Z obliczeń firmy doradczej Ernst&Young wynika, że koszty nieszczepienia się przeciwko grypie w samej Polsce dochodzą do miliarda złotych – i to w roku, w którym nie ma epidemii. Wyniki tej analizy zaprezentowano podczas ubiegłotygodniowej konferencji poświęconej grypie w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego – Państwowym Zakładzie Higieny (NIZP-PZH).
W Polsce wśród osób po 65. roku życia, którym szczepienie jest szczególnie zalecane, przeciwko grypie szczepi się 15,8% populacji (dla porównania: w Holandii 74%, w Wielkiej Brytanii 70,3%, we Francji 66%). To jeden z najniższych wskaźników w Europie.
Fatalnie wyglądają wskaźniki zaszczepienia personelu medycznego: raport wymienia 6,4% wszczepialności w tej grupie zawodowej w sezonie 2007/2008. Uczestnicy konferencji podkreślali jednak, że obecnie ten poziom nie przekracza 4–5% i nie odbiega w znaczący sposób od wyników w całej populacji.
W całej populacji w sezonie 2011/2012 zaszczepiło się około 4% mieszkańców Polski. W kolejnym, już tylko 3,8%. – Mamy do czynienia z wciąż malejącym odsetkiem osób zaszczepionych przeciwko grypie. To niebezpieczny trend, który należy odwrócić – uważa prof. Adam Antczak, szef Grupy Roboczej ds. narodowego Programu Zwalczania Grypy.
W odpowiedzi naukowcy tworzą programy, które mają pomóc zwalczać choroby zakaźne – w tej chwili – Narodowy Program Zwalczania Grypy. – Wszczepialność jest gorzej niż zła. Na każdym kongresie naukowym muszę się tłumaczyć, dlaczego tak fatalnie wygląda zaszczepienie Polaków przeciwko grypie, skoro mamy dobre doświadczenia w zwalczaniu chorób zakaźnych. Nasz program zwalczania wirusowego zapalenia wątroby (WZW) typu B jest uważany za modelowy – mówił prof. Antczak.
Zdaniem uczestników konferencji, w tej chwili szczepienia stają się podobnym wyzwaniem cywilizacyjnym, jak to było wtedy, gdy wprowadzano je do medycyny. Dlaczego? Wicedyrektor NIZP PZH prof. Rafał Gierczyński przytaczał daty odkryć nowych antybiotyków i daty, w których bakterie uodporniły się na nie. – O ile jeszcze kilkadziesiąt lat temu w wojnie człowieka z wirusami i bakteriami wygrywał człowiek, to w ostatnich latach można mówić o sukcesie czynników chorobotwórczych – podkreślał prof. Gierczyński.
Zastraszające są dane o lekoopornej gruźlicy w Rosji. Rośnie też lekooporność innych bakterii – np. pneumokoków i meningokoków. – To dodatkowy argument przemawiający za szczepieniami – podkreślał prof. Gierczyński.