×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Kto do Pałacu?

Małgorzata Solecka
Kurier.mp.pl

Czwartkowa debata prezydencka miała być, według Justyny Pochanke, starciem na miarę finału Ligi Mistrzów. Z całym szacunkiem dla obu kandydatów, był to co najwyżej mecz o randze Legia Warszawa – Wisła Kraków. Ważniejsze od meritum były skrajne, negatywne emocje buzujące w studiu. Może dlatego, że sama koncepcja debaty i prowadzący ją dziennikarze uniemożliwili przejście na wyższy poziom?

Fot. Mzacha / freeimages.com

Wartość merytoryczna – niemal zerowa. Pytania w dużej części – przerost formy nad treścią (do annałów dziennikarstwa powinno przejść dramatyczne „Wizy… czy ścięcie maczetą?” Justyny Pochanke. Andrzej Duda ponad miarę „nakręcony”, momentami aż niepoważny w gestach i doborze określeń. Bronisław Komorowski – defensywny, chwilami nieopanowany (przerywanie adwersarzowi). Obaj kandydaci pierwsze pytania Moniki Olejnik zlekceważyli, wykorzystując czas na swoje oświadczenia i wzajemne zarzuty.

O ile debata TVP i Polsatu zakończyła się wyraźnym wskazaniem na Bronisława Komorowskiego, o tyle starcie w TVN nie dało jednoznacznej odpowiedzi, kto wygrał. Co prawda według dwóch ośrodków badania opinii publicznej (TNS oraz Millward Brown) debatę jednoznacznie wygrał urzędujący prezydent, wyprzedzając o kilkanaście punktów procentowych Andrzeja Dudę, ale na wyniki te trzeba patrzeć ostrożnie. Niedzielną debatę obejrzało ponad 10,5 mln widzów. Tę w TVN – 6,3 miliona. Najprawdopodobniej duża część potencjalnych wyborców Andrzeja Dudy (jego elektorat z I tury, elektorat Pawła Kukiza i Janusza Korwin-Mikkego) „odpuściła” sobie spektakl. Ich głosy należą do Dudy, bez względu na przebieg starcia przed kamerami.

Wśród dziennikarzy i ekspertów komentujących debatę przeważała opinia o remisie, ewentualnie z lekkim wskazaniem na jednego z kandydatów. Jednak wiele wskazuje, że tę debatę mógł – obiektywnie – wygrać Andrzej Duda. Bronisław Komorowski w pierwszym starciu zepchnął kandydata PiS do narożnika. W drugim, by zwyciężyć, musiałby posłać go na deski. Duda, żeby wygrać, nie mógł się dać znokautować – i zadanie wykonał.

Po debatach i ostatnim dniu kampanii jedno jest pewne: to, kto zostanie prezydentem, jest w rękach wyborców Platformy Obywatelskiej z 2007, 2010 i 2011 roku (biorąc pod uwagę wybory prezydenckie i parlamentarne), którzy tym razem nie poszli w I turze do wyborów lub poszli oddając głos nieważny lub głosując, w formie sprzeciwu, np. na Pawła Kukiza. I, co ważne, w rękach elektoratu lewicy, który w I turze nie miał na kogo głosować, a teraz jest postawiony przed trudnym mentalnie wyborem.

Leszek Miller, deklarujący głosowanie na Andrzeja Dudę, traci resztki politycznego honoru, ale zwolennikom lewicy – mimo deklaracji Aleksandra Kwaśniewskiego, Wojciecha Olejniczaka czy Wandy Nowickiej – głosować na Bronisława Komorowskiego jest równie trudno. Ciężko znaleźć w Platformie Obywatelskiej polityka bardziej kojarzącego się z wartościami konserwatywnymi. I jeszcze to zabójcze dla małych partii referendum w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych...

Kilkanaście godzin przed ciszą wyborczą można powiedzieć jedno: jeśli frekwencja wyborcza będzie dużo wyższa niż w pierwszej turze, Bronisław Komorowski ma szansę na reelekcję. Jeśli będzie taka sama, wygra Andrzej Duda. Temperatura kampanii przed drugą turą była rzeczywiście bardzo wysoka, ale czy na tyle by zmobilizować rozczarowanych wyborców? W sondażu CBOS, opublikowanym tuż przed debatą, udział w wyborach zadeklarowało 72 proc. ankietowanych, a tylko 13 proc. odpowiedziało, że na pewno na wybory nie pójdzie. Od deklaracji do pójścia do urny droga jest jednak bardzo daleka. Warto przypomnieć, że najwyższa do tej pory frekwencja wyborcza została odnotowana w czasie drugiej tury wyborów 1995 roku – było to nieco ponad 68 proc. W 2010 roku, gdy wydawało się, że emocje wokół polityki sięgają temperatury wrzenia, do urn w drugiej turze poszło nieco ponad 55 proc. Polaków. Trudno zakładać, że w niedzielę zrobi to więcej niż 60 proc. uprawnionych do głosowania. Ostatni raz frekwencja wyborcza zbliżyła się do granicy 60 proc. podczas dwudniowego referendum akcesyjnego w 2003 roku (58 proc.).

Elektorat Andrzeja Dudy jest zmobilizowany i zmotywowany. Bronisław Komorowski musi wierzyć, że udało mu się w ciągu dwóch tygodni zrobić coś, co powinien robić przez ostatnie trzy miesiące. A tak naprawdę – przez długich pięć lat.

25.05.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta