Walizka pokory

12.04.2021
Anna Górska
Kurier MP

System kształcenia ratowników medycznych nie należy do wzorcowych, choć polska ścieżka szkolenia jest uznawana za jedną z najlepszych w Europie. Ratownicy medyczni po studiach w wielu kwestiach medycznych bazują wyłącznie na teorii. Program studiów a przypadki, do których jesteśmy wzywani, to dwie równoległe rzeczywistości – mówi Grzegorz Olszewski, ratownik medyczny.

Fot. Łukasz Wądołowski/ Agencja Gazeta

Anna Górska: Praca ratownika, instruktora, pisanie tekstów, prowadzenie bloga i inne... Skąd czas i motywacja do podejmowania tylu aktywności?

Grzegorz Olszewski: Każdy bierze, albo przynajmniej powinien brać, pełną odpowiedzialność zawodową za własne decyzje, stąd u mnie nieustanna potrzeba doskonalenia i szlifowania swojej wiedzy i umiejętności. Wszystko co dotyczy profesjonalizmu wymaga czasu, cierpliwości, usystematyzowania i powtarzania. Jestem ratownikiem, więc moje działania nie mają być spektakularne, ale skuteczne – z korzyścią dla przeżywalności moich pacjentów.

Innym wystarcza praca w zespołach ratownictwa medycznego czy SOR.

Oczywiście, że można też tak. Mnie brakuje bodźców i głowa każe szukać dalej i głębiej.

Chciałbym wspomnieć o pracy w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Po niespełna 4 miesiącach zrezygnowałem z niej na etapie stażysty ratownika CZaH (Członek Załogi HEMS). Mówię o tym nieprzypadkowo, bo w hierarchii ratowniczej praca w LPR jest swoistym „highest level”. Będąc na dyżurach HEMS zrozumiałem jednak, że w zawodzie ratownika nie ma pojęcia „level max”, nie sposób go osiągnąć, bo praktyka medyczna to niekończący się proces i potrzeba realizacji, samokształcenia. Medycyna ewoluuje, a my za nią musimy starać się nadążyć. Dlatego jedni z nas są świetnymi specjalistami w urazówce, inni mają opanowane do perfekcji tematy farmakoterapii, jeszcze ktoś zna się nad wyraz dobrze na medycznych czynnościach ratunkowych.

Pan z kolei wybrał ścieżkę związaną z sercem. Dlaczego kardiologia została Pańską pasją?

Członkowie stowarzyszenia ICDefibrylatorzy zaprosili mnie kilka lat temu na zjazd pacjentów z urządzeniami wszepialnymi, który odbywał się w Złotnikach Lubańskich. Uczestniczyłem m.in. w wykładzie dr hab. Michała Mazurka, eksperta Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego oraz dr hab. Ewy Jędrzejczyk-Patej. Słuchaczami byli oczywiście pacjenci ze wszczepionymi kardiowerterami. Profesor narysował na tablicy szkic serca i niezwykle prostym i dostępnym językiem tłumaczył pacjentom wszystko o sercu: od podstaw do najbardziej skomplikowanych patofizjologii i arytmii. To była fascynująca prelekcja, byłem pod olbrzymim wrażeniem. Wykład prof. Mazurka był dla mnie impulsem, rozpocząłem jeszcze intensywniejszy okres w moim życiu zawodowym. Bo im więcej wiem, tym bardziej drążę.

Poznałem też historie pacjentów z urządzeniami wszczepialnymi, są to głównie młodzi ludzie. To specyficzna grupa pacjentów – i wymagająca. Urządzenia, owszem, poprawiają jakoś ich życia, ale to nie oznacza, że ich wszczepienie całkowicie niweluje groźne arytmie i ryzyko zatrzymania krążenia i zgonu. Traumy i dolegliwości fantomowe; brak interwencji urządzenia, mimo że pacjent czuje dyskomfort – to zaledwie niektóre problemy tych osób. Ci ludzie potrzebują wsparcia psychologicznego, wyrozumiałości personelu medycznego i edukacji w zakresie funkcjonowania urządzeń, które posiadają. Te małe „maszyny” przytwierdzone do ich ciała stanowią dla wielu z nich wręcz pudełko zaadoptowane – jak dziecko, które muszą nauczyć żyć w nowym świecie.

Szkolenia, warsztaty, kongresy ratownicze – jak duże jest zapotrzebowanie na tego rodzaj wydarzenia?

Ogromne. Niestety system edukacji ratowników medycznych nie należy do wzorcowych, choć polska ścieżka kształcenia ratowników jest uznawana za jedną z najlepszych w Europie. Mamy dostęp do wielu leków, jesteśmy uprawnieni do samodzielnych czynności medycznych bez nadzoru lekarskiego. Mimo to ratownicy medyczni po studiach w wielu kwestiach medycznych bazują wyłącznie na teorii. Program studiów a przypadki, do których jesteśmy wzywani, to są dwie równoległe rzeczywistości.

Adepci ratownictwa medycznego po studiach mają solidnie opanowane podstawy neurologii, kardiologii, interny, farmakologii czy anestezjologii. Pytanie najważniejsze brzmi: w jaki sposób mogą usystematyzować tę wiedzę? Odpowiedź brzmi: wyruszajcie na dyżury, dowiecie się wtedy, co wynika z tej kardiologii czy neurologii, poradzicie sobie jakoś.

W systemie ratownictwa medycznego korzystamy z tzw. dobrych praktyk, czyli zasad postępowania z pacjentami w konkretnych stanach zagrożenia życia. Nie jest to jednak standard, procedura czy sztywne wytyczne. Owszem, pomocne są wytyczne opracowane przez towarzystwa naukowe, ale one są jedynie wskazówkami postępowania, podpowiedzią. Dlatego wymiana doświadczeń, warsztaty, szkolenia dla ratowników są tak ważne.

Jest Pan prelegentem podczas zjazdów Stowarzyszenia ICDefibrylatorzy, instruktorem warsztatów EKG.

W przypadku 90 proc. wyjazdów zespołów ratownictwa istnieje konieczność wykonania pacjentowi zapisu EKG. Pacjent z tępym czy ostrym urazem klatki piersiowej czy brzucha także wymaga badania EKG. Nie wystarczy spojrzeć na kardiomonitor, który narysował i opisał algorytm, i zerknąć na odpowiedź zapisaną na papierze milimetrowym. Sztuka polega na tym, aby właściwie zinterpretować zapis, bez sugestii urządzenia (chociaż te mają setki różnych algorytmów ułatwiających tę sztukę). Im więcej zapisów EKG przeanalizujemy pod nadzorem specjalisty, a później spróbujemy samodzielnie, tym trafniejsza będzie interpretacja. Wszystko z korzyścią dla pacjenta i ogromną satysfakcją dla ratującego.

Towarzystwa kardiologiczne są od dawna otwarte dla wielu grup medycznych, więc od lat biorę udział w konferencjach, zjazdach, interaktywnych testach, a z uczestnictwa wyciągam wnioski przed zmaganiami z kardiologicznymi problemami pacjentów. To coraz większa kopalnia wiedzy. Mimo braku możliwości rozpoczęcia specjalizacji z kardiologii (niestety ratownik medyczny w ścieżce kształcenia nie ma takiej opcji), jako samouk korzystam z życzliwości i gościnności kardiologicznych ekspertów. Najbardziej cenię sobie konferencje oraz warsztaty EKG Sekcji Elektrokardiologii Nieinwazyjnej i Telemedycyny Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Jak Pan przygotowuje się do swoich szkoleń, w jaki sposób dobiera Pan tematykę?

Trochę statystyki: aktualnie dla uczestników warsztatów przygotowałem ponad 1200 różnych slajdów, filmów, szkiców, szablonów. Bazę tworzę od wielu miesięcy. Anatomia, fizjologia, patofizjologia, zapisy EKG z dyżurów, które uwieczniłem sam lub nadesłali internauci czy koledzy z pracy.

Wzorców, jak należy prowadzić szkolenie nie brakuje. W 2016 roku skorzystałem z gościnności polskich kardiologów i wybrałem się na Konferencję Kasprowisko, organizowaną przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne. Byłem pod ogromnym wrażeniem całego przedsięwzięcia, dowiedziałem się o wiele o nowinkach w zakresie kardiologii w naszym kraju i na świecie. Starałem się notować każde kluczowe zagadnienie ze wszystkich wykładów. Do dziś pamiętam słynny „Maraton EKG” prof. Rafała Baranowskiego, który w ciągu kilku godzin wieczornych analizował potężną liczbę zapisów EKG, dosłownie zapełniłem kilkudziesięciostronicowy zeszyt – zanotowałem warsztaty niemal w całości.

Fascynuje mnie serce, jest to niezwykły narząd, którego można się uczyć całe życie i wciąż będzie za mało czasu. Kardiologia to dyscyplina, którą nie tylko muszę poznawać coraz głębiej, by pomóc pacjentom, ale też chcę to robić.

Słuchacze Pana wspierają, komentują treść prelekcji?

Nieustannie, nie sposób przytoczyć wszystkich opinii, odpowiedzi, komentarzy czy sugestii. Często omawiamy konkretne sytuacje na bieżąco, czasem zdarza się, że słuchacz mojego wykładu miał do czynienia z identyczną sytuacją jak ta opisywana na warsztatach. Komunikacja po warsztatach jest dość aktywna, dzięki czemu wiem, że kierunek, który wybrałem, jest słuszny.

Jakieś rady dla młodych ratowników. Jak rozwijać się, poszerzać wiedzę?

Ratownik to młody, jeszcze „niepełnoletni” zawód na medycznym rynku pracy. O jakość w zawodzie musimy zadbać sami. Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym wprowadza Państwowy Egzamin Ratownika Medycznego zdawany centralnie na wzór lekarskiego, powstaje System Monitorowania Kształcenia. Czas pokaże, czy sprawdzą się ministerialne pomysły.

Rada dla młodszych kolegów? W tym zawodzie zawsze trzeba mieć opuszczoną głowę i zamiast kieszonek z gadżetami nosić przy sobie „walizkę pokory”.

Rozmawiała Anna Górska

Grzegorz Olszewski, od 2008 roku zawodowy ratownik medyczny pracujący w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łomży oraz Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „ Meditrans Ostrołęka”, przez 12 lat czynny strażak – ratownik w jednostkach OSP KSRG. Pasjonat kardiologii ratunkowej i medycyny ratunkowej. Honorowy członek Stowarzyszenia ICDefibrylatorzy, prelegent podczas zjazdów Stowarzyszenia, od 2020 roku instruktor warsztatów EKG dla ratowników medycznych oraz instruktor medycznych czynności ratunkowych w ramach szkoleń doskonalących dla ratowników medycznych. Autor licznych artykułów z zakresu kardiologii w warunkach pracy zespołów ratownictwa medycznego, autor bloga o tematyce ratunkowej – www.zdefibrylowany.blogspot.com. Od marca br. prelegent webinarów o tematyce kardiologicznej i podstaw interpretacji zapisów EKG dla członków Akademickiej Społeczności Ratownictwa i Medycyny Katastrof UM w Poznaniu.

Zobacz także
  • "Skończył się czas udawania, że jesteśmy twardzielami"
  • Życie uzależnione od małego pudełka

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.