Jeśli to jest rzeczywiście jedyny pomysł na uzdrowienie polskiego systemu ochrony zdrowia, no to, trzeba powiedzieć, że to jest jakiś knot, albo pomysł wyjątkowo chybiony - tak zapowiedź Rządowego Programu Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013-2016 komentuje dla portalu wPolityce.pl przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Bolesław Piecha.
- Na pewno jest to zagranie typowo PR-owskie, które ma sprawiać wrażenie, że rząd coś robi. Rząd przede wszystkim jest w głębokiej defensywie, a minister Arłukowicz w szczególności i boi się debaty, która by w sposób cywilizowany regulowała pewne sprawy, m.in. sprawę in vitro. Tego rząd się boi, w związku z tym zakulisowo wykorzystuje nadinterpretację, albo błędną interpretację prawa, w tym prawa konstytucyjnego i ustanawia różnego rodzaju programy, które maja świadczyć o tym, jaki ten rząd jest nowoczesny, jaki jest dobry dla pacjentów. Czyli taki "ludzki pan" jest ten Arłukowicz - mówi Piecha.
- Mówimy tu o 250 milionach złotych - zwraca uwagę były wiceminister zdrowia. - My, jako państwo polskie mamy generalnie ogromny problem z leczeniem dzieci. Państwo polskie nie potrafi tym dzieciom, które chce sprowadzić na świat bardzo dziwnymi metodami, zapewnić, kiedy się już urodzą, właściwej opieki zdrowotnej. 250 milionów złotych w ciągu 3 lat pewnie byłoby dobrym zastrzykiem finansowym, jako jako takie uzupełnienie ogromnych niedoborów w lecznictwie pediatrycznym - uważa polityk PiS.
- Jak to możliwe, że nagle znalazło sie 250 milionów na procedurę, z której 7 na 10 par wyjdzie bez dziecka? - pyta. - W zamian za to odmawia się leczenia i przyjmowania do leczenia najsłabszych, czyli naszych dzieci - mówi. - Te pieniądze trafia oczywiście tam, gdzie są wykonywane te procedury. To są prywatne kliniki, czyli lody na pieniądzach publicznego systemu zdrowotnego będą kręcone i chociażby dlatego warto zapytać ustawodawcę, czy ja jako poseł chcę, żeby pieniądze moje i mojej rodziny, moich wyborców trafiały na taką procedurę. Czy takim firmom, przekraczającym pewne granice, należą się publiczne pieniądze. To jest bardzo silne lobby i pod płaszczykiem nowoczesności ktoś zarobi niezłe pieniądze - twierdzi poseł Piecha.