×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Psychoterapeuta, który pomaga śmiertelnie chorym: "Rodzina może być lekiem, ale może też stać się trucizną"

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

Korzystanie z pomocy psychologa nie jest wyrazem słabości. Dostosowanie się do mylnych przekonań społecznych nie pomaga w życiu. Ludzie, którzy potrafią zgłosić się po pomoc, choćby po to, żeby dowiedzieć się, jak inaczej reagować w relacji z chorym, co robić w sytuacjach, kiedy sobie nie radzą, jak znajdować siłę i nadzieję, mają szansę lżej przejść przez proces umierania bliskiej osoby – przekonuje dr Igor Pietkiewicz, psychoterapeuta.

burden

Fot. Counselling / Pixabay

Jerzy Dziekoński: Specjaliści medycyny paliatywnej podkreślają, że w opiece nad pacjentami terminalnymi ważny jest cały zespół – lekarz, pielęgniarka, psycholog i ksiądz. Obok opieki ściśle medycznej, ważna jest również psychologiczna i duchowa. Dlaczego, Pana zdaniem, to takie istotne?

Dr Igor Pietkiewicz: W ogóle medycyna staje się coraz bardziej humanistyczna. Nurty te są podkreślane w wielu krajach już od kilku dekad. Podobne zmiany zachodzą również w Polsce – coraz większą uwagę poświęca się potrzebom psychicznym pacjentów leczonych na różne choroby somatyczne. W naszym kraju jest to jednak obszar, który wymaga ciągłej poprawy. Wystarczy przyjrzeć się liczbie psychologów pracujących na oddziałach, których nadal jest zbyt mało. Mówię tutaj o różnych oddziałach – mogą to być oddziały ginekologiczne, chirurgiczne, pulmonologiczne, kardiologiczne czy chorób zakaźnych. Każda choroba wiąże się z cierpieniem nie tylko fizycznym, ale też psychicznym. To, jakie znaczenie nadaje pacjent swoim dolegliwościom, uruchamia w nim procesy typowo psychologiczne, dlatego podkreśla się potrzebę porozmawiania z kimś, kto byłby kompetentny w tym zakresie.

Na wielu oddziałach funkcjonuje instytucja kapelana, który odwiedza pacjentów, żeby dać im trochę wsparcia i nadziei. Większość kapelanów to księża rzymskokatoliccy, natomiast nie każdy pacjent jest tego wyznania. Psycholog jest specjalistą od spraw psychiki, emocji, i zwykle występuje jako osoba świecka zachowująca neutralność w kwestiach światopoglądowych. Na zachodzie, jeśli chodzi o opiekę medyczną, dobrze zorganizowana jest praca zespołowa. U nas na szczęście coraz częściej też tworzy się oddziały, gdzie lekarze współpracują z pielęgniarkami i psychologami, a także z pracownikami socjalnymi. W zależności od sytuacji, jakie spotyka się w codziennej pracy, może zajść potrzeba uruchomienia różnych osób pracujących w zespole. Różne zadania wymagają różnych ról. Lekarze odpowiadają za stronę medyczną, ale są też inne zawody, które mają równie duże znaczenie.
Rola psychologa jest bardzo ważna, szczególnie w przypadku opieki paliatywnej. Człowiek u schyłku życia konfrontuje się z wieloma trudnościami. Temat śmierci u większości ludzi wywołuje bardzo silne przeżycia.

Jak pacjenci przystosowują się psychiczne do takiej sytuacji, jakie przyjmują postawy wobec zbliżającego się końca?

Postawy są bardzo różne. Na to, jak człowiek będzie reagował na informacje o śmierci, pracuje przez całe życie. W zależności od tego, jak to życie wyglądało, jak układał relacje z innymi ludźmi, na ile osoba potrafiła czerpać satysfakcję z życia. Bardzo często u schyłku ludzie dokonują pewnego bilansu – co udało mi się osiągnąć, a czego nie, czego żałuję. Osoby, które mają większe poczucie spełnienia, łatwiej godzą się z tym, że czas odejść. Ale nie zawsze. To są kwestie bardzo indywidualne. W tym okresie aktywizują się obawy, które mogą mieć bardzo różny charakter. W swojej pracy spotykałem osoby przeżywające pierwotny lęk przed anihilacją, zniszczeniem, niebytem. Budziło to w nich bardzo duże napięcie i wiązało się w ogóle z ich strukturą psychiczną, z tym jak funkcjonowali jako dzieci i osoby dorosłe.
Większość osób doświadcza różnego rodzaju obaw o bliskich, dotyczących tego, co się stanie z nimi po ich śmierci. Wielu pacjentów boi się także samego procesu umierania. Lęk dotyczy tego, czy będzie to wiązało się z bólem, czy nie będą się dusić, czy ktoś przy nich będzie, czy może będą sami. I tu jest bardzo ważna rola lekarzy, żeby w spokojny sposób poinformować pacjenta jak przypuszczalnie będzie przebiegał ten proces. Lekarz może uspokoić pacjenta opowiadając o tym, które z potencjalnych nieprzyjemnych objawów można kontrolować. Pacjenci, kiedy uzyskają pewną wiedzę, mogą czuć się spokojniej, bo mają poczucie względnej kontroli nad sytuacją. Ale znowu nie ma jednej zasady dla wszystkich, ponieważ są pacjenci, którzy wolą nie wiedzieć, nie chcą rozmawiać o umieraniu, nie chcą w ogóle dopuścić myśli, że ich życie dobiega końca. Rozmawianie z pacjentem jest sztuką, szczególnie, kiedy mamy do czynienia z osobą umierającą.

Podczas mojej rozmowy z konsultantką krajową ds. medycyny paliatywnej padło zdanie, że jeszcze kilka lat temu zdarzały się sytuacje, kiedy zespół paliatywny był przed wpuszczeniem do domu informowany przez rodzinę, aby nie mówić pacjentowi, że ma raka.

Często można spotkać swojego rodzaju zmowę milczenia. Słyszałem to od swoich pacjentów, którzy nie potrafili rozmawiać o tym, że umierają. Czasami jest tak, że rodzina unika tego tematu, chcąc chronić pacjenta, a pacjent robi dokładnie to samo w stosunku do rodziny. Są takie sytuacje, kiedy pacjent nawiązuje do tego, że umiera – na przykład mężczyzna mówi do żony: posłuchaj, kiedy umrę, chcę, żebyś ułożyła sobie życie. I ona czuje się winna, nie chce rozmawiać o tym, że sytuacja się zmieni, że męża zabraknie. Sama myśl o tym, że ktoś w przyszłości mógłby go zastąpić już wzbudza poczucie winy.
Albo inny przykład – kiedy rodzina na słowa pacjenta o śmierci mówi: przestań, wszystko będzie dobrze, zobaczysz, jeszcze z tego wyjdziesz, wyzdrowiejesz. Takie zamykanie ust choremu nie daje możliwości porozmawiania o tym, jak on sobie wyobraża to, co stanie się, kiedy umrze. Z doświadczenia zawodowego wiem, że rozmawianie o śmierci osoby umierającej z rodziną bardzo często jest doświadczeniem zbliżającym ludzi. Są to bardzo intymne rozmowy, gdzie ludzie wyrażają względem siebie różne emocje, czasami wybaczają sobie różne przewinienia, czasami mówią rzeczy, które muszą sobie powiedzieć. Na terapię trafiają ludzie, którzy utracili bliskie osoby, ale pewnych rzeczy nie wypowiedzieli. Utrata szansy kontaktu i szczerej rozmowy dla wielu może być brzemienna w skutkach. To może komplikować i przedłużać żałobę.

Tylko czy nie potwierdza się tutaj to, co powiedział Pan wcześniej? Czy osoby, które przez całe życie ze sobą nie rozmawiały o problemach, znajdą siłę, aby rozwiązać je w obliczu śmierci?

Taka rozmowa jest bardzo ważna. Patrząc z perspektywy pacjenta, może dać poczucie spokoju, zredukować poczucie winy. Załatwia to wiele spraw dla umierającego. Patrząc z perspektywy osób, które pozostają, jest to równie ważne. Wielu naszych pacjentów boryka się z niepoukładanymi relacjami z bliskimi, którzy odeszli, bo pewne rzeczy nie zostały powiedziane. Weźmy na przykład złość, jaką przeżywali w stosunku do umierającego. Ten człowiek w końcu znika. Bliscy pozostają z bagażem emocji i muszą sobie z nimi poradzić.

Jak można pomóc rodzinom, które opiekują się terminalnymi pacjentami? Czy w Polsce takie osoby nie są pozostawione same sobie?

To jest problem. W naszym kraju wciąż słabo jest rozwinięta domowa opieka hospicyjna. Jeśli chory nie umiera na oddziale szpitalnym, to w hospicjum. Ciężko jest opiekować się chorym w domu, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę różne obowiązki, które członkowie rodziny mają. Wiele osób chce zajmować się bliską osobą, ale ciężko to pogodzić, choćby z pracą zawodową. Dużo oczywiście zależy od tego jak przebiega choroba i na ile można kontrolować objawy. Niektórzy chorzy z tego powodu bezpieczniej czują się w szpitalu czy hospicjum, dlatego że jest tam personel medyczny. Rodzina, która nie ma wykształcenia medycznego może czuć się bezradna. W wielu sytuacjach podkreśla się znaczenie dobrego kontaktu z personelem medycznym. Próbując pomóc rodzinie, w pierwszej kolejności należy określić jej potrzeby i to, czego w tym momencie doświadcza. Każda rodzina inaczej będzie przechodzić przez cały proces. Wiele zależy od relacji z umierającym, od przebiegu choroby i wyzwań z tym związanych. Jest to bardzo obciążające. Czasem do tego stopnia, że członkowie rodziny doświadczają umęczenia, irytacji i jednocześnie związanego z tym poczucia winy. Uczucia mogą być ambiwalentne – kochamy kogoś, ale też wściekamy się na tę osobę. Mogą się pojawić takie myśli: już mam tego dosyć, kiedy w końcu umrzesz. Wiele osób się na tym łapie. Ta myśl jest przerażająca i – jak wspomniałem – budząca poczucie winy. Po odejściu bliskiej osoby może pojawić się pewna trudność z poradzeniem sobie z tym, że np. młoda osoba chciała spotkać się z rówieśnikami, wyjść, bawić się, odpocząć, doznając przyjemności, mając jednocześnie świadomość, że ktoś bliski leży w łóżku chory, umierający. Ważne jest zatem, żeby bliscy mieli świadomość, że mogą przeżywać zniecierpliwienie, zmęczenie.
Niektórzy potrzebują wsparcia, żeby zrozumieć, że jesteśmy ludźmi, że można pogodzić te różne uczucia, i że mają one prawo się pojawiać. To całkowicie naturalne, że jeśli ktoś musi odmawiać sobie przyjemności, odpoczynku, żyje w napięciu, może odczuwać irytację i złość. I wcale nie oznacza to, że nie kochamy osoby, wobec której doświadczamy tych uczuć.

Trudno w takim emocjonalnym zapętleniu samemu dojść do takich wniosków. Czy potrzebna jest pomoc z zewnątrz?

Czasami tak. Istnieje szereg obciążeń kulturowych, które sprawiają, że trudno nam zaakceptować ambiwalencję uczuć. Dużą rolę ma tutaj to odegrania personel medyczny, który odbarcza rodzinę, który może zająć się psychoedukacją, wyjaśnić dlaczego tak się dzieje, pomóc rodzinie, opowiadając jak ten proces będzie wyglądał, co może stanowić wyzwanie, jak sobie z tym poradzić, gdzie ewentualnie można szukać wsparcia w sytuacji, kiedy ktoś będzie czuł się za bardzo obciążony. Patrząc jeszcze z innej strony, trzeba też zwrócić uwagę na to, w jaki sposób ludzie przeżywają sam fakt przyjmowania pomocy, na ile rozważają to jako jeden z dostępnych sposobów zadbania o siebie. Są osoby, które mają trudność z przyjmowaniem pomocy i traktują to jako oznakę słabości. W takiej sytuacji ważną rolę odgrywa autorytet w białym fartuchu, który pokaże, że to nie jest słabość, lecz pewien rodzaj siły, że korzystając z pomocy, w inteligentny sposób jej beneficjent potrafi zadbać o swoje potrzeby.
Oczywiście, w różnych placówkach różnie rozkładają się kompetencje. Pamiętam, że w szpitalu, w którym pracowałem, pielęgniarka oddziałowa brała na swoje barki element psychoedukacji dla rodzin i umierających pacjentów. Ale może to być też lekarz czy psycholog. Na tym polega współpraca zespołu, żeby rozpoznać potrzeby pacjenta i jego bezpośredniego środowiska. Trzeba uwzględniać rodzinę, bo często ma ona kluczowe znaczenie w procesie leczenia czy, w przypadku paliacji, odchodzenia pacjenta.

Rodzina staje się lekiem?

Może być lekiem, ale może też stać się trucizną. Chodzi o to, żeby rodzinę włączyć w ten proces, rozpoznać potencjalne trudności i wspierać cały system rodzinny, żeby lepiej sobie radził z procesem umierania.

Mamy skrajną sytuację kryzysową. Jak Pan wspomniał, uwidaczniają się w tym momencie problemy, z jakimi boryka się dana rodzina.

Jeżeli ludzie wcześniej potrafili rozmawiać o kryzysach, rozwiązywać problemy, rozmawiać o trudnych sprawach, to łatwiej będzie przejść przez kolejny bardzo istotny, tragiczny etap w jej życiu. Ale tak jak powiedziałem, reakcje na śmierć są bardzo indywidualne. Mamy przecież do czynienia także z konfrontacją z własną śmiertelnością. W takich momentach nie tylko dokonuje się życiowych bilansów, ale przychodzą też fundamentalne pytania. Jak wygląda śmierć i co jest potem? Czy to jest koniec i czarna dziura, czy też jest coś dalej?

Dochodzi do weryfikacji własnych przekonań?

Ludzie mają swoje eschatologiczne przekonania i duchowość jest tutaj bardzo istotna. Badania, głównie amerykańskie, pokazują, że duchowość czy religijność, bardzo szeroko rozumiana, ma wielkie znaczenie w procesie umierania. Każdy z nas tworzy sobie jakąś wizję, zastanawia się jak ten świat jest zbudowany, co jest dalej. Praktyki duchowo-religijne – jest szereg badań dotyczących np. modlitwy – przynoszą pewien rodzaj uspokojenia, dają poczucie kontroli nad sytuacją, bliskości z siłą wyższą, Bogiem czy nawet przyrodą. Ludzie kierują się w stronę duchowości, żeby nadać znaczenie swojemu doświadczeniu. I dlatego, ponieważ jest to bardzo ważne dla pacjentów, rolą personelu medycznego jest uznanie i uszanowanie tych przekonań. Pielęgniarka, lekarz czy psycholog, widząc różaniec u danej osoby, może użyć tego jako elementu rozmowy, podczas której powie, że dostrzega tę religijność, że widzi, iż praktyki religijne mają dla chorego znaczenie. Można zapytać, co panu/pani daje siłę, dodaje nadziei, gdzie szuka pan/pani wsparcia duchowego? Możemy rozmawiać o religijności, jako o technice radzenia sobie w trudnej sytuacji. Warto zapytać o potrzeby związane z religijnością i próbować je zaspokoić.
Trzeba jednak zobaczyć też drugą stronę medalu – czasami ludzie religijni przeżywają związane z tym rozterki, dylematy. Mogą przeżywać coś, co jeden z badaczy psychologii religii nazwał negatywnym copingiem religijnym, czyli bunt, złość na Boga, co może objawiać się napiętymi relacjami z ludźmi reprezentującymi daną religię, wspólnotą religijną. Rola psychologa jest również taka, żeby zdiagnozować na czym polegają te konflikty. To również może stać się obszarem rozmowy. Religia nie jest domeną wyłącznie dla duchownych. Jest to obszar, w którym psycholog może dużo zrobić, pod warunkiem, że się tą sferą zainteresuje i pozostanie neutralnym, nie narzucając swojego światopoglądu, nie kwestionując światopoglądu pacjenta, ale eksplorując, diagnozując, czy jest to obszar będący źródłem potencjalnej siły i wsparcia, czy też rozterek.

Czy ma Pan jakieś rady dla osób bliskich, zajmujących się terminalnie chorymi?

Przede wszystkim warto uznać fakt, że mamy przed sobą pewne wyzwanie w życiu rodziny. W zależności od tego, jakie były relacje z tą osobą, na tym etapie będą się one krystalizować. Proces umierania może być katalizatorem, który pewne problemy może uwypuklić. Nie tylko w relacji z chorym, ale też pomiędzy innymi członkami rodziny, pomiędzy rodzeństwem, pomiędzy ewentualnymi spadkobiercami. Rodzina musi to zrozumieć i przyjąć, że znajduje się w okresie pełnym wyzwań. Trzeba uznać, że mogą pojawić się bardzo mocne emocje. Czasami ludzie nie rozumieją dlaczego reagują w określony sposób i w takich sytuacjach warto zadbać o siebie korzystając z pomocy psychologa.
Kolejna rzecz to uznanie, że bliskie osoby mogą w nas wywoływać bardzo różne, przeciwstawne emocje, które wbrew pozorom wcale się nie wykluczają. Warto też pamiętać o tym, że przecież to, co czuję to jedno, a to co wyrażam to drugie. Niektóre osoby mają poczucie winy tylko z tego powodu, że przeżywają pewne uczucia. Naturalne jest dla osób, które żyją w napięciu, na których ciąży wiele obowiązków, że czasami doświadczają irytacji i zmęczenia. Zdarzają się sytuacje, kiedy dają wyraz tym emocjom. Ale z tego też jest wyjście – zawsze można powiedzieć przepraszam. I jeszcze kwestia o której już mówiłem, i którą należy podkreślić – skorzystanie z fachowej pomocy psychologa jest wyrazem inteligencji i mądrości. Korzystanie z pomocy nie jest wyrazem słabości. Dostosowanie się do mylnych przekonań społecznych nie pomaga w życiu. Ludzie, którzy potrafią zgłosić się po pomoc, choćby po to, żeby dowiedzieć się, jak sobie lepiej radzić w takich sytuacjach, jak inaczej reagować w relacji z chorym, co robić w sytuacjach, kiedy sobie nie radzą, jak znajdować siłę i nadzieję, mają szansę lżej przejść przez proces umierania bliskiej osoby.

Myślę, że rady te można również odnieść do okresu po śmierci osoby bliskiej.

Rodzina już w czasie choroby kogoś bliskiego przeżywa coś, co można określić jako żałobę antycypacyjną. Ludzie wyobrażają sobie utratę, która ma nastąpić i już wtedy zaczyna się żałoba, już wtedy rozpoczynają się różne procesy psychologiczne, niejako przygotowanie do kresu życia osoby bliskiej. Inaczej wygląda proces żałoby u ludzi, którzy nagle stracili bliską osobę. Proces żałoby u rodzin pacjentów paliatywnych rozpoczyna się dużo wcześniej i może iść różnymi torami. Z jednej strony to może być czas pewnego uzdrowienia, poprawy relacji i doświadczenia różnej gamy uczuć i poradzenia sobie z nimi. Dzięki temu łatwiej domknąć cały proces już po śmierci. Z drugiej strony zdarzają się sytuacje bardziej skomplikowane. Po śmierci członka rodziny żałoba może przybrać postać niezdrową. Spotyka się osoby, które w ogóle nie pokazują oznak żałoby. Zdarza się jednak, że w przyszłości problemy z tym związane mogą ujawnić się pod postacią różnych objawów, trudności w zupełnie nieoczekiwanych sytuacjach. Podam przykład mężczyzny, który miał bardzo skomplikowaną relację z ojcem chorującym na raka. Mężczyzna ten nie był nawet gotowy, żeby odwiedzić umierającego ojca. Z różnych powodów – bardzo bał się konfrontacji z umieraniem osoby bliskiej, ale też wynikało to z ich skomplikowanej relacji. Kiedy ojciec umarł, ten człowiek pozostał z poczuciem utraconej szansy wyrażenia tego, czego wcześniej nie miał odwagi powiedzieć. Zdarzyło się tak, że po kilku latach ogłoszono informację o śmierci papieża. Osoba ta nie była nawet religijna, ale ciągłe informowanie o śmierci uruchomiło uczucia dotyczące rozstania, żałoby. I wtedy zupełnie „rozsypał się” i zaczął szukać pomocy u psychologa. Przykład ten pokazuje, jak ważne jest przepracowanie trudności związanych z relacją, jak silna może być potrzeba wyrażenia pewnych uczuć wobec ważnej osoby. Moje przesłanie jest takie – bardzo ważne jest życie z ludźmi w dobrych relacjach. Żebyśmy w każdym momencie byli gotowi umrzeć w poczuciu, że nie wyrządziliśmy nikomu krzywdy, że wszystko, co ważne zostało wypowiedziane. Trzeba żyć tak, jakbyśmy mieli za chwilę umrzeć. Wszyscy w końcu jesteśmy terminalni. Nikt z nas nie wie, kiedy śmierć nastąpi.

Dr Igor Pietkiewicz jest adiunktem na Uniwersytecie SWPS na Wydziale Zamiejscowym w Katowicach. Członek Rady Wydziału. Prowadzi zajęcia dla obcokrajowców studiujących medycynę w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie jest odpowiedzialny za program z tanatologii.
W swojej pracy badawczej zajmował się tematem wpływu kultury i religii na zdrowie oraz zachowania w chorobie wśród migrantów tybetańskich. Prowadził w tym celu prace terenowe w płn. Indiach, Sikkimie i Nepalu. Owocem tych badań jest między innymi książka „Culture, Religion and Ethnomedicine" wydana przez University Press of America w 2008 roku. Współpracował ponadto z Wydziałem Lekarskim University of Toronto w badaniach nad czynnikami utrudniającymi azjatyckim imigrantkom akulturującym się w Kanadzie korzystanie z programów profilaktyki raka piersi. Aktualnie prowadzi prace badawcze dotyczące problematyki postaw wobec śmierci wśród pacjentów i personelu medycznego, roli duchowości/religijności w procesie choroby, a także czynników związanych z porzucaniem proponowanych form terapii.
Doświadczenie terapeutyczne zdobywał na Oddziale Psychosomatyki i Psychiatrii Szpitala L. Rydygiera w Krakowie, w Stowarzyszeniu Wspierania Onkologii w Krakowie, Szpitalu Jana Pawła II w Krakowie. Obecnie pracuje w Poradni Leczenia Nerwic i Dziennym Oddziale Psychiatrycznym w Sosnowcu, gdzie prowadzi kwalifikację i terapię grupową pacjentów z nerwicą i zaburzeniami osobowości. Od 2000 roku prowadzi również prywatny gabinet psychoterapii. Jest certyfikowanym psychoterapeutą i superwizorem-aplikantem SNP Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz posiada certyfikat European Association for Psychotherapy.

02.11.2015
Zobacz także
  • Rak i sprawy ostateczne. Jak wspierać osoby chorujące na raka?
  • Jej mąż zmarł na raka po długiej walce. "Jakbym wróciła z wojny"
  • Diagnoza zawsze jest szokiem. Jak towarzyszyć osobie chorującej na raka?
  • Choroba nowotworowa w rodzinie
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta