×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Zaświadczenia lekarskie: kiedy lekarz ma prawo odmówić?

Jerzy Dziekoński

Organizatorzy przeróżnych imprez sportowych odsyłają uczestników do lekarzy rodzinnych po zaświadczenia w jednym celu: żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność i przerzucić ten ciężar na lekarza – mówi dr Joanna Szeląg i tłumaczy, jak poradzić sobie z naciskami pacjentów.


dr Joanna Szeląg, fot. arch. wł.

Jerzy Dziekoński: Czy istnieją zaświadczenia, których Pani nie wystawia?

Dr Joanna Szeląg, lekarz rodzinny, działaczka Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce i Porozumienia Zielonogórskiego: Wyeliminowaliśmy z naszych praktyk te zaświadczenia, których nie powinniśmy lub nie musimy wystawiać. Orzekanie to jeden z elementów naszej pracy, natomiast większość instytucji, różnego rodzaju organizatorów czy urzędów wychodzi z założenia, że lekarz rodzinny pracuje dla nich. Należy sobie uświadomić, że opieka zdrowotna w Polsce nie jest bezpłatna, tylko finansowana ze środków publicznych. Oznacza to, że nie każdy może wymagać wszystkiego od lekarza rodzinnego. Dotyczy to także zaświadczeń.

Od ponad 10 lat pracujemy nad zaświadczeniami i podzieliliśmy je na trzy grupy – takie, których nie możemy wystawiać, takie, które możemy wystawić, ale nie musimy, oraz takie, które wystawić musimy. Drugi podział obejmuje zaświadczenia odpłatne i nieodpłatne. Są też zaświadczenia, które musimy wystawić, ale nie są one bezpłatne. Są też takie, które możemy wystawić, ale nie musimy, i one też bywają odpłatne.

Porozmawiajmy o pierwszej grupie. Jakich zaświadczeń lekarze POZ nie powinni wypisywać?

To trudny temat. Warto na wstępie powiedzieć, że to nie po naszej stronie leży podanie podstawy prawnej uzasadniającej naszą odmowę. Często lekarze zderzają się z taką właśnie argumentacją i ulegają pacjentom. A prawda jest taka, że to instytucja, która żąda od nas wydania zaświadczenia, powinna podać podstawę prawną takiego żądania.

Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: przychodzi do mnie pacjent z prośbą o wypisanie takiego na przykład zaświadczenia (zaświadczenie o braku jakiejkolwiek dokumentacji medycznej świadczącej o leczeniu psychiatrycznym – przyp. red.) i po mojej odmowie wymaga wskazania podstawy prawnej tejże odmowy. Tylko że nie ma takiej podstawy, nikt bowiem w ustawach nie przewidział, że lekarz może zostać poproszony o podpisanie takiego właśnie zaświadczenia.

Do zaświadczeń, których nie powinniśmy, a nawet nie możemy wystawiać, należą przede wszystkim zaświadczenia dotyczące uczestnictwa w zawodach sportowych i związane z uprawianiem sportu. W przepisach wygląda to absolutnie klarownie i nie ma najmniejszych wątpliwości, że ich wypisywanie należy do kompetencji lekarza sportowego. Lekarz rodzinny rzeczywiście orzeka o braku przeciwwskazań do uprawiania sportu, ale w ramach bilansu zdrowia dziecka. Właśnie w bilansie stwierdzamy, czy dziecko może ćwiczyć na WF, do jakiej grupy je zakwalifikujemy oraz czy ma w tym względzie jakieś ograniczenia, czy też nie. Na podstawie bilansu dziecko dopuszczone jest także do udziału w zawodach szkolnych. I w przypadku takich zawodów nie jest potrzebne dodatkowe zaświadczenie, np. dopuszczające do olimpijki szkolnej. Bilans powinien wystarczyć. Jeżeli jednak do lekarza trafia dziecko, które ma grać w piłkę nożną albo uczęszczać na zajęcia karate, to mimo że trener zapewniał, iż zaświadczenie może być podstemplowane przez lekarza rodzinnego, my takiego dokumentu nie możemy wystawić.

