– Postuluję, by w Polsce zlikwidować dwie trzecie szpitali – mówi w czasopiśmie „Tylko Zdrowie” Andrzej Morawski, ginekolog onkolog, który przez 30 lat pracował w Niemczech.
Dr Andrzej Morawski w rozmowie opublikowanej przez czasopismo „Tylko Zdrowie”, dodatek do „Gazety Wyborczej”, porównuje polskie i niemieckie realia położnicze.
Porodówka bez bólu
Jak wskazuje na początku, w Polsce porody znieczulane „należą do rzadkości”. – W Niemczech znieczula się kilkadziesiąt procent rodzących, w Polsce jedynie kilka procent – mówi. Jak wyjaśnia, przyczyną takiego stanu jest niska wycena porodu przez NFZ i fakt, że znieczulenia nie są refundowane.
Zdaniem ginekologa „odczuwanie bólu jest rzeczą subiektywną”. Podkreśla rolę współpracy położnej i lekarza z rodzącą. Jak twierdzi, nierzadko pozwala ona na poród przy „zastosowaniu minimalnych znieczuleń, po ludzku”.
Dr Morawski wyjaśnia także, że na niemieckich porodówkach ciągły monitoring akcji serca płodu jest normą. – Pozwala to na nieprzerwaną ocenę stanu dziecka i wczesne rozpoznanie zagrożenia – twierdzi. Po urodzeniu określa się stan zdrowia noworodka za pomocą badania krwi pępowinowej.
Konkurencja w odwrocie
– W Polsce system wyeliminował konkurencję między szpitalami, a tym samym presję na jakość. W niemieckim szpitalu nie zdarzyło mi się, żeby mój oddział odmówił przyjęcia pacjentce, która wymagała hospitalizacji, lub wyznaczył jej termin zabiegu za pół roku – mówi dr Morawski.
W kwestii oszczędzania na zdrowiu stwierdza, że w Niemczech wykonywał do sześciu operacji dziennie i miał między nimi jedynie siedem minut przerwy. – W Polsce między zabiegami mija często co najmniej godzina – zaznacza i dodaje, że „miesięczny program operacyjny, który mieści się w limicie NFZ, można zrealizować w ciągu tygodnia”.
– Postuluję, by w Polsce zlikwidować dwie trzecie szpitali. (…) Można wytłumaczyć społeczeństwu, że od szpitala za rogiem, do którego można się dostać za rok, lepszy jest szpital oddalony o 30 km, ale taki, który pracuje całą dobę, ma świetne kadry i przyjmuje bez kolejki – twierdzi.
Pacjent czy problem?
– Nie ma trudnych pacjentów, są tylko niekompetentni lekarze – mówi dr Morawski i od razu dodaje, że „oczywiście jest grupa pacjentów roszczeniowych”. – Oni mają problem ze sobą, ale w tym też trzeba im pomóc – wyjaśnia. Jego zdaniem pacjenci powinni oczekiwać i wymagać „pełnego wyjaśnienia sytuacji, w której się znajdują, obiektywnego wyjaśnienia, jakie są możliwości terapeutyczne dzisiejszej medycyny (nie tylko te, którymi dysponuje ten ośrodek i ten lekarz), wyjaśnienia, na czym polega proponowana metoda leczenia – jakie wynikają z niej korzyści i w jakiej proporcji pozostaje ryzyko”.
W kwestii cięć cesarskich ginekolog jasno stwierdza, że powinno się je ograniczyć „do tych, które są wykonywane ze wskazań medycznych”. – Każde nasze działanie powinno rozpoczynać się od diagnozy i kończyć adekwatnie dobraną metodą leczenia. Jeśli kobietę dobrze poprowadzi się przez poród, to może to być dla niej piękna, niezapomniana chwila – podkreśla.