób, które potrzebują ratunku" - wyliczają wolontariusze.
"Dwanaście dni czekaliśmy na odpowiedź na nasze pismo, skierowane do Straży Granicznej. To była nasza kolejna, po piśmie do MSWiA, prośba o umożliwienie nam pracy na tym terenie. Zadeklarowaliśmy działanie w ramach ustanowionego prawa, apolityczność, samofinansowanie i samoorganizację oraz współpracę ze służbami" - podkreślają.
"W naszej pracy liczy się często każda minuta, tymczasem na granicy umierają ludzie, a my stoimy kilkaset metrów od strefy. Kilku osobom, które znalazły się poza strefą, udało się uratować życie. Nie mamy wątpliwości, że było zagrożone. Ilu moglibyśmy pomóc, gdybyśmy mogli poruszać się po tym terenie swobodnie?" - pytają retorycznie członkowie Grupy.