Gdyby moi koledzy i koleżanki doktorzy lepiej tłumaczyli pacjentom i ich rodzinom, w jakiej sytuacji znajduje się chory, to zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa byłoby mniej – mówi „Dziennikowi Gazecie Prawnej” dr Krzysztof Kordel, wykładowca w Katedrze i Zakładzie Medycyny Sadowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, wiceprezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej.
Fot. Pixabay
Dr Kordel, na pytanie o wzrost liczby doniesień dotyczących błędów lekarskich wyjaśnia: – To wcale nie znaczy, ze lekarze popełniają więcej błędów.
– W tym zawodzie błędów nie da się uniknąć. Tylko co uznać za błąd? Czy to, że lekarz nie dokonał właściwego rozpoznania, czy to, że nie wyleczył, czy że po zabiegu coś się rozeszło? Czy to są błędy? – zastanawia się. – Jak pacjent jest przekonany, że lekarz popełnił błąd, to w większości przypadków nie ma szans, żeby go od takiego myślenia odwieść, choćby lekarze, biegli stawali na uszach. (…) A przecież istnieje coś takiego jak powikłanie.
Zapytany o solidarność zawodową w odniesieniu do biegłych sądowych, dr Kordel podkreśla: – Nie w kwestiach błędów lekarskich. Ciąży na nas odpowiedzialność karna za wydawanie fałszywych opinii.
– Spraw dotyczących błędów lekarskich mogłoby być zdecydowanie mniej, gdyby lekarze poświęcili więcej czasu na rozmowy z pacjentami – podkreśla dr Kordel. Chodzi o konkretne rozmowy „na temat choroby, możliwości leczenia, konsekwencjach, powikłaniach”.
– O błędach trzeba mówić, raportować, opisywać je. Ale nie w gazetach, tylko w wewnętrznych publikacjach, rejestrach, po to, żeby inni lekarze mogli się na tych błędach uczyć – apeluje. – Musiałby zachodzić jeden warunek: lekarz się zgłasza, przyznaje się do błędu i nikt go za to nie kamienuje. Dzięki temu kolejni medycy mogą uniknąć jego błędu. A pacjentowi należy się i zadośćuczynienie i odszkodowanie. Patrząc na to, ile kosztują opinie, ile kosztują procesy, państwu by się to wszystko zwyczajnie opłacało.