Poniedziałek po Święcie Niepodległości, przypadającym 11 listopada, czyli w niedzielę, będzie dniem wolnym od pracy – postanowił w nocy Sejm. Posłowie PiS, którzy zgłosili i poparli projekt, w ostatniej chwili dorzucili poprawkę: wolny dzień nie będzie obowiązywał w publicznej ochronie zdrowia.
Fot. Bruno Glätsch / pixabay.com
To oznacza, że placówki pracujące na podstawie kontraktu z NFZ będą pracować w zwykłym, roboczym trybie – mają się odbywać zaplanowane zabiegi oraz wizyty ambulatoryjne. Poprawkę posłowie zgłosili po tym, jak dziennikarze RMF FM podali, że decyzja w sprawie dnia wolnego oznaczałaby odwołanie około 300 tysięcy wizyt i co najmniej kilku tysięcy operacji.
Co na to lekarze? Z jednej strony wykazują zrozumienie dla decyzji posłów – decyzja o dodatkowym święcie zapada w ostatniej chwili, jest końcówka roku, więc o przesunięcie pacjentów na inne dni byłoby bardzo trudno. Z drugiej – chcieliby uzyskać gwarancję, że za pracę w dniu świątecznym otrzymają wynagrodzenie tak jak za pracę w święta. Albo – dzień wolny do odebrania w wybranym terminie. Ani pracodawcy, ani NFZ nie potrafią udzielić odpowiedzi, czy będzie to możliwe (ani kto za to zapłaci). Pojawiają się też pytania, czy skoro czynne mają być placówki opieki zdrowotnej oraz sklepy i punkty usługowe, czy pracować będą – choćby w trybie dyżurowym – szkoły, przedszkola i żłobki.
Posłowie PiS, zgłaszając projekt, nie podjęli próby oszacowania kosztów ani skutków regulacji. Poprawkę dotyczącą ochrony zdrowia zgłoszono w ostatnim momencie, ale pominięto inne pytania – co z rozprawami sądowymi wyznaczonymi na 12 listopada (terminy w sądach są równie napięte jak w najbardziej obleganych specjalizacjach)? Jak nieprzewidziany dzień wolny mają zorganizować wielkie międzynarodowe korporacje, w których praca jest synchronizowana z wielomiesięcznym wyprzedzeniem?
Dlatego opozycja nie poparła projektu ustawy. – To kolejny bubel prawny – mówiła Joanna Frydrych (PO). – Projekt nie obejmuje wszystkich pracowników, uderza w przedsiębiorców i dzieli Polaków. – Jeden dzień wolny to strata dla gospodarki rzędu 6,5 mld zł – przypominał Jerzy Meysztowicz (Nowoczesna), zarzucając PiS że chce kupić głosy wyborców na drugą turę, tam gdzie ona się odbędzie. – Ustawa wydłużająca o jeden dzień święto 11 listopada, napisana dwa tygodnie przed tym świętem, chyba nie jest tym, co ma stanowić o szczególności i powadze tej daty – mówiła Urszula Pasławska (PSL-UED).