×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

„Przejedzona” podwyżka

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej otrzymują z NFZ więcej pieniędzy na jednego pacjenta. Te pieniądze nie idą jednak na diagnostykę, ale zostają w kieszeni lekarzy – postawiona przez „Dziennik Gazetę Prawną” teza oburzyła środowisko lekarzy rodzinnych. Ich zdaniem, nieprzypadkowo została sformułowana w momencie, w którym lekarze domagają się od Ministerstwa Zdrowia i NFZ rozmów na temat zasad finansowania świadczeń w przyszłym roku i – przede wszystkim – modelu, w jakim ma funkcjonować podstawowa opieka zdrowotna.

fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta

„Lekarze, którzy od stycznia dostali od NFZ podwyżkę stawki za jednego pacjenta prawie o połowę, wcale nie przeznaczyli jej na dodatkowe badania dla chorych” – głosi „Dziennik Gazeta Prawna”. I przypomina: w 2014 roku stawka kapitacyjna wynosiła 96 zł, zaś po „bezprecedensowej” (określenie użyte przez „DGP”) podwyżce – wynosi ok. 140 zł i jeszcze wzrośnie. – Podwyżka była bezprecedensowa, bo zwiększyła przychody lekarzy z tytułu stawki kapitacyjnej niemal o połowę – tłumaczy dziennikarz.

No to sprawdzamy.

Stawka kapitacyjna wzrosła z 96 zł do 136 zł (a od lipca ci lekarze, którzy są w stanie udokumentować odpowiedni poziom kierowania pacjentów na badania otrzymają więcej pieniędzy – 140 zł).

Dziennik nie wspomina jednak, że równocześnie zlikwidowano specjalną stawkę za pacjentów z cukrzycą i chorobami krążenia (trzykrotność podstawowej stawki), jak również nie pisze o tym, że od tego roku NFZ przestał płacić lekarzom POZ za pacjentów wyświetlających się w eWUŚ na czerwono, czyli domyślnie – nieubezpieczonych.

Gdyby przyjąć tok myślenia „DGP”, wyliczenia mają się tak: praktyka lekarzy POZ, mających pod opieką 10 tys. pacjentów, w ubiegłym roku otrzymała z NFZ w pierwszym półroczu 480 tys. zł, zaś w tym roku – 670 tys.

Podwyżka rzeczywiście – bezprecedensowa. Tyle, że te wyliczenia nadają się wyłącznie do kosza.

W przykładowej praktyce w 2014 roku 25 proc. pacjentów było objętych potrójnym wskaźnikiem korekcyjnym (pacjenci z chorobami układu krążenia i cukrzycą), a kolejne 20 proc. – podwójnym (dzieci do 6 lat oraz osoby powyżej 65 roku życia, oczywiście te, które nie kwalifikowały się jako pacjenci przewlekle chorzy). W związku z tym NFZ za pierwsze sześć miesięcy zapłacił 816 tys. zł.

A w tym roku? Od stycznia NFZ nie płaci potrójnej stawki za pacjentów z chorobami przewlekłymi. Utrzymana została podwójna stawka za pacjentów we wrażliwych grupach wiekowych (najmłodsi i pacjenci 65+). I NFZ przestał płacić za pacjentów wyświetlających się na czerwono. Przyjmijmy, że tych w przykładowej praktyce jest 10 proc., zaś grupa pacjentów z podwójną stawką wzrosła do 35 proc. – obejmuje bowiem część pacjentów z chorobami przewlekłymi, którzy ukończyli 65 rok życia. Fundusz płaci za 9 tys. pacjentów (dla uproszczenia wszyscy oni niech będą „pojedynczy”). W pierwszym półroczu zapłacił więc 826 200 zł.

To jest ta „bezprecedensowa podwyżka”. 10 tysięcy złotych, pod warunkiem oczywiście, że np. na liście pacjentów objętych wskaźnikiem korygującym nie ma dzieci „czerwonych” pacjentów.

Oczywiście, to tylko symulacja. Finanse konkretnych praktyk różnią się między sobą – wszystko zależy od tego, ilu pacjentów „czerwonych” jest na liście, czy praktyka jest mocno sprofilowana np. pediatrycznie, ilu pacjentów przewlekle chorych lekarz miał w latach poprzednich. Symulacja nie uwzględnia również innych przychodów praktyk związanych np. z wystawianiem kart DiLO.

– Ile podwyżki przejadłam? – śmieje się Małgorzata Stokowska, lekarz rodzinny z Łaszczowa (Lubelskie). – Ani złotówki, bo tak naprawdę żadnej podwyżki nie odczuliśmy – mówi. W jej praktyce 25 proc. pacjentów do grudnia 2014 roku było objętych potrójną stawką kapitacyjną. – Według szacunków ok. 30 proc. populacji jest dotkniętych chorobami układu krążenia i cukrzycą – ten odsetek jest dość wysoki. Oznacza to, że przykładaliśmy się do badań i do wychwytywania chorób zagrażających zdrowiu i życiu pacjentów – dodaje.

Od stycznia NFZ nie płaci już potrójnej stawki, przestał też płacić za ok. 7,2 proc. pacjentów „czerwonych”. – Z moich wyliczeń wynika, że pod względem przychodów na razie wychodzimy na zero. A kosztów od stycznia jest więcej, bo powiększyła się pula badań, które może zlecać lekarz rodzinny – podkreśla Małgorzata Stokowska. Oprócz tego doszły obowiązki sprawozdawcze, zwiększyła się liczba pacjentów (bo przychodzą ci, którzy potrzebują skierowania do okulisty i dermatologa). Jej zdaniem na zmianach zyskały wyłącznie praktyki, w których pacjenci przewlekle chorzy stanowili niewielki odsetek. A zmiany w finansowaniu podstawowej opieki zdrowotnej w perspektywie kilku lat boleśnie wydłużą kolejki do specjalistów, bo chorzy z cukrzycą i chorobami układu krążenia prędzej czy później będą szukać pomocy w poradniach kardiologicznych i diabetologicznych, tyle że w cięższym stanie.

W dodatku, jak podkreśla Małgorzata Stokowska, lista badań, które ma zlecać (i finansować ze stawki kapitacyjnej) lekarz rodzinny powiększyła się np. o kosztowne badania USG. – Akurat ja wykonuję je we własnym zakresie, więc ich nie zlecam i nie płacę. Ale one też kosztują, mój czas i pracę, których się w naszym systemie ochrony zdrowia ciągle nie docenia – wyjaśnia.

– Podwyżka? Pieniędzy wpływa z NFZ tyle samo albo mniej – mówi Artur Żerkowski, prowadzący praktykę POZ na Opolszczyźnie. W tym regionie szczególnym problemem jest liczba pacjentów „czerwonych” – w niektórych praktykach przekracza nawet 20 proc. aktywnej listy. To najczęściej pacjenci w wieku 20-40 lat, tacy, za których Fundusz płacił pojedynczą stawkę. Strata niby mniejsza, ale z drugiej strony – ci pacjenci lekarza rodzinnego odwiedzali najczęściej raz w roku albo wcale. – Przed styczniem mieliśmy na liście 7,8 tys. pacjentów. W tej chwili NFZ płaci za 6,5 tysiąca – mówi Artur Żerkowski. Biorąc pod uwagę wskaźnik korygujący za pacjentów najmłodszych i najstarszych, przychody praktyki w 2015 roku zmniejszyły się o 2-3 tysiące złotych miesięcznie. – Mamy jednocześnie więcej pracy, bo jest większa liczba pacjentów, więcej obowiązków biurokratycznych, zwiększyła się lista badań, które może zlecać lekarz POZ – wylicza Artur Żerkowski.

Tymczasem Porozumienie Zielonogórskie przywołuje raport Fundacji Watch Health Care, z którego wynika, że choć dostęp Polaków do świadczeń zdrowotnych znów się pogorszył, skróciły się kolejki do lekarzy POZ. „Osoba chora, chcąca skorzystać z podstawowej opieki zdrowotnej, pod koniec lutego 2015 czekała średnio na wizytę u lekarza rodzinnego dwa dni. W czerwcu i lipcu czas oczekiwania do lekarza POZ skrócił się do ok. jednego dnia” – czytamy w raporcie.

– Dla mnie to dowód, że nie przejedliśmy pieniędzy z podwyżki stawki kapitacyjnej, o co oskarżały nas niektóre media – podkreśla Wojciech Pacholicki z PZ. Jego zdaniem skrócenie kolejek do poradni POZ stało się też możliwe dzięki temu, że lekarze zyskali możliwość wypisywania recept na wiele miesięcy (do 12 miesięcznych kuracji) czy powtórzenia leku bez konieczności wizyty pacjenta.

11.08.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta