×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Awantura o słowa

Małgorzata Solecka
Kurier MP

To jeszcze nie panika, ale konsternacja – na pewno. Politycy Platformy Obywatelskiej bezradnie patrzą, jak wokół profesora Mariana Zembali, który miał być Leo Messim odnowionego rządu, rozpętują się kolejne burze. Najpierw medialne, ale w ostatniej dobie – czysto polityczna.

Oprócz „taśm Zembali”, już w pierwszym dniu urzędowania nowy minister zdrowia mówił przed telewizyjnymi kamerami o możliwości przywrócenia tzw. podatku Religi, czyli mechanizmu przekazywania części składek OC na leczenie ofiar wypadków drogowych, albo raczej – na medycynę ratunkową. Co prawda później prof. Zembala zastrzegał, że mówił o tym jako o rozwiązaniu, o którym warto dyskutować i wprowadzić w dłuższej perspektywie czasowej, raczej nie w ciągu czterech miesięcy jego urzędowania, ale przekaz medialny był prosty: minister Zembala (a może nawet rząd) chce przywrócenia „podatku Religi”.

Media przypomniały, że w 2007 roku, gdy prof. Zbigniew Religa forsował swoje rozwiązanie, Platforma Obywatelska była jednoznacznie przeciw, a najgłośniej protestowała Ewa Kopacz. – Wtedy mówiliśmy, że jest to wyciąganie pieniędzy z kieszeni kierowców, zarówno tych, którzy jeżdżą bezpiecznie, jak i tych, którzy zachowują się na drogach ryzykownie. Przecież nawet skierowaliśmy ten podatek do Trybunału Konstytucyjnego – zżyma się jeden z polityków PO. Jego zdaniem mówienie o rozwiązaniu, które de facto oznacza wzrost kosztów obowiązkowego ubezpieczenia cztery miesiące przed wyborami świadczy o tym, że prof. Marianowi Zembali brakuje instynktu politycznego. – Potrzebny będzie intensywny kurs – usłyszałam od mojego rozmówcy w środę po południu.

Ale potencjalne problemy, które mogły wyniknąć z koncepcji przywrócenia „podatku Religi” to już przeszłość – przynajmniej na razie. Kolejna rozmowa w TVN, komentarz do strajku pielęgniarek. Minister mówi, że w kierowanym przez niego szpitalu w Zabrzu wszyscy pracownicy mają świadomość, że gdyby ktokolwiek z nich przystąpił do strajku, zostałby zwolniony. Profesor mówi jednocześnie, że nie odmawia ani lekarzom, ani pielęgniarkom prawa do protestowania, ale nie zgadza się na taką formę protestu, która polega na opuszczeniu pacjentów, bo do tego sprowadza się „odejście od łóżek”.

Jeszcze w czwartek rano wydawało się, że nie będzie dalszego ciągu sprawy. Słowa ministra, choć twarde, nie mogły zaskakiwać. Gdy w czerwcu 2007 roku, w apogeum protestu lekarzy, rozmawiałam ze ś.p. profesorem Andrzejem Szczeklikiem, usłyszałam: – Protest polegający na odmowie leczenia to coś sprzecznego z powołaniem, z charakterem naszego zawodu – powiedział profesor.

W kierowanej przez niego II Katedrze Chorób Wewnętrznych zaostrzenie strajku oznaczało przejście na tryb ostrego dyżuru. Lekarze, którzy chcieli zamanifestować solidarność ze strajkiem ogólnopolskim wzięli jednodniowe urlopy. – Myśli pani, że takiego chorego, który właśnie przyjechał, bo jest w kiepskiej formie albo zapomniał o strajku, a jechał kilka godzin, moi lekarze by odesłali? Nie jesteśmy łamistrajkami, ale człowiek chory nie może cierpieć, nawet jeśli lekarze walczą o słuszną sprawę – mówił prof. Szczeklik w rozmowie dla tygodnika „Newsweek Polska”.

Ale już wczesnym popołudniem wszystko się zmieniło. NSZZ „Solidarność” zażądał od premier Ewy Kopacz dymisji ministra zdrowia – za podżeganie do łamania prawa. Związkowcy słowa ministra odczytali dosłownie, jako zachętę dla dyrektorów, by pielęgniarki, które przystąpią do strajku, zwalniać z pracy. Według Piotra Dudy, szefa „Solidarności”, słowa ministra Zembali dyskwalifikują go nie tylko jako członka rządu, ale też jako dyrektora publicznego szpitala, bo prawo „do organizowania się w związki zawodowe, w tym prawo do strajku, to jedno z podstawowych praw obywatelskich zapisanych nie tylko w polskiej konstytucji, ale też w prawie unijnym i konwencjach Międzynarodowej Organizacji Pracy, które Polska ratyfikowała”.

Słowa ministra Zembali skrytykował też szef OZZL, Krzysztof Bukiel. – Minister pokazał arogancję władzy – stwierdził.

A że profesor Marian Zembala wyraźnie powiedział, iż pracownicy ochrony zdrowia mogą protestować w każdy inny sposób, poza strajkiem absencyjnym i zostawieniem chorych? W polityce, zwłaszcza w gorącym przedwyborczym czasie, nie ma szans na niuanse. Zarówno wypowiedź profesora, jak i reakcja „Solidarności” w czwartkowe popołudnie okazały się najważniejszym tematem dnia. Politycy na bieżąco mogli śledzić, jak w nowej wyszukiwarce Google Trends rośnie zainteresowanie tematem. To był, przez kilka godzin, nie tylko najważniejszy polityczny news dnia, ale drugi – globalnie.

– Ewa Kopacz będzie musiała coś zrobić. Oczywiście nie ma mowy o dymisji, ale być może przekona profesora, żeby spotkał się z przedstawicielkami pielęgniarek i wyjaśnił swoje słowa – usłyszałam od jednego z posłów PO. – Mówi się też, że profesorowi potrzebny jest dobry sufler polityczny. Nie chodzi o narzucanie, co minister ma mówić, ale raczej – czego nie mówić, a jeśli mówić to kiedy i w jaki sposób – dodał. Mój rozmówca przypuszcza też, że profesor otrzyma poradę, by ograniczył swoje wystąpienia medialne. – Wielki lekarz, świetny menadżer szpitala, wybitna postać polskiej medycyny może być przekonana, że dziennikarze wiernie przekażą jego słowa i zinterpretują intencje. A tutaj każdy czeka na „soczystego” newsa, na słowa, które wywołają burzę. Tylko że my już na żadną nie możemy sobie pozwolić – wzdycha polityk.

Najciekawsza w całej sprawie jest reakcja Prawa i Sprawiedliwości, która świadczy o dużej – i rosnącej – pewności siebie w partii Jarosława Kaczyńskiego. PiS nie przyłączył się do wniosku „Solidarności”. Szef Komisji Zdrowia, poseł Tomasz Latos, ograniczył się do napomnienia, by minister przeprosił za swoje słowa protestujące pielęgniarki i „powrócił do dialogu”. PiS nie potrzebuje już walczyć o radykalny elektorat. Kilkadziesiąt godzin przed konwencjami obu głównych partii, rządzącej i opozycyjnej, czas na wyciszanie nastrojów – jeśli potwierdzą się informacje, że Jarosław Kaczyński w sobotę wskaże jako kandydatkę na premiera Beatę Szydło, PiS będzie potrzebował dowodów, że to prawdziwe „nowe otwarcie”. Że proponuje Polakom zamknięcie etapu konfrontacji, oferując również umiarkowanym wyborcom to, co cenią najbardziej – stabilizację i spokój.

To jest czarny scenariusz dla Platformy Obywatelskiej i jej główny problem. A nie awantura o słowa ministra, z której raczej nic nie wyniknie.

19.06.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta