Ograniczenie biurokracji, poprawa zarobków i warunków pracy lekarzy i pielęgniarek, poprawienie ustawy refundacyjnej... Wszystko to są postulaty, których realizacja musi się wiązać ze sporymi kosztami.
Po lewej: nominowany na ministra zdrowia Konstanty Radziwiłł, po prawej Krzysztof Bukiel, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy
Doktor Konstanty Radziwiłł w samorządzie lekarskim przez ostatnie dwadzieścia lat działał na rzecz lepszych warunków pracy i zarobków lekarzy. Pamiętamy np. jego walkę o to, by lekarze zarabiali przynajmniej trzy średnie pensje krajowe i o to, by zbilansować nakłady na ochronę zdrowia przez wprowadzenie minimalnych dopłat do każdej wizyty u lekarza.
Ta ostatnia obietnica, od czasu kiedy Radziwiłł zdecydował się na współpracę z PiS, nie jest już aktualna. Ale pozostałe oczekiwania, rozbudzone jeszcze w kampanii wyborczej, będą na pewno do niego zgłaszane. A idą one bardzo daleko. PiS obiecał poprawę warunków pracy, w tym pracy lekarzy, i jest to słuszny postulat. W tej chwili lekarze masowo dorabiają do pensji na dyżurach i nawet nie mają czasu protestować. Jakimkolwiek zmianom w tej dziedzinie muszą towarzyszyć wyraźne podwyżki, bo grozi nam bunt w ochronie zdrowia.
Wśród oczekiwań, na które będzie musiał odpowiedzieć minister, jest też ograniczenie biurokracji, poprawa zarobków i warunków pracy pielęgniarek, poprawienie ustawy refundacyjnej... Wszystko to są postulaty, których realizacja musi się wiązać ze sporymi kosztami. Dla nowego ministra będzie to skrajnie trudna sytuacja, bo bardzo szybko zderzy się z ograniczeniami, które wynikają z jego nowej funkcji. Jego zadaniem będzie głównie realizacja decyzji rządu.
Spodziewam się, że rząd PiS znajdzie dodatkowe środki na zdrowie. Ponieważ nie zrobi tego ograniczając koszyk świadczeń ani zwiększając obciążenia składką lub dopłatami pacjentów, najprawdopodobniej zwiększy deficyt budżetowy. To doraźne rozwiązanie, które nie rozwiązuje podstawowego problemu ochrony zdrowia, którym jest skrajne niezbilansowanie systemu.
not. Syl