Cokolwiek by powiedział trener, zaświadczenia wystawić nie możemy, nawet jeśli zajęcia są w przedszkolu. W przypadku zajęć sportowych to rodzic powinien sam złożyć stosowne oświadczenie, bo jest to zupełnie wystarczające w przypadku rekreacji. Natomiast gdy wymagane jest zaświadczenie lekarskie, zajęcia przestają być rekreacją i stają się uprawianiem sportu. Jest to granica, gdzie zaczynają się kompetencje lekarza sportowego. Jeśli trener wymaga zaświadczenia, oznacza to tyle, że doszedł do wniosku, iż jego zajęcia będą obciążone dodatkowym ryzykiem.

Lekarz rodzinny rzeczywiście orzeka o braku przeciwwskazań do uprawiania sportu, ale w ramach bilansu zdrowia dziecka.

Czyli, wystawiając takie zaświadczenie, lekarz przyjmuje dużą odpowiedzialność.

Tak, są na to paragrafy. Jeżeli się cokolwiek wydarzy, to lekarz rodzinny, który nie ma stosownych uprawnień, poniesie pełne konsekwencje tego, że orzekał bez ich posiadania.

Bardzo często pada ze strony rodziców argument: „przez panią moje dziecko nie pojedzie na zawody”. To jest klasyczny szantaż emocjonalny, z którym trzeba umieć sobie poradzić. Trzeba wiedzieć, jakich argumentów użyć, ale też wyjaśnić, jakie pacjent ma inne możliwości.

Nie wystarczy zakomunikować: „przepraszam, ale nie mam takich uprawnień”?

To bardzo sensowny argument, ale często nie przemawia do tych, którzy przyszli po zaświadczenie. Przewija się to nieszczęsne: „ale trener powiedział, że może być od rodzinnego” albo „przecież wszyscy przynieśli od rodzinnego”, czy też: „pani się nie zna”. Istnieje cała gama różnych środków nacisku, stąd w tym wypadku warto znać podstawę prawną odmowy wystawienia takiego zaświadczenia. Nie ma tutaj miejsca na uginanie się pod naporem absurdalnych argumentów. Pamiętam przypadek dziecka, które przyszło z rodzicem po zaświadczenie potrzebne na zawody szachowe. Odesłałam je do lekarza medycyny sportowej. Najwyraźniej organizator uznał, że nawet takie zawody mogą być ryzykowne. I zupełnie bez znaczenia jest to, co osobiście sądzę o sensowności wydawania zaświadczenia lekarskiego na zawody szachowe.

Organizatorzy przeróżnych imprez sportowych odsyłają uczestników do lekarzy rodzinnych w jednym celu – żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność i przerzucić ten ciężar na lekarza. Gdyby chodziło o rzeczywistą kwalifikację zdrowotną, ludzie ci byliby odsyłani do poradni sportowych, ponieważ tylko tam można zweryfikować możliwość uprawiania sportów. Trzeba pamiętać, że złożenie swojego podpisu na takim orzeczeniu wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Proszę zwrócić uwagę – kiedy dochodzi do śmierci zawodników podczas maratonów czy triathlonów, to pierwsze pytanie, które pada, brzmi: „kto mu wystawił zaświadczenie?”

W naszym regionie lekarze rodzinni nie wystawiają takich zaświadczeń, ale wiem, że w wielu miejscach wciąż jeszcze to robią.

A co z pozostałymi zaświadczeniami? Pokazywała mi Pani zaświadczenie do pracy w charakterze uzbrojonego personelu w prywatnej firmie ochrony.

Proszę zwrócić uwagę na jedno zdanie: „wyżej wymieniony pacjent nie posiada żadnej dokumentacji medycznej (nie tylko u mnie!), która świadczyłaby o tym, że był leczony psychiatrycznie”. Miałam dwóch pacjentów, którzy prosili mnie o podpisanie takiego zaświadczenia; odmówiłam im i odesłałam ich do specjalisty z medycyny pracy. Trzeci przyszedł z informacją o tym, że zaświadczenie może podpisać lekarz rodzinny. Pacjentowi nie podpisał go ani lekarz medycyny pracy, ani psychiatra. Na jakiej podstawie ja miałabym stwierdzić, że pacjent nigdy nie był leczony psychiatrycznie?

Nie możemy orzekać o braku przeciwwskazań do pracy na danym stanowisku, chyba że mamy stosowne uprawnienia. Lekarz rodzinny z racji swojej specjalizacji może orzekać tylko w przypadku stanowisk pracy bez narażeń. Tylko które stanowisko jest dziś bez narażeń? Wystawianie takich zaświadczeń leży więc w kompetencjach lekarza medycyny pracy. Pracodawca powinien kierować pracowników do lekarzy, z którymi ma podpisane stosowne umowy, ponieważ nie jest to świadczenie finansowane ze środków publicznych. Problem w tym, że trafiają do nas osoby jeszcze przed zatrudnieniem, w trakcie rekrutacji, które domagają się zaświadczeń o braku przeciwwskazań do pracy na danym stanowisku. Bardzo często przysyłane są z urzędów. Można zatem powiedzieć, że nawet przedstawiciele prawa nie stosują się do obowiązujących w tym zakresie przepisów.

Nie wystawiamy też zaświadczeń o karmieniu piersią. Po pierwsze, jest to zaświadczenie z zakresu Kodeksu Pracy i w ogóle nie podlega finansowaniu ze środków publicznych. Po drugie, Kodeks Pracy nigdzie nie przewiduje takiej formuły, jak zaświadczenie o karmieniu piersią. Owszem, jest zaświadczenie o ciąży, natomiast jeśli chodzi o karmienie piersią, pracodawcy powinno wystarczyć oświadczenie pracownicy. Po interwencjach pracodawcy w naszym regionie nie wymagają już takich zaświadczeń. Nawet NFZ nie przysyła do nas swoich pracownic. Rozumiem, że bardzo często jest to trudna sytuacja dla pacjentek. Dlatego wydawaliśmy opinię prawną, żeby pacjentki mogły przedstawić ją pracodawcy. Często pojawiał się ze strony pracodawców argument, że mają prawo zweryfikować, czy pracownica rzeczywiście karmi piersią. Mają takie prawo, ale muszą to zlecić lekarzowi medycyny pracy, nie lekarzowi rodzinnemu. Z lekarzem rodzinnym nie mają podpisanych żadnych umów. Z drugiej strony, skoro jest to zaświadczenie niepotrzebne, to po co kobieta ma tracić czas na wizytę u lekarza oraz zabierać czas nam i innym pacjentom, którzy potrzebują pomocy? To jest właśnie przykład na to, że wiele zaświadczeń nie ma najmniejszego sensu.

Osoby, które biorą udział w testach sprawnościowych, oprócz zaświadczenia od lekarza, często muszą również mieć ze sobą ubezpieczenie od nieszczęśliwych zdarzeń ważne na dzień testu. To pokazuje, że takie testy są obarczone ryzykiem.

Jakich jeszcze zaświadczeń lekarze POZ nie powinni wystawiać?

Zaświadczeń na tzw. testy sprawnościowe w służbach mundurowych. Są to zaświadczenia ryzykowne, czyli istnieje duże ryzyko, że podczas testów, które przechodzą te osoby, wydarzy się coś niepożądanego. Nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć, nie mamy narzędzi, żeby przeprowadzić odpowiednie badania. Czy jesteśmy w stanie np. u takiego kandydata do testów sprawnościowych wykonać próbę wysiłkową? Nie. Często są to osoby w średnim wieku, które wykonują testy w trakcie służby. Jeżeli komendant twierdzi, że lekarz rodzinny może wystawić takie zaświadczenie, to odpowiadam, że nie może. Więcej, komendant nie ma prawa przysłać do mnie swojego podwładnego, ponieważ nie podpisywał ze mną żadnej umowy. Na jakiej więc podstawie miałabym pracować na jego rzecz? To bardzo logiczna konsekwencja, której lekarze rodzinni często nie zauważają. Takich pacjentów należy odesłać do lekarza medycyny pracy albo medycyny sportowej.

Osoby, które biorą udział w testach sprawnościowych, oprócz zaświadczenia od lekarza, często muszą również mieć ze sobą ubezpieczenie od nieszczęśliwych zdarzeń ważne na dzień testu. To pokazuje, że takie testy są obarczone ryzykiem. To nie jest spacer po parku, tylko duży wysiłek fizyczny połączony z wysokim poziomem stresu.

Przejdźmy do grupy zaświadczeń, których lekarz rodzinny nie musi wystawiać, ale może. Jakiś przykład?

Należą do nich liczne zaświadczenia wystawiane „na życzenie pacjenta”. Pacjenci proszą np. o zaświadczenia o leczeniu, by uzyskać dofinansowanie w pracy. Zaświadczenie o chorobach lub zdarzeniach zdrowotnych, gdy starają się o odszkodowania czy zawarcie ubezpieczenia. Jest to chociażby wspomniane zaświadczenie o karmieniu piersią, które też, jeśli chcemy, to możemy wystawić. Jesteśmy lekarzami i możemy orzekać w wielu różnych sytuacjach. Musimy tylko wiedzieć, jakie są ograniczenia, na wszystko mieć poparcie w badaniu oraz dokumentacji i musimy chcieć je wystawić. I są to zaświadczenia odpłatne, nieobjęte ubezpieczeniem.

Zostały nam zaświadczenia, do których wystawienia lekarz jest zobowiązany przepisami.

Jest to katalog dość sztywny. Są to zaświadczenia związane z orzekaniem o niepełnosprawności, z przemocą w rodzinie, zaświadczenia związane z wypoczynkiem dzieci i młodzieży w zakresie przewidzianym przepisami, ze sportem dzieci, ale z zastrzeżeniami. Są też zaświadczenia związane z pieczą zastępczą, ławnikami i wystawiane dla szkół muzycznych. Wiele z tych zaświadczeń nie ma najmniejszego sensu, jeśli spojrzymy na samą ideę danego zaświadczenia. W przepisach wprost jest napisane, że to lekarz POZ wydaje zaświadczenie o braku przeciwwskazań do sprawowania pieczy zastępczej. Mam więc stwierdzić brak przeciwwskazań do sprawowania funkcji rodziny zastępczej. Zgodnie z przepisami muszę to zrobić i to w ramach ubezpieczenia. Kilka lat temu próbowaliśmy ustalić, jakie są przeciwwskazania? To jest podstawowe pytanie. Skoro nie stwierdzam przeciwwskazań, dobrze byłoby, gdybym wiedziała, jakie one są. Powinien być ustalony katalog. Czy to, że ktoś jest niepełnosprawny, jest przeciwwskazaniem do sprawowania pieczy zastępczej? Demencja? Rozumiem, ale i tak powinno to być stwierdzone na podstawie badania psychiatrycznego. Nikt takiego katalogu nie określił. Zaświadczenie jest i my musimy je wystawić nieodpłatnie. Delegacja ustawowa do nas jest zupełnie nie na miejscu.

Jakie jeszcze absurdy mogą się czaić w obowiązku wystawiania niektórych zaświadczeń?

Znajdziemy je właśnie w tych trzech zaświadczeniach, które wymieniłam. Jedno dotyczy pieczy zastępczej. Drugie – braku przeciwwskazań do pełnienia funkcji ławnika. W obu przypadkach dokładnie to samo – proszę o katalog przeciwwskazań. Myślę, że chodzi głównie o przeciwwskazania natury psychicznej. Byłoby to najbardziej oczywiste. Tylko dlaczego ja, jako lekarz rodzinny, mam o nich orzekać? Zaświadczenie to świadczy tylko i wyłącznie o tym, że nie przemyślano celu jego wydania. Moim zdaniem powinno ono czemuś służyć, np. temu, że człowiek z osobowością psychopatyczną albo socjopatyczną nie zostanie ławnikiem. Tylko jak mam to stwierdzić? Mogę co najwyżej napisać, że w mojej dokumentacji nie ma śladów leczenia psychiatrycznego. Zaświadczenie dla kandydatów na ławników jest, zgodnie z przepisami, zaświadczeniem odpłatnym i musimy za nie pobrać opłatę. Trzeci przypadek to zaświadczenia do szkół muzycznych. Są to zaświadczenia nieodpłatne na podstawie zapisu o prawie do kontynuacji nauki. Zapisy w prawie dotyczą tylko szkół publicznych. Szkołom prywatnym zaświadczeń wystawiać nie musimy, a jeśli już wystawiamy, to odpłatnie. Szkoła muzyczna to nie tylko siedzenie w ławkach i nauka teorii, ale także, żeby nie powiedzieć, przede wszystkim, granie na instrumentach. Każdy instrument ma swoją specyfikę, która może się wiązać z określonymi przeciwwskazaniami. Na przykład akordeon. Granie na nim to duże obciążenie dla kręgosłupa. Każda skolioza i wada postawy może stanowić przeciwwskazanie do gry na tym instrumencie. Kłopot w tym, że kiedy dokumenty dziecka składane są do szkoły muzycznej, ani ja, ani dziecko, ani rodzic nie wiemy, na jakim instrumencie będzie ono grało. To będzie wiadome dopiero po egzaminie. I ja mam orzec, że nie ma przeciwwskazań?

Pewne rzeczy robimy więc „wytrychowo” – wystawiamy zaświadczenia o następującej treści: „orzekanie o możliwości nauki w szkole muzycznej i graniu na instrumentach jest możliwe po określeniu narażeń i wymaga wypowiedzenia się lekarza medycyny pracy”. W zeszłym roku to akceptowano, a w tym już nie. Wystawialiśmy więc zaświadczenie, że „dziecko zostało zakwalifikowane do obowiązku szkolnego, w związku z tym może się uczyć w szkole muzycznej. Kwalifikacja ta nie obejmuje gry na instrumentach”.

Przy okazji warto jeszcze wspomnieć o innym problemie. Rodzice 6-latków, którzy chcą, aby ich dzieci rozpoczęły edukację w wieku 7 lat, a nie 6, i przedstawiają stosowne orzeczenie niedojrzałości do wieku szkolnego, muszą wiedzieć, że w takiej sytuacji nie otrzymają równocześnie zaświadczenia o braku przeciwwskazań do nauki w szkole muzycznej, ponieważ dziecko nie kwalifikuje się do obowiązku szkolnego i w szkole się uczyć nie może.

Podczas rozmowy telefonicznej mówiła Pani o zaświadczeniach o braku przeciwwskazań do podjęcia studiów. Czy może Pani jeszcze raz przytoczyć ten przykład?

Zanim jeszcze zaczęliśmy zajmować się zaświadczeniami, irytowało mnie to, że młodzi ludzie żądają ode mnie, abym napisała zaświadczenie o braku przeciwwskazań do studiowania na danym kierunku, w sytuacji kiedy nie miałam wiedzy, co dana osoba będzie na tych studiach robić, jakie są tam narażenia. To jest ewidentnie kwestia oceny lekarza medycyny pracy. Przez wiele lat pisałam zaświadczenia o treści: „Konstytucja RP gwarantuje kontynuację nauki”. Najbardziej zadziwiające było to, że nikt nigdy do mnie nie wrócił, żeby to zaświadczenie poprawić. Przez wiele lat napisałam setki, jeśli nie tysiące takich zaświadczeń. To przecież trafiało na uczelnie! To tylko pokazuje, że prawdopodobnie nikt tych zaświadczeń nawet nie czytał. Wyjaśniałam, że takie zaświadczenie nic nie wnosi, ale i tak kandydaci na studia prosili, żeby je wystawiać, bo regulamin rekrutacji tego wymagał. Dzisiaj już takich zaświadczeń nie wystawiamy. Okazało się, że mieliśmy absolutną rację. Jeśli jest potrzebne zaświadczenie na studia, to musi je wystawić lekarz medycyny pracy na podstawie skierowania i określenia narażeń.

Warto tutaj dodać, że nie wystawiamy też kart kolonijnych, mimo że w ustawie jest zapisane, że orzeczenia związane z wypoczynkiem letnim dzieci i młodzieży są nieodpłatne. Otóż minister edukacji wydał wzór karty kolonijnej, który od 1996 roku nie uwzględnia wpisu lekarza. I już kilka lat temu na dobre pożegnaliśmy się z kartami kolonijnymi.

Organizatorzy tworzą swoje własne wzory kart, ponieważ uważają, że wpis lekarza jest niezbędny. Jest to też próba przeniesienia na lekarza odpowiedzialności w razie problemów zdrowotnych. Pytam zatem, w jaki sposób mogę podpisać taką kartę, skoro nie znam programu kolonii, nie wiem, co dzieci będą tam robiły, jakie są narażenia. Będą jeździły konno? Brały udział w obozie surwiwalowym czy wojskowym? A może będą leżały całymi dniami na słońcu, co też może bardzo zaszkodzić.

Choroby przewlekłe dzieci znają też rodzice i to oni powinni je wpisać do karty i tak to zostało ujęte we wzorze urzędowym. Wzory kart stworzone przez organizatorów wypoczynku nie są zgodne z obowiązującymi przepisami i nie podlegają zapisom ustawy o świadczeniach finansowanych ze środków publicznych. Owszem, teoretycznie powinniśmy wypisywać zaświadczenia związane z wypoczynkiem dzieci i młodzieży, ale tylko w zakresie przewidzianym przez prawo, a prawo nie przewiduje wpisu lekarza w karcie kolonijnej. Jeśli ktoś stworzył swój wewnętrzny druk, to musi zagwarantować, że jakiś lekarz go wypełni. W przypadku obozów sportowych, jak konne czy żeglarskie, odsyłaliśmy pacjentów do lekarzy medycyny sportowej. Generalnie w tej chwili praktycznie ten problem na naszym terenie nie występuje.

Wspomniała Pani, że pacjenci mają pokaźny arsenał środków, którymi starają się wymóc wystawienie zaświadczenia. Co Pani poradzi lekarzom, którzy są przymuszani do ich wystawiania?

Odmowa czasem jest trudna, ale trzeba wiedzieć, po czyjej stronie jest racja. Trzeba wiedzieć, których zaświadczeń nie wydajemy i dlaczego tego nie robimy. Trzeba też wykazać się czujnością, żeby nie podpisać bardzo ryzykownych zaświadczeń, których nie ma w żadnym katalogu. Warto też porozmawiać z pacjentem, wytłumaczyć, dlaczego tego zaświadczenia nie wystawimy, ew. wskazać mu możliwe rozwiązania.

Jednocześnie trzeba konsekwentnie nie poddawać się presji różnorodnych argumentów. Bardzo istotną sprawą jest też współpraca w ramach poradni oraz z innymi lekarzami rodzinnymi na swoim terenie. Zmianę w podejściu do wystawiania zaświadczeń najłatwiej jest wypracować, tworząc wspólny front.

Wrócę jeszcze do innego tematu, bo jest to swoista ciekawostka. Pamiętam mojego pacjenta, któremu nie wystawiłam zaświadczenia na kurs sportowy. Zadzwonił po pewnym czasie i powiedział, że zaświadczenie podpisał mu stomatolog. Organizatorom kursu to wcale nie przeszkadzało. Ważne, że podpisał się lekarz, i w razie czego to on poniesie odpowiedzialność. Podejrzewam, że przeszłoby nawet zaświadczenie od ginekologa. Tak naprawdę organizatorowi często jest wszystko jedno, kto się pod zaświadczeniami podpisuje. Liczy się tylko przesunięcie odpowiedzialności z siebie na lekarza. I to jest, tak naprawdę, istotą tego zagadnienia.

Orzekanie i wystawianie zaświadczeń jest prawem każdego lekarza. To prawo wiąże się też z odpowiedzialnością, w tym odpowiedzialnością cywilną, a niekiedy i karną. Powinniśmy z tego prawa korzystać w taki sposób, by stało się prawem wolnego zawodu i stanowiło dla nas jak najmniejsze zagrożenie.

Rozmawiał Jerzy Dziekoński

Dr Joanna Szeląg jest lekarzem rodzinnym, członkiem Zarządu Głównego Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, przedstawicielką Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców Porozumienie Zielonogórskie.

Źródło: Lekarz Rodzinny 4/2015
09.02.2016
Zobacz także
  • Zaświadczenia bez przeciwwskazań
  • „Tylko pieczątka”
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta